Robię to dla dzieci i dla Warszawy

– To był bardzo udany turniej, wszyscy byli zadowoleni, pogoda dopisała, nie tak jak w ubiegłym, pechowym roku, kiedy mieliśmy tu burzę gradową. Uczestnicy podziękowali nam, przynieśli kwiaty – powiedział Jerzy Piekarzewski

– Wszyscy twierdzili że to najlepszy turniej z dotychczasowych. Myślę że z roku na rok będzie jeszcze lepszy. Dziwię się tylko że media mało o nas piszą. Przecież to piękna impreza, poświęcona pamięci dzieci które walczyły i ginęły za Warszawę

Rozmowa z Jerzym Piekarzewskim, pomysłodawcą i organizatorem V Międzynarodowego Turnieju Piłkarskiego o Puchar Pamięci Małego Powstańca który odbył się na obiektach Polonii Warszawa

Pewnie jest pan bardzo zmęczony po turnieju, ale i pewnie zadowolony?

Turniej był bardzo udany, wszyscy byli zadowoleni, pogoda dopisała, nie tak jak w ubiegłym, pechowym roku, kiedy mieliśmy burzę gradową. Uczestnicy podziękowali nam, przynieśli kwiaty. Wszyscy twierdzili że to był najlepszy turniej z dotychczasowych. Myślę że z roku na rok będzie to jeszcze coraz lepsza impreza. Dziwię się tylko że media mało o nas piszą. Przecież to piękny turniej, poświęcony pamięci dzieci które walczyły i ginęły za Warszawę. Robimy go dla pamięci o dzieciach które nie miały szczęścia cieszyć się swoim dzieciństwem. I tak mało się o tym pisze… Dziwne…

Taki turniej z udziałem drużyn zagranicznych pewnie sporo kosztuje?

Właśnie, dobrze że pan o to pyta. Bo uczestnicy zawodów zapraszają nas do siebie, a my nie jesteśmy tak bogaci by wszędzie pojechać. My ten turniej robimy społecznie, dużo pracy wykonujemy wcześniej, w ciągu roku. A to jest właśnie kosztowna impreza. To my pokrywamy cały pobyt wszystkich ekip w Warszawie. Organizujemy im też wycieczkę do Muzeum Powstania Warszawskiego. Nie wszystkim osobom pracującym przy turnieju możemy zapłacić. Tylko niektórzy dostają od nas za tę pracę wynagrodzenie. Ale jestem bardzo szczęśliwy, choć też i bardzo zmęczony jak pan zauważył, bo i noce niedospane, i różne „niespodzianki” się zdarzają. Nie oglądałem nawet tych meczów, bo nie miałem kiedy, bez przerwy w biegu.

Ten turniej to pana „dziecko”, pan go wymyślił?

Tak, to moje „dziecko”, jestem jego pomysłodawcą. Pomnik Małego Powstańca stoi na Podwalu 23, gdzie po wojnie było pośrednictwo pracy. Po drugiej stronie, przy Długiej, był gen. Bór-Komorowski i naczelne dowództwo. Tam Niemcy wjechali czołgiem, zaminowanym, wyskoczyli z niego, uciekli, a Polacy ze Starówki wsiedli do niego, po czym on się oczywiście rozerwał. Miałem wtedy 10 lat, mieszkałem na Woli, Wolska 59. Matkę mi zabili, siostrę zabili. Ojciec był w AK, to wiadomo, po wojnie przeżyliśmy gehennę, w domu ciągle rewizje. Wtedy, już po wojnie, mieszkaliśmy na Starym Mieście. Potem ożeniłem się z dziewczyną ze Starego Miasta, z Bonifraterskiej. I od dziecka, całe życie, byłem i jestem związany z Polonią. Byliśmy za okupacji dwa razy mistrzem Warszawy. Sport był w tamtych czasach dla odważnych. I postanowiłem zrobić ten turniej, małego powstańca.

Łatwo było zorganizować pierwszy turniej?

Poszedłem do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, już prezydenta Polski wtedy. Powiedział że muszę iść z tym jednak do władz Warszawy. A był bardzo zadowolony że ja chcę zorganizować taki turniej, bo był kibicem Polonii. Poszedłem więc do pani Gronkiewicz-Waltz. Ucieszyła się że może być patronem takiej imprezy. I turniej ten został wpisany na stałe do kalendarza zawodów sportowych i obchodów rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Także nawet jak Piekarzewskiego już nie będzie, ten turniej będzie nadal organizowany.

Dlaczego to jest turniej akurat dla takich młodych dzieci, dla 10-latków?

Bo tyle lat miałem sam w czasie Powstania Warszawskiego. 27-letnią matkę i siostrę, która przeżyła tylko 21 dni, zabili mi Niemcy. Leżały razem w jednej trumnie. Ale całą rodzinę zabili mi też w tym czasie z kolei Ukraińcy, których nazywali bandytami z UPA. Całą rodzinę mi wystrzelali, z ojca rodziny prawie wszystkich. I wymyśliłem by dzieci tych dziadków, pradziadków którzy za Powstania byli po przeciwnych stronach barykady, brały udział w tym turnieju. I dlatego zapraszamy dzieci z Niemiec, z Ukrainy.

Pomyślałem sobie że pana turniej to jeden z najlepszych, albo w ogóle najlepszy pomysł na obchody rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego.

Nigdy nie myślałem że ja coś takiego wymyślę… I aż 60 lat trzeba było czekać na coś takiego… Na pewno to jedna z piękniejszych idei dla Warszawy.

Polonia to dla pana święte miejsce. Czytałem jak po tym kiedy ostatni właściciel klubu Józef Wojciechowski ostatnio pozbył się Polonii, wyrażał się pan o nim bardzo ostro…

O wszystkich którzy w Polonię włożyli choć złotówkę nie będę mówić źle. Do Wojciechowskiego mam tylko jeden żal. Że nie odbierał ode mnie telefonów… A przecież gdybym wcześniej wiedział na co się zanosi, to byśmy kogoś znaleźli. A tak, to dopiero rzutem na taśmę się uratowaliśmy. Jak mi Niemcy zabili matkę, to mówiłem że Polonia to moja matka, a piłka to moje dziecko… I jak Wojciechowski sprzedał nasz klub, to mówiłem że jakby zabił mi moje dziecko… Moja żona w życiu nie widziała gór, morza, jezior. Gotowała za to obiady piłkarzom Polonii. Oddawałem piłkarzom Polonii wszystko, nawet wędlinę którą dostawałem kiedyś na kartki. Robiłem im kanapki, herbatę. Traktowałem ich jak swoje dzieci… Polonię wykańczała komuna, bo byliśmy najbliżej Komitetu Centralnego. W latach 70 komuniści chcieli mnie zmusić bym podpisał kasację Polonii. Myślałem że mnie zabiją, bo ja tego nigdy bym nie zrobił. Nawet w kopalni się ukrywałem, ciągali mnie po Pałacu Mostowskich, na komendę na Waliców. Wszystko przez Polonię. Ale za największy mój sukces uważam to że po 41 latach wprowadziłem drużynę do I ligi. Choć trudniej było mi wprowadzić ją do II ligi… Potem liczyłem że jak słońce wzejdzie z Zachodu i prawa strona zacznie rządzić, to będzie dla Polonii lepiej, a jak jest to pan widzi, widzi pan w jakich warunkach tu siedzimy… Znów na Polonii nie ma nic… A jeżeli coś jest to bardzo mało.

Co więc dalej z Polonią?

Myślę że się uratowaliśmy… Wszystkie ręce więc na pokład, trzeba panu Królowi, nowemu właścicielowi, pomóc. Wszyscy którzy ten klub kochają powinni mu pomóc, a nie utrudniać. Nie znałem pana Króla, dopiero poznałem. Jestem pozytywnie zaskoczony. Człowiek inteligentny, a jak będzie to dopiero zobaczymy. Mówimy tu że mamy teraz drugi królewski klub, po pierwszym którym jest oczywiście Real Madryt…

Czy Polonia, najstarszy klub Warszawy, to klub przeklęty, jak napisał Kazimierz Górski w swojej książce?

Kazio w swej książce „Alfabet Kazimierza Górskiego” napisał że Piekarzewski uratował Polonię, że to dzięki Piekarzewskiemu Polonia nadal istnieje. To był mój wielki przyjaciel. I on rzeczywiście napisał że to przeklęty klub… I miał rację. Tu rzadko kiedy jest dobrze. Na tyle lat, ile tu spędziłem, tych chwil radosnych było bardzo mało…

Ile lat pan jest w Polonii?

Jestem w Polonii od 1948 r. W 1955 r. zostałem kierownikiem sekcji. A na początku byłem szefem koła kibiców.

Chce pan powiedzieć jak panu się żyje, jaka jest pana sytuacja materialna, bo czytałem że nie jest za dobrze?…

Mam 1600 zł emerytury, jestem ze starego portfela. Od 18 lat na emeryturze. Nie mam własnego mieszkania, nie mam własnego domu tym bardziej. Kiedyś ks. Mirosław Mikulski z ambony w kościele powiedział że Piekarzewski miałby ulicę gdyby nie Polonia, czyli byłby bogatym człowiekiem, gdyby nie klub… Może i bym coś miał… Ale ja jestem szczęśliwy. Przynajmniej dzieci po mojej śmierci nie będą się miały o co bić… Często zastanawiam się nad swoim życiem, czy gdybym się jeszcze raz urodził, to chciałbym by wszystko było tak samo… Jednak wolałbym już nie tak… Lepiej byłoby najpierw zarobić pieniądze i wtedy pomagać Polonii, być odpowiedzialnym sam za wszystko i nie być na łasce ludzi. Bo cały czas jestem na łasce innych. Nie jest tajemnicą że ci co płacą to rządzą. Gdyby taki Wojciechowski był w Polonii razem ze mną, byłoby inaczej. Ja bym się nie dał oszukać tak jak jego oszukiwali. Jemu się wydawało że na piłce się zna każdy… A poza tym piłka jest najtrudniejszym sportem.

rozm. Cezary Dąbrowski/www.zawszepolska.eu /3.VIII.2012/

***

Coś im w głowach zostaje

Rozmowa z Oleksandrem Paukiem z Lwowa, opiekunem lwowskich uczestników V Międzynarodowego Turnieju Piłkarskiego o Puchar Pamięci Małego Powstańca

Jesteście pierwszy raz na tym turnieju, czy już byliście tu wcześniej?

Dzięki uprzejmości Fundacji na Rzecz Rozwoju i Promocji Sportu Młodzieżowego i osobiście pana Jerzego Piekarzewskiego jesteśmy tu już piąty raz. Dzięki uprzejmości Polaków przyjeżdżamy tu więc co roku. I cieszymy się że drużyny ze Lwowa wygrały pierwszy i tegoroczny turniej o Puchar Pamięci Małego Powstańca.

Co pan powie o tym turnieju? Jest potrzebny?

Turniej jest jak najbardziej potrzebny, choćby dlatego że dzieci się zaprzyjaźniają, uczą się też gry w piłkę nożną, podnoszą swój poziom, podpatrując się wzajemnie. Nie chodzi tu zresztą przede wszystkim o poziom ich gry w pikę. Ale ważne że mają szansę gry i że chcą grać w tę piłkę.

Mówił pan że dzieciaki się zaprzyjaźniają, ale w swoich drużynach czy z kolegami z innych zespołów i innych krajów?

Jak pan wie z Lwowa mamy tu w turnieju dwie drużyny, FK Lwów i Karpaty Lwów. We Lwowie oni może i nie za bardzo się lubią, jak to w derby, ale tu można było zobaczyć jak chłopcy z FK Lwów kibicowali chłopcom z Karpat, którzy grali w finale z warszawską Polonią o zwycięstwo. I to było dobre kiedy jedni drugich wspierają jeżeli jest taka potrzeba, choć Karpaty wygrały w finale dość łatwo.

Ale co te dzieci wiedzą o Powstaniu Warszawskim? Bo to też jest bardzo ważne. Czy one się czegoś dowiadują na ten temat dzięki temu turniejowi i przyjazdom do Warszawy?

Ukraińskie dzieci z tych dwóch drużyn lwowskich zaprzyjaźniają się nie tylko między sobą, ale także z polskimi rówieśnikami, i z niemieckimi, i z Polakami z Northampton w Anglii. I coś im w głowach na pewno zostaje z tych pobytów w Warszawie, na całe lata. A w Warszawie prawie każdy metr kwadratowy to takie święte miejsce. Ta warszawska ziemia jest bardzo przesiąknięta krwią. Kiedy nasze lwowskie dzieci odwiedzały Muzeum Powstania Warszawskiego, mówiły że u nas na Ukrainie też dużo ludzi zginęło a jednak takiego muzeum nie mamy. Ukraina nie dożyła jeszcze niestety czasów w których liczy się bardzo patriotyzm, w których ludzie są oddani państwu, tak jak jest w Polsce, gdzie za sprawą pana Lecha Kaczyńskiego powstało takie piękne muzeum. Na Ukrainie jeszcze nie nauczyliśmy się szanować swej pamięci narodowej.

Co jeszcze te dzieci zapamiętają z pobytu w Warszawie?

Dzieci były bardzo zaskoczone tym że ich rówieśnicy walczyli w normalnej wojnie, pytały jak to możliwe, nie rozumiały tego. Bardzo dziwiły się że dzieci w ich wieku musiały walczyć z bronią w ręku o wolność Warszawy i Polski.

Piąty raz jesteście w Warszawie. Czy zdarzyło się już że odwiedziliście się z poznanymi tu ludźmi, w ich miastach, krajach? Czy może ktoś was odwiedził we Lwowie?

Niestety jeszcze nie. Lwów nie dorósł na razie nawet do tego by na przykład odwdzięczyć się jakoś organizatorom za zaproszenie nas do Warszawy. Nie mówię o zaraz nie wiadomo czym, ale choćby o zwykłym liście z podziękowaniami, bo i tego niestety bywa że brakuje… W Lwowie wychował się taki wspaniały człowiek jak ś.p. pan Kazimierz Górski, były trener reprezentacji Polski. Można było już do tej pory jakoś upamiętnić tę postać w naszym mieście, ale nie zrobiono tego do dziś. Ani ulicy nie nazwano jego nazwiskiem, nie upamiętniono też go w żaden inny sposób. Próbowałem w zeszłym roku znaleźć we Lwowie jakieś dokumenty o Kazimierzu Górskim i nic nie znalazłem, ani jednej wzmianki że był taki człowiek w naszym mieście, ani też o jego rodzicach. To prawda że on nic nie znaczył dla Lwowa kiedy jeszcze w nim mieszkał, był wtedy młody, ale później po wyjeździe to właśnie Górski jako pierwszy zaprosił nasze Karpaty Lwów do Krakowa na turniej, choć i wielu innych Polaków wyjechało z Lwowa do Polski. Ale to Górski coś dla Lwowa zrobił. W Lwowie jednak może zapomnieli o tym, a może nie chcą pamiętać…

rozm. Cezary Dąbrowski/www.zawszepolska.eu /2.VIII.2012/

***

Puchar Pamięci Małego Powstańca

Chłopcy z Ukrainy /zespół Karpat Lwów/ wygrali V edycję Międzynarodowego Turnieju Piłkarskiego „O Puchar Pamięci Małego Powstańca”, który odbył się na stadionie warszawskiej Polonii w dn. 31 lipca–2 sierpnia

W finale 10-11-latkowie z Ukrainy pokonali Polonię Warszawa A. Karpaty są pierwszym zespołem któremu udało się wygrać warszawski turniej i zdobyć Puchar Pamięci Małego Powstańca drugi raz. Wcześniej lwowianie triumfowali w pierwszej edycji turnieju w 2008 r.

Trzecie miejsce w tym roku zajęli chłopcy z niemieckiej Fortuny Duesseldorf, którzy pokonali ukraiński FK Lwów.

Dużo emocji było w meczu o piąte miejsce. Zespół polskiej szkółki piłkarskiej z Anglii – 303 Polish Soccer Club Northampton – wygrał z KS Ursus dopiero po rzutach karnych. W regulaminowym czasie było 1:1, a do przerwy prowadzili chłopcy z Ursusa.

Nagrody uczestnikom turnieju wręczali m.in. były marszałek sejmu Marek Jurek, prezes Piłkarskiej Ligi Polskiej, były prezes PZPN-u Michał Listkiewicz, dyrektor sportowy PZPN-u, były trener reprezentacji Jerzy Engel. Inicjatorem i głównym organizatorem turnieju jest honorowy prezes KS Polonia Warszawa Jerzy Piekarzewski.

Turniej miał wymiar nie tylko sportowy, ale i edukacyjny. Pierwszego dnia młodzi piłkarze z zagranicy zwiedzili Muzeum Powstania Warszawskiego. 1 sierpnia o godzinie W uczestnicy zawodów tradycyjnie złożyli kwiaty pod pomnikiem Małego Powstańca na Podwalu. Po powrocie spod pomnika na dziedzińcu głównym stadionu Polonii odbył się Piknik Powstańczy. Były gry i zabawy sportowe, wojskowa grochówka, kiełbasa z rożna oraz tort, zagrała Kapela Warszawska Stanisława Wielanka.

Edukacyjny charakter turnieju bardzo chwalił szef ekipy Fortuny Duesseldorf Hans-Joachim Krause. – To wspaniała idea. Sport wcale nie jest tu najważniejszy. Dzięki temu turniejowi uczymy nasze dzieci że Europa to coś więcej niż tylko Europa Zachodnia. To także doskonała okazja do nauki historii, zarówno dzieci jak i ich rodziców którzy przyjechali tu liczną grupą. Poznają Polskę, nawiązują nowe przyjaźnie, ja osobiście dzięki udziałowi w turnieju już od kilku lat zyskałem wspaniałych przyjaciół w Warszawie – powiedział.

Miejsce gdzie turniej jest rozgrywany nierozerwalnie związane jest z Powstaniem Warszawskim. To tworzy szczególną atmosferę wokół tej imprezy.

Kolejność:
1. Karpaty Lwów (Ukraina); 2. MKS Polonia Warszawa A; 3. Fortuna Duesseldorf  (Niemcy); 4. FK Lwów (Ukraina); 5. 303 PSC Northampton (Anglia); 6. KS Ursus; 7. MKS Polonia Warszawa B; 8. PKS Radość; 9. Dzieci Fundacji

Najlepszy strzelec: Ihor Bekesza (Karpaty) 14 goli
Najlepszy zawodnik: Mik Gudra (Fortuna)
Najlepszy bramkarz: Maksym Hirnyj (Karpaty)

Tabela gr. A:
1. Polonia Warszawa A 12 (41:6)
2. FK Lwów 9 (25:8)
3. 303 PSC Northampton 6 (11:10)
4. PKS Radość 3 (3:30)
5. Dzieci Fundacji 0 (7:33)

Tabela gr. B
1.Karpaty Lwów 9 (26:0)
2.Fortuna Duesseldorf 6 (23:2)
3.KS Ursus 3 (8:17)
4.Polonia Warszawa B 0 (0:38)

W turnieju wzięły udział drużyny roczników 2001 i 2002. Jego celem było upamiętnienie najmłodszych uczestników Powstania Warszawskiego oraz budowanie atmosfery przyjaźni między młodymi przedstawicielami różnych narodowości. W uroczystości otwarcia i zakończenia zawodów wzięli udział przedstawiciele Grupy Rekonstrukcyjnej Zgrupowania „Radosław”.

W poprzednich turniejach wygrywały:
Karpaty Lwów (2008)
Vac VLSE (Węgry) (2009)|
MKS Polonia Warszawa (2010)
Fortuna Duesseldorf (2011)

mp /2.VIII.2012/

Kategoria Polska, Warszawa

Comments