Sterydy dla gnidy
Nic tak nie cieszy jak seria z pepeszy – powtarzają radośnie w mediach postsowieccy agitatorzy przebrani za dziennikarzy i autorytety moralne. Chodzi oczywiście o wykwintne inaczej serie jubileuszowych zachwytów pod adresem Jaruzelskiego
Współtwórca pokojowej transformacji, polski patriota który ocalił nas przed „pokojową” inwazją bratniej Czerwonej Armii, to tylko niektóre z powtarzanych przez Ruskopolaków opinii. Sterydy dla gnidy pakowane są z okazji 90 urodzin komunistycznego świętego Wojciecha
Trudno się dziwić że w reakcji na celebrę urodzinową na jednym z warszawskich wiaduktów pojawił się transparent z życzeniami dla generała „Sto lat bydlaku” ozdobiony sierpem i młotem. Niezrażone tym gnidy podawały w sobotę sterydy dla gnidy w hotelu Hyatt. Elity III RPRL złożyły hołd capo di tutti capi mafijnego systemu.
Nie można się dziwić że tego typu urodzinowe spotkania z ojcem chrzestnym III RP są zamknięte dla mediów. Wkrótce dowiemy się kto korzysta z łaski ojca chrzestnego i nadal jest wybitnym aktorem, reżyserem, pisarzem i uznanym dziennikarzem. Ten kto nie potwierdził lojalki wobec polskiego „patrioty” nie przeżyje na wolnym od elementów antykomunistycznych rynku mediów i kultury.
Wielu złożyło rytualny hołd już przed urodzinami powtarzając sowieckie kalki propagandowe. Mecenas i profesor Jan Widacki zrobił to na łamach reanimowanego organu partii. Widacki kolejny raz potwierdził że jego nazwisko powinno wymawiać się po angielsku /czyli Łajdacki/, co postulował Bronisław Wildstein. Otóż ten wybitny specjalista od szkolenia milicjantów porównał Jaruzelskiego do Piłsudskiego!
To stara ruska metoda manipulacji historią. Widacki /Łajdacki /uznał że skoro Polacy wybaczyli Piłsudskiemu przewrót majowy, w którym zginęło 379 osób, to powinni wybaczyć Jaruzelskiemu stan wojenny. Ofiar śmiertelnych było przecież znacznie mniej w 1981 r. Gdyby Jaruzelski w 1945 r. przegnał Sowietów z Polski, tak jak to zrobił Piłsudski w 1920 r., to Polacy wybaczyliby mu stan wojenny. Pewnie dzisiaj byłoby tyle samo pomników Jaruzelskiego co Piłsudskiego. A urodziny szefa WRON-u świętowałby cały naród. To oczywiście absurdalne oczekiwania wobec sowieckiego agenta w polskim mundurze. Nie słyszałem by przed zamachem majowym Piłsudski prosił Sowiety o pomoc wojskową, tak jak to zrobił Jaruzelski w 1980 r.
Jaruzelski, ogłaszając stan wojenny, ratował własny tyłek i totalitarny system przed nadciągającym bankructwem.
Sterydy dla gnidy nie zmienią oceny junty wojskowej która znokautowała Polaków na wiele lat. Laudacje wygłaszane wobec jubilata to polska kopia scen z „Ojca chrzestnego”. Niewielu odważy się odmówić staremu don Corleone. Kilku, którzy nie przyjęli jego propozycji nie do odrzucenia, obudziło się z głową konia. Kto zatem chce żyć spokojnie, pakuje sterydy dla gnidy, wmawiając opinii publicznej że Jaruzelski to człowiek honoru i polski patriota.
Marek Król/s.e. /8.VII.2013/
***
Grupa przestępcza Jaruzelskiego
Stan wojenny w Polsce nielegalnie wprowadziła grupa przestępcza pod kierunkiem Wojciecha Jaruzelskiego – uznał Sąd Okręgowy w Warszawie i skazał na karę w zawieszeniu b. szefa MSW Czesława Kiszczaka. Uniewinniono b. I sekretarza KC PZPR Stanisława Kanię
Według sądu generałowie Wojciech Jaruzelski, Czesław Kiszczak, Florian Siwicki i Tadeusz Tuczapski stanowili związek przestępczy o charakterze zbrojnym, który przygotował i doprowadził do nielegalnego wprowadzenia stanu wojennego w 1981 r. Sąd uznał że wybrali taką formę by z zaskoczenia rozwiązać sytuację wynikłą w PRL-u po zalegalizowaniu NSZZ Solidarność
Sprawy gen. Jaruzelskiego i gen. Siwickiego zostały wyłączone z tego procesu i pozostają zawieszone. Powodem jest zły stan zdrowia obu. Gen. Tuczapski w 2009 r. zmarł.
Jaruzelski powiedział PAP że nie będzie wypowiadać się ws. wyroku.
Nielegalny związek zbrojny
Jak mówiła w ustnym uzasadnieniu orzeczenia sędzia Ewa Jethon, jakkolwiek dotąd w praktyce spotykano się z grupami przestępczymi o charakterze mafijnym, popełniającymi pospolite przestępstwa kryminalne, to Kodeks karny przewiduje sankcje dla każdego nielegalnego związku przestępczego – ‘niezależnie czy się jest zwykłym obywatelem, czy wysokim funkcjonariuszem państwa’.
W ocenie sądu są podstawy by przyjąć że generałowie Wojciech Jaruzelski – (premier i I sekretarz KC PZPR), Czesław Kiszczak (najpierw szef Wojskowej Służby Wewnętrznej, a potem minister spraw wewnętrznych kontrolujący zbrojne formacje takie jak MO czy ZOMO), Florian Siwicki (jako wiceszef MON i szef Sztabu Generalnego LWP) oraz Tadeusz Tuczapski (wiceszef MON i sekretarz Komitetu Obrony Kraju) tworzyli taki zbrojny związek przestępczy. Doprowadził on do uchwalenia przez Radę Państwa PRL przygotowanych wcześniej dekretów o stanie wojennym – co też było nielegalne, o czym generałowie wiedzieli.
Sąd podkreślił że grupa ta miała swoją strukturę, a przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego trwały od marca 1981 r.
Według sądu generał Jaruzelski był przywódcą tej grupy. Sąd wyłączył z tego grona Stanisława Kanię – poprzednika Jaruzelskiego na funkcji I sekretarza KC PZPR. – Nie działał on z zamiarem nielegalnego wprowadzenia stanu wojennego; opowiadał się za politycznym rozwiązaniem sytuacji w kraju, nie akceptował rozwiązań siłowych – uznał sąd i uniewinnił go.
Nie było zagrożenia
Sąd stwierdził w uzasadnieniu że wprowadzenie stanu wojennego było efektem realizacji z góry powziętego planu, nie zaś próbą zapobieżenia interwencji z zewnątrz – o czym mówił wielokrotnie gen. Jaruzelski.
– Nie ulega wątpliwości że w momencie wprowadzenia stanu wojennego nie było bezpośredniego zagrożenia zbrojną interwencją ze strony wojsk Układu Warszawskiego, którego państwa oczekiwały rozwiązania sytuacji w Polsce poprzez polskie władze – stwierdził sąd w uzasadnieniu wyroku wobec autorów stanu wojennego.
Prokurator IPN-u Piotr Piątek, który oskarżał Kanię i pozostałych podsądnych, zapowiedział że będzie składał apelację od wyroku uniewinniającego b. szefa MSW.
Kiszczak skazany
86-letni dziś generał Czesław Kiszczak w 1981 r. był szefem Wojskowej Służby Wewnętrznej, potem został ministrem spraw wewnętrznych. Sąd uznał go za winnego zbrodni komunistycznej, jakim był jego udział w związku przestępczym o charakterze zbrojnym, który doprowadził do uchwalenia przez Radę Państwa PRL dekretów o stanie wojennym.
Kiszczak został skazany na karę 4 lat więzienia za udział w związku zbrojnym. Jako okoliczność łagodzącą sąd wskazał podeszły wiek generała i stan jego zdrowia. Na mocy przysługującego mu prawa do amnestii wyrok zmniejszono o połowę, a kara 2 lat więzienia została zawieszona na okres próby 5 lat.
Obrońca skazanego Kiszczaka mec. Grzegorz Majewski zapowiedział że wystąpi o pisemne uzasadnienie wyroku – co zwykle jest zapowiedzią apelacji. – Zapoznamy się z treścią i podejmiemy z generałem Kiszczakiem decyzję, ale nie wyobrażam sobie by tę sprawę pozostawić tak, bez dalszego ciągu – dodał. W sądzie nie było Kiszczaka, a mec. Majewskiego zastępował inny adwokat.
Z powodu przedawnienia karalności sąd umorzył oskarżenie Eugenii Kempary – członkini Rady Państwa PRL, oskarżonej o przekroczenie uprawnień przez przyjęcie dekretów. Taki sam wyrok zapadł w zeszłym roku wobec wyłączonego z tego procesu innego członka rady – Emila Kołodzieja.
Sąd potwierdził – co wynika już z zeszłorocznego wyroku Trybunału Konstytucyjnego – że dekrety i uchwała o wprowadzeniu stanu wojennego podjęta przez Radę Państwa 12 grudnia 1981 r. były nielegalne.
Nie chodzi o więzienie
W grudniu 2011 r. prok. IPN-u Piotr Piątek zażądał dla Kani i Kiszczaka kar po dwa lata więzienia w zawieszeniu. Mówił wtedy że chodzi o stwierdzenie ich winy, a nie by ‘te starsze osoby wsadzać do więzienia’. Przyznał że gdyby w procesie pozostał gen. Jaruzelski, to jego końcowy wniosek wobec niego byłby inny niż wobec Kiszczaka i Kani.
Podkreślał że postępowanie podsądnych było niekonstytucyjne, a dekrety o stanie wojennym Rada Państwa wydała bez podstawy prawnej. Dlatego – zdaniem IPN-u – od godz. 22.30 w nocy z 12 na 13 grudnia dochodziło do bezprawnego pozbawiania wolności działaczy NSZZ Solidarność (internowano ponad 9 tys. osób). Według IPN-u dochodziło też do bezprawnego skazywania za czyny, które nie mogły być wtedy przestępstwami – bo Dziennik Ustaw z dekretami ukazał się dopiero 17 grudnia.
WYROK UZASADNIONY
Historyk IPN-u, prof. Antoni Dudek, oceniając dzisiejszy wyrok sądu podkreślił że jest on sprawiedliwy i takiego rozstrzygnięcia się spodziewał. – Wyrok sądu jest jak najbardziej uzasadniony. Mam nadzieję, choć wątpię, że gen. Kiszczak nie będzie się odwoływać od tego wyroku; obawiam się że nie będzie to wyrok prawomocny i będziemy mieć od niego apelację – dodał.
– Odpowiedzialność Stanisława Kani za stan wojenny od początku budziła wątpliwości szeregu historyków, w tym także i mnie, ponieważ on ustąpił ze stanowiska pierwszego sekretarza KC PZPR i nie zgadzał się na wprowadzenie stanu wojennego. Wprawdzie firmował wcześniej przygotowania do stanu wojennego, ale w samej decyzji dotyczącej jego wprowadzenia nie uczestniczył. W przeciwieństwie do Czesława Kiszczaka, który – jako minister spraw wewnętrznych – był głównym współpracownikiem gen. Jaruzelskiego – zaznaczył historyk.
pap/kk /12.1.2012/
ZBYT ŁAGODNY WYROK
Poseł PiS-u Zbigniew Girzyński nazwał skazanie gen. Czesława Kiszczaka ‘małą satysfakcją’. Zaapelował o rychłą degradację gen. Kiszczaka i gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Inni posłowie PiS-u nazywają wyrok w sprawie autorów stanu wojennego ‘skandalem’. Uważają go za zbyt łagodny.
– Jest mała satysfakcja, że jeszcze za swojego życia Czesław Kiszczak usłyszał słowo: ‘winny’ i wyrok, nawet gdy jest czysto symboliczny, nawet gdy w poczuciu ludzkiej sprawiedliwości jest zbyt niski – powiedział Girzyński.
Dodał że samo stwierdzenie sądu że Kiszczak jest winny może być ‘elementem satysfakcji’ dla tych, którzy żądali ‘elementarnego poczucia sprawiedliwości’.
– Jest zasmucające że inni autorzy stanu wojennego zostali dzisiaj uniewinnieni. Nie powinno być tak, że pan Stanisław Kania wchodzi na salę rozpraw i mówi że jest dumny z tego co robił i że dzisiaj uczyniłby tak samo. Ktoś kto był wśród tych którzy wprowadzali stan wojenny nie powinien być z tego dumny – ocenił.
Girzyński zwrócił się do szefów MON-u i MSW o wystąpienie do prezydenta o rychłe zdegradowanie ze stopni generalskich Kiszczaka i Jaruzelskiego. – Jest rzeczą niedopuszczalną by byli kiedyś chowani w mundurach polskich generałów – zaznaczył.
Posłanka Iwona Arent powiedziała że ‘ten wyrok jest śmieszny’. – Tysiące ludzi, których życie zostało złamane, którzy mają dzisiaj po tysiąc złotych emerytury jest w tym momencie upokorzonych. Ten wyrok jest skandaliczny – uważa posłanka PiS-u.
kk/pap /12/1/2012/
***
TW ‘Wolski’ herbu Ślepowron
Wojciech Jaruzelski deprecjonuje odnalezione i ujawnione materiały, a posłańców złych wiadomości odsądza od czci i wiary
Odkrycie nieznanych opinii publicznej niechlubnych kart jego młodości uznaje za zemstę polityczną historyków IPN
Posiada zdolność kamuflażu, zakłamywania pamięci, także poprzez niszczenie trefnych dokumentów
Dziesiątki lat unika odpowiedzialności za czyny które wielu doprowadziły do politycznego niebytu, niekiedy do więzienia. Jaruzelskiemu uchodzi płazem wiodąca rola w haniebnej czystce antysemickiej w armii, wysłanie wojska do stłumienia praskiej wiosny, pacyfikacja Powstania Grudniowego 1970 r. na Wybrzeżu, bezprawne zarządzenie stanu wojennego.
Z głównych postaci ostatnich 50 lat PRL-u tylko Jaruzelski nie doznał szwanku. Ze sceny politycznej zeszli w niesławie: Gomułka, Kliszko, Cyrankiewicz, Spychalski, Gierek – tuzy partii, a tylko on wciąż awansował. Fenomen nietykalności Jaruzelskiego może tkwić w najmniej znanej części jego życiorysu.
Biografowie (hagiografowie?) pomijają niejasne wątki wczesnego okresu życiorysu generała armii w stanie spoczynku. W czasie II wojny światowej jako oficer zwiadu w sztabie 5 Kołobrzeskiego Pułku Piechoty porucznik Jaruzelski uczestniczy w walkach z podziemiem niepodległościowym na południowo-wschodnim skraju Polski. Bierze udział w przymusowym przesiedlaniu obywateli polskich narodowości ukraińskiej do ZSRS (Lech Kowalski, Generał ze skazą. Biografia gen. armii Wojciecha Jaruzelskiego, Warszawa 2001).
Otrzymuje Krzyż Walecznych, a w drugą rocznicę ogłoszenia Manifestu PKWN – stopień kapitana. W czerwcu 1947 r. wstępuje do Polskiej Partii Robotniczej. Powodowany podobno doskwierającym z dzieciństwa wspomnieniem wypełnia deklarację partyjną ‘wstrząśnięty niesprawiedliwością społeczną Polski okresu przedwrześniowego’.
Teraz pokonuje szczeble kariery w tempie nieosiągalnym dla kolegów. Lipiec 1948 r. – major, pół roku później – podpułkownik. W wieku 26 lat dostaje angaż wykładowcy w Wyższej Szkole Piechoty, a w maju 1949 r. szefuje już Wydziałowi Szkół i Kursów Oficerów Rezerwy oraz Kursów Sztabu Wojsk Lądowych. W awansach nie przeszkadza mu brak matury.
Służbista. Zdyscyplinowany. Lojalny, pryncypialny członek partii.
Przebija się do pierwszych szeregów armii na przełomie lat 40 i 50. Nie wadzi mu ani go nie dyskwalifikuje ciążąca przedwojenna szkoła zakonna.
Nie przeszkadza – fatalnie postrzegane w przypadku kolegów – pochodzenie ziemiańskie.
Donosi bez skrupułów
Jaruzelski bez trudu adaptuje się w towarzystwie komunistycznych zwierzchników wojska. Faworyt sowieckich dowódców. Bezpośredniemu przełożonemu, gen. Stanisławowi Popławskiemu, donosi bez skrupułów: ‘Mimo czujności jaką wykazała Komisja Kwalifikacyjna przy naborze kandydatów do szkoły – kilku uczniów wykazało wrogi stosunek do obecnej rzeczywistości w Polsce i do Związku Radzieckiego. Zanotowano wrogie wypowiedzi ze strony niektórych uczniów pochodzących przeważnie ze środowiska inteligenckiego i drobnomieszczańskiego’.
Używa argumentacji stosownej do wiatrów napływających ze Wschodu.
Energicznie zabiega o przestrzeganie wzorców wypracowanych w ZSRS. Do rangi priorytetu w procesie szkolenia bojowego podnosi znajomość ‘Krótkiego kursu WKP(b)’ oraz problematyki XIX Zjazdu Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Promotor ‘Programu szkolenia politycznego i ogólnowojskowego dla 2- i 3-letnich Szkół Oficerskich na lata 1951/52’, którego autorzy krytykują ‘biologię burżuazyjną’, a jednocześnie wychwalają osiągnięcia sowieckich szarlatanów Iwana Miczurina i Trofima Łysenki (Piotr Gontarczyk, Wojciech Jaruzelski – donosicielem w czasach stalinowskich, 7 dni – Polska i Świat, 16.12.2006).
Jaruzelski robi błyskotliwą karierę w okresie postępującego terroru i stalinizacji armii. Rokossowski jest ministrem obrony i wicepremierem. Oficerowie sowieccy zajmują około 90 proc. wiodących stanowisk dowódczych i sztabowych, a Informacja Wojskowa przeprowadza czystkę kadrową w wojsku. Kto i dlaczego proteguje syna ziemianina.
Jego awanse są zgodne z zawartością tajnej korespondencji szefów – dwu kluczowych postaci złej sławy instytucji. 7 maja 1949 r. szef wywiadu wojskowego gen. Wacław Komar przesyła szefowi kontrwywiadu wojskowego płk. Stefanowi Kuhlowi listę dziesięciu oficerów typowanych do pracy w wywiadzie, z prośbą o zaopiniowanie. Po kwerendach w archiwach i ewidencji operacyjnej wojskowa bezpieka przedstawia rutynową rekomendację: ‘Jeruzelski Wojciech, syn Władysława (…) zarządcy majątku (…) w lipcu 1943 zmobilizowany do Armii Polskiej i od tego czasu służy w WP (…) Jest naszym tajnym informatorem, pseudonim ‘Wolski’ – zwerbowanym 23.3.46 w 5 pułku piechoty 3 Dywizji Piechoty na uczuciach patriotycznych. Dobry tajny współpracownik, nadający się na rezydenta (…) jednostka wartościowa, członek Partii. Kompromitujących materiałów nie posiadamy’.
Błąd w nazwisku jest ewidentny ale nie ma wątpliwości. Do postaci przypisane są bezbłędnie pozostałe dane osobowe jak data i miejsce urodzenia, zajmowane stanowisko. Historycy weryfikują odnalezioną w materiałach archiwalnych korespondencję, odzwierciedlającą ciąg dalszy urzędowego biegu sprawy werbunku TW ‘Wolskiego’. To datowana 9 maja 1949 r. ‘Informacja na oficerów wytypowanych do pracy w II Oddziale Sztabu Generalnego WP’.
Błędny zapis nazwiska nie był wówczas jakimś ewenementem. Pisarze wojskowi niekoniecznie posiadali cechę staranności. W skierowaniu na kurs w Centrum Wyszkolenia Piechoty podano z kolei ‘Jarozelski’.
Wspomnianą ‘Informację na oficerów…’ badacze IPN odnaleźli w zespole b. Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Przed przekazaniem Instytutowi Pamięci Narodowej dokument przechowywano w archiwum b. Ministerstwa Spraw Wewnętrznych PRL którym przez ostatnie dziewięć lat kierował gen. Czesław Kiszczak, oddelegowany z wojska rozkazem Jaruzelskiego.
Dzięki rekonesansowi archiwalnemu dr. Pawła Piotrowskiego znamy treść dokumentu ‘Centralny Rejestr Agenturalnej Sieci Nr 1’ w którym pod numerem 1846 figuruje ‘Jaruzelski Wojciech s. Władysława’, tajny informator noszący pseudonim ‘Wolski’, zwerbowany przez Sekcję Informacji Wyższej Szkoły Piechoty. Potwierdzałoby to tezę że został on zwerbowany w 1946 r., stąd tak niski numer rejestracyjny (Paweł Piotrowski, Sprawa współpracy Wojciecha Jaruzelskiego z Informacją Wojskową, Biuletyn IPN 2007).
Kolejnym poświadczeniem nieznanej działalności Jaruzelskiego jest ‘Księga inwentarzowa tajnych współpracowników nr 1’ gdzie pod nr 22 858 znajduje się wpis: ‘Jaruzelski Wojciech s. Władysława’, pseudonim ‘Wolski’, urodzony w 1923 r., ‘zawerbowany’ 18 lutego 1946 r. w Wyższej Szkole Piechoty (P. Piotrowski, ibidem).
Wiadomo że numer nadano aktom na okoliczność złożenia do archiwum – gdzie w latach 60 intensywnie brakowano (niszczono) dokumenty. Obecny stan badań pozwala sprecyzować domniemany czas zakończenia współpracy agenturalnej TW ‘Wolskiego’. Przyjmując że brakowanie akt nastąpiło zgodnie z przepisami obowiązującymi w Wojskowej Służbie Wewnętrznej, czyli 10 lat po złożeniu w archiwum, można określić zakończenie współpracy i złożenie akt do archiwum na rok 1954.
Ślady po teczkach ‘Wolskiego’
Otwarte pozostaje pytanie o przyczyny zakończenia współpracy TW ‘Wolskiego’ – pochodzącego z rodziny pieczętującej się herbem Ślepowron. Pomocna jest tu biografia Jaruzelskiego.
W 1952 r. kończy z oceną bardzo dobrą dwuletni kurs Wieczorowego Uniwersytetu Marksizmu i Leninizmu. Po ukończeniu kursu doskonalenia dowódców Akademii Sztabu Generalnego, 31 grudnia 1953 r., awansuje na pułkownika i szefa Oddziału Akademii Wojskowych Głównego Zarządu Wyszkolenia Bojowego. Mógł być wyrejestrowany automatycznie, zgodnie z obowiązującą (znaną z czasów WSW) instrukcją, wyłączającą generałów oraz dowódców jednostek i instytucji wojskowych z grona TW.
Doktor Piotrowski przytacza znamienne dane dotyczące zinfiltrowania agenturą szkoły piechoty, gdzie Jaruzelski od kursanta dochodzi do posady wykładowcy. Wśród 1002 pracowników etatowych i kontraktowych oraz kursantów Sekcja Informacji WSP prowadziła 267 zarejestrowanych tajnych informatorów. Był to wskaźnik niezwykle wysoki, 1 stycznia 1949 r. stan ewidencyjny Wojska Polskiego wynosił bowiem 129 881 żołnierzy i pracowników kontraktowych, natomiast w sieci agenturalnej Informacji Wojskowej 31 grudnia 1948 r. znajdowało się 8180 osób, co stanowiło 6.3 proc. stanów osobowych.
Archiwiści i historycy IPN nie natrafili dotąd na oryginalną teczkę TW ‘Wolskiego’. W tym kontekście niezwykle interesujące są ustalenia badacza IPN dotyczące losu teczki pracy i teczki personalnej tajnego informatora ps. ‘Wolski’.
Ślad po teczkach TW ‘Wolskiego’ urywa się w latach 70, zatem gdy Jaruzelski jest już wpływowym politykiem. W książce ewidencyjnej znajduje się tylko adnotacja: [teczka] ‘u kierownictwa’.
Uzasadnione jest podnoszone przez badaczy domniemanie że ‘kierownictwem’ mógł być sam Jaruzelski. Wówczas, przypomnijmy, minister obrony i członek Biura Politycznego. Sam zainteresowany, względnie ktoś z jego usłużnych przybocznych.
Obraz dopełnia ewidentna próba zatarcia śladów łączących nazwisko Jaruzelskiego z tajnym informatorem ps. ‘Wolski’. W zachowanej ewidencji Informacji Wojskowej zamazano flamastrem zapisy dotyczące Jaruzelskiego – ‘Wolskiego’. Jednak użyto flamastrów marnych jakościowo. Zamazania wyblakły i zapisy są… dość czytelne.
Tajną niewątpliwie operację ‘flamaster’ podjęto jedynie w tym przypadku. Może to wskazywać na podjęcie decyzji o ‘oczyszczeniu’ archiwum WSW z wszelkich danych mogących świadczyć o agenturalnej przeszłości Wojciecha Jaruzelskiego (P. Piotrowski, ibidem).
Aktualny stan badań nie pozwala jednoznacznie stwierdzić ani kto zacierał ślady tożsamości i działalności TW ‘Wolskiego’, ani kiedy. Zatem nie można jednoznacznie określić czy niefortunną próbę podjęli ludzie z podległej Jaruzelskiemu WSW, czy np. funkcjonariusze WSI w niepodległej Rzeczypospolitej, kiedy teoretycznie już mu bezpośrednio nie podlegali.
Front obrony generała
Generał jest zaskoczony wydobyciem na światło dzienne śladów dossier TW ‘Wolskiego’. Miały być zatarte… W pierwszym odruchu traci rezon. Odmawia komentarzy, zasłania się niepamięcią. Zbywa dziennikarzy ‘obecną atmosferą lustracyjną’. Bałamuci o ‘nasilonych atakach i pomówieniach’. Zapowiada że będzie ‘obiektem polowania’. W istocie bagatelizuje zarzuty dotyczące swojej aktywności w ostrych walkach z UPA: ‘Z natury rzeczy nie mogę wykluczyć że miałem wtedy różnego rodzaju rozmowy i kontakty z przedstawicielami kontrwywiadu, bo to było naturalne w takiej sytuacji’ (PAP, 8.06.2005).
Jaruzelski dekuje się przed mediami krótko. Z jednej strony twierdzi że ‘niemożliwością jest spamiętanie wszystkich szczegółów’ sprzed 60 lat, ale zaraz przechodzi do ofensywy. Na ujawnienie czarnej karty swojej stalinowskiej przeszłości reaguje jak zwykle. Histerycznie. Impertynencko. Gra na nutę quasi-patriotyczną: ‘Ja się nie włączę w usprawiedliwianie swojej osoby wobec ludzi którzy nie mają żadnego tytułu by tego ode mnie żądać, bo mi by to uwłaczało jako żołnierzowi i Polakowi’.
Z odsieczą Jaruzelskiemu spieszy gazeta ‘Trybuna’ (z 9.06.2005). Prezentuje brak rzeczowej analizy, pochylenia się nad niuansami, a jedynie ujadanie na posłańców złej nowiny: ‘Wyciek z IPN-u korespondencji na temat ‘podpułkownika Jeruzelskiego’ pokazuje w jakim stanie znajduje się instytucja kierowana przez prof. Leona Kieresa’.
Organowi dinozaurów nieboszczki PZPR wtórują fani zmobilizowani pod szyldem Społecznego Komitetu Obrony Dobrego Imienia, Czci i Honoru Generała Jaruzelskiego. Żądają ‘zaprzestania oszczerczej kampanii propagandowej wymierzonej w jego patriotyczny – żołnierski i obywatelski dorobek życiowy’. Wśród sygnatariuszy są Maria Szyszkowska, Katarzyna Maria Piekarska, weterani PZPR i oficerowie Ludowego Wojska Polskiego. Zwolennicy dyktatora zakładają witrynę internetową której swoista preambuła wyjaśnia wszystko: ‘Strona jest poświęcona Dorobkowi Życiowemu Wielkiego Polaka’.
Jaruzelski deprecjonuje odnalezione i ujawnione materiały, a posłańców złych wiadomości odsądza od czci i wiary. Podobnie jak jego fani – uznaje odkrycie nieznanych opinii publicznej niechlubnych kart jego młodości za zemstę polityczną historyków IPN. Rutynowo nie przyznaje się do niczego i nie szczędzi obelg ludziom kwestionującym jego własną wersję historii.
Tajny współpracownik ‘Wolski’ musiał wybijać się w pracy skoro otrzymał rekomendację na rezydenta policji politycznej armii. Kogoś kto na polecenie oficera kadrowego kieruje i koordynuje autonomiczną siatką tajnych informatorów. Reasumując – kandydat na rezydenta musiał cieszyć się szczególnym zaufaniem owej szczególnej instytucji której funkcjonariusze z reguły nie dowierzali nikomu.
Najwyższą formą współpracy był agent czyli współpracownik do wykonywania zadań specjalnych.
Mimo rekomendacji spółki Komar&Kuhl zachowane czy też dostępne zapisy ewidencyjne nie potwierdzają podjęcia działalności Jaruzelskiego w charakterze rezydenta. Współpracę zakończono najprawdopodobniej w 1954 r., a na pewno przed 1955 r. (P. Piotrowski, ibidem).
Jak zaznacza dr Piotr Gontarczyk – o ile wyjęcie kart ze stosowanych kartotek operacyjnych z reguły jest czynnością łatwą i niepozostawiającą żadnych śladów – o tyle usunięcie zapisów z opasłych dzienników ewidencyjnych jest o wiele trudniejsze (P. Gontarczyk, ibidem).
Nowe światło na przeszłość Jaruzelskiego rzuca ujawniony przez historyka Wojciecha Sawickiego dokument odnaleziony w archiwach b. służby bezpieczeństwa NRD. W raporcie enerdowskiego kontrwywiadu wojskowego Stasi z 14 marca 1986 r. Niemcy charakteryzują generała jako aktywnego i wartościowego konfidenta który w 1952 r. został pozyskany przez kpt. Kiszczaka jako ‘nieoficjalny współpracownik’, przez niego zaprzysiężony i wykorzystany do wykonania zadań kontrwywiadowczych.
Szef GZP WP gen. Kazimierz Witaszewski miał zażądać wydalenia Jaruzelskiego z armii za niesłuszne pochodzenie. Wtedy Kiszczak dostarczył złej sławy politrukowi odpowiednie rekomendacje tajnych służb i TW ‘Wolski’ herbu Ślepowron ocalał. Jeżeli informacja jest prawdziwa – rodzi szereg implikacji. Najważniejsza dotyczy genezy współpracy obu generałów w jesieni ich życia zawodowego. Niezależnie od niewątpliwie pasjonującego dla badaczy dysonansu poznawczego pozostają otwarte pytania zasadnicze. Na kogo donosił TW ‘Wolski’? Czy został ostatecznie rezydentem IW? A jeżeli tak to kto wchodził w skład siatki jego informatorów? Wreszcie – kim był jego pierwszy oficer prowadzący? Kiszczak czy ktoś inny?
Szczegółów nie znamy ale warto wspomnieć o pewnych stałych punktach odniesienia. Otóż konfidenci nie składali donosów na potencjalnych wrogów instalowanego w Polsce reżimu komunistycznego, jak Ukraińcy z UPA czy Polacy z AK bądź WiN. Żołnierzy niepodległościowego podziemia Jaruzelski namierzał i denuncjował w oficjalnych meldunkach, wynikających z rutynowych obowiązków służbowych pułkowego zwiadowcy.
Specyfika pracy konfidenta polega na donosach na ludzi bliskich, w każdym razie znajomych: kolegów, współpracowników, zarówno podwładnych, jak i przełożonych, niekiedy na członków rodziny. TW ‘Wolski’ musiał – z zasady – donosić w pierwszym rzędzie na kadrę jednostki, w której służył.
Jak zauważa dr Gontarczyk hipotezę tę potwierdza zachowany zapis ewidencyjny zaświadczający że agent ‘Wolski’ był umieszczony w Wyższej Szkole Piechoty. Przypomnijmy, w styczniu 1947 r. Jaruzelskiego skierowano do Centrum Szkolenia Piechoty w Rembertowie.
W lipcu 1956 r. Jaruzelski otrzymuje kolejny awans w ‘ludowej’ armii. Na wniosek marszałka Rokossowskiego zostaje generałem, jednym z dwóch najmłodszych wiekiem w WP. Młodszy o rok jest tylko wybitnie zdolny 32-letni gen. Mieczysław Bień. Jego kariera zatrzymuje się jednak na dużo niższym szczeblu niż pryncypialnego kolegi, ideowego członka PZPR, mającego wpływowych protektorów.
Kilka miesięcy później Jaruzelski rewanżuje się przełożonemu. TW ‘Wolski’ herbu Ślepowron jako jedyny generał optuje za pozostaniem Rokossowskiego w Wojsku Polskim. Moskwa mu to zapamięta.
Zbigniew Branach /15.6.2011/
/autor jest dziennikarzem, zajmuje się literaturą faktu, wydał wiele książek o najnowszej historii Polski/
***
Kompromitujący wyrok ws. Kiszczaka
– To smutny dzień dla polskiego sądownictwa. Po 17 latach proces kończy się takim wyrokiem? To w takim razie na czyj rozkaz padły strzały w kopalni Wujek? – pytała w jednej z telewizji posłanka PiS Jadwiga Wiśniewska
– Ciekawa jestem w jaki sposób sąd to uzasadni. Wyrok powinien zapaść jeden – to powinien być wyrok skazujący. Po 17 latach procesu dzisiaj słyszymy że pan Kiszczak był niewinny. To kto był? – pytała Wiśniewska
Parlamentarzystka przekonywała że wyrok zostanie negatywnie odebrany zarówno na Śląsku jak i w całej Polsce. Jej zdaniem chodzi ‘o prostą, zwykłą rzecz która nazywa się sprawiedliwość’.
– Zbrodnia powinna zostać nazwana i napiętnowana bo to była zbrodnia. Strzelano do bezbronnych górników. Uzbrojeni w ostrą broń milicjanci strzelali do bezbronnych górników, pacyfikując kopalnię Wujek. Jestem wstrząśnięta tym wyrokiem – dodała Wiśniewska.
Sąd Okręgowy w Warszawie ocenił we wtorek 26 kwietnia że nie udowodniono, że działania Czesława Kiszczaka przyczyniły się do śmierci dziewięciu górników z kopalni Wujek w 1981 r. Dlatego – jak mówił sędzia – zapadł wyrok uniewinniający.
Katowicka prokuratura oskarżyła Kiszczaka o umyślne sprowadzenie ‘powszechnego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia ludzi’ kiedy 13 grudnia 1981 r. jako szef MSW wysłał szyfrogram do jednostek milicji mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego. Zdaniem prokuratury Kiszczak – bez podstawy prawnej – przekazał w nim dowódcom oddziałów MO uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni. Sąd podkreślił jednak że nigdy nie wykazano by szyfrogram pozostawał w jakimkolwiek związku z decyzją o użyciu broni palnej w kopalni.
– Sąd rozumiejąc dramat całej sytuacji nie jest sądem który może osądzić i poprawić historię, zadośćuczynić temu złemu które się stało; sąd może ustalić: winny lub niewinny (…). To wszystko, więcej sąd nie może – mówił sędzia Marek Walczak.
Wyrok nie jest prawomocny.
Prokurator i pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych powiedzieli dziennikarzom po ogłoszeniu orzeczenia że w sprawie należy spodziewać się apelacji. Obrońca Kiszczaka, mec. Grzegorz Majewski, wstrzymał się z komentarzem. Dodał że wyrok jest zgodny z jego oczekiwaniami ale druga strona pewnie odwoła się do sądu apelacyjnego. Orzeczenia nie komentował też Kiszczak.
rz/pap/polsatnews /26.4.2011/
***
Jaruzelski wyręczył Rosjan
Mija kolejna rocznica wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. generał Jaruzelski oraz junta zrusyfikowanych komunistycznych generałów Ludowego Wojska Polskiego wypowiedzieli wojnę własnemu Narodowi w imię imperialnych interesów Kremla
Stan wojenny był bez precedensu w dziejach Europy po II wojnie światowej!
Wolnościowe dążenia Węgrów w 1956 r. spacyfikowały doborowe dywizje Armii Czerwonej. Czechów i Słowaków w czasie Praskiej Wiosny do ponownej uległości wobec Rosji zmusiła półmilionowa interwencja zbrojna wojsk Układu Moskiewskiego (‘warszawskim’ był tylko z nazwy). Wcześniej, w 1953 r. na ulicach Berlina, Drezna, Lipska sowieckie dywizje czołgami rozprawiły się z antykomunistycznym powstaniem Niemców z NRD.
Tylko w PRL agentura moskiewska była wystarczająco silna, by samodzielnie rozprawić się z Polakami, najpierw w 1956 r., a następnie w czasie masakry na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. Było to nawiązanie do najlepszych tradycji targowicy w XVIII w. w okresie rozbiorów.
Generał Jaruzelski jako komunistyczny dyktator Polski, jako szef tzw. WRON-y, jako premier rządu, minister obrony, a przede wszystkim I sekretarz Komitetu Centralnego partii komunistycznej, łączył w swojej osobie wszystkie te funkcje.
Budził grozę wśród Polaków, ale dla władców Kremla był zwyczajną marionetką. Nikt dokładniej nie sprecyzował faktycznej roli Wojciecha Jaruzelskiego jako marionetki Kremla niż Wiaczesław Mołotow. Tak, ten sam! Mołotow był prawą ręką Stalina i 23 sierpnia 1939 r. był współtwórcą IV rozbioru Polski razem z Ribbentropem. Ribbentrop został powieszony po wojnie w Norymberdze, a Mołotow dożył sędziwego wieku prawie stu lat i pod koniec życia w swoich pamiętnikach napisał cynicznie, prawdziwie i szczerze o generale Jaruzelskim:
‘W ostatnich kilku latach wielkim naszym osiągnięciem, naszym, to jest komunistów, było pojawienie się dwóch ludzi. Pierwszą przyjemną niespodzianką był Andropow (…) Drugi człowiek to Jaruzelski. Ja na przykład nigdy wcześniej nie słyszałem takiego nazwiska, zanim nie ujrzałem go w roli pierwszego sekretarza (…)’ – wspomina sędziwy Mołotow. Po czym stwierdza dosłownie, komentując z satysfakcją z perspektywy Moskwy wprowadzenie stanu wojennego przeciw Polakom w PRL: ‘Bolszewików było wśród Polaków niewielu. Jaruzelski nas wyręczył’.
To świadectwo Mołotowa jest dokumentem historycznym o ogromnym znaczeniu ze względu na osobę autora, który był nie tylko współsygnatariuszem IV rozbioru Polski, ale także wieloletnim premierem rządu i ministrem spraw zagranicznych Związku Sowieckiego. Warto też przypomnieć, że Jurij Andropow, który został zestawiony z Jaruzelskim, to wieloletni okrutny szef zbrodniczego KGB, a następnie komunistyczny dyktator Związku Sowieckiego.
W tym kontekście, przy tym świadectwie Mołotowa, że ‘Jaruzelski nas wyręczył’, muszą zostać przekreślone wszystkie bałamutne brednie na temat rzekomego ‘mniejszego zła’, jakim miał być stan wojenny. Mołotow obciążył polskiego generała w sposób jednoznaczny, bo jednoznacznie i zwięźle sprecyzował jego historyczne zasługi dla Moskwy.
Te zasługi Wojciecha Jaruzelskiego dla Moskwy stanowią w Polsce zdradę stanu. Tak jest – generał Jaruzelski to zdrajca, renegat i sprzedawczyk, bo przecież brał pieniądze za to, co robił! Zadziwiające, że w wolnej, suwerennej, niepodległej i demokratycznej Polsce właśnie dyktator stanu wojennego doradza prezydentowi III RP, co zrobić, aby Rosjanie byli z Polaków zadowoleni.
Niepodległa, suwerenna i silna Polska od trzystu lat uważana była w Rosji za wroga. Więcej – Rzeczpospolita od trzystu lat konsekwentnie uważana jest za polityczną przeszkodę w realizacji strategicznych imperialnych planów kolejnych władców Kremla. Niegdyś byli to carowie – Piotr I, Katarzyna II, Mikołaj I, później Lenin, Stalin, Breżniew, Andropow, a obecnie Putin, Miedwiediew i mózg Kremla Karaganow.
W ciągu trzystu lat zmieniali się władcy, zmieniała się sytuacja polityczna w Polsce, w Rosji, w Europie, ale agresywne geopolityczne cele Rosji wydają się imperialnie niezmienne. Po upadku Związku Sowieckiego w 1991 r., po upadku komunizmu, po zakończeniu zimnej wojny – liczni politycy w świecie, w tym również w Polsce, ogłosili, że to koniec sowieckiego imperium zła, a sama Rosja jest w gruncie rzeczy ponownie ‘kolosem na glinianych nogach’. I oto w ciągu zaledwie jednej dekady Władimir Putin odbudował imperialną potęgę Rosji, ubezwłasnowolnił energetycznie państwa Unii Europejskiej, a od kilku lat skutecznie wywiera presję na politykę Stanów Zjednoczonych.
Znamienne, że to właśnie Putin – niegdyś wysoki funkcjonariusz ludobójczego KGB, posługuje się metodami uważanymi za skuteczne zarówno w Rosji carskiej, jak i sowieckiej. To agentura – niegdyś Ochrana, a następnie NKWD, KGB, a teraz GRU i FSB. Raz po raz dowiadujemy się z mediów, że rosyjskie siatki szpiegowskie działają w USA, Wielkiej Brytanii, Niemczech. Szczególnie groźni są osławieni agenci wpływów Kremla. Tak było zawsze, to zła rosyjska tradycja.
Także w Polsce, wśród Polaków Rosjanie potrzebowali zawsze swojej agentury. Generał Jaruzelski nie był wyjątkiem, wręcz odwrotnie. Tacy ludzie, jak Poniński, Branicki, Rzewuski, Potocki, Poniatowski, Wielopolski, Bierut, Gomułka, Gierek, Kania i właśnie Jaruzelski – od wieków wyręczali Rosjan w Polsce, realizowali w Polsce rosyjskie, a nie polskie interesy. Kogo wśród Polaków mają Rosjanie obecnie w Warszawie? Bo przecież mają takich z pewnością. Nikt rozsądny znający realia polityczne temu faktowi nie zaprzeczy.
Józef Szaniawski /13.12.2010/
***
Generale Jaruzelski! To są ofiary…
Generale Jaruzelski! To są ofiary twojego stanu wojennego! Wojciech Jaruzelski wytoczył czołgi przeciw własnym rodakom. Tysiące niewinnych osób trafiło do więzień i obozów internowania. Wielu straciło życie
Katowani podczas manifestacji, bici na komisariatach, porywani, rozstrzeliwani, wrzucani do rzek. Tak ginęły ofiary stanu wojennego i represji lat 80
29 lat temu, 13 grudnia 1981 r., Wojciech Jaruzelski wytoczył czołgi przeciw własnym rodakom. Tysiące niewinnych osób trafiło do więzień i obozów internowania. Wielu straciło życie. Górnicy kopalni Wujek, manifestanci w Lubinie, działacze Solidarności, duchowni, zwykli ludzie…
Już dwa dni po niosącej przemoc nocy generałów ZOMO skatowało na strajkującej Politechnice Wrocławskiej kombatanta AK, inżyniera Tadeusza Kosteckiego.
Był pierwszą śmiertelną ofiarą reżimu Jaruzelskiego. W następnych dniach, miesiącach i latach ten sam los spotkał dziesiątki kolejnych Polaków, którzy nie godzili się z dyktaturą. Końca krwawych represji nie przyniosło formalne zniesienie stanu wojennego w lipcu 1983 r.
Jeszcze tuż przed upadkiem PRL-u z rąk ‘nieznanych sprawców’ ginęli niewygodni dla komunistów kapłani. Tylko nieliczne zbrodnie, jak zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki, zostały choćby częściowo wyjaśnione. Czy Wojciech Jaruzelski, któremu włos z głowy nie spadł za stan wojenny, a dziś mieni się ekspertem od stosunków polsko-rosyjskich, pamięta te twarze?
Generale Jaruzelski! To są ofiary twojego stanu wojennego!:
Krzysztof Jasiński (25 l.)
Znaleziony na przystanku. Działacz Solidarności w Olsztynie. W stanie wojennym internowany. 10 listopada 1984 r. jego zwłoki ze śladami brutalnego pobicia znaleziono na przystanku PKS w Elblągu
Grzegorz Luks (19 l.)
Skopany przez MO. Absolwent zawodówki w Goleniowie. 29 sierpnia 1986 r. towarzyszył koledze w drodze na dworzec. Został bez powodu zatrzymany przez patrol MO i brutalnie skopany na komisariacie. Zmarł 14 stycznia 1987 r. z powodu śmiertelnego urazu trzustki
Władysław Durda (43 l.)
Zatruty gazem. Ślusarz szczecińskiego portu. Umarł we własnym domu od gazów łzawiących użytych do rozpędzania demonstracji w Szczecinie 3 maja 1982 r. Mieszkanie było tak zagazowane, że zaczął się dusić. Żona błagała milicjantów, by wezwali pogotowie, ale ci odmówili
Błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko (37 l.)
Zginął jak męczennik. Kapelan Solidarności. 19 października 1984 r. wracał do Warszawy ze spotkania modlitewnego w Bydgoszczy. Na drodze do Torunia samochód kapłana zatrzymał patrol w mundurach milicyjnej drogówki. Milicjanci porwali go i zakatowali. Prawdopodobnie już nie żył, gdy został wrzucony do Wisły na tamie pod Włocławkiem. Zginął śmiercią męczennika
Lesław Martin (37 l.)
Zrzucony z kładki. Pracował we wrocławskiej piekarni jako elektryk. Aktywnie działał w Solidarności, należał do władz związku na Dolnym Śląsku. Przeczuwał że może go spotkać coś złego. Opowiadał bliskim o śledzeniu go przez tajniaków. – Oni mnie chyba dopadną – mówił żonie. O zmroku 11 stycznia 1985 r. ‘nieznani sprawcy’ zrzucili go z kładki dla pieszych nad torami kolejowymi. Z ciężkimi obrażeniami trafił do szpitala. Nie odzyskawszy przytomności zmarł po niespełna dwóch tygodniach
Zenon Zając (22 l.)
Otwierali jego trumnę. Górnik z Wujka. Zabity strzałem w klatkę piersiową podczas pacyfikacji kopalni 16 grudnia 1981 r. Po tragedii narzeczona przewiozła jego ciało do rodzinnej wsi. Po drodze milicyjne patrole trzy razy otwierały trumnę
Bernard Łyskawa (51 l.)
Zmarł w bramie. Mechanik z Wrocławia. 1 maja 1983 r. wziął udział w opozycyjnym pochodzie ulicznym. Zasłabł uderzony w klatkę piersiową pojemnikiem z gazem. Milicjanci nie pozwolili lekarzowi, by udzielił mu pomocy. Zmarł na zawał serca w bramie przy ul. Wita Stwosza
Józef Czekalski (48 l.)
Zastrzelony przez zomowców. Górnik kopalni Wujek. Dwóch lat brakowało mu do emerytury. Zabity 16 grudnia 1981 r. podczas pacyfikacji kopalni. Zomowcy strzelili mu w klatkę piersiową
Ks. Stanisław Kowalczyk (48 l.)
Śmierć w samochodzie. Ojciec Honoriusz z zakonu dominikanów w Poznaniu. W stanie wojennym pomagał internowanym i ukrywającym się działaczom Solidarności. 17 kwietnia 1983 r. pożyczonym małym fiatem pojechał odwiedzić rodzinę w Mławie. Przy świetnej pogodzie i idealnej widoczności jego samochód wypadł nagle z zakrętu i uderzył w przydrożne drzewo. Przed przyjazdem karetki dwaj mężczyźni grzebali we wraku auta. Okoliczności wypadku do dziś nie zostały wyjaśnione
Ks. Stanisław Suchowolec (31 l.)
Podpalony w domu. Duszpasterz robotników, kapelan białostockiej Solidarności. Prowadził msze za ojczyznę. Inwigilowany przez SB, nieustannie dostawał anonimy z pogróżkami. 30 stycznia 1989 r. zginął w pożarze swego domu w Dojlidach pod Białymstokiem. Sprawców podpalenia nie wykryto
Joachim Gnida (28 l.)
Dostał kulą w skroń podczas pacyfikacji kopalni. Górnik z Wujka. Zmarł w szpitalu 2 stycznia 1982 r
Zbigniew Simoniuk (33 l.)
Powieszony w celi. Działacz Solidarności z Białegostoku, członek Komitetu Obrony Więźniów za Przekonania. W 1981 r. dwukrotnie padł ofiarą brutalnych napaści. Ktoś oblał go na ulicy płynem łatwopalnym i podpalił. Potem został porwany i przez kilka dni przetrzymywany w piwnicy. Nie miał wątpliwości, że za zamachami stała SB. W końcu aresztowany i skazany na dwa lata więzienia. 8 stycznia 1983 r. znaleziono go powieszonego w celi białostockiego więzienia
Ryszard Smagur (29 l.)
Zabity pociskiem gazowym. Introligator z Krakowa. 1 maja 1983 r. uczestniczył w manifestacji pod kościołem Arka Pana. Wystrzelony z bliskiej odległości pocisk gazowy ugodził go śmiertelnie w szyję. Zomowcy ostrzelali karetkę jadącą na pomoc
Mieczysław Rokitowski (47 l.)
Zamęczony w areszcie. Zatrzymany 21 marca 1982 r. w Przemyślu pod zarzutem rozpowszechniania nielegalnych wydawnictw. Miał przy sobie jedną ulotkę. Zmarł 3 kwietnia pobity w areszcie śledczym w Załężu
Piotr Sadowski (32 l.)
Zatruty gazami. Gdański stoczniowiec. 31 sierpnia 1982 r. uciekał przed zomowcami, którzy rozpędzali solidarnościową demonstrację. Przewrócił się i uderzył głową. Stracił przytomność i zatruł się gazami łzawiącymi. Zmarł po przewiezieniu do szpitala
Emil Barchański (17 l.)
Wrzucony do Wisły. Uczeń pierwszej klasy stołecznego liceum im. Mikołaja Reja. Najmłodsza ofiara stanu wojennego. Działał w opozycji. Brał udział w zamachu na pomnik Feliksa Dzierżyńskiego w Warszawie. 5 czerwca 1982 r. jego ciało wyłowiono z Wisły
Jan Stawisiński (22 l.)
Dostał postrzał w głowę. Górnik z Wujka. 16 grudnia 1981 r. w czasie pacyfikacji kopalni postrzelony w głowę. Jego matce nie powiedziano, gdzie został przewieziony. Sama odnalazła szpital i zatrudniła się w nim jako salowa, by być blisko syna. Zmarł po ponad miesiącu
Michał Adamowicz (28 l.)
Ugodzony kulą w głowę. Elektryk z Zakładów Górniczych w Lubinie, działacz Solidarności. 31 sierpnia 1982 r. ugodzony pociskiem w głowę podczas masakry lubińskiej. ZOMO otworzyło wtedy ogień w kierunku pokojowej manifestacji w rocznicę porozumień sierpniowych. Zmarł od ran po kilku dniach
Marcin Antonowicz (19 l.)
Wyrzucony z milicyjnej suki. Studiował chemię na Uniwersytecie Gdańskim. 19 października 1985 r. zatrzymany przez ZOMO na ulicy w rodzinnym Olsztynie. W czasie przewożenia milicyjnym starem został dotkliwie pobity i wyrzucony z samochodu. Zomowcy nie wezwali karetki. Dopiero po godzinie nieprzytomny trafił do szpitala, gdzie dyżur lekarski pełniła jego matka. Zmarł 2 listopada 1985 r. nie odzyskawszy przytomności
Wacław Kamiński (32 l.)
Trafiony petardą. Był spawaczem w Stoczni Gdańskiej. 12 października 1982 r. trafiony petardą podczas demonstracji przeciw delegalizacji Solidarności. Gdy przewożono go do szpitala, został jeszcze pobity przez zomowców. Zmarł 28 listopada 1982 r. nie odzyskawszy przytomności
Piotr Bartoszcze (34 l.)
Wrzucony do studzienki. Rolnik ze Sławęcina na Kujawach, współtwórca chłopskiej Solidarności. Był stale śledzony przez SB, przesłuchiwany i rewidowany. Zaginął w nocy 7 lutego 1984 r. Po dwóch dniach brat znalazł jego zwłoki w pobliżu domu – w studzience melioracyjnej na polu. Na ciele widać było ślady bicia i duszenia
Roman Franz (32 l.)
Porzucony na ławce. Sztygar z kopalni węgla kamiennego w Gliwicach. 7 stycznia 1985 r. zatrzymany przez milicję i pobity na kolejowym komisariacie. Oprawcy zostawili go nieprzytomnego na ławce koło dworca. Zmarł po przewiezieniu do szpitala. Sekcja zwłok wykazała stłuczenie mózgu
Zbigniew Wilk (30 l.)
Zabity strzałem w plecy. Górnik z Wujka. Zginął 16 grudnia 1981 r. podczas pacyfikacji kopalni. Zabity strzałem w plecy
Ryszard Gzik (35 l.)
Osierocił córkę. Górnik z kopalni Wujek. Zginął od strzału w głowę. Osierocił 11-letnią córkę
Mieczysław Poźniak (26 l.)
Postrzelony w brzuch. Robotnik lubińskiego Elektromontażu. Umarł 31 sierpnia 1982 postrzelony w brzuch podczas krwawo stłumionej manifestacji w Lubinie
Zbigniew Szkarłat (43 l.)
Napadnięty przed nabożeństwem. Działacz Solidarności w Nowym Sączu. Organizował pomoc dla rodzin internowanych i więzionych opozycjonistów. 2 lutego 1986 r. został napadnięty w drodze na nabożeństwo. Znaleziono go ciężko pobitego na ulicy. Zmarł kilka dni później
Józef Larysz (41 l.)
Dostał zawału po przesłuchaniu. Przywódca Solidarności w zakładach Elwro w Pszczynie. W stanie wojennym internowany i wyrzucony z pracy. Prześladowany przez SB. 7 marca 1983 r. zmarł na zawał serca po brutalnym przesłuchaniu w Komendzie Wojewódzkiej MO w Katowicach
Grzegorz Przemyk (19 l.)
Zakatowany w komisariacie. Maturzysta warszawskiego liceum im. Andrzeja Frycza-Modrzewskiego, syn opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej. 12 maja 1983 r. zatrzymany na warszawskiej Starówce. Przewieziony do komisariatu przy ul. Jezuickiej. Tam zmasakrowany przez milicjantów. – Bijcie tak, żeby nie było śladów – padła komenda. Zmarł po dwóch dniach od bestialskiego pobicia
Tadeusz Frąś (34 l.)
Nie dotarł na spotkanie. Nauczyciel i przewodniczący Solidarności w szkole podstawowej w Zabierzowie Bocheńskim k. Niepołomic. 7 września 1983 r. wyjechał na spotkanie do Krakowa. Nie dotarł na umówione miejsce. Znaleziono go martwego na przedmieściu miasta. Na jego ciele były ślady duszenia i brutalnego pobicia
Andrzej Pełka (19 l.)
Szeptał: Mamuś, ratuj. Najmłodszy z górników zabitych 16 grudnia 1981 r. podczas pacyfikacji kopalni Wujek. Trafiony trzema kulami. Zmarł po kilku godzinach od przewiezienia do szpitala. Przed śmiercią wyszeptał: Mamuś, ratuj
Andrzej Trajkowski (32 l.)
Zamordowany w Lubinie. Mechanik. 31 sierpnia 1982 r. zamordowany przez ZOMO podczas masakry lubińskiej. Zmarł od postrzału w głowę
Stanisław Królik (39 l.)
Pobity przez milicję. Pracownik Fotooptyki w Warszawie. 10 listopada 1982 r. odniósł śmiertelne obrażenia podczas solidarnościowej demonstracji w stolicy. Okoliczności jego śmierci do dziś nie zostały wyjaśnione. Według jednego z tropów został pobity przez zomowców ścigających manifestantów w okolicach Uniwersytetu Warszawskiego. Inna wersja mówi o pobiciu go przez milicjantów, gdy wracając z pracy czekał na autobus w pobliżu uczelni. Możliwe też, że zginął uciekając przed atakiem milicyjnych nys
Marek Kuchta (30 l.)
Pobity na Starówce. Robotnik warszawskiego ZREMB-u, działacz Solidarności. 3 maja 1983 r. został pobity na Starym Mieście w czasie rozpędzania demonstracji przez ZOMO. Zmarł po dwóch dniach
Bogusław Podborączyński (21 l.)
Wyłowiony z rzeki. Spawacz z Nysy. Działacz Solidarności, kolportował nielegalne druki. Zaginął 14 marca 1983 r. Miesiąc później jego zwłoki wyłowiono z rzeki
Mieczysław Radomski (56 l.)
Zaatakowany przez ZOMO. Ślusarz, działacz Solidarności w Warszawie. 3 maja 1982 r. szedł do katedry św. Jana na patriotyczną mszę z okazji święta uchwalenia konstytucji. ZOMO przepuściło szturm na zmierzających do świątyni ludzi. Mieczysław Radomski zasłabł podczas brutalnego ataku milicji. Zmarł w karetce w drodze do szpitala
Tadeusz Kostecki (62 l.)
Pobity na uczelni. Był inżynierem wrocławskich wodociągów. Po ogłoszeniu stanu wojennego przyłączył się do strajku na Politechnice Wrocławskiej. Trafił na protestującą uczelnię jako delegat swego zakładu pracy. W nocy 15 grudnia 1981 r. ZOMO przypuściło brutalny szturm na Politechnikę. Ciężko pobity Kostecki zmarł na zawał serca.
Jan Strzelecki (69 l.)
Napadnięty w stolicy. Socjolog, doradca Solidarności. Internowany w stanie wojennym. W nocy z 29 na 30 czerwca 1988 r. bestialsko pobity na warszawskiej ulicy. Znaleziono go nieprzytomnego nad brzegiem Wisły. Zmarł po niespełna dwóch tygodniach
Ryszard Kowalski (44 l.)
Utopiony w rzece. Szef Solidarności w Hucie Katowice. W stanie wojennym przez rok więziony w areszcie bez wyroku. Po wyjściu na wolność nadal był prześladowany. Zaginął 7 lutego 1983 r. Miesiąc później jego zwłoki wyłowiono z rzeki
Piotr Majchrzak (19 l.)
Skatowany za opornik. Uczeń technikum ogrodniczego w Poznaniu. 11 maja 1982 r. patrol ZOMO wylegitymował go przy kościele Najświętszego Zbawiciela. Chłopiec miał wpięty w ubranie opornik – symbol sprzeciwu wobec stanu wojennego. To rozjuszyło zomowców. Pobili Piotra na śmierć
Ks. Stefan Niedzielak (75 l.)
Zabity ciosem karate. Proboszcz parafii św. Karola Boromeusza na warszawskich Powązkach. Współzałożyciel Rodziny Katyńskiej. Stale szykanowany przez SB. 21 stycznia 1989 r. zamordowany na plebanii kościoła. Obrażenia wskazywały, że zginął od ciosu karate
Stanisław Rak (35 l.)
Zgarnięty z demonstracji. Zegarmistrz z Kielc. 31 sierpnia 1982 r. milicjanci zgarnęli go z solidarnościowej demonstracji. Przewieźli go na komisariat i tam brutalnie pobili. Tydzień później zmarł na skutek ciężkich obrażeń
Bogdan Włosik (20 l.)
Zastrzelony na ulicy. Uczeń trzeciej klasy technikum w Nowej Hucie. Zginął 13 października 1982 r. podczas demonstracji Solidarności. Gdy manifestacja dobiegała końca, kapitan SB po cywilnemu strzelił mu w brzuch
Antoni Browarczyk (20 l.)
Zabity na przystanku. 17 grudnia 1981 r. śmiertelnie postrzelony w głowę. Do tragedii doszło podczas rozpędzania demonstracji stoczniowców przez MO i wojsko pod KW PZPR w Gdańsku. Zginął choć nie brał udziału w manifestacji. Odprowadzał kolegę na przystanek autobusowy. Siostra Grażyna napisała o Antonim piosenkę: Ta kula bracie, która Cię zabiła,/ Ona również moje serce zraniła./ Lecz bardziej boli mnie prawda taka,/ Że zginąłeś, bracie, z ręki Polaka!
Józef Giza (24 l.)
Zamordowany na kopalni. Górnik z kopalni Wujek. Zginął 16 grudnia 1981 r. w czasie pacyfikacji kopalni przez oddziały ZOMO
Jan Samsonowicz (39 l.)
Powieszony na płocie. Gdański literat i opozycjonista. Stale prześladowany, przewidywał, że może paść ofiarą zamachu. Uprzedził najbliższych, by nie uwierzyli w jego samobójstwo bądź nieszczęśliwy wypadek. 30 czerwca 1983 r. znaleziono go powieszonego na płocie Stoczni Gdańskiej
Wojciech Cieślewicz (29 l.)
Zatłuczony pałkami. Poznański dziennikarz, sympatyk Solidarności. 13 lutego 1982 r. wybrał się w pobliże demonstracji przeciw wprowadzeniu stanu wojennego. Gdy ZOMO zaczęło rozganiać tłum stanął na przystanku tramwajowym. Tam skatowali go rozjuszeni zomowcy tłukąc pałkami po głowie
Jan Ziółkowski (56 l.)
Pobity na przesłuchaniu. Poznański działacz Solidarności, współpracownik Komitetu Budowy Pomnika Ofiar Czerwca ‘56. 1 marca 1983 r. wezwany na przesłuchanie do V Komendy MO w Poznaniu. Został tam brutalnie pobity. Wprost z komisariatu trafił do szpitala. Lekarze nie zdołali go uratować. Zmarł po czterech dniach
Bogusław Kopczak (28 l.)
Zabity strzałem w brzuch. Górnik z kopalni Wujek. Pracował tu zaledwie od ośmiu miesięcy. 16 grudnia 1981 r., podczas pacyfikacji kopalni przez ZOMO, śmiertelnie ugodzony strzałem. Jego 1.5-roczna córeczka została bez ojca
Janina Drabowska (63 l.)
Zmarła po demonstracji. Rencistka. 31 sierpnia 1983 r. znalazła się w pobliżu solidarnościowej demonstracji w Nowej Hucie. Użyte przez ZOMO gazy łzawiące spowodowały u niej obrzęk płuc. Zmarła następnego dnia
Kazimierz Michalczyk (27 l.)
Zastrzelony w drodze do domu. Tokarz we wrocławskich zakładach Elwro. 31 sierpnia 1982 r. wracał z pracy do domu. Tego dnia w mieście wybuchła manifestacja przypominająca o drugiej rocznicy podpisania porozumień gdańskich. Do stłumienia demonstracji władze rzuciły kilka tysięcy milicjantów i żołnierzy. Padły strzały na oślep do bezbronnych ludzi. Kazimierz Michalczyk zginął od jednej z kul
f./ipn /13.12.2010/
***
Kaczyński o pogróżkach Jaruzelskiego
– Sygnał dla sędziów jest oczywisty. Ci ludzie mają nie być ukarani – powiedział Jarosław Kaczyński podczas konferencji prasowej z okazji przypadającej dziś 29 rocznicy stanu wojennego
– Nie wiem, czy jest to związane z pogróżką generała Wojciecha Jaruzelskiego, który powiedział, że jak go zatrzymają to pospadają aureole. To ogromny problem dla moralności w życiu publicznym i dla przyszłości naszego państwa – mówił prezes PiS. Według Kaczyńskiego w naszym kraju ma miejsce niebywały skandal.
– Dzisiaj obchodzimy rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Jutro będziemy mieli 40 rocznicę wydarzeń grudniowych. Dzisiaj pozwoliliśmy zaprosić sobie na konferencję osoby, które brały udział w tych wydarzeniach – mówił Kaczyński.
– Wielokrotnie mówimy, że polskie państwo to nie jest tylko pewna struktura, ale to także pewna jakość moralna. Ta moralna podstawa musi się opierać na właściwej ocenie tego wszystkiego, co działo się w latach 1939-89. Wtedy nasz naród żył w opresji i nie byliśmy państwem niepodległym. Opresję, z powodów politycznych, cierpiało wiele osób – mówił prezes PiS.
– 20 lat po odzyskaniu niepodległości sprawa ta nie została wciąż załatwiona – powiedział Kaczyński, dodając, iż PiS zgłaszał pomysły ustaw w sprawie wypłacenia odpowiednich rekompensat.
– Druga sprawa, ukarana winnych, nie została także jeszcze załatwiona – ocenił prezes PiS, zwracając uwagę na działalność gen. Jaruzelskiego. – On był wykonawcą woli władz – i tych polskich, i tych sowieckich. Ten człowiek nie tylko nie został ukarany, ale jest zapraszany na oficjalne spotkania przez prezydenta Polski – mówił Kaczyński.
Podczas konferencji zabrały też głos osoby represjonowane w czasie stanu wojennego i podczas Grudnia 1970.
ph/tvn/polsat /13.12.2010/
***
Temida ślepa wobec komunistów
Autorzy stanu wojennego, na czele z Wojciechem Jaruzelskim, powinni być rozliczeni przez sąd – wskazują prawnicy i historycy. Proces trwa już jednak dwa lata, a ława oskarżonych zdążyła się w tym czasie skrócić z dziewięciu do czterech osób
– Generał Jaruzelski powinien być osądzony w kategoriach prawnych. Najlepszym do tego miejscem byłby Trybunał Stanu, ale SLD uniemożliwił to w 1996 r., wykorzystując fakt, że miał większość w Sejmie, razem z PSL. Odrzucono wówczas wniosek o proces przed Trybunałem Stanu. W związku z tym została tylko droga przed sądem powszechnym – mówi historyk prof. Antoni Dudek
Instytut Pamięci Narodowej trzy lata temu skierował do sądu akt oskarżenia wobec 9 członków Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego oraz Rady Państwa PRL, która formalnie wprowadziła stan wojenny, m.in. Wojciecha Jaruzelskiego, Czesława Kiszczka i Stanisława Kani. Prokuratorzy IPN oskarżają autorów stanu wojennego o udział w ‘związku przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnianie przestępstw’, co jest zagrożone karą do 8 lat więzienia.
Dopiero po około roku zaczął się proces, który trwa już dwa lata, a ława oskarżonych robi się coraz krótsza. Już po pół roku od rozpoczęcia procesu zdążyła się skrócić o połowę. Dwoje oskarżonych zmarło, dwóch wyłączono z procesu – jednego na skutek złego stanu zdrowia, drugiego z powodu nieuchylenia immunitetu sędziowskiego.
– Mam wrażenie, że sąd wybrał takie pseudosalomonowe rozwiązanie, przewleka ten proces, o co w Polsce nie jest trudno. Zważywszy na wiek oskarżonych, z których właściwie nikt nie ma mniej niż 80 lat, to sugestia jest dość oczywista. Wystarczy jeszcze pociągnąć ten proces kilka lat i nie trzeba będzie żadnego wyroku wydawać – powiedział Dudek.
– To zależy od sędziów, albo się sprężą, albo ciągną sprawy i przynoszą tylko wstyd wymiarowi sprawiedliwości, który okazuje się mało sprawny – powiedział emerytowany sędzia Bogusław Nizieński, były rzecznik interesu publicznego.
Jaruzelski jest także oskarżony w procesie Grudnia ’70, który trwa już ponad 10 lat. Proces wkroczył już w ostatnią fazę i może zakończyć się na początku przyszłego roku. Według obrońcy Jaruzelskiego mecenasa Jana Borowicza mniej więcej w styczniu, lutym powinno się zakończyć trwające od roku tzw. zaliczanie materiału. Następnie mogłoby dojść do wystąpień końcowych stron, które zapewne potrwają kilka rozpraw z uwagi na obszerność materiału dowodowego. Poza tym należy się spodziewać, że oskarżeni będą chcieli wygłosić ostatnie słowo – także ta czynność może trwać dłużej niż jedną rozprawę.
– Te procesy pokazują tak naprawdę bezradność wymiaru sprawiedliwości wobec tych przestępstw, które były popełniane i na Wybrzeżu, i w stanie wojennym – uważa mecenas Janusz Margasiński, reprezentujący rodziny ofiar z pacyfikacji kopalni Wujek. – Przestępstwa muszą być rozliczone, a ludzie za nie odpowiedzialni muszą ponieść odpowiedzialność prawną, a nie tylko historyczną – dodał.
Tymczasem np. w procesie Grudnia ’70 przesłuchiwano ponad 1000 świadków, którzy nic nie wnosili do sprawy, a wnioski prokuratora o ich ograniczenie były odrzucane.
– To jest dramat, że nie umieliśmy pójść szybką drogą, tylko zamulania sprawy. W tym procesie potrzebna jest wiedza o tych, którzy decydowali o tej zbrodni. Znalezienie świadków nie jest takie proste, a jak się znajdzie, to znam to z praktyki, jako rzecznik interesu publicznego, że robi się wszystko, by tylko zminimalizować w tym przypadku skutki czyjejś tajnej współpracy – powiedział Nizieński.
– Jestem pesymistą, jeżeli chodzi o możliwość rozliczenia tych wszystkich dygnitarzy komunistycznych – powiedział poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS). – Niestety, w ciągu tych ostatnich 20 lat wolnej Polski nie było woli politycznej ani determinacji, by stworzyć takie regulacje prawne, które sprawiałyby, iż byłaby łatwość w ściganiu tego typu przestępstw – powiedział Mularczyk.
– To jedna z większych porażek polskiej demokracji, że nie udało się chociaż w minimalnym stopniu rozliczyć tych zbrodniarzy, także tych w togach, nie mówiąc o aparacie bezpośrednim, czyli o funkcjonariuszach bezpieki – dodał Mularczyk.
zb/nd /13.12.2010/
***
Wybielany najgorszy rodzaj zdrajcy
Wojciech Jaruzelski to najgorszy rodzaj zdrajcy i zbrodniarza przeciw polskiej racji stanu. Niestety, od lat nieustannie wybielany przez tych, którzy dogadali się z nim przy okrągłym stole. Wybielany przez kłamstwa, bo okrągły stół był przecież skutkiem upadku komunizmu, a nie jego przyczyną – pisze Krzysztof Wyszkowski, publicysta, w latach PRL działacz opozycji antykomunistycznej, po 1989 r. związany z ugrupowaniami prawicowymi
W Czechach ludzie dawnego reżimu odpowiadali za swoje zbrodnie karnie. W Polsce niestety nie. Jakub Karpiński powiedział w 1990 r., że klęska Polski polegała na zbyt dużej infiltracji opozycji przez agenturę. Przed upadkiem komunizmu władze miały się z kim dogadać. W Czechach opozycji niemal nie było. Stąd ich przemiany pod wodzą Havla i Klausa wyglądały inaczej.
Generał Jaruzelski podkreślał, że była ‘ekipa zastępcza’, która wprowadziłaby stan wojenny bez niego. Ale Jaruzelski też był zastępczy wobec Kani, który na pewne rzeczy się nie odważył. Generała przedstawia się też jak ‘ojca demokracji’. Przy okrągłym stole ten ‘ojciec’ groził, że bez zapewnienia mu bezpieczeństwa ‘aureole pospadają’. Kiszczak opowiadał, jak w 1989 r. wręczał agenturze teczki, ‘uwalniając’ ją od przeszłości. Ale wciąż żyje w strachu, broniąc układu. Broniąc siebie.
se /13.12.2010/
***
Byliśmy kolonią mafii z Moskwy
Znajomy radiowiec wspomina stan wojenny i PRL
Jak stracił pracę w stanie wojennym
Moje wyrzucanie, jak wszystkich kolegów, miało swoje stopnie. 13 grudnia już mnie nie wpuszczono do gmachu radia i pozostawałem w stanie jakiegoś półzawieszenia. Po czym wbrew paru kolegom, którzy nie poszli na rozmowę weryfikacyjną, ja na nią poszedłem. Zastałem tam trójkę kontrrewolucyjną, z już obecnie nieżyjącym przedstawicielem partii, przedstawicielką związków zawodowych i podejrzewam, że przedstawicielem UB, dziennikarzem politycznym Programu III. Przesłuchiwali mnie, a najbardziej napastliwy był działacz partii i pani ze związków zawodowych, a ten, którego brałem za ubeka raczej milczał. Zadawali mi pytania, na przykład, czy akceptuję stan wojenny? Ściśle mówiąc, czy uważam, że nie było innego rozwiązania? Wbrew oczekiwaniom, odpowiedziałem, że były inne rozwiązania i to wiele, i nawet sama partia ustami swoich prominentów takie na serio rozwiązania podsuwała. Było pytanie o Solidarność. Odpowiedziałem, jeżeli dobrze pamiętam, że to legalny związek zawodowy, do którego należę. Pytali też, chyba już w charakterze kpiny, czy wyobrażam sobie moje pozostanie w radiu? Powiedziałem, że mało sobie wyobrażam, i gdybym jakimś cudem został w radiu, to przecież nie robiłbym rozrywki, bo robienie rozrywki byłoby naśmiewaniem się ze społeczeństwa. Gdyby zaoferowano mi robienie audycji historycznych, na przykład z dziejów antyku, to może bym się zastanowił.
Wymówienie wręczył Turski
I była to oczywiście rozmowa – gwóźdź do trumny. Z dniem chyba 1 kwietnia, a w moim życiu zawsze coś się 1 kwietnia dzieje, dostałem wymówienie. Te dwa razy, kiedy wchodziłem do radia, szedł za mną strażnik z automatem. Pozwolono mi opróżnić moje biurko, a wymówienie wręczył mi osobiście Andrzej Turski, twierdząc, że szczerze żałuje i zadzwoni, jak się uspokoi. Nie zadzwonił przez następnych osiem lat…
Żył w PRL-u 40 lat. Wiadomo, wszyscy poważni i myślący ludzie nie kochają PRL-u, wręcz przeciwnie. On przede wszystkim za co?
To bardzo skomplikowana sprawa, ponieważ PRL znajdował się na ziemi, którą kocham, i władał narodem, którego przy jego wszystkich wadach nie zamieniłbym na żaden inny. PRL był pewnym obiektywnym bytem. Był tą macochą, która jednak nas wychowywała. Przy czym oczywiście nieprawdą jest, co różni apologeci sobie mówią, że PRL budował szkoły i tak dalej, i tak dalej… Bo kiedy patrzymy dzisiaj na te 1000-latki, to jedna rozpacz. Czasami wolałbym, by ta nauka w namiotach się odbywała, są
to tak obrzydliwe budynki.
Same kłamstwa
PRL-u nie kocham po pierwsze z powodu takiego, że był stekiem kłamstw. Kłamstwem numer jeden było, że PRL był awansem. Moja mama, która była na Zachodzie gdzieś w latach pięćdziesiątych i pojechała tam po raz wtóry chyba na początku lat siedemdziesiątych, wróciła płacząc. Bo powiedziała, że nie zdawała sobie sprawy, iż w tak szybkim tempie ten świat przed nami ucieka. Czyli najważniejszym kłamstwem PRL-u było, że my doganiamy świat. Można to porównać z dwiema windami, jadącymi z dużą prędkością, ale w dwóch różnych kierunkach. To po pierwsze.
Kraj zniewolony przez mafię z Moskwy
Po drugie, chodzi o to po prostu, że PRL był krajem zniewolonym. Co więcej, zniewolonym nawet nie przez Quislingów. Osobiście uważam, że Quisling był norweskim patriotą na tle naszych, ponieważ nie był przywieziony w walizce. Natomiast ci nasi, to była epoka zrzutków. To nie byli rodzimi gauleiterzy, to nie byli rodzimi dyktatorzy, to nie był Antonescu, Horty, daj Boże, żeby oni byli tacy, to byli ludzie z obcego nadania, generał-gubernatorzy, Paskiewicze i tak dalej. I nie zmienia nic, że Bierut urodził się w Rurach Jezuickich, bo był funkcjonariuszem NKWD. Moje przemyślenia nad wczesnym PPR-em, a czytałem na przykład pracę Gontarczyka, dowodzą jednego, że nie było żadnych bardziej narodowych lub mniej narodowych komunistów. Była jedna mafia wysłana z Moskwy, która miała zadanie zniewolenie narodu.
Rosyjski generał w polskim mundurze
Jedynym człowiekiem, który brał pod uwagę interes polskiego narodu był Józef Stalin, ponieważ zdawał sobie sprawę, że nie da się tego połknąć za jednym razem. Dlatego wymyślił sobie formułę państw demokracji ludowej. Po prostu. Dla mnie Jaruzelski był więc rosyjskim generałem w polskim mundurze. To prawda, że my, żyjąc w PRL-u, o tym żeśmy zapomnieli. I cała nasza fantastyka, poczynając od Zajdla, polegała na tym, że myśmy gdzieś w trakcie naszego życia, chronieni przez nasze rodziny przed prawdą, odkrywali gdzie my żyjemy. W moim przypadku pierwszym takim odkryciem był Marzec, wcześniej mieliśmy Październik lub wydarzenia poznańskie. Myśmy dopiero w którymś momencie zorientowali się, że nasz kraj, formalnie fasadowo wyglądający na normalne państwo, jest kolonią, w której my jesteśmy Murzynami. Kolonią rządzoną przez skorumpowaną klikę pochodzącą z nieprawego łoża. Że to jest ciągle ta niedorżnięta Jaczejka z KPP, plus trochę elementów kryminalnych rodzimej proweniencji. Plus karierowicze. Oczywiście, w momencie, kiedy tych komunistów zaczęli ci karierowicze przewyższać, system zaczął mieć trudności sam ze sobą. I dlatego mógł upaść.
O Urbanie i Kałużyńskim
Urban, jak dla mnie, należy do tych pięciu ludzi na świecie, którym w żadnej sytuacji, nawet gdybym tonął, nie podałbym ręki. Kałużyński, to była rzadka szuja, rzadki koniunkturalista, stosunkowo znający się na filmie. Kałużyński w całej swojej paskudności i swoim drapaniu się, swoim zachowaniu się, był tym szympansem, bo wiadomo, że na scenie może stać czterech tenorów i dwie diwy, i jeżeli wyjdzie na scenę szympans, w dodatku na rowerze, to żadna z tych postaci nie istnieje.
O propagandzie sukcesu
Jestem oczywiście przeciwnikiem propagandy sukcesu. Natomiast nie uważam, żeby media, poza oczywiście czczą rozrywką, miały służyć dołowaniu ludzi. Poszukiwanie sensacji, pogoń za krwią, łzami i temu podobnymi wydzielinami, powoduje, że media utrwalają obraz właśnie kraju nieudacznego, przeżartego aferami, niebezpiecznego, właściwie nic tylko strach wychodzić na ulice. Podczas kiedy to jest średnia prawda. To tak, jakby opinię o Ameryce wyrabiać sobie tylko z filmów gangsterskich. Bo gdyby zsumować te filmy gangsterskie i jeszcze dodać westerny, to w Ameryce po ulicy nikt żywy nie powinien chodzić…
Wysłuchał Cezary Dąbrowski
***
Stan wojenny
13 grudnia 27 lat temu komunistyczna dyktatura, na czele z gen. Wojciechem Jaruzelskim, wprowadziła w Polsce stan wojenny. Rozpoczął się wtedy nowy rozdział terroru w naszym kraju. Blisko 10 tysięcy osób internowano, tysiące aresztowano i skazano na więzienie Znacznie więcej osób zwolniono z pracy, inwigilowano, szykanowano. Funkcjonariusze aparatu represji stosowali stalinowskie metody. Liczba osób, które straciły zdrowie na skutek prześladowań, bicia w trakcie śledztwa lub demonstracji ulicznych pozostaje nieznana. Największą ofiarę poniosły jednak osoby, które na skutek działań komunistycznego aparatu przemocy straciły życie. – Stan wojenny, to największa katastrofa, jaka spadła na Polskę od czasu stalinizmu. Intencje reżimu były takie same, czyli zniszczyć wolę oporu narodu polskiego – mówi Antoni Macierewicz, wtedy doradca KK Solidarności, internowany, później poseł, minister spraw wewnętrznych w rządzie Jana Olszewskiego, ostatnio likwidator WSI, a obecnie znów poseł (PIS).
– To była próba powrotu stalinizmu poprzez zniszczenie biologiczne narodu. Przepędzono z kraju ponad milion Polaków. To była próba zniszczenia kraju pod względem gospodarczym i politycznym, próba wyeliminowania z życia tworzących się elit narodowych. Próbowano złamać Polsce kręgosłup – kontynuuje Macierewicz. W Warszawie po ogłoszeniu decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego ludzie gromadzili się w siedzibie Regionu Mazowsze Solidarności przy Mokotowskiej, próbując powstrzymać zomowców przed rabunkiem mienia związkowego. Odbywały się liczne spotkania członków i sympatyków Solidarności, dyskusje, już w konspiracji. Podejmowano próby wydawania prasy podziemnej. Była ostra zima, spadło dużo śniegu. Na rogach ulic stanęły patrole wojskowe, koksowniki, pojawiły się czołgi.
Wprowadzono godzinę milicyjną. Smutne i zarazem oburzające jest, że obecna ekipa rządząca Warszawą nie zaplanowała żadnych wydarzeń upamiętniających kolejną rocznicę wprowadzenia stanu wojennego!… – Nie zaplanowano żadnych wydarzeń na tę okoliczność. Dlaczego? Nie wiem. Po prostu nic nie zaplanowano – poinformowała nas Aleksandra Derc z Wydziału Prasowego Urzędu Miasta.
– Niczego innego się nie spodziewałem po pani Gronkiewicz-Waltz… –
komentuje Macierewicz.
Cezary Dąbrowski
Kategoria Polska