Jacek Krzynówek

NORMALNY GOŚĆ

W lipcu Jacek Krzynówek wrócił po 16 latach do PGE GKS Bełchatów. W zupełnie nowej roli – dyrektora sportowego. 96-krotny reprezentant Polski, mimo dziesięciu lat spędzonych na Zachodzie, wciąż uważa że jego dom jest w Chrzanowicach, oddalonych od Bełchatowa o 30 km

Rozmowa z Jackiem Krzynówkiem

Jest pan chłopakiem ze wsi?
Tak i w ogóle się tego nie wstydzę. Tysiąc mieszkańców, mały kościółek konsekrowany w latach 80-tych, boisko, szkoła podstawowa, czyli wszystko co potrzebne do życia. Długo sądziłem że zostanę w Chrzanowicach. Dwa dni pracowałem jako stolarz, ale pojawiła się okazja by grać w Radomsku. Miałem osiemnaście lat. Nie brałem pod uwagę że piłka uratuje mi życie
W Chrzanowicach by pan przepadł?
Nie wszystkim się powiodło. Kolega z ławki nie żyje, wypadek samochodowy, prowadził nieco wczorajszy. Rówieśnicy z którymi się wychowywałem często mają problemy. Duże bezrobocie, młodzież nie ma zajęcia, sięga po alkohol, używki, dziś pewnie i dopalacze. Kto wie czy też bym tak nie skończył gdyby nie piłka
Do Radomska wszedł pan bez kompleksów?
Bez, ale z dużymi obawami. W przerwie pierwszego meczu z nerwów tak zaczął mnie boleć brzuch że cały kwadrans przesiedziałem w toalecie. Bałem się. Poważni piłkarze a obok nich chłopak ze wsi. Oni nie dawali mi tego odczuć, obawy były tylko w mojej głowie. Podczas meczu czułem się normalnie. Pierwszy gwizdek i o wszystkim się zapomina
Cztery lata później czuł się pan gotowy, by wyjechać do Niemiec?
Jakie ja miałem obawy… Chrzanowice, Radomsko, Częstochowa, Bełchatów – wszystkie miejsca w których grałem były blisko siebie. I nagle Norymberga, oddalona od mojego domu o 820 km. Byłem dogadany z Polonią, rozmawiałem z Legią, Wisłą. Wpadłem jednak w oko Niemcom. Miałem mieszane uczucia bo w Polsce wszystko sobie poukładałem, poznałem świetną dziewczynę. Po miesiącu wsiadłem w samochód, przywiozłem Anetkę. Najpierw myślałem że jadę na rok, zobaczę jak będzie. Zostaliśmy 11 lat. Początki były trudne. Przez pierwszy miesiąc miałem problem by cokolwiek kupić, bo zupełnie nie znałem języka. Spodnie, kurtka, koszula – nie umiałem powiedzieć jaki chcę rozmiar. Priorytetem była nauka języka
Jako Polacy byliście w Niemczech gorzej traktowani?
Bywało. Kiedyś pojechałem z żoną do galerii handlowej. Po wejściu do sklepu z odzieżą człowiek który usłyszał że rozmawiamy po polsku zaczął za nami chodzić krok w krok w obawie czy czegoś nie wyniesiemy. Zdarzyło się to kilka razy. Kiedy w sparingach wywalczyłem sobie miejsce w pierwszej jedenastce FC Nürnberg i moje zdjęcia pojawiły się w gazetach to miałem już spokój. Kiedy Niemcy się do kogoś przekonają naprawdę go szanują. Na początku kierowali się jednak stereotypami, sądzili że wszyscy Polacy to pijacy i złodzieje. Nasi rodacy musieli sobie na taką opinię zasłużyć, ale o tym nikt nie mówi
W Niemczech dopadł pana syndrom pierwszego samochodu?
Każdy go przechodzi, nie ma piłkarza którego by ten etap ominął. Jeszcze w Bełchatowie kupiłem fiata uno. Nie, przepraszam, w Radomsku nabyłem białego fiata 126p. Rozpędzał się do 120 km/h, ale potem nagle gasł i trzeba było się zatrzymać by ostygł. Kupiłem go głównie ze względów logistycznych. Z domu do Radomska miałem 20 km. Często przemierzałem ten dystans rowerem, zimą było to męczące
Kiedy sprawił pan sobie samochód po prostu po to by się lepiej poczuć?
W Niemczech kupiłem audi A6. To normalne że piłkarze pragną się pokazać. Może to głupie ale tak było, jest i będzie. Kiedy przychodzą porażki ludzie wypominają: „Tak słabo grają a jeżdżą nowymi furami”. Sami dajemy jednak im pretekst. Kiedy wracałem swoim audi do Chrzanowic, jednych może to w oczy kłuło, ale też pokazywało że z takiej wioski tez można się wybić, wyjechać i po roku kupić naprawdę dobry samochód
Ma pan 13-letnią córkę Wiktorię. Jakim jest pan ojcem?
Innym niż był mój tata. Jego praktycznie nie było w domu. Pracował w hucie szkła, wyjeżdżał często na dwa tygodnie, wracał na weekend. Ciężko harował aż się zaharował. Dmuchał szkło, robił szklanki, cały czas przebywał w wysokiej temperaturze, bo pracował przy piecu. Serce nie wytrzymało. Zmarł na zawał. Odszedł we wrześniu 2004, kilka dni przed eliminacyjnym meczem z Irlandią. Wygraliśmy u siebie z Bayernem 4:1. Tak się składało że w Leverkusen po wielkich osiągnięciach sportowych przychodziły złe wieści. Kiedy wygraliśmy z Realem Madryt w Lidze Mistrzów 3:0 okazało się że córka naszego dyrektora sportowego miała wypadek, leżała w śpiączce. Po sukcesie z Bayernem siostra zadzwoniła z informacją że tata nie żyje. Przed pracą siedział na kanapie z rozłożonym „Przeglądem Sportowym” i czytał artykuł o naszym wygranym meczu z Bayernem… Klub bardzo mi pomógł, nie wiem jak się znalazłem w samolocie, w domu. To godziny wycięte z życiorysu. W sobotę mieliśmy mecz z Irlandią, cały czas byłem w kontakcie z trenerem Janasem. Dopiero po pogrzebie podjąłem decyzję że polecę z chłopakami do Belfastu. Ludzie dookoła mówili bym do nich dołączył, bym się nie pogrążał w smutku. Wszystkim ulżyło że pojawiłem się na zgrupowaniu. Pamiętam że trener Janas bardzo się cieszył
Po jakim czasie emocje wyszły na zewnątrz?
Dolecieliśmy do Irlandii, odbyliśmy ostatni trening na stadionie i po nim się zaczęło. Byłem nie do życia. 24 godziny przed meczem dostałem takich drgawek że nie byłem w stanie normalnie funkcjonować. Lekarze kadry podłączyli mnie pod kroplówkę, do pierwszej w nocy próbowali postawić mnie na nogi. Powtarzałem trenerowi że nie wiem czy potrafię pomóc drużynie, ale on powtarzał: „Ważne że jesteś”. I wystawił mnie w pierwszym składzie. Wewnętrznie czułem się zmasakrowany. Uważam że do 30 minuty byłem pierwszy do zmiany. Nie poznawałem siebie, nie potrafiłem nic zrobić. Trener jednak we mnie wierzył, wytrzymał, zmienił dopiero po tym jak… zdobyłem bramkę
Przeczytał pan książkę o Robercie Enke z którym grał pan w Hannoverze?
Nie, nie chciałem. Dużo zdrowia kosztowała nas śmierć Roberta. Pogrzeb na stadionie, nigdy czegoś takiego nie przeżyłem
Pamięta pan dokładnie jak wyglądał 10 listopada 2009?
Zadzwonił do mnie kumpel i powiedział że Robert Enke nie żyje. Włączyłem internet, na „Bildzie” była już podana informacja. Wsiadłem do samochodu, od razu pojechałem do klubu. Nie minęło kilka godzin a byli w nim wszyscy. Odruchowo każdy przyjechał. Nie wiedzieliśmy co dokładnie się stało. Nie mogłem uwierzyć że Robert rzucił się pod pociąg. Sądziłem że może nie zdążył wyhamować, że może to wypadek. Później się okazało że cierpiał na depresję. Po śmierci córki adoptowali z żoną drugą która też miała problemy zdrowotne. Bał się że ją im odbiorą. Tak przynajmniej pisano
Wiedział pan o jego chorobie?
Wiedziały tylko trzy osoby: jego żona, menedżer i on. Na co dzień zupełnie nie dawał po sobie poznać że ma taki problem. Kiedy przeniosłem się do Hannoveru pomagał mi znaleźć mieszkanie, doradzał. Na pierwszy rzut oka wszystko grało: wiecznie uśmiechnięty, reprezentant Niemiec, kapitan naszej drużyny. Cały czas się jednak leczył, podobno już z tej depresji wychodził… W klubie od razu dali nam pięć dni wolnego. Wsiadłem do samochodu, ruszyłem do Polski. Dopiero w domu zacząłem analizować, zastanawiać się co mogły oznaczać niektóre jego zachowania
Piłkarze w szatni tak naprawdę się nie znają?
W Niemczech to naturalne. Najbardziej uświadomiło mi to Leverkusen gdzie po treningu każdy jechał w swoją stronę. Jeden nakręcić reklamówkę, drugi na wywiad, trzeci do fan shopu. Bywały wkupne, ale na imprezach też nie pozna się człowieka
Dlaczego boi się pan latać?
Nigdy nie lubiłem, a dziś bardzo się boję, szczególnie z rodziną. Mam większą świadomość co się może zdarzyć. Na pokładzie swoje przeżyłem. Na samym początku pobytu w Niemczech wracaliśmy z żoną do Warszawy. Samolot wystartował, zaczęły się turbulencje. Był już nad chmurami kiedy ogłoszono że musimy lecieć do Wiednia. Nie znałem za bardzo niemieckiego, więc nie rozumiałem dlaczego. Spojrzałem na faceta obok, gość dostał drgawek, był siny i blady ze strachu. Dopiero na ziemi dowiedziałem się że ptak wpadł w silnik. Wszystko popsute, na szczęście udało się wylądować. Drugi raz byłem przerażony kiedy miesiąc po atakach na WTC wracaliśmy z Polski do Monachium. Samolot był 150 metrów nad pasem, lądował, po czym wzbił się w powietrze. Pierwsza myśl: porwanie. Okazało się że awionetka wyjechała mu na pas…
Od kilku miesięcy jest pan dyrektorem sportowym GKS. Trudno było panu ostatecznie zakończyć karierę?
Ogłaszając to czułem jakby kamień spadł mi z serca, bo wcześniej wciąż walczyłem, by wrócić po kontuzjach
Oficjalnie ogłosił pan to dopiero w sierpniu 2011, na stadionie w Bełchatowie, podczas meczu transmitowanego przez Canal Plus. Wcześniej wiele miesięcy nie rozmawiał pan z dziennikarzami, zupełnie się odciął. Dlaczego?
11 lat grałem w reprezentacji, zazwyczaj będąc na pierwszej linii ognia. Wszystkiego miałem dość. 19 grudnia 2009 przyjechałem do Polski walcząc jeszcze o powrót do zdrowia. Od tamtej pory przez półtora roku zupełnie odciąłem się od piłki, nie obejrzałem ani jednego meczu. Musiałem przywyknąć że z dnia na dzień telefon przestał dzwonić, że nikt nie podziękował mi za występy w reprezentacji. Zająłem się budową domu. Gra w piłkę jest jak sen który kiedyś się kończy. Na początku nie zdajesz sobie z tego sprawy. Nagle musisz jednak przywyknąć do innego życia. W trakcie kariery sportowej masz wokół siebie ludzi którzy wciąż pomagają, choćby w płaceniu rachunków, sprawach urzędowych. Nagle musisz sam iść do banku, a ludzie patrzą na ciebie ze zdziwieniem: jak to? Ten Krzynówek stoi w kolejce? Uczysz się życia od nowa
Miał pan takie sytuacje po powrocie do Polski?
Nadal się to zdarza, choć nie gram już sześć lat
Jest pan wrażliwy na swoim punkcie?
Czy lubię oglądać kabarety o sobie? Lubię. Kiedy zobaczyłem skecz na swój temat to w pierwszej chwili byłem zagotowany. Pomyślałem: ja pierniczę, zrobili ze mnie alkoholika! Ale po chwili stwierdziłem że skoro jestem bohaterem kabaretu to znaczy że coś w życiu osiągnąłem
Obraża się pan na ludzi?
Dość często… Nie lubię osób dwulicowych, rusza mnie kiedy ktoś obgaduje mnie za plecami a po chwili prosi o autograf… Z boku mówi: „ale on ma spodnie, to mnie stać na lepsze”… A za moment podchodzi i klepie po plecach… Ludzie oceniają jak chodzę ubrany. Sądzą że zarobiłem tyle że powinienem nosić nie wiadomo co…
Lubi pan wspominać swoją karierę?
Z jednej strony tak, ale z drugiej czuję się bardzo młodo a wspominam jak staruszek… Mentalnie mam dwadzieścia kilka lat a kolana jak u siedemdziesięciolatka… Jestem zadowolony ze swojej kariery, z tego co udało mi się osiągnąć. Byłem dwa razy na mistrzostwach świata, raz na EURO, grałem w Lidze Mistrzów, więc czuję się spełniony. Pewnie że niektóre rzeczy bym zmienił, bo na przykład dwa lata za długo byłem w Norymberdze, ale cieszę się z tego co mam. Wspaniałą rodzinę, w miarę poukładane życie, dziś dużo więcej spokoju niż kiedy grałem w piłkę. A najbardziej mnie cieszy jak ludzie których dopiero dziś poznaję mówią: „Jacek, jesteś normalny gość”. To najcenniejsze co można usłyszeć…
/rozm. Iza Koprowiak/www.przegladsportowy.pl/
/20.11.2015/

***************

REPREZENTACJA JEST PRIORYTETEM

Rozmowa z Jackiem Krzynówkiem

Mówi pan że bardzo panu zależy na występach w reprezentacji. Chodzi panu o swoją markę jako piłkarza, czy o wielki zaszczyt gry w drużynie narodowej, w biało-czerwonej koszulce, bycia reprezentantem Polski?
Po prostu moim priorytetem jest gra dla mojego ojczystego kraju
Na co pan liczy jeszcze w swojej karierze? O czym pan jeszcze marzy?
Marzę by pojechać na mistrzostwa Europy. To na dziś dla mnie najważniejsza sprawa. Być może uda mi się jeszcze zagrać z drużyną klubową w pucharach, to się okaże. Mam nadzieję że wywalczymy sobie to miejsce. Poza tym najważniejsze to być zdrowym i by moja rodzina także była zdrowa
A jak pan się czuje w Wolfsburgu, gdzie pan obecnie gra?
Czuję się tam bardzo dobrze, rodzina także czuje się świetnie. Jest tam dużo Polaków, mamy wielu przyjaciół, nie tylko w Wolfsburgu, ale także w Leverkusen i Norymberdze, gdzie wcześniej grałem i z miłą chęcią odwiedzam te miejsca. Poznałem język, mentalność niemiecką, poznałem Niemcy i czuję się tam dobrze
Jest pan żonaty. Co pan powie o swojej rodzinie?
Mam żonę Anetę. Mamy 5-letnią córeczkę. Jesteśmy szczęśliwą rodziną
Czym jest dla pana małżeństwo, rodzina, dzieci?
Wszystkim. Rodzina jest najważniejsza i oby tylko była zdrowa, to reszta będzie się jakoś układać
Parę lat temu był pan zdecydowanie najlepszym polskim piłkarzem. I co się stało z Jackiem Krzynówkiem później?
A co się miało stać?… Są lepsi ode mnie i tyle… No cóż, kontuzje, trochę zdrowia brakowało, ale osobiście nie czuję się gorszym piłkarzem niż te parę lat wcześniej. I wydaje mi się że moja kariera piłkarska idzie cały czas w dobrym kierunku
Był pan jednym z najlepszych zawodników w bardzo mocnym wówczas zespole niemieckiej Bundesligi – Bayerze Leverkusen. Dlaczego obecnie tak nie jest?
Bo zmieniłem klub i już mnie nie ma w Leverkusen, dlatego. /uśmiech/ Nie jestem już zawodnikiem Leverkusen /uśmiech/
Dlaczego zmienił pan klub? W dodatku na słabszy.
Nie wiem czy słabszy… Nie powiedziałbym że VfL Volfsburg to słabszy klub od Bayeru Leverkusen. Jak powiedziałem kontuzje nie pozwoliły mi na utrzymanie miejsca w Leverkusen, na wywalczenie sobie tam miejsca po przyjściu nowego trenera. I dlatego zmieniłem klub. Teraz gram w Wolfsburgu i moim zdaniem te drużyny i kluby są porównywalne, a jedyne co nas dzieli to miejsce w tabeli. To tylko tak się wydaje że Wolfsburg jest słabszym klubem niż Leverkusen
Gra pan od lat w niemieckiej Bundeslidze i tak się jakoś złożyło że przed mistrzostwami świata niemiecki trener Bayeru Leverkusen odsunął pana od gry, a Polacy grali w mistrzostwach świata w jednej grupie z Niemcami… Czy to przypadek że właśnie wtedy pan, czołowy gracz reprezentacji Polski, zaczął mieć problemy w klubie niemieckim?…
Trudno powiedzieć… Ale, jak mówiłem, miałem kontuzje, jeszcze kiedy był w Leverkusen trener Klaus Augenthaler, i nie grałem. Miałem dwa razy artroskopię, była zmiana trenera, którym został Rudi Völler, później z kolei zastąpił go Michael Skibbe. I było mi trudno wywalczyć miejsce w składzie. Z drugiej strony jednak nie chce mi się wierzyć by Niemcy wymyślili coś takiego że specjalnie mnie nie wstawiali do składu, odsuwali od gry, bym stracił formę, czy coś podobnego. Wydaje mi się że te szanse które wtedy dostawałem to wykorzystywałem. Choć według mnie zasługiwałem na grę w podstawowej jedenastce, ale niestety tak się nie stało i te ostatnie pół roku przed mistrzostwami świata faktycznie siedziałem na ławce. A to na pewno odbiło się na mojej formie
Dlaczego stało się tak że akurat na mistrzostwa świata wszyscy nasi najlepsi zawodnicy, a więc pan, Żurawski, Szymkowiak, Sobolewski, Frankowski zupełnie stracili formę?
Nie mogę mówić za innych. W moim przypadku była to kontuzja i nie miałem rytmu meczowego. Nie mogłem wywalczyć sobie miejsca w podstawowym składzie w Leverkusen, grałem w końcówkach meczów, choć jak mówiłem ja swoje szanse które dostawałem wykorzystywałem, może poza jednym przypadkiem. Wyszło jak wyszło. Człowiek jest teraz mądrzejszy na przyszłość. I teraz przed jakąś kolejną ważną imprezą nie dopuszczę do takiej sytuacji
Mistrzostwa świata to poza końcowym okresem gry w Bayerze Leverkusen chyba największe rozczarowanie dla pana?
Bo ja wiem czy to było rozczarowanie? Na pewno oczekiwania były zdecydowanie większe, ale samo to że dwa razy z rzędu byłem na mistrzostwach świata, to też chyba nie jest przypadek. Reprezentacja grała dobrze w dwóch ostatnich eliminacjach do mistrzostw świata, teraz jest tak również w eliminacjach do mistrzostw Europy i mam nadzieję że wreszcie pierwszy raz w historii polskiej piłki zagramy w finałach mistrzostw Starego Kontynentu
Ile czasu gra już pan w Niemczech i co pan powie o tym okresie?
W Niemczech gram już ósmy rok; pięć lat byłem w Norymberdze, później dwa lata w Leverkusen, teraz jestem osiem miesięcy w Wolfsburgu. I wydaje mi się że tak miało być. Chyba dobrze że wyjechałem za granicę. Rozwinąłem się sportowo i osiągnąłem to co osiągnąłem do tej pory
Okres gry w Bayerze Leverkusen to oczywiście najlepszy czas w pana karierze. Co panu dał ten okres? A może jest też coś czego pan żałuje?
Nie, nie, na pewno niczego nie żałuję. Na pewno przejście do Leverkusen było słuszną decyzją. Szkoda tylko że trafiłem tam tak późno. Można było to zrobić już rok wcześniej, ale niestety nie zależało to ode mnie, bo kluby się nie dogadały. Na pewno rok spędzony w Leverkusen był najlepszym czasem w mojej karierze, bo grałem w Lidze Mistrzów i wtedy graliśmy również z reprezentacją w eliminacjach do mistrzostw świata, także udanych. Oczywiście że był to najlepszy okres w mojej karierze, bezdyskusyjnie. I jest do czego wracać we wspomnieniach, miło się ten czas wspomina. Ale z drugiej strony teraz bardziej trzeba się koncentrować na tym co przede mną. Jestem obecnie w Wolfsburgu, a Leverkusen jest już rozdziałem zamkniętym. Jestem w Wolfsburgu i koncentruję się na tym by grać tam jak najlepiej, a co za tym idzie by także reprezentacja Polski na tym korzystała
Najlepsi piłkarze z którymi pan grał do tej pory w Niemczech?
Na pewno było wielką przyjemnością grać z wszystkimi zawodnikami z którymi mogłem się zetknąć do tej pory w Bundeslidze. Oczywiście najwięcej satysfakcji dawała mi gra w Leverkusen, bo tam naprawdę grało wielu bardzo dobrych zawodników, jak brazylijscy mistrzowie świata – Roque Júnior, Juan, czy Schneider, Berbatov i Woronin. To nazwiska które cały czas robią furorę w Europie. W Norymberdze grałem razem z Mintalem, królem strzelców Bundesligi. Teraz w Wolfsburgu gram z Brazylijczykiem Marcelinho. Także sporo tych znakomitych piłkarzy się przewinęło w czasie mojej gry w klubach Bundesligi. I od każdego na pewno można czegoś tam się było nauczyć, coś pozytywnego u każdego podpatrzeć
Pana najlepszy mecz do tej pory?
Trudno powiedzieć. Było kilka takich meczów. Na pewno z sentymentem wraca się do Ligi Mistrzów, bo to jest wielkie przeżycie. Wszystkie mecze w Lidze Mistrzów wydaje mi się były dla mnie udane. W reprezentacji myślę że były to mecze z Włochami, Serbią i Czarnogórą, Francją 0:0 na wyjeździe. Tych meczów uzbierało się więc sporo… Szczerze mówiąc nie pamiętam wszystkich…
Najpiękniejszy pana gol?
/dłuższa chwila zastanowienia/ Z Włochami w Warszawie. Wygraliśmy wtedy 3:1. Z prawej nogi w samo okienko udało się strzelić. Na pewno też gole z Realem Madryt, Romą, Liverpoolem
Gol z prawej nogi spodobał się panu najbardziej? Przecież lewą nogę ma pan lepszą.
Oczywiście, tak, rzadko strzelam z prawej, ale jak już coś mi się uda, to tym bardziej cieszy. I te wspomniane trzy bramki w Lidze Mistrzów. Jest więc tych bardzo ładnych bramek trochę, ale szczerze mówiąc wszystkich nie pamiętam
Nie żałuje pan że trafił pan akurat do Niemiec, a nie na przykład do Anglii, Hiszpanii, czy Włoch?
Nie, nie. Wydaje mi się że liga niemiecka mi pasuje. Gra się w Niemczech tak jak ja gram, a więc jest dużo biegania, walki, nieustępliwości, i wydaje się że dobrze zrobiłem wyjeżdżając do Niemiec. I nie żałuję tego
Czy obecną pana formę można porównać do najlepszego okresu sprzed paru lat?
Nie, nie. Nie można jej porównać do tamtego okresu. Na pewno obecna forma trochę odbiega od tamtej, ale dla mnie najważniejsze jest że gram i cieszę się z występów od początku meczu w lidze. I jeżeli będę zdrowy to ta forma na pewno wróci
Jaka jest pana obecna pozycja w drużynie z Wolfsburga?
Wydaje mi się że mocna skoro gram wszystkie mecze, skoro mi tam ufają
Jest pan pomocnikiem. Kto obecnie w Niemczech gra najlepiej z pomocników, kto jest najlepszy? I jak w tym gronie pan widzi siebie?
Jest kilku dobrych chłopaków w czołowych zespołach niemieckich którzy grają naprawdę bardzo dobrze. U nas w Wolfsburgu Marcelinho również dobrze wprowadził się do drużyny. Nie bawię się w jakieś porównania. Dla mnie liczy się dzień dzisiejszy. Na dzisiaj jestem zdrowy, co bardzo mnie cieszy, to dla mnie najważniejsze, a jeżeli będę grać i będzie zdrowie, to wszystko się jakoś ułoży
Co pan powie o trenerach z którymi pan pracował?
Mam taką zasadę że nie porównuję trenerów. Od każdego na pewno dużo się nauczyłem i cały czas się uczę. Było mi bardzo przyjemnie współpracować z tymi wszystkimi trenerami z którymi miałem szansę trenować do tej pory
Był pan chyba trochę rozgoryczony że jeszcze niedawno nie grał pan za dużo w reprezentacji?
Te kontuzje jakoś dokuczały mi w ostatnim półroczu i głównie z tego względu nie mogłem grać w reprezentacji, ale na szczęście jest to już za mną, jestem zdrowy, odpukać /zostało odpukane/. Mam nadzieję że nic złego się nie stanie i w następnych meczach będę również brany pod uwagę przy ustalaniu składu
Ma pan 31 lat i duże doświadczenie, ale od Beenhakkera ciągle można się chyba czegoś nauczyć w kadrze?
Oczywiście. Od każdego trenera można się dużo nauczyć. Jestem z trenerem Augenthalerem już w trzecim klubie i również na każdym treningu czegoś nowego się od niego uczę. Na kadrze też można się dużo nauczyć i jestem bardzo zadowolony że mogłem współpracować z trenerami którzy mają pojęcie o piłce i umieją nam to wszystko przekazać
Na co stać obecną reprezentację Polski?
Na awans do finałów mistrzostw Europy na pewno
Co pan myśli o korupcji, oszustwach w piłce? Nie brakuje afer w ligach wielu krajów.
Tak, we wszystkich krajach praktycznie są jakieś afery, w Niemczech również. Trzeba to jakoś eliminować, bo na tym cierpi przede wszystkim piłka nożna i kibice. U nas w Polsce cierpi wizerunek polskiej piłki i Polski jako kraju. Należy z tym na pewno walczyć
Jaki człowiek powinien być prezesem PZPN?
Nie bawię się w coś takiego. Szczerze mówiąc dla mnie jest obojętne kto będzie prezesem PZPN, czy ten obecny, czy jakiś nowy. W reprezentacji gram nie dla prezesa, tylko dla reprezentacji i Polski
Z kim się pan koleguje, przyjaźni w lidze niemieckiej, lidze polskiej, reprezentacji?
W reprezentacji z wszystkimi. Największymi przyjaciółmi w kadrze są Arek Radomski, Mariusz Lewandowski, Wojtek Kowalewski, Jurek Dudek, Tomek Rząsa, a w Niemczech Kevin Hofland, Holender z mojej obecnej drużyny. Z wszystkimi z którymi grałem do tej pory mam bardzo dobre kontakty
Ostatni mecz z Armenią był dla pana 70 występem w reprezentacji Polski. Z zawodników obecnej kadry tylko Jacek Bąk ma ich więcej od pana, bo on grał już w reprezentacji 86 razy. Następny z nich jest Michał Żewłakow z 68 meczami. Jak pan myśli, czy dane panu będzie osiągnąć rekord kraju Grzegorza Laty pod tym względem, czyli zagrać w reprezentacji 100 razy, albo przynajmniej dogonić Jacka Bąka?
Nie wiem. Mam nadzieję że jest to możliwe. Jeżeli trenerzy będą widzieć że jestem w formie i mogę pomóc drużynie, to myślę że jest taka szansa. I jeżeli zdrowie dopisze
Ile meczów chciałby pan zagrać w reprezentacji?
Zagrałem już 70 meczów, jak pan wspomniał, a to już rzadko się zdarza by ktoś tyle osiągnął. Już z tego bardzo się cieszę. Poczynając od pierwszego występu w kadrze cieszę się niezmiernie że w niej jestem i cieszy mnie bardzo każdy kolejny mecz. Gra dla swego kraju jest na pewno wielkim szczęściem. Zobaczymy, jeżeli zdrowie pozwoli i będę w formie, a trenerzy mi zaufają, to tych meczów może się jeszcze trochę uzbierać
Co pan powie o obecnej polskiej lidze?
Jest wielu ciekawych zawodników. Trener reprezentacji potrafił wynaleźć perełeczki w naszej lidze. Cieszę się że są następcy, bo to jest najważniejsze
Pana obecny zespół który byłby w polskiej lidze?
Nie wiem
Co powinien robić młody chłopak który kiedyś chciałby grać jak Jacek Krzynówek, czy Ronaldinho?
Nie poddawać się po jakichś niepowodzeniach. To najważniejsze. Nie zawsze życie jest usłane różami. Trzeba iść swoją drogą i nie poddawać się z byle powodu
Co zrobiło ostatnio na panu największe wrażenie w piłce?
Nic obecnie nie może mnie zaskoczyć w światowej piłce nożnej
/rozm. Cezary Dąbrowski/www.zawszepolska.eu/