Poety życiorys nieprosty

Ernest Bryll. Dyplomata. Szef kilku zespołów filmowych. Kierownik literacki wielu teatrów, w tym Teatru Telewizji. Dziennikarz. Krytyk literacki. Tłumacz. Prozaik. Dramaturg. Autor musicali. Ale przede wszystkim – poeta

Twórca blisko 40 tomików wierszy. Wielokrotnie nagradzany i odznaczany, w czasach PRL-u i dzisiaj, w tym Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W bieżącym roku mija 60 rocznica jego debiutu poetyckiego

Dynamiczny siedemdziesięciosześciolatek. Żonaty. Ojciec trojga dzieci. Syna i dwóch córek. Dziadek i pradziadek. Dziś bez odwiecznej fajki bo nie pozwala mu na to serce pracujące na rozruszniku. Kształtowała go władza PRL-u. Raz kijem, raz marchewką. Nie dawał się. Brnął przez swój czas. Bywało że z komunistyczną władzą. Innym razem – przeciw niej. Jego poezja kształtowała gusta estetyczne Polaków. A kilka dramatów – w tym Rzecz listopadowa, napisana w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, czy Wieczernik z lat osiemdziesiątych – stało się zarzewiem narodowej dyskusji: Kim byliśmy, kim jesteśmy i dokąd dążymy? Do dziś jedni krytycy piszą o nim – konformista. Drudzy – nonkonformista. Ale jego wiersze czytają zarówno konformiści jak i nonkonformiści. Niektórzy krytycy powiadają że jego poezja ociera się o grafomaństwo. Inni uważają go za wieszcza. Tymczasem nakłady książek Ernesta Brylla sięgają tysięcy, co jest nieosiągalne dla wydawanej współcześnie twórczości poetyckiej. A na spotkaniach z autorem bywa po kilkaset osób.

Patrzyliśmy na szaleństwa starszych

Urodzony warszawiak, jak rzadko kto czujący Polskę, Mazowsze. Z rodziców pochodzących od pokoleń z Wielkopolski. Jedynak, rocznik 1935. Gimnazjum skończył na tajnych kompletach. Liceum – po wojnie w Gdyni. W czasie wojny zawiszak w Szarych Szeregach. Później harcerz. Po rozwiązaniu ZHP – współzałożyciel nielegalnej grupy skautowskiej.

Unika aresztowania, przeniesiony przez rodziców do innej szkoły. Maturę zdaje jako szesnastolatek. Debiutuje wierszem Rybaczka, odczytanym w Radiu Gdańsk. Czuje się już dorosły. Postarzając się o dwa lata podejmuje pracę jako robotnik w elektrowni. Gra też w amatorskim teatrze robotniczym. Kiedy zaczyna poważnie myśleć o studiach zdaje na dziennikarstwo. Brakuje mu jednak ‚ideowych punktów’, za ‚właściwe’ pochodzenie. Proponują mu więc sinologię. Ponieważ abiturient nie orientuje się nawet co to za termin zostaje przyjęty na polonistykę. Choć wychowany w tradycji patriotycznej II Rzeczypospolitej bez skrupułów wchodzi w nową rzeczywistość.

Po sfałszowanych w 1947 r. wyborach opuścił nas Mikołajczyk. Wcześniej również alianci, akceptując naszą podległość wobec Sowietów. Ojciec mi wówczas powiedział: ‚Teraz czeka nas długa droga’ – opowiada Ernest Bryll.

Dla mnie był to bardzo ciężki czas. Ojciec rozumiał dramat mojego pokolenia. Ale jednocześnie wiedział że trzeba ponieść koszta. Wiedział że idąc na studia będę miał określone środowisko. Ja sam chciałem obracać się wśród intelektualistów i propozycja żałoby narodowej dla młodych, w tym dla mnie, była trudna do przyjęcia.

Dość szybko, jako dobrze zapowiadający się poeta, Bryll został przyjęty do Koła Młodych Związku Literatów Polskich. Wśród różnych korzyści stąd płynących była też możliwość czytania książek zakazanych przez cenzurę, również polskich pisarzy którzy pozostali na Zachodzie. – I tak wsiąkałem w to lewackie środowisko – opowiada poeta. – Być może byłem zbyt głupi i zbyt leniwy, aby szukać innych. Na pewno były, ale powiem szczerze: dla mnie ich nie było. Na polonistyce spotkałem czołówkę późniejszych ‚rewizjonistów’. Tylko że oni byli wtedy zajadłymi stalinistami. Prof. Jan Kot mówił np. że Józef Conrad to faszystowski pisarz. Polemizowała z nim nawet Maria Dąbrowska. Patrzyliśmy na szaleństwa starszych nie tyle nawet zniesmaczeni ile zdumieni – mówi Bryll. – Podśmiewaliśmy się m.in. z szaleństw Borowskiego który z wielkiego pisarza runął na dno literackie, publikując w  prasie teksty propagandowe.

Starzy bez pardonu kształtowali młodych. Kiedy Ernest Bryll jako dziewiętnastolatek napisał bardzo krytyczny tekst o kradzieżach i pijaństwie w PGR-ze, dowiedział się od wybitnego pisarza Jerzego Andrzejewskiego że napisał nieprawdę. – Zaprotestowałem wówczas dobitnie: ‚Panie Jerzy to jest prawda bo ja to widziałem!’ – wspomina  Ernest Bryll. – A on mi na to: ‚Ty to widziałeś ale to jest twoja subiektywna prawda. A prawda obiektywna jest taka że ty jako pisarz powinieneś zobaczyć i pokazać nowego rodzącego się człowieka. Ale go nie zobaczyłeś. I to jest twój błąd pisarski’. Było to dla mnie niebywale dramatyczne. No i pracowałem nad ‚szukaniem prawdy obiektywnej’ ale na szczęście w wierszach mi to nie wychodziło.

Koniec stalinizmu

Kończył się koszmar stalinizmu. Ernest Bryll i tysiące innych próbowali ‚budować socjalizm z ludzką twarzą’. Bryll w ‚Po prostu’ i Klubie Krzywego Koła. Rok 1956 przeobrażał PRL. Po rozpadzie wszechobecnej, totalitarnej organizacji młodzieżowej ZMP powstawały niezależne organizacje demokratyczne.

Również Związek Młodzieży Demokratycznej zakładany oddolnie – wspomina Bryll. – Pamiętam któregoś dnia przyszedł na spotkanie jakiś wściekły ideowy komunista. I opowiadał jak za pomocą partyjnych bojówek rozbijał zebranie młodych demokratów. Zdziwiłem się. Pomyślałem: walczymy o demokrację a tu się rozbija spotkania innej organizacji…? Nic jednak nie powiedziałem. Ale też i żaden z kolegów nie zareagował. No bo byliśmy nauczeni że owszem demokracja ale… nie dla reakcjonistów. Jakiś czas temu oglądałem film o założycielu ZMD Przemysławie Górnym. Dowiedziałem się jak był traktowany przez władzę. Że wytoczono mu proces i wtrącono na kilka lat do ciężkiego więzienia. Jak go tam okrutnie traktowano. I wtedy przychodzi smutna refleksja o sobie i pytanie – gdzieś ty chłopie wtedy był?

Tyran złagodzony, tyran oświecony

Ernest Bryll, jak podkreśla, po ‚odwilży’ 1956 r. uwolnił się artystycznie. Nie musiał już szukać ‚nowego rodzącego się człowieka’ i marzył o pracy we współczesnym piśmie literackim które by prezentowało kulturę na wysokim poziomie artystycznym. I marzenie spełniło się. Został jednym z współtwórców tygodnika Współczesność. W 1958 r. wydał też swój pierwszy tomik, dobrze przyjęty przez krytyków, ‚Wigilie wariata’. Dwa lata później poeta – dotychczas choć chudo ale jednak nagradzany marchewką – poznał co to kij. Pismo rozwiązano a on z kilkoma kolegami, w tym Stanisławem Grochowiakiem, otrzymał na półtora roku wilczy bilet, co w praktyce oznaczało zakaz jakiejkolwiek publikacji. Do dziś nie może zrozumieć skąd ta mściwość ówczesnych władz? By żyć pisał ale inni drukowali jego utwory pod swoim nazwiskiem. Mieszkał z niepracującą żoną i maleńkim synkiem podczas srogiej zimy w podwarszawskim letnim domku. Kiedy skończyły im się pieniądze ‚opiekuńcze’ państwo odłączyło prąd. Jedzenie raz na dzień było normą. Nieoczekiwanie sytuację bytową zmieniła nagroda otrzymana w konkursie literackim za powieść ‚Studium’. Napisana pod pseudonimem w 1964 r. Przyniosła mu zdecydowaną poprawę ekonomiczną.

Niebawem też odwołano kij i niespełna trzydziestoletni Ernest Bryll został w tym samym roku kierownikiem literackim Teatru Telewizji. Kilka lat później – kierownikiem literackim wielu zespołów filmowych. Pierwszy raz wyjeżdża też na Zachód. Nawet do USA, na roczne stypendium w Iowa University. W następnych latach Ernest Bryll otrzymuje kolejne lukratywne stanowiska obejmowane w PRL-owskich instytucjach – łącznie z funkcją dyrektora Polskiego Instytutu Kultury w Londynie, co w przyszłości zaowocuje stanowiskiem ambasadora niepodległej już RP w Irlandii. Wtedy poznaje wybitnych irlandzkich poetów, m.in. Seamusa Heaneya i Brendana Kennelly. Później tłumaczy ich twórczość. Ale Zachód zdaniem Brylla zmanierowany, egoistyczny, syty, obojętnie patrzący na Polskę, nie ekscytował go.

Czas niezgody

Bryll nie należy do twórców którzy tłumaczą się że w PRL-u chcieli ‚dobrze, po polsku, narodowo, niepodległościowo’ ale wyszło źle. Nie używa bielinki do prania swego życiorysu. I jak podkreśla jego wiersze zawsze były mądrzejsze od niego. Przeczuwały że coś się w Polsce zapowiada. Widoczne jest to w utworach składających się na musical Kolęda Nocka.

Nie będę ukrywać że do 1979 roku byłem przekonany iż podział świata zadekretowany jest na długie czasy – przyznaje Ernest Bryll. – Umacniał mnie w tym Stefan Korboński którego odwiedziłem w USA. Powiedział: ‚Słuchaj, nie daj się nabierać Amerykanom i Anglikom. Bo oni potrzebują nas tylko wykorzystać i zawsze nas sprzedadzą’. Uważałem więc że w Polsce dobrze byłoby zrobić taką konstrukcję socjalizmu która byłaby inna niż sowiecka. Przez pewien czas sądziłem że koncepcja Gierka była takim wyjściem. Jednak gdzieś tak po  1979 zrozumiałem że to moje myślenie nie było dobre. Zacząłem wtedy czuć że sytuacji w jakiej się znajdujemy nie da się dalej utrzymać. Pisałem wiele wierszy i był w nich duży ładunek pesymizmu. Redakcje pism odrzucały je mówiąc że wpadam w obiegowy pesymizm. Miałem zadrę bo przecież byłem – może niespecjalnie – unurzany ale związany z establishmentem. Patrzyłem więc ze zdumieniem jak ludzie reagują na moje wiersze. Byli wstrząśnięci. Poruszeni. I myślałem sobie wtedy że naprawdę coś jest nie tak z tym systemem.

Jednak rok 1980 okazał się dla poety trudny. Owszem był za tym by ‚wykuglować’ więcej wolności w ‚baraku obozu’ ale żeby dochodziło do takiej rewolucji? Ostrożnie więc zaangażował się po stronie Solidarności. – Dlatego wprowadzenie stanu wojennego było dla mnie swego rodzaju psychicznym wyzwoleniem – mówi Ernest Bryll. – Bo mogłem już tu zdecydowanie powiedzieć: ‚tak’ lub ‚nie’. I powiedziałem władzy: ‚jestem przeciw!’. Mimo że miałem wtedy najwięcej kuszących propozycji z ich strony. Później poczułem ulgę. Jeździłem na spotkania autorskie po całej Polsce, przede wszystkim kościoły stały się moim miejscem spotkań. Brałem udział w nurcie kultury podziemnej. Później napisałem ‚Wieczernik’.

Tym spektaklem wystawianym w stanie wojennym w warszawskim kościele przy ulicy Żytniej Ernest Bryll zasłużył sobie na miano rycerza podziemia kultury polskiej. W stanie wojennym jako jeden z nielicznych twórców uczestniczył też w strajku w Stoczni Gdańskiej. Rozmowy ‚okrągłego stołu’ Ernest Bryll przyjął z wielką nadzieją choć jego wiersze mówiły że dotychczasowa jedność opozycji rozpada się. I że nastanie czas kłótni a nie narodowej dyskusji o kształtowaniu państwa.

Czas niepodległy

W początkach RP poecie i jego małżonce irlandystce zostaje powierzone organizowanie pierwszej po wojnie ambasady w Irlandii. Nawiązywanie kontaktów z krajem pozornie tylko podobnym do Polski, bo jakże innym.

Byli znakomicie do tego zadania przygotowani. I wywiązali się z niego bardzo dobrze. Poeta odszedł jednak z dyplomacji po pierwszej kadencji ponieważ – jak mówi – placówkę zdominowała polityka. Po powrocie do kraju zajął się współtworzeniem kilku nowych sieci telewizyjnych, w tym katolickiej telewizji Puls–Niepokalanów. Wydał również dziesięć tomików wierszy. Wśród nich utworów niezwykłych które składają się na tomik Golgota Jasnogórska. Do licznych nagród i odznaczeń twórca może dopisać także nominację do nagrody Totus. Spoglądając na minione dwudziestolecie wolnej Polski, Ernest Bryll jest zachwycony wolnością, jaką mamy. Jednak sceptycznie patrzy na naszą umiejętność korzystania z niej.

Po Mszy św. beatyfikacyjnej ks. Jerzego uczestniczyłem w dyskusji radiowej – wspomina Ernest Bryll. – Padło pierwsze pytanie: Czy dzisiaj ksiądz Jerzy może być patronem dla polskiej młodzieży bo mówił o wolności a przecież już ją mamy?. Na co powiedziałem: Ludzie, wyście chyba zwariowali. Owszem mamy wolność. Ale dzisiaj szczególnie powinno się o niej bardzo dużo mówić bo młodzi ludzie w zębach zanoszą swoją wolność do różnych korporacji. Dlaczego tak się dzieje? Niestety nie odpowiadamy na to pytanie.

Polska idzie w pielgrzymce

Mimo takich czy innych pytań w poecie narasta jednak przekonanie że Polska idzie w pielgrzymce. – A jak pielgrzymka wyrusza zawsze są niebywałe fanfary. Śpiewy – mówi Ernest Bryll. – Wyruszają piękni ludzie z przekonaniem że oto niosą światu coś niebywałego. Później jest kolejny etap pielgrzymki. Drugi, trzeci. Kurz, obtarte nogi i zaczyna się rozdrażnienie. Idzie się w grupie. Jeden drugiemu wchodzi na pięty. Oddychać trudno. Ucieramy się między sobą i jest to okres bardzo nieprzyjemny. Nie tylko kłótnie ale i prawie nienawiść. I jest gdzieś ten moment ‚Przeprośnej Górki’ na której ludzie obmywają się. Odpoczywają, jedzą coś. Spowiadają się. Przed spowiedzią muszą się przeprosić uczciwie. Tak uczciwie by zrezygnować z ciągłego przypominania swoich krzywd i popatrzeć na to co ja zrobiłem a nie co ktoś zrobił. I by znaleźć coś co pozwala nam się przeprosić i pójść do spowiedzi. By wejść w ostatni etap już jako oczyszczeni. Uważam że Polska jest teraz na drugim, może trzecim etapie pielgrzymki. Do ‚Przeprośnej Górki’ jest nam jeszcze daleko. I los naszego kraju zależy od tego czy zdołamy tam dojść. Wzajemnie się przeprosić. Bo jeżeli nie – to będzie znaczyć że idziemy w kierunku rozpadu kraju. Formalnie może będzie istnieć ale już bez żadnej siły. Mówię o tym więcej w książce ‚Tam bije serce Twoje’, wydanej właśnie w Częstochowie.

Mateusz Wyrwich/niedz. /4.9.2011/

***

Jubileusz i urodziny Ernesta Brylla

Wybitny poeta Ernest Bryll obchodził 50-lecie pracy twórczej. 1 marca miał też 74 urodziny

Zapytałem poetę co uważa za najważniejsze dokonanie w swojej twórczości?
Nie odpowiem. Niech widzowie odpowiedzą. Do dziś na Słowacji grają ‘Na szkle malowane’. A w ogóle sztuka ta grana jest już od ponad czterdziestu lat. Pytanie tylko czy jest najważniejsza – czy najpopularniejsza? Mnie wydawało się że ważniejszy jest inny dramat…
Autor słów m.in. do kultowej piosenki ‘Za czym kolejka ta stoi’ (oryg. tytuł – Psalm stojących w kolejce) pisze już dla trzech pokoleń.

O swoim wkładzie w walkę o wolną Polskę mówi skromnie: – Nie przesadzajmy że ja walczyłem. Chciałem tylko się wypowiedzieć i nie być świnią. Teraz wszyscy są wojownikami… A dzisiejsza Polska jest daleka od moich ówczesnych wyobrażeń, jest zaledwie średniutka. Czy może być lepsza? Pewnie tak. Ale brakuje nam liderów z prawdziwego zdarzenia.

Za najwspanialszy okres swego życia Bryll uważa czas młodości. – Bo człowiek jest wtedy młody i głupi, tylko on się liczy, a reszta świata nie ma dla niego żadnego znaczenia – mówi.

Poezję Brylla śpiewało wielu naszych wspaniałych wykonawców, jak Czesław Niemen, Marek Grechuta, Stan Borys, Krystyna Prońko, Łucja Prus, Danuta Rinn, Dwa Plus Jeden, Skaldowie, Bernard Ładysz, Maryla Rodowicz. Na prowokacyjne pytanie, kto powinien być bardziej szczęśliwy z tej współpracy, wykonawcy jego tekstów czy sam ich autor, poeta odpowiada: – Po pierwsze oni nie śpiewali moich tekstów tylko moje wiersze. Żeby jednak było jasne jest wielu znakomitych tekściarzy którym zazdroszczę talentu. Ja nie potrafiłem pisać tekstów na zamówienie więc pisałem wiersze…

Bryll tłumaczył twórczość irlandzką, czeską i żydowską. – Irlandczycy uwiedli mnie w 1975 r. Ściślej irlandzcy poeci. Jeden z nich został nawet laureatem Nagrody Nobla. Dlatego nauczyłem się ich języka. Do czeskiego kiedyś namówił mnie kolega, a jidish nauczył mnie w młodości żydowski przyjaciel który już nie żyje. Czytał mi swoje wiersze w jidish. A język ten był tak samo ważny jak polski czy angielski – mówi Bryll.

Poeta był pierwszym polskim ambasadorem w Irlandii, w latach 1991-95. – To przypadek. Irlandczycy wtedy otworzyli swoją ambasadę w Polsce i przypomnieli sobie o mnie, że tłumaczyłem ich utwory, że znam się na ich kraju. A to był jeszcze czas kiedy na ambasadorów szukano fachowców… A jako ambasador w Irlandii musiałem ostro zasuwać. To były pierwsze lata nowej Polski. Po czterech lata byłem wykończony – wspomina Bryll.

Jubilat mieszka w Warszawie niedaleko Królikarni i chwali sobie to miejsce. – Jest tu fajnie. Chodzę z psem na wielokilometrowe spacery i mam bliziutko do centrum – mówi.

1 marca w Klubie Dowództwa Garnizonu Warszawa przy Al. Niepodległości 141 z udziałem autora odbył się koncert Bryllowanie. Była to wspaniała okazja także do tego by przekonać się że poezja Brylla żyje i oddziałuje na kolejne pokolenia. Tym razem usłyszeliśmy wybór wierszy Brylla dokonany przez pieśniarza młodego pokolenia Marcina Stycznia któremu towarzyszyli znani instrumentaliści, występujący na co dzień z gwiazdami polskiej estrady: Tomasz Rząd – gitary, Marcin Kuczewski – instrumenty klawiszowe, Łukasz Dmochewicz – perkusja, Michał Przybyła – gitara basowa. Koncert miał charakter spotkania w którym artyści rozmawiali ze sobą, szukając jednocześnie odpowiedzi na stawiane w poezji Brylla pytania. Wielką atrakcją koncertu była jednak niewątpliwie szansa wysłuchania wierszy czytanych przez samego autora.

Cezary Dąbrowski /2.3.2009/

Kategoria Kultura

Comments

Masz coś do przekazania?