Bp Józef Zawitkowski

JESTEŚMY STRÓŻAMI NASZYCH BRACI

Homilia ks. bp. Józefa Zawitkowskiego, wygłoszona podczas Mszy św. w archikatedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie, 10 kwietnia 2013 r.

Czcigodni Bracia Kapłani, przewielebne Siostry, Rodzino i Przyjaciele tych co zginęli w Smoleńsku, Pielgrzymi czcigodni i Warszawiacy. Wszyscy którzy pamięć macie dłuższą niż nienawiść. Wszyscy – Kochani moi!

Cóż to za rozmowy
prowadzicie między sobą
i jesteście smutni?

Jak to, nie wiesz,
co się w tych dniach stało?
Nie wiem.
To chyba jesteś z końca świata
albo z dalekiego kraju,
albo z Łowicza.

Nie słyszałeś o Jezusie z Nazaretu,
co był potężny w czynach i w mowie?
Słyszałem, ale co z tego?
Myśmy się spodziewali,
że On wybawi Izraela,
a tymczasem już trzeci dzień
leży w grobie. Już trzeci rok
od smoleńskiej śmierci.
Ale wy jesteście nierozumni
i leniwi w myśleniu.

I tłumaczył im wszystko od początku,
jak przez cierpienie
miał wejść do chwały.
Świat zapomniałby o Katyniu,
gdyby nie Smoleńsk.
Coś tam błysnęło pod czaszką
i drgnęło pod żebrami,
ale oczy były uśpione.

Zostań z nami!
Tak się z Tobą dobrze rozmawia.
Zjemy kolację i pójdziesz dalej.
dokąd zamierzasz. I został,
I było tak jak w Wielki Czwartek.
I poznali Go po łamaniu chleba.
I zniknął im sprzed oczu
/Łk 24, 17-31/.

Warszawa pamięta.
Warszawa umie dziękować!
Gdybym zapomniał Ciebie,
Ojczyzno moja,
moje święte Jeruzalem,
niech język przyschnie
do mego podniebienia,
niech uschnie moja prawica,
a Ty, Boże na niebie,
zapomnij o mnie!
/por. ks. P. Skarga/.

Amen, za was
i za siebie! /A. Mickiewicz/.

Dlatego szanuję Was i więcej,
dziękuję Wam za to,
że pamiętacie o tych,
którzy odeszli
w przerwanym locie.

Jak trudno ustalić imiona
tych, co zginęli,
a nie wolno się pomylić
nawet o jednego.
Jesteśmy mimo wszystko
stróżami naszych braci
/Z. Herbert/.

A tu warszawska archikatedra.
Tak ucho natężam ciekawie…
Że słyszałbym…
Halo, halo!
Tu serce Polski!
Tu mówi Warszawa.
Ogłaszam alarm dla Warszawy!
Niech pogrzebowych śpiewów
zaprzestaną!
Nam ducha starczy
i dla nas, i dla was.
Tu małe dzieci walczą.
Synku, buty masz za duże,
karabin masz za ciężki,
hełm masz za wielki,
ale serce to ty masz
w sam raz.

Co wyście zrobili z bohaterami,
z „Rudym” i „Zośką”.
Wy nie jesteście z Ojczyzny mojej.
I pamiętajcie, że krew niewinnych
będzie krzyczeć o pomstę do nieba.
Wisło, pamiętaj! Piasku, pamiętaj!
Warszawo, pamiętaj!
My tu nie po amunicję
ani po broń przychodzimy.
My tu duchy zbieramy
i siły mnożymy u Tej,
która jest nad czarnym lasem
blask – pogody słonecznej – Kościół
która nagnie pochmurną broń naszą,
gdy zaczniemy walczyć miłością
/K. K. Baczyński/.

Ta ziemia jest relikwią
Ziemio katyńska,
Ziemio smoleńska,
czy ty zawsze będziesz przeklętą
otchłanią Lewiatana,
co chłonie w swoje czeluści
tych, co są szlachetni
i co są wybrańcami Boga?
Milcz i zamilknij!
Ta ziemia do Polski należy!
Ta ziemia jest relikwią
przesiąkniętą polską krwią.
A mówili, żeś przekopaną,
żeś przesianą – kłamali.

Jesteś polem wyschniętych kości.
I nie wolno zagubić ani jednej,
przecież jesteśmy stróżami
naszych braci!

Popełniliśmy błąd.
Święte sprawy
tylko szlachetnym ludziom
mogą być powierzone,
nie godzi się ich odsłaniać
profanom /Hipokrates/.

Popełniliśmy błąd,
ale ta ziemia będzie błogosławioną,
bo to jest Ezechielowe pole
wyschniętych kości.
Prorokuj, synu człowieczy,
aby te kości zeszły się w szkielety,
aby przyodziały się skórą
i wionie na nich Duch Boży,
aby ożyły,
aby stały się wojskiem wielkim,
bo mocen jest Bóg
nawet z wyschniętych kości
wzbudzić sobie naród doskonały
/zob. Ez 37, 1-14/.

Bóg swój lud ocali.
Bóg da siłę swojemu ludowi.
Ach, ty trudna Polsko!
/H. Sucharski/

Póki ty duszę anielską
Będziesz więziła
w czerepie rubasznym,
Póty kat będzie rąbał twoje cielsko,
Póty miecz zemsty nie będzie ci strasznym /J. Słowacki/.

A Wam, co pamięć macie lepszą
niż smoleńska brzoza,
słowami Słowackiego
chcę przypomnieć
testament Prezydenta:
Żyłem z wami, cierpiałem
i płakałem z wami.
Nigdy mi, kto szlachetny,
nie był obojętny…
Jednak zostanie po mnie
ta siła fatalna,
Co mi żywemu na nic…
tylko czoło zdobi;
Lecz po śmierci was będzie
gniotła niewidzialna,
Aż was, zjadacze chleba –
w aniołów przerobi
/J. Słowacki/.

Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie,
że ci ze złota statuę lud niesie,
otruwszy pierwej /C. K. Norwid/.

Exoriare aliguis
ex ossibus nostris ultor.

Z kości naszych wyrośnie
ktoś mocniejszy
i stanie na świadectwo tym,
co kłamali.
Dowiemy się kiedyś prawdy
o Katyniu, o Smoleńsku?
Nie pytajcie bezbożnych,
kto zabił Prezydenta.
Specjalnością czarnych aniołów
jest kłamstwo i niszczenie miłości.
Miłości, która jest miłością do Boga, do Ojczyzny,
i wzajemnej miłości do braci.

Chcemy pamiętać
My nie jesteśmy żałobnikami,
co chodzą z katedry
przed Pałac Namiestnikowski.
My nie jesteśmy
chorzy na Ojczyznę,
my tylko chcemy pamiętać
i zachować tożsamość.
Bo Ojczyzna – ziomkowie,
to jest moralne zjednoczenie,
w którym nawet partyj już nie ma,
w którym partyje są jak bandy
lub koczowiska polityczne,
których ogniem jest niezgoda,
a rzeczywistością
cuchnący dym wyrazów
/C. K. Norwid/.

I znów oddech pana Sucharskiego: Ach, ty trudna Polsko!
Nasze przejście Krakowskim Przedmieściem
jest przypomnieniem pogrzebu Prezydenta,
przypomnieniem jedności Narodu,
którą wtedy widzieliśmy,
jest obroną krzyża, który krzyczy
i krwawi, a krzyż ma wielkie
na całą Europę ramiona
/A. Mickiewicz/.

A setnik krzyczy:
On naprawdę był Synem Bożym!
To teraz krzyczysz?

Nasze przejście Królewskim Traktem
jest przypomnieniem
naszej godności narodowej,
bo niewiele w nas zostało pamięci
Boga, Honoru i Ojczyzny.

Do Europy bezmyślnym stadem,
wlokąc za sobą miłość i zdradę,
idziemy, niosąc nasze symbole…
zdeptaną dumę i honor, i wiarę.

Odmawiam w samotności
pacierz za Ojczyznę
Nikt ze mną nie powtarza
prośby ni wezwania
Poplątało się nam
białe z czerwonym
Jak powróz /K. J. Węgrzyn/.

Kto winien
Nasze przejście Krakowskim Przedmieściem
jest pytaniem:
Kto winien śmierci Prezydenta?
Mgła, wąwóz, piloci,
naprowadzający czy brzoza?
Myśmy ich zabili.
Zabiliśmy ich słowami, kłamstwem,
chamstwem, przekleństwem i szyderstwem,

Zaklejaliście sobie usta krzyżem.
Bezbożni, perfidni oszuści
fałszywie płakali.
Ach, Polsko!
Ile ty mnie kosztujesz?
/F. Kowalska/

A tamci, co odeszli
do ponadwiecznych,
stanęli pokornie przed Tym,
który nas stworzył.
Dla nich skończyły się już rządy.
Skończyły się kadencje, partie,
kluby, orientacje,
nie ma już dyskusji
o aborcji, eutanazji,
o partnerach, lesbijkach i gejach.
Dla nich skończyła się wiara, spełniła się nadzieja
Zaczęło się niebo.
A piekło zostało tu.
Gdy miłość Ojczyzny gaśnie,
wtedy przychodzą czasy
łotrów i szaleńców
/H. Sienkiewicz/.

Polskie serce
A zostało nam trochę Polski?
Niewiele.
Wyprzedali prawie wszystko.
Polska wymiera.

Nie! Nie!
Modlę się z Wami
słowami Tuwima – Żyda,
tego z Ojczyzny mojej:
Daj nam uprzątnąć dom ojczysty
Tak ze zgliszcz naszych, ruin świętych,
Jak z grzechów naszych
win przeklętych.
Niech będzie biedny, ale czysty,
Nasz dom z cmentarzysk podźwignięty…
Przywróć nam chleb z polskiego pola
i z polskiej sosny trumnę,
lecz nade wszystko – słowom naszym
chytrze zmienionym przez krętaczy
jedyność przywróć i prawdziwość,
niech prawo zawsze prawo znaczy,
a sprawiedliwość – sprawiedliwość
/J. Tuwim/.

Jeszcze nie wszystko stracone.
Połóż rękę na sercu,
puka jeszcze? Tak!
A to Polska właśnie!
/S. Wyspiański/

Po minionych złych deszczach i burzy
wracają złe burze i deszcze,
ale ciągle nadzieja mi wróży
że to, czego czekam, przyjdzie jeszcze
/L. Staff/.

Choćby nam chcieli
wyszarpać Ojczyznę
przez podłe czyny i zdradzieckie słowa.
I choćby losy rzucili o Polskę,
Ty, Polsko, zawsze
będziesz Chrystusowa! /K. J. Węgrzyn/

Warszawiacy czcigodni i Pielgrzymi!
Warszawo, ty moja Warszawo!
Nieujarzmiona byłaś, choć krwawa
Pawiem narodów byłaś…
a dzisiaj jesteś…
Czy ja cię kiedyś zobaczę, Warszawo?
Jak się zwie twoja boleść sroga?
Nie mamy Boga! Brak nam Boga!
/por. L. Staff/.

Wiem, panie Staff!
U was parady chodzą bez krzyża,
o wolność i tolerancję wołają.
Dzieci, wy nie jesteście z Warszawy.
Idź do Palmir i naucz się:
Wolność krzyżami się mierzy!
Idź do spowiedzi na Wielkanoc.
Od Chrystusa naucz się tolerancji:
Ja cię nie potępiam. Idź do domu.
Więcej nie grzesz.
Taką kulturę ma tylko Bóg
i ci co mają wyobraźnię miłosierdzia.
A w tej paradzie
był jeden obcy, nieznany.
Patrzyli spode łba, ramionami ruszali,
spluwali. Wzięli go na stronę
mówili, mówili, pytali
Milczał. Podeszła Magdalena
Poznała, powiedziała…
Płakała. Ucichło, coś szeptali
płakali /J. Tuwim/.

I tak będzie! Nawrócą się i ci
grzechem malowani.
A co z nami, proszę księdza?
Co ja mam robić?
Za dużą masz pamięć,
a zbyt małe serce.
Idź, dokąd poszli tamci.
Ocalałeś nie po to, żeby żyć.
Masz mało czasu,
trzeba dać świadectwo!
Czuwaj, kiedy światło na górach
daje znak. Wstań i idź,
dopóki krew obraca w piersi
twoją ciemną gwiazdą.
Bądź wierny. Idź! /Z. Herbert/.

Jestem z Łowicza
od pracowitych Borynów.
Uśmiechnijcie się trochę,
bo bardzo nam smutno,
a Wielkanoc przyszła i
wiosna przyszła.
Chwalę się przed Matką Boską
Księżną Łowicką:
Naprzeciw idzie chłopka
Ma kosy złociste,
łowicka jej spódnica
i piękna zapaska.
Poznała Zbawiciela
z świętego obrazka
Upadła na kolana
i krzyknęła: Chryste!
Bije głową o ziemię
z serdeczną rozpaczą,
a Chrystus się pochylił i rzekł:
Powiedz ludziom,
niech już nie płaczą! /J. Lechoń/.

Dziękuję Wam za 10 kwietnia
Roku Pańskiego 2013,
za modlitwę w trzecią rocznicę smoleńską.
Wiosna przyszła
Matka Boska Zagrzewna
do Łowicza ją przyniosła.
Bociany przyleciały.
Zwołują się kuropatwy Chełmońskiego.
A Papieżem jest Franciszek,
nie dziad, ale ubogi.
Wszystko będzie nowe i dobre.
Tylko już nie płaczcie,
miejcie pamięć dłuższą od nienawiści.
Bóg nasz los odmieni ku dobremu.
Przecież jesteśmy tylko stróżami
naszych braci.

Amen