Czesław Niemen
Z NIEMENEM POZNAŁA MNIE GRAŻYNA HASSE
Jakim człowiekiem był Czesław Niemen?
Był bardzo normalny choć jego postrzeganie świata różniło się od innych. Zastanawiałam się dlaczego życie z nim było takie interesujące. Choć było zwyczajne. Robiłam zakupy, gotowałam, Czesław pracował, jedliśmy obiad. Było to zwyczajne, poukładane. Ale tak jak Czesław pytał publiczność: dlaczego ten jest zły, a tamten dobry, a mogłoby być pięknie gdyby nie te wojny, nie te kałasze wycelowane w ludzi, jednocześnie w życiu prywatnym też potrafił zadać mi pytanie które zmuszało do myślenia inaczej na dany temat. Było to pasjonujące. Tym intrygował i publiczność, i osoby prywatne. Niedawno jakiś fan powiedział: obcowanie z Niemenem to jak uniwersytet. W sensie innego myślenia. Ludzie to dostrzegali.
Nawiążę do najważniejszej piosenki Niemena. Czy świat jest nadal dziwny?
W którymś z wywiadów, chyba z 2002 r., Czesław, pewnie zmartwię pana, powiedział: ten świat nie jest dziwny, ten świat jest dziki… Choć wiele razy myślał o napisaniu utworu pt. „Piękny jest ten świat”. Ale chyba go nie napisał… Co jest pesymistyczne…
Mieszka pani w Warszawie?
Tak. Moi rodzice również.
A co pani powie o Warszawie?
Kojarzy mi się z moim tatą. Urodziłam się w Olsztynie, a do Warszawy przenieśliśmy się w 1969 r., bo tata jest rodowitym warszawiakiem. Rodzice poznali się na Mazurach. Tata był wtedy w wojsku, a mama była pielęgniarką. Kilka lat mieszkali w Olsztynie, ale tata zawsze marzył o powrocie do stolicy, bo tu miał swoją rodzinę. Początkowo bardzo przeżywałam że musiałam zostawić mój kochany Olsztyn, ale czas zrobił swoje. Warszawa jest teraz dla mnie cudownym miejscem, choć byłam ostatnio w Krakowie i jestem po prostu powalona, bo Kraków to Wiedeń, Budapeszt, Lizbona, wszystko razem wzięte. Pomyślałam sobie: ale mieliście farta że nie zniszczono tak waszego miasta. Warszawa też podobnie mogła wyglądać, prawda? Kiedy przeszłam się po warszawskiej Starówce, o której do tej pory myślałam: jakie piękne starocie, to teraz w porównaniu z Krakowem widzę że to już takie nowoczesne starocie. Ale Warszawę bardzo kocham, choć nie mogę się przyzwyczaić do tych nowych szklanych domów. Judym pewnie byłby zachwycony. Kiedyś byłam zszokowana że tam gdzie od dziesiątków lat był jakiś zielony skwerek nagle stawiają potężny wieżowiec. Bolało mnie to. Było tak fajnie… Wszędzie muszą wciskać to szkło? Pewnie to znak czasu, tak musi być. Trzeba to polubić lub nie patrzeć…
Co dała pani uroda?
Na pewno bardziej dostrzega się ludzi że tak powiem wyglądających estetycznie. Co dała mi uroda?… Chyba to że zwróciła na mnie uwagę Grażyna Hasse. Tak, to chyba jest najtrafniejsze. Grażyna w latach 70 organizowała nową grupę młodych modelek, bo wtedy modelki miały ponad 20 i 30 lat, a ona rozpoczęła współpracę z 17-18-letnimi dziewczętami. Grażyna poznała mnie z Czesławem. Dzięki pokazom mody poznawałam mnóstwo interesujących ludzi, wiele ciekawych miejsc.
Czyli uroda dała pani bardzo dużo.
Chyba tak. Właściwie całe moje życie tak zwane zawodowe zaczęło się od mojej „paszczy” /śmiech/, którą otrzymałam od rodziców. Bo uroda to przecież nie moja zasługa. Ode mnie natomiast zależało co z nią zrobię.
Ukazała się nowa płyta z utworami Czesława Niemena. Skąd tytuł „Spiżowy krzyk”?
Nie trzeba się tu doszukiwać jakiejś ideologii. To po prostu tytuł jednej z piosenek, pierwszej na płycie.
Jakie są te piosenki?
To taka moja kompilacja. Na ten pomysł wpadłam kilka miesięcy temu. Czesław ubolewał że obecność jego dorobku w mediach jest od 40 lat ograniczona do 7 czy 8 ciągle tych samych utworów. Uważał że to w pewnym sensie śmierć artystyczna dla wykonawcy. Uznałam więc że Czesław nie będzie mieć mi za złe kiedy ja, żona, zadysponuję trochę jego twórczością i wybiorę moje ulubione piosenki na płytę. Wybór zmieniał się, bo na początku myślałam o większej liczbie utworów z lat 60. Potem pomyślałam by nie kierować się aż tak bardzo wspomnieniami, tylko spojrzeć na to rozsądnie pod kątem z czego Czesław byłby zadowolony. Kierowałam się głównie tym by pokazać ludziom że Niemen pisał fajne teksty i rozwijał się jako kompozytor, wokalista.
Co decydowało że wybrała pani akurat te piosenki?
Jeżeli chodzi o „Allilah”, czy „Spiżowy krzyk”, kierowałam się trochę sentymentem z dzieciństwa. Kiedy miałam 12 lat, kiedy Niemen nie intrygował mnie jako najważniejszy wokalista, w odróżnieniu od Trubadurów czy Czerwonych Gitar, to te dwie piosenki zapadły mi najbardziej w pamięci. Widocznie decydowały jakieś emocje. Podobała mi się ich dynamika. Do innych piosenek musiałam dojrzewać, jak do „Italiam Italiam”, wymagającej pod względem tekstu, bo to przecież Norwid, ale i kompozycji. Przynajmniej ja tak uważam, jako laik. Bardzo mi się podoba „Ptaszek” Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, króciutki utwór, ale pokazujący Czesława tak niesztampowo, nie posągowo, ale z poczuciem humoru. Kierowałam się więc najróżniejszymi kryteriami.
rozm. Cezary Dąbrowski/www.zawszepolska.eu /V-VI.2008/