Trzecie złoto Natalii Partyki

Naszej pingpongistce już przed turniejem złoty medal wieszano na szyi. Zwycięstwo było niemal jej obowiązkiem. W takiej sytuacji łatwo się pogubić. Natalia Partyka (23 lata) wytrzymała presję i wygrała trzeci raz z rzędu w indywidualnym turnieju tenisa stołowego igrzysk paraolimpijskich

Natalia – która urodziła się bez prawego przedramienia – wygrała w Londynie pięć meczów. Ale jej finałowy pojedynek z Chinką Yang Chian nie był spacerkiem. Gdańszczanka po zaciętej walce wygrała 3:2 (11:5, 11:13, 11:9, 7:11, 11:4)

Zaledwie 16-letnia rywalka Natalii podobno dopiero od trzech lat trenuje ping-pong i jej awans do finału jest sporą niespodzianką.

Partyka do tenisa stołowego trafiła w wieku 7 lat za namową rodziców i starszej siostry która sama wcześniej trenowała ten sport. W paraolimpiadzie zadebiutowała w 2000 r. w Sydney mając zaledwie 11 lat. Medale zdobywała w dwóch kolejnych paraigrzyskach – w Atenach i Pekinie złoto indywidualnie i srebro zespołowo. Dwukrotnie startowała też w olimpiadach dla sportowców pełnosprawnych – w 2008 r. i ostatnio w Londynie.

Największymi sukcesami Natalii są medale drużynowych mistrzostw Europy: srebrny w 2009 r. i brązowy w 2010, a także brązowy w grze podwójnej z Xu Jie cztery lata temu.

Na co dzień leworęczna zawodniczka trenuje w Gdańsku u trenera kadry Michała Dziubańskiego; w lidze reprezentuje SKTS Sochaczew. Trzy razy była wicemistrzynią Polski w singlu, zwycięstwa odnosiła natomiast w deblu (m.in. z Katarzyną Grzybowską). Kilka razy była na podium mistrzostw Europy juniorek i kadetek; w 2007 r. wywalczyła brąz w rywalizacji drużynowej mistrzostw świata juniorek.

Tuż przed rozpoczęciem londyńskiej paraolimpiady odniosła życiowy sukces w imprezie z cyklu ITTF World Tour. W Chinach dotarła do ćwierćfinału, w którym przegrała z reprezentantką gospodarzy Fan Ying 1:4.

Partyka uczy się w gdańskiej AWFiS, interesuje się m.in. psychologią. Bardzo dobrze mówi po angielsku. W niedawnej olimpiadzie po meczach udzielała w tym języku wywiadów dla azjatyckich mediów. A do strefy z polskimi dziennikarzami dochodziła dopiero po 15-20 minutach.

dch/su/pap/sport.pl 3-5.IX.2012/

***

Czułem że nadszedł czas

Grałem 23 lata w reprezentacji Polski i czułem że nadszedł czas by zakończyć przygodę z kadrą. Byłem szczęściarzem że grałem tak długo bez żadnych poważniejszych kontuzji – powiedział Lucjan Błaszczyk, tenisista stołowy

Rozmowa z Lucjanem Błaszczykiem

Mimo 37 lat ciągle gra pan zawodowo w tenisa stołowego, obecnie w ZKS Drzonków. Jeszcze się panu chce?

Nigdy nie miałem z tym kłopotów. Jeszcze będąc kadetem, gdy trener robił testy dotyczące wewnętrznej motywacji, miałem najlepsze wyniki. To zostało mi do dzisiaj. Lubię się ruszać.

Ale karierę reprezentacyjną już pan zakończył.

Tak. Grałem 23 lata w reprezentacji Polski i czułem że nadszedł czas by zakończyć przygodę z kadrą. Byłem szczęściarzem że grałem tak długo bez żadnych poważniejszych kontuzji. Każdy sportowiec musi kiedyś podjąć taką decyzję. Miałem szczęście że zrobiłem to będąc numerem 1 w Polsce i najwyżej sklasyfikowanym Polakiem w świecie. Teraz pracuję nad projektem akademii tenisa stołowego.

W polskiej lidze nie ma pan sobie równych. Czy to świadczy że brakuje u nas wysokiej klasy pingpongistów?

Kiedy zrezygnowałem z gry w reprezentacji to na pewno wypocząłem. Wcześniej byłem wykończony podróżami, grą w lidze niemieckiej i praktycznie we wszystkich możliwych turniejach. Teraz mam tylko ligę. Trenuję raz dziennie, mam doświadczenie i wiem jak przygotować się do meczów. Młodzi zawodnicy powinni jednak stawać na uszach by ogrywać takich starszych zawodników jak ja. Jeżeli młodzi chłopcy myślą o wielkich międzynarodowych karierach powinni ze mną wygrywać.

Jak pan przygotowuje się teraz do meczów?

Rozpracowuję rywali, pilnuję rytmu dnia, żyję higienicznie i zdrowo.

Czy widzi pan obecnie w Polsce kogoś kto może osiągać większe sukcesy niż pan?

Mam nadzieję że jest ktoś taki. Ale to zależy od wielu czynników. Wielu młodych, zdolnych zawodników nie może niestety wytrzymać obciążeń treningowych. Musi się znaleźć ktoś z dobrym zdrowiem i mocną psychiką. Do tego trzeba mieć parcie na sukces. Z młodych zawodników wybija się Robert Floras i są przed nim perspektywy, by grać na wysokim poziomie.

Andrzej Grubba i Leszek Kucharski wprowadzili tenis stołowy na salony. Teraz ten sport chyba znowu wraca do świetlic?

Myślę że nie. Tenis stołowy został medialnie zaniedbany przez władze polskiego związku. Zdobyłem 12 medali mistrzostw Europy i zawsze miałem wrażenie że moje sukcesy nie są zbyt dobrze wykorzystywane marketingowo przez związek. Niestety ja też miałem związane ręce, bo żyłem i mieszkałem na stałe w Niemczech. Teraz wróciłem do Polski i staram się odbudować medialność tego sportu. Gram w wielu pokazówkach w szkołach. Uważam że mamy ogromny potencjał, jest mnóstwo lig i klubów, także amatorskich. Trzeba nam tylko sukcesów i lepszych fachowców od marketingu.

Czy ma pan ambicje by stanąć na czele PZTS?

Obcenie nie. Teraz chcę otworzyć akademię gdzie będzie mógł pograć każdy bez względu na wiek.

Pan grywa też w squasha, tenisa ziemnego i badmintona.

Tenis stołowy jest najtrudniejszy technicznie. Uprawia go 500 milionów ludzi. Tej dyscypliny nikt nie przebije pod tym względem. W Chinach mamy 50 tysięcy zawodowych trenerów, którzy codziennie myślą jak wygrać z Europą. Ten sport można uprawiać długo. W Japonii na co dzień grają gospodynie domowe. W jednej ręce trzymają patelnię, w drugiej rakietkę. Grałem z kobietą która miała 105 lat i nieźle sobie radziła. Tam turnieje rozgrywane są większą piłką, by wolniej latała, a wymiany były dłuższe.

rozm. łm/ps /20.12.2011/

ALFABET LUCJANA BŁASZCZYKA

A jak Auta. Miałem ich bardzo dużo, na pewno ponad 50. W Grenzau przez pierwsze 10 lat kontrakt gwarantował samochód z klubu. Jeździłem fordami, oplami, nissanami. Co 10 tys. km dostawałem nowe auto. Czyli w ciągu roku używałem czterech wozów. Ale nie podobało mi się to bo nówka zawsze śmierdzi w środku chemikaliami, poza tym jak się przyzwyczaiłem do jakiegoś wozu, to musiałem go oddać. Najbardziej było mi szkoda sportowego nissana 200 SX. Gdy przyjechałem nim do Grudziądza na mecz z Niemcami, to cała nasza kadra nim jeździła. Śmigałem tym nissanem przez pół roku bo udało mi się go przetrzymać i pokonać nim więcej niż te 10 tys. km. ‘A’ to też anemia która dokuczała mi przez wiele lat. Po dłuższych turniejach poziom żelaza bardzo mi spadał i musiałem robić nawet dwutygodniowe przerwy w grze. Na szczęście już od 10 lat nie mam z anemią problemów.

B jak Baildon Katowice. Pierwszy klub w którym zarabiałem dobre pieniądze. Spędziłem tam dwa lata (1993-95), na każdy mecz dojeżdżałem przez całą noc z Gdańska, gdzie trenowałem na co dzień. W drugim sezonie w Baildonie nie przegrałem żadnego pojedynku w lidze ani w europejskich pucharach i wtedy stwierdziłem że czas wyjechać za granicę.

C jak Chińczycy. Zabrali mi mnóstwo pieniędzy bo w kilku turniejach stawali mi na drodze zarówno w singlu, jak i deblu. Ale lubię Chińczyków, mam wśród nich wielu kolegów. Rywalizowałem z trzema generacjami ich reprezentantów, każda kolejna była bardziej wyluzowana i kontaktowa.

D jak Debel. Bardzo lubię gry podwójne, także miksta. W obu konkurencjach zdobyłem sporo medali mistrzostw Europy, w tym także złoty z reprezentującą Luksemburg Ni Xia Lian. Czuję tę grę, widzę podczas niej więcej niż przy singlu. D to też Drzonków, gdzie zaczęła się moja kariera. Kiedy tam przyjechałem, byłem nikim, a wyjeżdżałem jako mistrz Polski juniorów, zawodnik ligowy i zwycięzca turnieju Europa Top 12 juniorów w Stambule w 1992 r. W Drzonkowie zawsze się dobrze czułem, a teraz buduję tam dom i chcę stworzyć akademię tenisa stołowego.

E jak Els Billen. Zdobyłem z nią swój pierwszy medal mistrzostw Europy w Stuttgarcie w 1993 r. Belgijka to była żona Jeana-Michela Saivea. Przeciętna zawodniczka która nigdy wcześniej ani później niczego nie zdobyła. Jednak grała lewą ręką więc pasowała mi do gry podwójnej. Po zdobyciu medalu Els z radości wskoczyła na mnie i pocałowała o co Saive się na mnie strasznie wściekł. Był o nią niesamowicie zazdrosny.

F jak Finały. Te europejskie kojarzą mi się głównie z porażkami bo czterokrotnie grałem w deblu o złoto mistrzostw Europy i czterokrotnie przegrywałem. Za każdym razem z innym partnerem więc pocieszałem chłopaków że to na pewno moja wina.

G jak Grubba. Andrzej pełnił w moim życiu wiele ról. Byliśmy partnerami w deblu przez dwa lata, wicemistrzami Europy, pojechaliśmy na igrzyska do Atlanty. Potem został moim menedżerem, dzięki niemu wyjechałem do Niemiec. Graliśmy razem w Grenzau, później był moim trenerem. Bardzo dobrze się znaliśmy i Andrzej odcisnął ślad na moim życiu. Ale bardzo ważny dla mnie jest też trener Jerzy Grycan, któremu wiele zawdzięczam. Spotkaliśmy się kiedy byłem kadetem. Sporo pracowaliśmy nad moją psychiką. W dużej mierze dzięki niemu nie tylko tak długo gram, ale też czerpię z tego przyjemność. Do dzisiaj mamy świetny kontakt.

I jak Igrzyska olimpijskie. Byłem na czterech: w Atlancie, Sydney, Atenach i Pekinie. Najbliżej medalu byliśmy w deblu z Tomkiem Krzeszewskim w Atenach. W ćwierćfinale nie daliśmy rady późniejszym triumfatorom, Chińczykom Ma Lin, Chen Qi 2:4. W Sydney prowadziliśmy 2:1 i 10:3 w grze o ćwierćfinał z Chińczykami Kongiem Linghuiem i Liu Guoliangiem, którzy później zdobyli złoto. Igrzyska to stres, wysiłek, ale i wielkie przeżycie.

K jak Krzeszowski. Mój wieloletni partner deblowy z którym graliśmy na igrzyskach, wygraliśmy kilka Pro Tourów. Tomka znam lepiej niż własnego brata, spędziliśmy wspólnie 15 lat i wiemy o sobie wszystko. Przeżyliśmy wiele zwycięstw, porażek i mogę powiedzieć, że ‘Krzesza’ jest moim przyjacielem. Teraz jest trenerem kadry i dobrze sobie radzi w tej roli.

L jak Lwówek Śląski. Moje rodzinne miasto do którego mam ogromny sentyment. Mieszkają tam moja mama, rodzina i znajomi jeszcze z piaskownicy. Przyjeżdżam tam na święta. Moja żona też pochodzi z tamtej okolicy.

M jak Marta, Maciek i Monika. Marta to moja żona, mieszkamy razem w Niemczech i mamy rocznego synka Maćka. To najważniejsze dla mnie osoby. Kiedy wracam zmordowany z treningu i nic mi się nie chce, a Maciek mnie wita, śmiejąc się do mnie, od razu nabieram nowej energii. Wkrótce zamierzamy wrócić na stałe do Polski. Natomiast Monika była moją pierwszą żoną, z którą się rozwiodłem w 2008 r. po 16 latach związku. ‘M’ to też motywacja i mistrzostwo świata które zawsze było moim celem. Ja nie marzyłem by zostać mistrzem Polski, zawsze mierzyłem wyżej.

N jak Ni Xia Lian. Chinka z luksemburskim obywatelstwem z którą wywalczyłem mój jedyny złoty medal mistrzostw Europy w 2002 r. W pierwszej rundzie rywalizowaliśmy z Czechami i ona co chwilę płakała w czasie gry. Nie wiedziałem o co chodzi, dopiero później powiedziała mi że jest w trakcie rozwodu i walczy z mężem o prawo do opieki nad dzieckiem. Pogadaliśmy, uspokoiłem ją i rozegraliśmy bardzo dobry, zwycięski turniej. Dlatego jak teraz patrzę na młodych którzy myślą jak tu zarobić parę złotych w polskiej lidze, to mi ich szkoda bo skupiają się nie na tym co trzeba.

R jak Rakietka. Gram deską Tibhar Powerwood i okładzinami Tibhar Speedy Spin. Rakietek miałem w życiu dużo, nigdy się do nich specjalnie nie przywiązywałem, choć znam zawodników którzy całą karierę grali jedną deską. Dla mnie to po prostu narzędzie pracy.

T jak Tianjin. Początek mojej kariery międzynarodowej i mistrzostwa świata w tym chińskim mieście. Miałem wtedy 21 lat i w 1/8 finału pokonałem miejscowego idola, jednego z najlepszych pingpongistów lat 90 Ma Wenge, wtedy nr 2 na świecie. To była ogromna sensacja bo jako nierozstawiony zawodnik z eliminacji awansowałem do ćwierćfinału. Później razem graliśmy w Grenzau i Ma nie mógł mi wybaczyć że narobiłem mu wstydu w jego rodzinnym mieście. W Polsce po tych mistrzostwach świata ogłoszono mnie następcą Grubby, co było dla mnie początkowo dużym ciężarem, ale muszę przyznać że ten wynik otworzył mi drogę do Bundesligi i dobrych pieniędzy.

W jak Waldner. Jan-Ove to najlepszy pingpongista wszech czasów, bo utrzymywał się na szczycie przez ćwierć wieku i wygrał przez ten czas wszystko co było do wygrania. Legenda i szalenie barwna postać. Ma 46 lat i wciąż występuje z powodzeniem w Bundeslidze. Kiedyś graliśmy turniej pokazowy w Wiesbaden i wieczorem Waldi rzucił hasło – jedziemy do kasyna! Było późno i wchodząc usłyszeliśmy sygnał że na stołach do rulety zostały jeszcze trzy rzuty. Waldner miał wtedy 10 tys. euro i po drugim rzucie przyleciał już do mnie pożyczyć pieniądze. To pokazuje jaki to był hazardzista. W tych trzech ostatnich rzutach przegrał 18 tys. euro. Ale dług uregulował. Zresztą kiedyś zadzwonił do mnie w środku nocy z pytaniem czy Legia ogra Wisłę bo mu brakuje jednego meczu do zamknięcia kuponu. Był uzależniony od hazardu, potem leczył się zresztą w klinice odwykowej.

Z jak Zugbrücke Grenzau. Spędziłem w tym klubie 16 lat; to fantastyczne miejsce do uprawiania tenisa stołowego. Świetnie się tam czuję, mam umowę do 2012 r. Grenzau leży między Kolonią i Frankfurtem, blisko lotnisk. W mieście jest największa szkoła ping-ponga w Europie, rocznie trenuje tam sześć tys. osób. Po powrocie do Polski chcę na wzór tamtejszej akademii stworzyć podobną szkołę w Drzonkowie.

not. wo/tempo /3.4.2011/








***

Pierwsza po Grubbie

Brązowy medal mistrzostw Europy Li Qian to jeden z największych sukcesów w historii polskiego ping-ponga

Stając na podium w gdańsko-sopockiej Ergo Arenie Li Qian uratowała honor naszego tenisa stołowego. Zdobyła pierwszy od 19 lat medal dla Polski w singlu. Przed nią dokonał tego Andrzej Grubba w 1992 r.

Li Qian jest u nas już od 10 lat, a wszystko czego się tu nauczyła, zawdzięcza klubowi z Tarnobrzega i trenerowi Zbigniewowi Nęckowi

Dziesięć procent szans

To właśnie Zbigniew Nęcek znalazł niespełna 15-letnią dziewczynę podczas jednej z podróży do Chin. – Szukałem dla klubu zawodniczki prezentującej defensywny styl. Pierwszy raz Li przyjechała do Polski w 2001 r. Wiedziałem że ma zadatki na bardzo dobrą pingpongistkę, choć nigdy nie sądziłem że osiągnie tak wiele – kręci głową trener, jakby wciąż nie mógł uwierzyć że medal na szyi jego zawodniczki jest prawdziwy.

W Trójmieście Mała wystąpiła w turnieju drużynowym i singlu. W drużynie nie udało się zdobyć medalu, bo liderce zespołu zabrakło w najważniejszych momentach wsparcia koleżanek. W grze pojedynczej przegrała dopiero w szóstym pojedynku 38-letniej reprezentantce Holandii Li Jiao, najlepszej w Europie specjalistce w grze przeciw defensorkom. – Przed półfinałem dawałem Małej dziesięć procent szans na zwycięstwo – przyznał Nęcek.

Długi czas Li była typową obrończynią i to w dość archaicznym stylu, czyli w ogóle nie atakowała. Ostatnio czyni w tej dziedzinie spore postępy, co było widać podczas mistrzostw Europy. Na Starym Kontynencie nie ma zawodniczki która by się jej nie obawiała. Nawet Li Jiao czuje przed nią respekt. – Musiałam być cały czas skoncentrowana bo Li Qian często zmieniała rotację i kierunek uderzeń. Już teraz dużo potrafi, a będzie jeszcze lepsza. Przecież ma dopiero 25 lat – powiedziała mistrzyni Europy w drużynie i singlu.

Nauka prasowania

Teraz Polska jest dla Qian domem, od pięciu lat ma polskie obywatelstwo. Jednak początki nastolatki w kompletnie odmiennym pod każdym względem kraju nie były łatwe. Nie potrafiła gotować, robić kanapek ani prasować. – Od najmłodszych lat byłam w szkole sportowej. Tam wszystko dostawaliśmy gotowe, trzeba było tylko trenować. Dlatego początkowo miałam problemy z domowymi czynnościami. Bardzo się dziwiłam gdy Kinga Stefańska (koleżanka klubowa z KTS Tarnobrzeg – przyp. red.) prasowała koszulki. Nie wiedziałam po co ona to robi, bo w Chinach się z tym nie spotkałam. Tam po prostu wieszało się ubranie na wieszaku i wszystko. W Polsce też pierwszy raz odkurzałam – opowiadała kilka lat temu Mała.

Już w wieku 19 lat stwierdziła że męża w Polsce raczej nie będzie szukać. – Tutejsi chłopcy są trochę dziwni. Piją dużo piwa, palą. Czasami się ich boję – mówiła. Od kilku miesięcy nie jest już panną. Wyszła za Chińczyka. Tian Zichao trenuje pingpongistów w Belgii.

Na razie jesteśmy parą na odległość ale nie tylko kontaktujemy się przez skypea, bo dość często jeżdżę do Belgii – powiedziała Li.

Olimpijski ćwierćfinał

W maju Li Qian dzięki wysokiemu miejscu w światowym rankingu zapewniła sobie kwalifikację na igrzyska olimpijskie. Już drugie, bo debiutowała w Pekinie. Na co może liczyć w Wielkiej Brytanii? Bardzo dużo zależy od losowania. Medal będzie raczej poza zasięgiem, tak samo jak pokonanie którejś z reprezentantek Chin. O ile bowiem w Europie Li znajduje się w ścisłej czołówce, o tyle w Chinach, Japonii, Korei Płd. czy Singapurze jej nazwisko nie powoduje u rywalek drżenia łydek. Dlatego w ciągu najbliższych kilku miesięcy tak ważne będą starty w Pro Tourach, by maksymalnie wyśrubować ranking i jak najpóźniej wpaść na Azjatki. – Uważam że ćwierćfinał byłby znakomitym wynikiem – stwierdził Nęcek.

wo/ps /18.10.2011/

***

Trochę rozsądku w tenisie stołowym

Bartosz Such, Daniel Górak, Wang Zeng Yi i Jakub Kosowski zostali jednak przywróceni przez PZTS do kadry narodowej i wystąpią w mistrzostwach Europy w tenisie stołowym które 8 października rozpoczną się w Gdańsku i Sopocie

– Otrzymaliśmy pisma od czterech zawodników w których proszą oni o przywrócenie do kadry ponieważ chcą reprezentować Polskę w tak ważnych zawodach jak mistrzostwa kontynentu – powiedział prezes Polskiego Związku Tenisa Stołowego Ryszard Weisbrodt

Po konsultacjach z członkami zarządu przychyliłem się do ich prośby i jednocześnie rozszerzyłem męską reprezentację do 12 zawodników. Liczy się przecież dobro naszej dyscypliny – dodał Weisbrodt.

Wszelkie spory zostały odłożone na bok a do spraw wcześniej nas dzielących wrócimy po mistrzostwach. Teraz decyzja należy do trenera Tomasza Krzeszewskiego, jak ustawić skład w drużynówce, singlu i deblu, by wszyscy zagrali. Byłoby nieelegancko gdybyśmy teraz zrezygnowali z czterech młodych pingpongistów wcześniej powołanych do ekipy narodowej – powiedział jeszcze prezes.

Tydzień temu PZTS skreślił z listy kadrowiczów do końca roku Sucha, Góraka, Wanga i Kosowskiego. Było to pokłosie decyzji samych zawodników którzy w sierpniu opuścili zgrupowanie w Spale i zdecydowali o przerwaniu przygotowań do mistrzostw Europy. Pingpongiści tłumaczyli swój krok m.in. brakiem stypendiów, odżywek i opieki medycznej.

W tej sytuacji Krzeszewski, czterokrotny medalista mistrzostw Europy, wręczył nominacje młodym pingpongistom z których najstarsi mają po 21 lat: Patrykowi Chojnowskiemu, Mateuszowi Gołębiowskiemu, Robertowi Florasowi, Piotrowi Chodorskiemu, Jakubowi Dyjasowi, Konradowi Kulpie, Patrykowi Zatówce i Tomaszowi Wiśniewskiemu.

Powrót czterech ‘buntowników’ oznacza że Polacy przed własną publicznością wystąpią prawie w najmocniejszym składzie, tylko bez jednego z najwybitniejszych krajowych tenisistów stołowych Lucjana Błaszczyka który kilka tygodni temu ogłosił zakończenie reprezentacyjnej kariery.

pap /1.10.2011/

***

Kadra bez Sucha, Wanga i Góraka

W młodzieżowym składzie wystąpi męska reprezentacja Polski tenisistów stołowych w mistrzostwach Europy w Gdańsku i Sopocie. W piątek zarząd PZTS skreślił z kadry wcześniej zawieszonych Bartosza Sucha, Wanga Zeng Yi, Daniela Góraka i Jakuba Kosowskiego

W sierpniu wymieniona czwórka opuściła zgrupowanie kadry w Spale i zdecydowała o przerwaniu przygotowań do mistrzostw Europy (8-16 października). Zawodnicy tłumaczyli swój krok m.in. brakiem stypendiów, odżywek i opieki medycznej. Z kolei władze związku ukarały ich miesięcznym zawieszeniem (upływa 26 września)

‘Komisja dyscyplinarna uznała ich zachowanie za naganne ale nie wnioskowała o stopień kary. Zarząd korzystając ze swych kompetencji, po wnikliwej, merytorycznej dyskusji, niejednogłośnie postanowił skreślić ich z kadry’ – powiedział prezes PZTS Ryszard Weisbrodt podczas piątkowej konferencji prasowej w Warszawie.

Piątkowe głosowanie członków zarządu miało burzliwy przebieg bo czterech było za ukaraniem pingpongistów, dwóch przeciw, a dwóch wstrzymało się. Wykluczenie z reprezentacji Sucha, Wanga, Góraka i Kosowskiego obowiązuje do końca roku.

Pod ich nieobecność trener Tomasz Krzeszewski będzie miec do dyspozycji: Roberta Florasa, Mateusza Gołębiewskiego, Patryka Chojnowskiego, Piotra Chodorskiego, Jakuba Dyjasa (wszyscy zagrają też w turnieju drużynowym), Konrada Kulpę, Patryka Zatówkę i Tomasza Wiśniewskiego.

‘W przypadku np. kontuzji (kłopoty zdrowotne ma Chojnowski – red.) możemy dokonać korekty w terminie do 30 września. Ale już nie ma możliwości by wystawić np. dziewięć zawodniczek i siedmiu zawodników. Jako gospodarz mamy prawo wystawić 16 singlistów i wcześniej zdecydowaliśmy że podział będzie symetryczny’ – wyjaśnił wiceprezes związku ds. sportowych Tadeusz Szydłowski.

W męskiej reprezentacji zabraknie też jednego z najwybitniejszych polskich tenisistów stołowych Lucjana Błaszczyka który niedawno ogłosił zakończenie reprezentacyjnej kariery. ‘W trakcie mistrzostw Europy uroczyście pożegnamy i podziękujemy Błaszczykowi za grę w reprezentacji. Uroczystość odbędzie się albo po finale drużynówki albo po finale gier pojedynczych’ – poinformował Weisbrodt.

Niespodzianek nie ma w kobiecej ekipie prowadzonej przez Michała Dziubańskiego i pomagającego mu Zbigniewa Nęcka. Powołane zostały Li Qian, Natalia Partyka, Katarzyna Grzybowska, Kinga Stefańska, Xu Jie (wszystkie powalczą również w rywalizacji zespołowej), Antonina Szymańska, Magdalena Szczerkowska i Klaudia Kusińska. Dodatkowo w deblu zagrają Monika Pietkiewicz i Daria Łuczakowska, a rezerwową w singlu jest Magdalena Sikorska.

‘Budżet mistrzostw Europy po stronie wydatków wynosi 5 092 mln zł a przychodów 5 142 mln. Z umów sponsorskich zapewniliśmy 20 proc. tej sumy a kolejne 20 proc. otrzymaliśmy z Ministerstwa Sportu i Turystyki. Są to środki z konkursu dlatego kwota nie jest tajemnicą – 900 tys. Pozostała część kwoty to wpłaty od uczestników’ – stwierdził dyrektor mistrzostw Europy Wojciech Klimaszewski.

pap /23.9.2011/

***

Nowy etap Lucjana Błaszczyka

Najlepszy polski tenisista stołowy Lucjan Błaszczyk, który w tym roku skończy 37 lat, myśli o zakończeniu występów w reprezentacji

Nie wiadomo nawet czy wielokrotny mistrz Polski weźmie udział w październikowych mistrzostwach Europy które odbędą się w naszym kraju (Ergo Arena w Gdańsku)

Lucjan Błaszczyk reprezentował Polskę w czterech kolejnych igrzyskach olimpijskich: w Atlancie, Sydney, Atenach i Pekinie

– Nie mam już siły, motywacji i zdrowia by nadal grać na najwyższym poziomie. Czas zakończyć ten etap i rozpocząć nowy – powiedział Błaszczyk.

Start w październikowych mistrzostwach Europy Błaszczyk uzależnia od tego czy uda mu się na czas wyleczyć kontuzję nogi. Jeżeli wszystko przebiegnie po jego myśli wystąpi w Ergo Arenie w singlu i deblu z Wang Zeng Yi.

– Nieodwołalnie byłyby to jednak moje ostatnie zawody w biało-czerwonych barwach – dodał.

Błaszczyk ma w swoim dorobku 33 złote medale mistrzostw Polski (11 w singlu, 15 w deblu i 7 w grze mieszanej), a także 10 medali mistrzostw Europy (złoty w 2002 r. w Zagrzebiu w grze mieszanej, 5 srebrnych i 4 brązowe).

kp/su/wp.pl /10-11.8.2011/

**************************************

Oh Sang Eun w Bogorii!

Oh Sang Eun wzmocnił Bogorię Grodzisk Mazowiecki. Koreańczyk jest jednym z najlepszych tenisistów stołowych na świecie

– Oh to obecnie najlepszy zawodnik na świecie, jakiego można było pozyskać – mówi prezes Bogorii Dariusz Szumacher, który we wtorek podpisał z reprezentantem Korei Południowej roczny kontrakt

Oh Sang Eun zajmuje 11 miejsce w światowym rankingu tenisistów stołowych. W zeszłym sezonie występował w duńskim Roskilde i był jedynym zawodnikiem spoza Niemiec który pokonał słynnego Timo Bolla.

mh/ps /11.5.2011/

***************************************

Brak ręki nie jest ograniczeniem

Rozmowa z tenisistką stołową Natalią Partyką

Urodziłaś się bez prawego przedramienia. Czy od dziecka zajmowałaś się sportem? Kiedy i dlaczego zaczęłaś trenować właśnie tenis stołowy?

W tenisa stołowego zaczęłam grać w wieku siedmiu lat, więc chyba śmiało mogę powiedzieć że sport uprawiam od dziecka /uśmiech/. Wszystko dzięki starszej o cztery lata siostrze, bo ona pierwsza rozpoczęła treningi. Bardzo długo razem trenowałyśmy. Siostra obecnie już nie gra, zrezygnowała z uprawiania tenisa stołowego jakieś cztery lata temu.

O ile lepszą byłabyś zawodniczką gdybyś miała całą prawą rękę? Czy wtedy w ogóle uprawiałabyś sport, tenis stołowy?

Nie wiem co by było gdyby… Trudno powiedzieć… Brak prawego przedramienia na pewno powoduje to że mam gorszy balans ciała niż pełnosprawni zawodnicy, ale za to mam silne nogi. Myślę więc że balans nadrabiam właśnie nogami. Szczerze mówiąc to ja nie odczuwam żadnych trudności w czasie gry.

Grasz oczywiście lewą ręką, wszystko robisz lewą ręką. Czy opanowanie gry i innych czynności wymagało bardzo dużo ćwiczeń i czasu, czy od dziecka wszystko robiłaś swoją lewą ręką naturalnie, bez kłopotu?

Urodziłam się bez prawego przedramienia, więc od początku wszystko robiłam lewą ręką. Wszystkie czynności są więc dla mnie jak najbardziej naturalne i z niczym nie mam trudności.

Jesteś jedyną zawodniczką, poza Natalie du Toit, pływaczką bez nóg z RPA, która startowała także w igrzyskach osób pełnosprawnych. Jakie widzisz największe różnice w olimpiadzie i paraolimpiadzie z twego punktu widzenia?

Igrzyska olimpijskie i paraolimpiada tak naprawdę nie różnią się wieloma rzeczami. Obiekty, atmosfera, wszystko jest takie samo. Zmieniają się tylko zawodnicy i ich liczba, bo na paraolimpiadzie jest ich dużo mniej. Idea igrzysk i cele sportowców także się nie różnią.

Żeby zdobyć swój drugi złoty medal igrzysk paraolimpijskich musiałaś w Pekinie wygrać pięć pojedynków. Wszystkie wygrałaś 3:0. To znaczy że obronić tytuł z Aten było bardzo łatwo?

Co prawda wygrałam wszystko po 3:0, ale to wcale nie oznacza że mecze były łatwe. W grupie miałam dwie Chinki i do tych gier musiałam podejść już bardzo dobrze przygotowana i skoncentrowana. Mecze półfinałowy i finałowy również były trudne, był stres, presja, oczekiwania, ale cieszę się że sobie ze wszystkim dobrze poradziłam i obroniłam tytuł z Aten.

Jak oceniasz swój występ w olimpiadzie pełnosprawnych? Trudno było się do niej zakwalifikować?

Na olimpiadzie zagrałam tylko w drużynówce. Ostatecznie zajęłyśmy trzecie miejsce w grupie, a więc w klasyfikacji ogólnej był to przedział od 9 do 12 pozycji. Mimo moich porażek indywidualnych występ muszę zaliczyć do udanych, bo grałam naprawdę bardzo dobrze i nawiązywałam równą walkę z najlepszymi zawodniczkami świata. Wiadomo że apetyt rośnie w miarę jedzenia i chciałabym wygrywać swoje mecze, ale tym razem mimo dobrej gry nie udało się. Jednak jeżeli na kolejnych turniejach będę grać na takim samym poziomie, to wyniki też na pewno będą dobre.

Jesteś podwójną mistrzynią igrzysk paraolimpijskich, ale jesteś też w kadrze narodowej seniorek i reprezentowałaś Polskę w Pekinie także w gronie zawodników pełnosprawnych. Jakie są twoje największe sukcesy w gronie właśnie zawodników pełnosprawnych? W Polsce jesteś najlepszą seniorką pełnosprawną?

W mistrzostwach Polski seniorek dwukrotnie zdobywałam srebrny medal w turnieju indywidualnym. Na drodze do złota dwukrotnie stawała mi naturalizowana Chinka Xu Jie. Od kilku lat startuję w najważniejszych imprezach seniorskich zawodników pełnosprawnych. Jak na razie wielkich sukcesów nie osiągnęłam, chociaż ostatnio gram w nich coraz lepiej. Na przykład w drużynowych mistrzostwach świata w lutym tego roku ograłam zawodniczkę z Singapuru, Li Jia Wei, która obecnie zajmuje szóste miejsce na światowej liście rankingowej.

Które miejsce zajmujesz w międzynarodowym rankingu zawodniczek pełnosprawnych i co chcesz wśród nich osiągnąć? Czy jesteś w stanie to miejsce znacznie poprawić?

Obecnie zajmuję 148 pozycję w rankingu światowym. Nie jest to złe miejsce, ale też nie jest to coś co by mnie satysfakcjonowało. Zależy mi by stale poprawiać mój ranking. Chciałabym znaleźć się w pierwszej setce tak szybko jak to możliwe, a później oczywiście piąć się jeszcze wyżej. W przyszłości chciałabym przebić się do czołówki światowej.

Wzbudzasz sensację startując bez prawej ręki w zawodach z pełnosprawnymi. Tak samo było w Pekinie podczas igrzysk. Prasa pisała że jesteś wręcz w ogóle najpopularniejszym polskim sportowcem w Chinach. Podobno dziennikarze tratowali się wzajemnie chcąc z tobą porozmawiać? Trzeba było ograniczać dostęp mediów do ciebie. Cały świat chciał z tobą rozmawiać i cię pokazywać… Jak to wygląda z twojej perspektywy? Jakie są twoje wrażenia z pobytu w Pekinie i z obu imprez?

To prawda że zainteresowanie mediów moją osobą było i jest nadal bardzo duże. Nie spodziewałam się że to wszystko będzie miało aż tak wielką skalę. Cały czas ktoś chciał ze mną przeprowadzać wywiad i o coś pytać. Z jednej strony jest to miłe, bo czegoś takiego w Polsce nie ma, ale z drugiej też trochę męczące. Dobrze że to co robię zostało zauważone i docenione, jednak szczerze mówiąc nie przywiązuję do tego wielkiej wagi, bo ja chcę po prostu jak najlepiej grać i na tym najbardziej mi zależy.

Azjaci kochają tenis stołowy, ty bardzo dobrze mówisz po angielsku, więc to także wpływało na twoją ogromną popularność w Chinach i nie tylko. Pasuje ci pewnie bardzo taka atmosfera jak w Pekinie; pełne trybuny, niezwykła popularność tego sportu?

Atmosfera na sali była naprawdę niesamowita; pełne trybuny, Chińczycy głośno dopingowali przede wszystkim swoich zawodników, ale nie tylko. Tenis stołowy w Chinach cieszy się ogromną popularnością i naprawdę bardzo miło jest grać przy takim zainteresowaniu i zaangażowaniu kibiców.

Chińczycy nie mogą pojąć że jakaś Polka jest groźna w tej chińskiej dyscyplinie sportu nawet dla ich zawodniczek, a w dodatku jeszcze niepełnosprawna?…

Uważam że brak ręki wcale nie jest dla mnie żadnym ograniczeniem w grze w tenisa stołowego. Myślę że mimo wszystko mogę być dobrą zawodniczką. Zdaję sobie sprawę że dla wielu ludzi może to być w jakiś sposob niezwykłe, jednak dla mnie jest to jak najbardziej normalne i nie zwracam na to uwagi że gram na równi z zawodniczkami zdrowymi.

W Chinach byłaś od 6 sierpnia do 18 września. Jak to wytrzymałaś?

Bardzo się cieszyłam kiedy w końcu mogłam wrócić do kraju bo w Chinach byłam ponad sześć tygodni. Mimo że miałam tam dużo zajęć i nie mogłam narzekać na nadmiar wolnego czasu, to pod koniec już mi się trochę ten pobyt dłużył.

Byłaś w Chinach w zasadzie kimś w rodzaju naszego ambasadora…

Ja chcę się koncentrowac na jak najlepszej grze i to jest dla mnie najważniejsze. Szum wokół mojej osoby w Chinach tak naprawdę mi nie przeszkadzał. Myślę że dobrze sobie ze wszystkim radziłam i mam nadziej że dzięki temu Polska, polski sport, a najbardziej tenis stołowy na tym zyska /uśmiech/.

Jak się czujesz w kadrze narodowej mając za partnerki dwie Chinki? Szkoda że nie ma więcej tak dobrych Polek?

W drużynie mam dwie naturalizowane Chinki. Są plusy i minusy tej sytuacji. Plusem na pewno jest że dzięki temu mamy mocniejszą drużynę i możemy osiągać lepsze wyniki na arenie międzynarodowej. Mogę się też na pewno wiele od nich nauczyć. Mnie osobiście nie przeszkadza że moimi koleżankami są Chinki, bo chyba naprawdę tworzymy zgrany zespół i dobrze się dogadujemy.

Co myślisz o Oscarze Pistoriusie, niepełnosprawnym biegaczu, który urodził się bez kości strzałkowych w obu nogach i startuje na specjalnych protezach z włókna węglowego? Powinien mieć prawo rywalizować z pełnosprawnymi?

Jeśli chodzi o Pistoriusa to szczerze mówiąc nie mam do końca wyrobionego zdania w jego sprawie. Przed igrzyskami było bardzo dużo szumu wokół jego osoby, a ostatecznie na olimpiadę nie pojechał. Spotkałam się z wieloma opiniami co do jego szans w rywalizacji z pełnosprawnymi. Nie chce mi się do końca wierzyć że protezy dają mu jakąś przewagę nad zawodnikami zdrowymi, ale nie wiem jak jest naprawdę.

Urodziłaś się w Gdańsku a jesteś zawodniczką SKTS Best-Chem Sochaczew. W takim razie gdzie mieszkasz i trenujesz?

Cały czas mieszkam i trenuję w Gdańsku, w centrum szkolenia Polskiego Związku Tenisa Stołowego. Także warunki do treningu mam naprawdę bardzo dobre. Do Sochaczewa jeżdżę tylko na mecze ligowe.

rozm. Cezary Dąbrowski/www.zawszepolska.eu/

Kategoria Sport

Comments

Masz coś do przekazania?