„Śląsk” w Warszawie!
To było święto! Bo do Warszawy przyjechał Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk” im. Stanisława Hadyny z Koszęcina! Zespół „Śląsk” to coś najpiękniejszego i najwspanialszego co można zobaczyć i usłyszeć w Polsce! Najbardziej polskiego i najbardziej śląskiego! Dlatego to było wielkie święto!
„Śląsk” zaśpiewał w Galerii Porczyńskich, pełnej malarstwa, w nie za dużej, a w dodatku trochę chłodnej sali /a na zewnątrz jeszcze sroga zima…/. Ale oczywiście kiedy „Śląsk” wyszedł do publiczności i zaczął śpiewać, to od razu zrobiło się cieplej!
Zespół z Koszęcina przyjechał tym razem do Warszawy w 55-osobowym składzie; tylko chór i orkiestra; tylko dwa autokary. Przede wszystkim cudownie ubrane dziewczyny. Byłem wprost zapatrzony w ich przepiękne kostiumy. Nie mówiąc o przepięknym śpiewie. A „Śląsk” zaprezentował się w koncercie najpiękniejszych polskich kolęd i pastorałek, plus jedna niemiecka – „Cicha noc”.
Zaczęli od „Bóg się rodzi”, następnie były „W dzień Bożego Narodzenia”, „O Gwiazdo Betlejemska”, „W żłobie leży” i „Pasterze nie zwlekali”. Powtarzam: w Polsce nie ma nic piękniejszego i wspanialszego od śpiewającego Zespołu „Śląsk”. Łatwo więc sobie wyobrazić odczucia publiczności w czasie tego koncertu. „Śląsk” brzmi i wygląda po prostu fantastycznie, kosmicznie, bajecznie! Tak też było 24 stycznia w Galerii Porczyńskich.
Kiedyś de Gaulle powiedział w Zabrzu: Niech żyje najbardziej polskie z polskich miast – Zabrze! Teraz można powiedzieć: niech żyje Zespół „Śląsk”, najbardziej polski z polskich zespołów! Można nawet zaryzykować – najlepszy zespół świata! „Śląsk” to Polska! To najcudowniejsze co jest w Polsce! Najbardziej polskie w Polsce! Najbardziej polski repertuar! Najlepsze, najwspanialsze, najcudowniejsze w Polsce!
A co kilka przepięknych kolęd wspaniałe gawędy góralskie mówi cudownie Piotr Hankus, góral z Bielska-Białej. Następnymi kolędami i pastorałkami były: „Lulajże Jezuniu”, „Dzisiaj w Betlejem”, „Narodziła nam się Dobroć”, „Gdy się Chrystus rodzi” i „Ta święta noc”. I znów gawęda niepowtarzalnego Piotra Hankusa, opowiadającego na przykład o „lulankach” i „kierdelach”… Następnie: „Północ już była”, „Święta to biele”, „Cicha noc” i „POLONEZ KOLĘDA”. Jeszcze raz Hankus z gawędami górali, a potem: „Przybieżeli do Betlejem”, Oj, Maluśki”, „Pójdźmy wszyscy do stajenki” i „Adeste fidelis”, a na bis drugi raz „Bóg się rodzi”.
Ale to nie było wszystko… Piotr Hankus zapowiedział jeszcze trzy najpiękniejsze „śląskie pieśniczki”. I „Śląsk” zaśpiewał na koniec: „Karolinkę”, „Karlika” i „Szła dzieweczka…”. I to było coś cudownego!… Mam na myśli te dwie pierwsze „pieśniczki”. „Karolinka” i „Karlik” w wykonaniu „Śląska” to po prostu absolutne arcymistrzostwo świata! To chyba najpiękniejsze, a na pewno jedne z najpiękniejszych rzeczy jakie w życiu słyszałem! Oczywiście muszą być one wykonane przez ten właśnie „Śląsk”! BRAWO „ŚLĄSK”!
Po koncercie oklaskiwanym wielkimi i długimi brawami zapytałem dyrygenta Mirosława Macieja Banacha o to czy „Śląsk” to najbardziej śląski zespół? – Oczywiście że tak! Nic innego sobie w ogóle nie wyobrażam. „Śląska” nie można inaczej określić. Sam twórca zespołu Stanisław Hadyna był bardzo głęboko przesiąknięty śląskością. On to wszystko wymyślił, on wyznaczył kierunek; po prostu kierunek przenoszenia folkloru na scenę, dopasowania orkiestry. To wszystko jest tak oryginalne i tak śląskie że nie ma czegoś takiego w żadnym innym wydaniu; na przykład „Mazowsze” to jest zupełnie inny świat…
Drugie pytanie do dyrygenta było z kolei takie: Czy „Śląsk” to najbardziej polski zespół? – Oczywiście że tak! Nie wyobrażam sobie innej odpowiedzi, ja w ogóle się nad tym nie zastanawiam, to jest dla mnie zupełnie oczywiste. Nie mam w ogóle potrzeby rozmyślania na ten temat. Na naszym obszarze to jest zawsze polskie, a muzyka była zawsze poza przestrzeniami, poza granicami, poza polityką, poza jakimiś konkretnymi ramami… I ona się mieści po prostu w naszej polskości, każdy rodzaj tej muzyki, czy jest wykonywany tu w Warszawie, czy na Śląsku, czy w Wielkopolsce, czy na Podlasiu, brzmi zawsze po polsku.
– A jak często występujecie w Warszawie; raz na pół roku, częściej? – Poprzedni koncert mieliśmy w Teatrze Wielkim, i często przyjeżdżamy z małymi formami, bo nie zawsze organizatorom uda się załatwić jakąś dużą salę. Zawsze mamy publiczność, dużą publiczność. Ona jest zawsze, jeszcze nigdy nie było tak byśmy się martwili tym czy publiczność będzie. Ale oczywiście staramy się dostosowywać do warunków, do dzisiejszych czasów. Nie zawsze jest tak że możemy pojechać całym zespołem, pokazać wszystkie stroje, ale z publicznością nie mamy problemów, zawsze jest. Za kilka dni mamy koncert w Krakowie, w dużej hali na kilka tysięcy widzów.
– Dziś naliczyłem was 55 osób, w chórze i orkiestrze – powiedziałem do dyrygenta. – A byliśmy bez baletu. Do tego jeszcze dochodzi technika… A gdybyśmy chcieli pokazać wszystkie stroje, wszystkie tańce… Ta struktura którą sobie Hadyna wymyślił ma rację bytu, to wszystko jest po prostu potrzebne. Ale trzeba to dopasować do czasów – odpowiedział dyrygent „Śląska” Mirosław Maciej Banach.
Jedną z chórzystek zapytałem o kostiumy „Śląska”, które są bardzo piękne, fantastyczne, zwłaszcza te kobiece właśnie. Panie ze „Śląska” były w Warszawie ubrane przepięknie, jestem oczarowany tymi strojami. Nie wyobrażam sobie piękniejszych… A chórzystkę zapytałem jak panie ze „Śląska” czują się w tych kostiumach, które przecież nie są najwygodniejsze, dziś na co dzień takich ubiorów się nie nosi… – Tak, nie są najwygodniejsze i jeżeli stoi się w nich ponad pół godziny, to faktycznie już się to odczuwa. Ale można się przyzwyczaić. A najbardziej niewygodne są… wianki które mamy na głowach. Po dłuższym czasie ugniatają nas trochę w głowy, ale dajemy rady. – Wkładacie te kostiumy z przyjemnością?… – zapytałem trochę prowokująco. – Tak, jesteśmy już tak przyzwyczajone do tych kostiumów, że nie myślimy w ogóle o jakichś niedogodnościach. – A czy w Polsce są piękniejsze stroje od tych waszych? – zapytałem jeszcze. I tu niespodziewana dla mnie odpowiedź. – Myślę że są… Na przykład łowickie są bardzo ładne. Każdy region w Polsce ma piękne stroje, ale śląskie na pewno należą do piękniejszych – powiedziała mi Patrycja Ozga, dodam że przepiękna, wspaniale zbudowana dziewczyna, w dodatku Ślązaczka, urodzona w Tarnowskich Górach. A co do kostiumów, to ja nie bardzo wierzę że ktoś inny w Polsce ubiera się piękniej od „Śląska”.
Rozmawiałem też z Piotrem Hankusem, góralem z Bielska-Białej, który nie tylko śpiewa, ale także – jak już pisałem – co kilka pieśni mówi przepiękne góralskie gawędy. – Podczas tego koncertu najpiękniejszych kolęd i pastorałek prezentowałem poezję Hanny Nowobilskiej, w gwarze podhalańskiej. I pamiętam, kiedy przygotowywałem się do prezentacji tego typu poezji, profesor Hadyna zabrał mnie po prostu do Zakopanego, by tam rodowici podhalańczycy uczyli mnie tego akcentu, tej specyficznej melodyki górali podhalańskich. Była to trudna nauka, ale mam nadzieję że z pozytywnym skutkiem. – Od dawna pan to robi? – Ja to robię od dziesięciu lat. To był pomysł profesora Hadyny, by te koncerty kolędowe były przeplatane tymi góralskimi gawędami, traktującymi właśnie o Bożym Narodzeniu.
Słuchając tych gawęd podczas koncertu nie zna się znaczenia wszystkich słów wypowiadanych przez Piotra Hankusa, jak choćby wspomnianych: „lulanka”, albo „kierdel”. – „Lulanka” to oczywiście kołysanka, a mówię tę gawędę przed kolędą „Lulajże Jezuniu”. A „kierdel” to zagroda w której są „łowce” i barany – wyjaśnił Piotr Hankus.
NIECH ŻYJE ZESPÓŁ „ŚLĄSK”! NIECH ŻYJE ŚLĄSK! NIECH ŻYJE POLSKA!
Cezary Dąbrowski/www.zawszepolska.eu/ /28.I.2014/
Kategoria Kultura