Sasin ośmieszył Gronkiewicz-Waltz

gronkJacek Sasin, kandydat PiS na prezydenta Warszawy w wyborach samorządowych, który 30 listopada zmierzy się w II turze z nieudolnie rządzącą stolicą od dwóch kadencji Hanną Gronkiewicz-Waltz z Platformy Obywatelskiej, ośmieszył ją w sobotniej debacie telewizyjnej

Sasin zaprezentował się bardzo korzystnie, co było zresztą do przewidzenia, bo jest zdecydowanie lepszym kandydatem na prezydenta Warszawy od swej rywalki, a nawet wyraźnie potraktował Gronkiewicz-Waltz ulgowo

Kandydat PiS oszczędzał Gronkiewicz-Waltz w telewizyjnej debacie. Może wcześniej musiał się zobowiązać że nie będzie ostro atakować obecnej prezydent, bo ta po prostu nie zgodziłaby się na bezpośrednie spotkanie na żywo przed kamerami?

Debata była więc łagodna, bardzo kulturalna, taka by nie zrobić oponentowi zbyt wielkiej krzywdy. Dlatego pewnych spraw, kłopotliwych dla Gronkiewicz-Waltz w ogóle nie poruszano. Ale i tak Sasin był zdecydowanie lepszy, bardziej wyrazisty, konkretny, zorientowany, bardziej otwarty na współpracę z innymi.

Gronkiewicz-Waltz sama się też zresztą ośmieszała, na przykład kompletnie źle odpowiadając na pytanie dziennikarza o ceny parkingów w Warszawie, mówiąc o 30 zł, kiedy kwoty te sięgają 600 zł… Obecna prezydent Warszawy nie zgodziła się też na obecność publiczności na debacie, a więc bała się lub zlekceważyła warszawiaków. Poza tym nie chciała wejść do studia na debatę głównym wejściem, gdzie czekali na nią mieszkańcy stolicy. Tak samo uciekła przed warszawiakami po debacie tylnym wyjściem. W odróżnieniu od Sasina, który wchodził do studia i wychodził z niego głównym wejściem i nie bał się rozmawiać z wyborcami. A Gronkiewicz-Waltz mówiła przed kamerami że nie chce spotkać się z Sasinem na kolejnych debatach, bo woli spotykać się i rozmawiać z warszawiakami…

Byłem bardzo zniesmaczony i podenerwowany komentarzami w TVP Info po debacie. Wyłącznie czerwoni dziennikarze i jacyś pseudo POlitolodzy z uniwersytetów zarzucali Sasinowi demagogię i że jego rządy drogo by nas kosztowały!… Każdy rozsądny wyborca w Warszawie wie przecież że to właśnie rządy Gronkiewicz-Waltz bardzo drogo nas w stolicy kosztują. Przecież nigdzie indziej w Polsce nie ma choćby takich drogich biletów komunikacji miejskiej. Nigdzie chyba też nie ma takiego marnotrawstwa jak to ma miejsce w Warszawie za rządów Gronkiewicz-Waltz.

Biorąc pod uwagę wyniki sondażu poparcia dla obojga kandydatów na prezydenta Warszawy zaraz po debacie, czyli po prostu oceny samej debaty przez telewidzów, które to wyniki brzmiały zdecydowanie 78 do 22 dla Sasina, trudno się dziwić obecnej prezydent że tak panicznie bała się i boi bezpośredniej konfrontacji z Sasinem.

Dodając poparcie jakiego udzielił ostatnio Sasinowi Piotr Guział szanse kandydata PiS jeszcze bardziej poszły do góry. – Proszę was, poprzyjcie Jacka Sasina – powiedział burmistrz Ursynowa do swoich zwolenników. Guział 16 listopada miał w Warszawie trzeci wynik, dostał ponad 8.5 proc. głosów. O kandydacie PiS wyrażał się w samych superlatywach. – Jest człowiekiem bardzo energicznym, najbardziej doświadczonym w administracji ze wszystkich kandydatów. Dzięki temu jest gwarantem szybkiego spełnienia nie tylko swoich, ale także moich postulatów – powiedział Guział. A jego postulaty, na które kandydat PiS odpowiedział pozytywnie, to np. załatwienie sprawy dzikiej reprywatyzacji, wybudowanie nowych żłobków i przedszkoli, kanalizacja dla rodzin które muszą korzystać z szamb. – Podpisałem się pod tymi postulatami bez żadnego wahania – zapewnił go Sasin, którego zdaniem dziś niezbędna jest konsolidacja wszystkich uważających że zmiany w Warszawie są potrzebne.

Cezary Dąbrowski/www.zawszepolska.eu /24-27.11.2014/

DEBATA W STANIE LEWITACJI

Tej debaty niewielu się spodziewało. Nawet kiedy Hanna Gronkiewicz-Waltz proponowała datę i tematy spotkania z Jackiem Sasinem, brzmiało to niewiarygodnie i arogancko. Chciała niepodzielnie dyktować warunki, czas i okoliczności

I tak się stało. Wszystko przebiegło zgodnie z planem. Debatujący kandydaci byli sami – jak na bezludnej wyspie. Bez publiczności, bez kogokolwiek z zewnątrz, kto przypominałby o rzeczywistości i zakłócał dobry nastrój rozmówcom.

Tak stało się na wyraźne żądanie strony sztabu Gronkiewicz-Waltz. Jej ludzie zadbali o roztoczenie wokół swojej kandydatki kokonu bezpieczeństwa – czegoś na wzór puchowej otuliny – tak by nie drasnął jej najmniejszy odprysk z tego starcia.

I rzeczywiście nic jej nie musnęło. Od początku do końca miała wyjątkowo dobre samopoczucie. Nie zmącili go – usadowieni na tle Pałacu Kultury i Nauki – dziennikarze. A było ich aż trzech. Dwaj z komercyjnych telewizji, jeden z publicznej. Mimo to nie byli w stanie zadać urzędującej prezydent choć jednego pytania, które wprowadziłoby ją w popłoch czy nawet drobne zakłopotanie. Ze stanu lewitacji na ziemię nie sprowadził Gronkiewicz-Waltz także jej adwersarz. Na pytania odpowiadała płynnie, wręcz jakby czytała, kierując oczy ku górze. Jeden z komentujących internautów później nawet podejrzewał że… z telepromptera. Wielu obserwatorów odnosiło także takie wrażenie. Tego jednak nie wiemy na pewno. Gronkiewicz-Waltz – i to było widać – w studiu czuła się jak u siebie w ratuszu.

Oczywiście mówiła ile zbudowała, ile wyłożyła pieniędzy, ile ich zdobyła. Gdzie zwęziła chodniki, gdzie je poszerzyła, gdzie co postawiła, gdzie co zakopała, a gdzie wykopała. Szkoda że nie wspomniała słowem o 165-procentowych podwyżkach czynszów, o 35-procentowym wzroście ratuszowej biurokracji, o niemal 50-krotnym wzroście podatku od nieruchomości, o ponad 80-procentowym wzroście cen biletów komunikacji miejskiej, o ponad 100-krotnym wzroście kosztów ceny metra sześciennego wody, o ponad 100-procentowym wzroście opłat za żłobki, o 160-procentowej podwyżce opłat za ścieki, o 150-procentowym wzroście opłat za przedszkola i o premiach, nagrodach na ponad 300 mln zł! – dla swoich urzędników w ratuszu.

Nie chciała pamiętać też że mieszkańcy warszawskich Bielan żyją na wysypisku śmieci, w atmosferze dosłownie kloaki. Wiosną i latem z powodu odoru zamykane są szkoły, żłobki i przedszkola, gdyż dzieci mdleją, oddychając stężonym, zatrutym powietrzem. Kto może ewakuuje się z tego rejonu, jednak wszyscy nie mogą przecież wyjechać. Gronkiewicz-Waltz zapewnia że jak ją warszawiacy znowu wybiorą, to znajdzie – po ośmiu latach – rozwiązanie. Mieszkańcy Bielan poznali się na prezydent, ale co z resztą warszawiaków? Czy przywrócą ją ze stanu lewitacji na ziemię?

Hanna Karp/Nasz Dziennik/ /24.11.2014/

BEZRADNA GRONKIEWICZ-WALTZ

Ubiegająca się o reelekcję Hanna Gronkiewicz-Waltz nie chce wziąć udziału w kolejnej debacie z Jackiem Sasinem, kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Warszawy

Ubiegająca się o reelekcję prezydent Warszawy, wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej Hanna Gronkiewicz-Waltz przez godzinę debatowała w sobotę na telewizyjnych antenach ze swoim kontrkandydatem, posłem Prawa i Sprawiedliwości Jackiem Sasinem. W pierwszej turze wyborów na prezydenta Warszawy kandydatka PO otrzymała 47.19 proc. głosów, a kandydat PiS 27.71 proc. Niewielki odsetek głosów dzielący Gronkiewicz-Waltz od zwycięstwa w pierwszej turze pokazuje że tylko wyraźna mobilizacja niezadowolonych warszawiaków przeciw trzeciej kadencji rządów wiceprzewodniczącej Platformy może pozbawić ją kolejnej wygranej.

Gronkiewicz-Waltz bez argumentów

Wybór konkurenta Gronkiewicz-Waltz nie jest jednak wcale nieprawdopodobny. Podczas sobotniej debaty kandydatów która okazała się nadzwyczaj merytoryczna i jak na przedwyborcze starcie spokojna Gronkiewicz-Waltz wyraźnie zabrakło argumentów, by w debacie z punktującym ją konkurentem obronić swoje dwie kadencje rządów. Nic dziwnego że w reakcji na wcześniejszą deklarację Sasina o chęci przeprowadzenia kolejnej debaty Gronkiewicz-Waltz odparła że „woli spotykać się z warszawiakami”. Jedną z poruszonych w czasie debaty kwestii był problem braku miejsc parkingowych w Warszawie. Kandydat PiS przypomniał program Gronkiewicz-Waltz jeszcze z 2006 r. zatytułowany „Platforma dla Warszawy”, przewidujący zbudowanie sieci podziemnych parkingów w stolicy.

– Dziwię się że miasto tego nie zrealizowało. Gdzie partnerstwo publiczno-prywatne? – dopytywał Sasin. Odpowiedź Gronkiewicz-Waltz była zdumiewająca. Pamiętamy że rządząca krajem już drugą kadencję koalicja PO–PSL jest w stanie, nawet wbrew społeczeństwu, w kilka dni przegłosować w sejmie każdą ustawę. To jednak do posła opozycji – którym jest Sasin – wiceprzewodnicząca rządzącej PO Gronkiewicz-Waltz skierowała apel w związku ze sprawą parkingów. – Kwestia parkingów jest zablokowana i tutaj ukłon do pana posła. Bardzo proszę by pan zmienił tę ustawę która reguluje ceny parkingów, dlatego że ta ustawa reguluje ceny parkingów już wiele, wiele lat. One są już nieaktualne. /…/ Myślę że jak pan poseł by taką inicjatywę wykazał – by zmienić tę ustawę – to wtedy byłaby większa motywacja dla partnerstwa publiczno-prywatnego – stwierdziła prezydent Warszawy. Sasin zwrócił uwagę że kontrkandydatka powinna wystąpić z taką prośbą do kogoś zupełnie innego. – Proponuję ten apel skierować do swoich kolegów z Platformy Obywatelskiej, bo oni mają większość w sejmie, a pani jest wiceprzewodniczącą tej partii – stwierdził kandydat Prawa i Sprawiedliwości.

Sasin wytknął Gronkiewicz-Waltz m.in. niespełnienie także innej obietnicy, również sprzed 8 lat, dotyczącej likwidacji składowiska odpadów na Radiowie, gdzie działająca obok kompostownia daje się okolicznym mieszkańcom mocno we znaki. Kandydatka Platformy praktycznie uchyliła się jednak od stanowczych deklaracji w tej sprawie. – Powiedziałam że składowisko będzie zamknięte do 2016 roku. W przypadku kompostowni MPO, które tam składuje odpady, wezwałam by zaprzestało składowania w jak najkrótszym czasie, a przede wszystkim by je ograniczyło. Mam zamiar zbudować spalarnię która będzie rozbudowana – stwierdziła Gronkiewicz-Waltz.

Wiele miejsca poświęcono kwestii kosztownej dla Warszawy reprywatyzacji. Gronkiewicz-Waltz przypomniała że sprawę tę próbował uregulować rząd Jerzego Buzka, uchwalając ustawę reprywatyzacyjną, jednak skutecznie została ona zawetowana przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. /…/ Sasin zadeklarował że kiedy zostanie prezydentem Warszawy złoży w sejmie obywatelski projekt ustawy w sprawie reprywatyzacji poparty podpisami warszawiaków.

Wiceprzewodnicząca PO wytknęła konkurentowi że ten nie poparł uchwalonej przez sejm ustawy o przyznaniu z budżetu państwa Warszawie 600 mln zł na wydatki związane z reprywatyzacją. Kandydat PiS wyjaśniał że jego wstrzymanie się od głosu w tej sprawie wynika z przekonania iż kwestia reprywatyzacji powinna być rozwiązana systemowo.

– Pani nie doprowadziła do tego by sprawę rozwiązać systemowo, mimo że od 7 lat większość w Polsce ma rządząca PO, której pani jest wiceprzewodniczącą. Była pani na tyle nieskuteczna by własną partię przekonać by tę ustawę uchwalić. Te 600 mln nie rozwiąże problemu w Warszawie, a tylko jest takim plastrem który ma maskować problem – mówił zwracając się do konkurentki Sasin.

Reprywatyzacyjne nadużycia

Sasin zwracał również uwagę że w myśl obowiązującego prawa, przy braku ustawy reprywatyzacyjnej, w procesie „odzyskiwania” nieruchomości dochodzi do bardzo wielu nadużyć. – Jako obywatel nie mogę się godzić na to że pieniądze publiczne są marnowane. Dzisiaj mamy aż nadto przykładów że w Warszawie proces reprywatyzacji jest związany z ogromnymi patologiami. /…/ Często te zwroty nieruchomości trafiają do rąk ludzi którzy są oszustami, albo którzy nie mają odpowiednich podstaw by te nieruchomości odzyskiwać. Nie godzę się by z budżetu państwa płynęły pieniądze do ludzi którzy nie mają prawa by te pieniądze pozyskiwać – mówił Sasin, zaznaczając że w tej chwili urzędnicy są bezradni wobec oszustów.

O głosy kandydat PiS chce walczyć m.in. obietnicą darmowej komunikacji miejskiej dla płacących w Warszawie podatki. Na to jednak w budżecie stolicy brakuje środków. Zdaniem Sasina można je pozyskać przekonując do płacenia podatków w Warszawie tych którzy w stolicy pracują a rozliczają się z fiskusem w rodzinnych miastach. – Pieniądze można zdobyć od 300 tys. nowych podatników którzy nie płacą podatków w Warszawie, a których to rozwiązanie zachęci by podatki płacić. To miliard złotych, a ubytek w budżecie z biletów komunikacji to około 760 milionów. To się da sfinansować, to całkowicie realne – stwierdził Sasin.

W czasie debaty Gronkiewicz-Waltz zarzuciła Sasinowi że nie spotyka się warszawiakami. W przeciwieństwie jednak do konkurenta, tak jak tylnym wejściem prezydent Warszawy dostała się do budynku telewizji na debatę, tak też czmychnęła limuzyną spod gmachu TVP przed m.in. mieszkańcami Radiowa protestującymi przeciw rozbudowie kompostowni.

Artur Kowalski/Nasz Dziennik/ /24.11.2014/

DEBATA DLA SASINA

Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz nie chce wziąć udziału w kolejnej debacie z kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na włodarza Warszawy Jackiem Sasinem. Co wczoraj ogłosiła. Woli, jak się wyraziła, spotkania z wyborcami. I prawdę mówiąc, wcale się jej nie dziwię, bo tę pierwszą, i pewnie ostatnią, konfrontację z Sasinem zdecydowanie przegrała

Świadczą o tym nie tylko wyniki sondy jaką TVP Info przeprowadziła po sobotniej debacie, które pokazują że 3/4 widzów jako zwycięzcę słownej batalii wskazało polityka PiS, ale także opinie wielu ekspertów, jak i samych polityków warszawskiej Platformy Obywatelskiej, którzy w kuluarach nie kryją zawodu.

Bo Sasin podczas rozmowy z Gronkiewicz-Waltz był bardziej przekonujący, dynamiczny, podczas kiedy jego konkurentka sprawiała wrażenie osoby zestresowanej, niepewnej, zmęczonej. To Sasin miał inicjatywę a jego rywalka była w defensywie.

Otoczenie Gronkiewicz-Waltz /a pewnie i ona sama/ ma świadomość że kolejna konfrontacja z Sasinem w świetle telewizyjnych kamer może jeszcze bardziej zaszkodzić obecnej prezydent w walce o trzecią kadencję, bo nie wiadomo co mogłoby się podczas niej wydarzyć. Kandydat PiS nie ma przecież nic do stracenia i pewnie przypuściłby kolejny atak na panią prezydent, a okazało się przecież że w słownej szermierce jest od niej sprawniejszy. Lepiej więc nie ryzykować…

Spotkania z wyborcami są dla Gronkiewicz-Waltz bezpieczniejsze, bo partyjny sztab ma możliwości ich wcześniejszego przygotowania, a nawet wyreżyserowania po to by wiceprzewodnicząca PO wypadła podczas nich wyłącznie pozytywnie. Nie ma się bowiem co łudzić że jej rozmowy z warszawiakami będą spontaniczne. To też niesie duże ryzyko, bo mogłaby się natknąć na niezadowolonych z jej rządów ludzi których przecież w stolicy nie brakuje. Zresztą tych spotkań też nie będzie za dużo, bo w PO liczą że dzięki dużej przewadze po pierwszej turze Gronkiewicz-Waltz i tak wygra. Martwią się by tylko prezydent czegoś do niedzieli nie zepsuła.

Krzysztof Losz/Nasz Dziennik/ /24.11.2014/

***

Droga do wielkiej Warszawy!

Dlaczego trzeba pójść na referendum w Warszawie 13 października i zagłosować za odwołaniem prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz?

Po pierwsze z powodu niesłychanej arogancji tej władzy wobec mieszkańców miasta. Przez ostatnie lata ta władza serwowała warszawiakom jedynie podwyżki, podwyżki we wszystkich sferach życia. Koszty życia w Warszawie są już dla obywateli mniej zamożnych tak wysokie, że tego nie można nazwać inaczej jak niesamowitą arogancją

Podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej, użytkowania wieczystego, wody, ciepła, cięcia w szkołach… A jednocześnie niesłychane materialne przywileje obecnej władzy w Warszawie

Ludzie rządzący obecnie Warszawą nie znają żadnych granic przyzwoitości, weźmy osoby z otoczenia prezydent Gronkiewicz-Waltz. Nie może być tak że jej dyrektorzy i wiceprezydenci zarabiają więcej niż premier czy prezydent kraju… A to wszystko dzieje się przecież kosztem mieszkańców stolicy, z ich podatków. Z jednej strony wielkie przywileje materialne, bezczelne przywileje dla rządzących, a z drugiej bardzo wysokie, niekończące się podwyżki dla mieszkańców. Koszty utrzymania są nie do udźwignięcia dla tych mniej zarabiających warszawiaków

To są podstawowe powody tego referendum. Ludzie mają tego dość, tej arogancji, rozpasania władzy, przerzucania kosztów utrzymania tej potwornej biurokracji na warszawiaków.

W sobotę 5 października w siedzibie SDP przy ul. Foksal odbyła się konwencja referendalna warszawskiego Prawa i Sprawiedliwości zorganizowana pod hasłem „Wielka Warszawa może być wzorem”. Kto przyszedł nie żałował, bo mógł wysłuchać trzech bardzo dobrych wystąpień osób związanych z Warszawą i PiS-em – prof. Piotra Glińskiego, kandydata PiS-u na premiera rządu technicznego, raczej pewnego kandydata PiS-u na prezydenta Warszawy, a także ewentualnie na prezydenta kraju, Mariusza Kamińskiego, szefa warszawskiego PiS-u, posła, byłego szefa CBA, i wreszcie Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS-u.

Gliński w swym wystąpieniu mówił o wielkiej Warszawie, o Warszawie o jakiej wszyscy marzymy, choćby bez ustawianych przetargów. Kamiński mówił przede wszystkim o tym że Warszawa powinna mieć władze skromne i uczciwe. Kaczyński skoncentrował się na miejskiej komunikacji. Pokazał na tym przykładzie że władze Warszawy są w tej dziedzinie najgorsze w kraju, że nigdzie indziej tak źle się nie dzieje, nie rządzi.

„Potrzebujemy Warszawy w której obywatel będzie czuć dumę ze swego miasta, a urzędnik będzie warszawskim patriotą” – mówił Gliński, zapowiadając m.in. powstanie muzeum sztuki nowoczesnej, pomnika światła na Krakowskim Przedmieściu, organizację światowego festiwalu nauki, organizację corocznego festiwalu Chopina, być może wspólnie z Japonią, i przeniesienie tego potwora sowieckiego, czyli pomnika sowieckiego z Pragi na cmentarz wojenny, tzn. tam gdzie jego miejsce.

W swoim wystąpieniu Gliński zarysował również wizję „dzielnic Warszawy z własną osobowością” oraz zapowiedział budowę m.in. skateparku, centrum przemysłowego, nowoczesnej linii tramwajowej z Gocławia do centrum i dworca wschodniego, a także zakończenie prac nad obwodnicami i mostami w stolicy. „Myślę o Warszawie do której wrócą inwestorzy i zbudujemy nowoczesny przemysł” – mówił w sobotę w Centrum Prasowym SDP na Foksal.

Przedstawił ponadto plan budowy pomnika ofiar tragedii smoleńskiej przed Pałacem Prezydenckim, muzeum historii Polski, odbudowy Pałacu Saskiego, rewitalizacji Pragi, odbudowy fabryki samochodów na Żeraniu. Przekonywał że potrzebne jest wzmocnienie pozycji głównego architekta miasta oraz zmiana zasad funkcjonowania Straży Miejskiej. „Wielka Warszawa wymaga skończenia z marnotrawstwem inwestycyjnym, niegospodarnością. Skończymy z ustawianymi przetargami” – powiedział.

Gliński zaprosił też Gronkiewicz-Waltz do debaty o Warszawie. „Jesteśmy winni warszawiakom taką debatę” – oświadczył. „By móc się racjonalnie spotkać przy urnach wyborczych warto chyba jeszcze pogłębić naszą wiedzę na temat stanowisk merytorycznych dotyczących polityki prowadzonej w Warszawie przez ostatnie 7 lat. W związku z tym chciałem publicznie zaprosić panią Hannę Gronkiewicz-Waltz do debaty o naszym mieście, do rozmowy o zarzutach i kontrpropozycjach dotyczących funkcjonowania miasta” – powiedział prof. Gliński.

Kaczyński zachęcał do wzięcia udziału w referendum i apelował do tych „co chcą Hanny Gronkiewicz-Waltz bronić”, by również oni poszli do urn. – To referendum otwiera drogę do wielkiej Warszawy. Musimy być wzorem dla innych, tymi którzy pokażą że wielkie polityczne ożywienie w naszym kraju odnosi się także do naszego miasta, stolicy Polski, że Warszawa nie jest gorsza i staje na czele wszystkiego co jest dążeniem do zmian, naprawy, naprawy Rzeczypospolitej” – powiedział były premier, szef PiS-u.

Lider opozycji zarzucił Hannie Gronkiewicz-Waltz także arogancję, butę i pogardę dla mieszkańców. Jako przykład podał podwyżkę cen biletów. „Jeżeli coś jest na wysokim poziomie w Warszawie to ceny. Ceny które mają być jeszcze podwyższone…” – zaznaczył.

„Warszawiacy mają dość tej władzy i 13 października to zdecydowanie powiedzą” – można było usłyszeć w wystąpieniu Kamińskiego. „Warszawa mówi ‚nie’ tej władzy” – kończył swe wystąpienie Kaczyński.

– Jestem przekonany że większość mieszkańców, wszystkie sondaże to pokazują, jest przeciwna takiemu sposobowi sprawowania władzy jaki prezentuje Hanna Gronkiewicz-Waltz – powiedział mi po zakończeniu konwencji Kamiński. – Mam nadzieję że frekwencja będzie wysoka i wynik tego referendum będzie wiążący. Choć widać że władze państwowe, również innych szczebli, nie tylko samorządowe, władze państwowe które są teraz w rękach Platformy Obywatelskiej, robią wszystko by mieszkańców zniechęcić do pójścia na referendum i głosowania za odwołaniem prezydent miasta, a nawet wywierają pośrednio presję na pewne grupy mieszkańców związane z administracją rządową i samorządową. To są rzeczy niedopuszczalne i nie można tego akceptować. Żyjemy w wolnym kraju i każdy musi mieć pełną swobodę dokonywania wyborów, podejmowania decyzji w formie referendum.

Referendum w sprawie odwołania Gronkiewicz-Waltz odbędzie się 13 października. Będzie ważne jeżeli weźmie w nim udział 3/5 wyborców którzy uczestniczyli w wyborach prezydenta w Warszawie w 2010, czyli co najmniej 389 430 osób. Głosować można także nie posiadając zameldowania w Warszawie, ale w niej zamieszkując, trzeba się tylko dopisać na listę uprawnionych w swoim urzędzie dzielnicowym /termin dopisania się na listę mija 8 października/.

Cezary Dąbrowski/www.zawszepolska.eu /6.X.2013/

***

Referendum 13 października

13 października w Warszawie odbędzie się referendum w sprawie odwołania prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz 

Taką informację potwierdziła komisarz wyborczy w Warszawie sędzia Dorota Tyrała. Według pełnomocnika referendalnego Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej Marka Makucha, pod wnioskiem o odwołanie prezydent jest złożonych prawidłowo 166 tys. 726 podpisów, a potrzeba było niewiele ponad 130 tysięcy

W sprawie referendum wpłynęło ponad 20 skarg. Część z nich była anonimowa. Jedną złożył Andrzej Halicki. Poseł PO zakwestionował m.in. sposób zbierania podpisów pod wnioskiem. Według niego osoby związane z Prawem i Sprawiedliwością zbierały podpisy na kartach które znacznie różniły się od pozostałych, a wymagana ustawą informacja dotycząca inicjatora referendum /czyli Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej/ podana była bardzo małą czcionką.

W sprawie referendum wypowiedział się też premier. Donald Tusk liczy że warszawiacy na referendum nie pójdą. Wzywając do absencji Tusk powołał się na słowa Prymasa Polski ks. abp. Józefa Kowalczyka: „Warszawskie referendum na rok przed wyborami jest aktem politycznym o jednoznacznym celu. Ma obalić panią prezydent wywodzącą się z partii rządzącej, żeby łatwiej było obalić cały rząd. W Warszawie przez ostatnie lata dokonano wiele dobrych poczynań. Kataklizmy zdarzają się za rządów wszystkich koalicji i władz, ale nie można obwiniać o nie władz miasta. Panią prezydent można za wiele dokonań pochwalić. Potknięcia zdarzają się każdemu” – powiedział ks. abp Kowalczyk w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. „Absencja w referendum nie jest grzechem. Jeżeli ktoś publicznie wyraża swój głos sprzeciwu względem akcji politycznej, jaką jest, jak się wydaje, warszawskie referendum, to nic złego nie czyni” – dodał.

Referendum będzie ważne jeżeli weźmie w nim udział 3/5 liczby wyborców. W wyborach na prezydenta Warszawy w 2010 r., w których zwyciężyła Gronkiewicz-Waltz, wzięło udział 649 tys. 49 osób. Oznacza to że referendum w sprawie jej odwołania będzie ważne jeżeli weźmie w nim udział co najmniej 389 tys. 430 osób.

amb/pap/nd /21.VIII.2013/

***

Odwołajmy Gronkiewicz-Waltz!

PiS, SP, SLD i RP chcą odwołać fatalnie zarządzającą Warszawą Hannę Gronkiewicz-Waltz z Platformy Obywatelskiej

„Gronkiewicz-Waltz kompletnie zapomniała o Warszawie i nie zajmuje się problemami mieszkańców żyjących w naszym mieście” – twierdzą, bardzo słusznie, działacze stołecznych partii opozycyjnych

Wśród największych grzechów prezydent stolicy opozycja wymienia kilkakrotne podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej, a także wody, czynszów, podatku od wieczystego użytkowania gruntu.

Kolejne z bardzo licznych zarzutów pod adresem Gronkiewicz-Waltz to konflikt z pracownikami miejskiej komunikacji po odebraniu im ulg na przejazdy, kompromitujące błędy i opóźnienia przy budowie II linii metra, paraliż komunikacyjny miasta, nieuregulowanie kwestii własnościowych, w tym sprawy nieruchomości zabranych dekretem Bieruta, brak wystarczającej liczby przedszkoli i żłobków, wreszcie gigantyczne nagrody dla wiceprezydentów i całego zastępu urzędników w sytuacji ogromnego zadłużenia miasta.

Akcja zbierania podpisów za rozpisaniem referendum w sprawie odwołania Gronkiewicz-Waltz ma ruszyć już w maju.

Tygodnik Solidarność /26.IV.2013/

 

***

Przeklęte miasto dla sportu

Chodzą słuchy że Hanna Gronkiewicz-Waltz też chce pomóc Polonii. Rychło w czas. A gdzie była kiedy kibice pokazywali jej żółte kartki na sesji Rady Warszawy? A gdzie była kiedy organizowano galę z okazji stulecia klubu? A gdzie była kiedy były derby Warszawy?

Warszawa straciła pierwszoligową piłkarską drużynę Polonii. Historyczny klub został sprzedany przez dotychczasowego właściciela innej spółce za 5 mln zł

Dźwięczą mi w głowie słowa Michała Listkiewicza, byłego prezesa PZPN-u, kibica Polonii: „Upadła Skra Warszawa, Warszawianka, Sarmata. Wegetuje Hutnik, nie ma AZS-u AWF. W Polonii nie istnieje już wiele ważnych sekcji. Nawet w Legii jest tylko piłka. Warszawa to przeklęte miasto dla sportu”. Dodajmy jeszcze upadającą Gwardię i stąpających po cienkim lodzie siatkarzy Politechniki…

Owszem, był Józef Wojciechowski właścicielem i prezesem Polonii działającym irracjonalnie. Notorycznie zmieniał trenerów, przepłacał piłkarzy. Jak mówią jego współpracownicy, w ostatnich dniach chciał się pozbyć zespołu, nie licząc się z pieniędzmi. Ale jednak ma trochę racji Wojciechowski, mówiąc że przez lata nie odczuł wsparcia ze strony władz miasta i innych warszawskich instytucji. Kiedy ratusz budował stadion Legii za prawie pół miliarda złotych, Polonia, jej prezes i kibice toczyli jałowe dyskusje z władzami miasta na temat budowy ośrodka treningowego, trybuny dla gości przy Konwiktorskiej, wymiany murawy na stadionie. Wojciechowski wielokrotnie proponował sfinansowanie większości tych inwestycji koniecznych do funkcjonowania klubu na poziomie, a w zamian miasto podnosiło Polonii czynsz za dzierżawę.

A teraz odpowiedzialny za stołeczny sport, ale średnio w nim zorientowany wiceprezydent Warszawy Włodzimierz Paszyński rozbrajająco przyznaje że na wtorkowym posiedzeniu zarządu miasta nie padło ani słowo o Polonii.

Chodzą słuchy że Hanna Gronkiewicz-Waltz chce pomóc klubowi. W samą porę! Gdzie była kiedy kibice pokazywali jej żółte kartki na sesji Rady Warszawy już w 2009 r.? Gdzie była kiedy organizowano galę z okazji stulecia klubu? Czy pojawiła się na derby stolicy?

W innych miastach (np. Kielcach, Zabrzu, Koszalinie, Katowicach czy Wrocławiu) pomoc urzędów dla klubów jest powszechna, choć wcale nie jestem przekonany że Warszawa powinna finansowo wspierać sport wyczynowy i kluby zawodowe w najwyższych ligach. Finansowanie spółek z miejskich budżetów nie jest obowiązkiem urzędników. Z poniższymi cytatami trudno się nie zgodzić.

Wiceprezydent Paszyński: „Rolą miasta jest przede wszystkim wspieranie rozwoju sportowego dzieci i młodzieży, co robimy, a nie finansowanie piłkarskiej ligi”.

Pech czy klątwa?

Były szef Biura Sportu i Rekreacji Wiesław Wilczyński: „Warszawa postawiła na aktywność mieszkańców, sport dzieci i młodzieży. Sport profesjonalny był dostrzegany, ale jako trzecie, czwarte zadanie w hierarchii. Kluby są spółkami które prowadzą działalność gospodarczą i powinny szukać pieniędzy na rynku. Z drugiej strony warszawski rynek jest specyficzny, zainteresowanie podmiotów gospodarczych sportem jest znikome”.

Warszawskie realia wyglądają więc tak: kluby sportowe i spółki prowadzące drużyny powinny szukać pieniędzy na rynku, a nie liczyć tylko na wsparcie miasta które zajmuje się sportem młodzieżowym. Źle jednak że dzieje się to w całkowitym, zupełnym oderwaniu od wyczynowego. Urzędnicy lubią przytaczać punktacje za wyniki w dziecięcych zawodach, ale tzw. punktokiady to zmora szkoleń, które – w połączeniu z brakiem perspektyw na karierę (po co trenować skoro nie ma gdzie grać na ligowym poziomie?) też składają się na impotencję sportu przez duże S w Warszawie.

Walter Jeklin, Słoweniec, były koszykarz m.in. Polonii, rok temu mówił o Warszawie tak: „Miasto nie ma koncepcji na sport. Bardzo dobrze że powstał stadion Legii, jest super. Polonia? Coś tam zadaszymy, coś poprawimy… W urzędzie trudno znaleźć osobę z którą w ogóle można rozmawiać. Można odnieść wrażenie że miasto angażuje się w sport, jeżeli ma powody polityczne”. I dalej: „Sport na wysokim poziomie może funkcjonować tylko kiedy dobrze zorganizowany klub, sponsor i przekonane do ich inicjatywy miasto żyją w symbiozie. Miasto powinno dbać o sponsorów klubów – tym bardziej jeżeli są nimi firmy lokalne. A jeżeli nie chce to niech jasno zakomunikuje. I odwrotnie – jeżeli inicjatywa jest dobra, należy ją docenić. W Warszawie nikt nie potrafi ich w ogóle ocenić. Pasjonaci – Józef Wojciechowski w piłkarskiej Polonii, Jolanta Dolecka w siatkarskiej Politechnice, Wojciech Kozak w koszykarskiej Polonii czy Jarosław Popiołek w Polonii 2011 – są zostawiani samym sobie. Angażują się, chcą coś budować, ale nie mają gdzie i z kim”.

Czy Warszawa to przeklęte dla sportu miasto?

łc/stoł. /19.VII.2012/

***

PiS skarży władze Warszawy

Prawo i Sprawiedliwość uważa że władze stolicy bezprawnie uniemożliwiły przeprowadzenie referendum dotyczącego m.in. prywatyzacji SPEC-u i podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej. Dlatego 15 września złożyło w tej sprawie skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego

– Walka o referendum w Warszawie nie jest zakończona – oświadczył były szef CBA, obecnie kandydat PiS-u do Sejmu Mariusz Kamiński. Jak ocenił przeprowadzenie referendum obywatelskiego uniemożliwili stołeczni radni PO

Referendum o przeprowadzenie którego na początku sierpnia wnioskowało Prawo i Sprawiedliwość miało dotyczyć prywatyzacji Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej (SPEC), podwyżek cen biletów komunikacji miejskiej, podwyżek cen za wodę i za odprowadzanie ścieków, a także opłat za żłobki.

Pod koniec sierpnia komisja Rady Warszawy ds. referendum oceniła że wniosek PiS-u o jego przeprowadzenie jest niezgodny z prawem, m.in. dlatego że nie zawiera koniecznej liczby ważnych podpisów. By zorganizować referendum potrzebne były 134 tys. podpisów (10 proc. uprawnionych do głosowania warszawiaków). Po weryfikacji złożonych list z podpisami komisja uznała że ważnych głosów jest 105 tys. 214; głosów nieważnych było ponad 39 tys. Komisja stwierdziła m.in. że ponad 17 tys. osób podpisanych pod wnioskiem nie figuruje w rejestrze wyborców, podpisy 9 tys. osób się powtarzają, w ponad 6 tys. przypadków dane osób podpisanych są niekompletne, w ponad 5 tys. podpisów brakuje numeru pesel lub jest on błędny.

Komisja uznała też że niektóre z pytań proponowanego referendum sformułowane są w sposób nierzetelny a referendum nie może rozstrzygać spraw wcześniej ustalonych prawem lokalnym.

PiS uważa z kolei że wniosek ws. referendum został poparty podpisami ponad 151 tys. uprawnionych do głosowania mieszkańców Warszawy i nie wiadomo co stało się z brakującymi 6 tys. podpisów. W ocenie tej partii komisja rady miasta ‘bezprawnie przyjmowała za brak podpisu’ złożenie przez osobę popierającą referendum ‘niewyraźnego podpisu bądź podpisu w formie parafki’, co jest niezgodne m.in. z orzecznictwem Naczelnego Sądu Administracyjnego.

– To jest arbitralne pozbawianie mieszkańców Warszawy praw obywatelskich (…) Jeżeli na 150 tys. podpisów kwestionuje się 40 tys. świadczy to po prostu o złej woli weryfikacji tych podpisów – powiedział wicemarszałek Senatu Zbigniew Romaszewski (PiS).

W skardze do WSA zwrócono przede wszystkim uwagę że po stwierdzeniu nieprawidłowości we wniosku o referendum komisja rady miasta miała obowiązek zwrócić go wnioskodawcom i wyznaczyć 14-dniowy termin do usunięcia uchybień. – Ten obowiązek nie został wykonany – powiedział Kamiński, dodając że pozbawienie możliwości poprawienia rzekomych uchybień ‘pozbawiło w istocie warszawiaków możliwości decydowania o własnych sprawach’.

Zdaniem autorów skargi poza złamaniem przez Radę Warszawy przepisów ustawy o referendum lokalnym naruszono też konstytucyjne prawo członków wspólnoty samorządowej do decydowania w drodze referendum o dotyczących jej sprawach. Romaszewski poinformował że w tej sprawie rozważa wystąpienie do sądu cywilnego z pozwem o naruszenie dóbr osobistych.

Według PiS-u przy prywatyzacji SPEC-u władze miasta utajniły informacje o jej procedurze. – Liczba naruszeń, złamania prawa przy przeprowadzaniu tej procedury prywatyzacyjnej jest tak duża że będziemy dalej walczyć od strony prawnej – powiedział Kamiński. Dodał też że po wyczerpaniu drogi sądowej rozważy złożenie wniosku do prokuratury.

SPEC to wiodący dostawca ciepła w Polsce, zarządzający największym w Unii Europejskiej i jednym z największych na świecie systemem ciepłowniczym (o długości 1700 km). Spółka zaspokaja ok. 80 proc. potrzeb cieplnych miasta, ogrzewa ponad 19 tys. obiektów. W 2009 r. SPEC osiągnął blisko 1.3 mld zł przychodu netto ze sprzedaży; zysk spółki wyniósł 36 mln zł. Na mocy podpisanej pod koniec lipca umowy przedwstępnej 85 proc. akcji SPEC-u zostanie zakupionych przez koncern energetyczny Dalkia Polska za 1.44 mld zł. Pozostałe 15 proc. akcji zostanie nieodpłatnie przekazane pracownikom przedsiębiorstwa. Pod koniec sierpnia na prywatyzację spółki zgodziła się Rada Warszawy w której PO ma 33 z 60 mandatów.

js/pap /15.9.2011/

***

PiS zebrało 151 tys. podpisów

Ponad 151 tysięcy podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie prywatyzacji Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej zebrało PiS

Do ratusza trafił wniosek o przeprowadzenie referendum w sprawie sprzedaży SPEC-u, a także w sprawie podwyżek cen biletów, wody, ścieków oraz opłat za żłobki

Władze miasta wybrały już inwestora który chce kupić SPEC i ostateczną decyzję w tej sprawie ma podjąć Rada Warszawy. W ocenie PiS-u to mieszkańcy stolicy powinni zdecydować czy chcą podwyżek oraz czy godzą się na prywatyzacje SPEC-u.

Jak tłumaczył Mariusz Kamiński – pełnomocnik okręgowy PiS-u – referendum musi zostać przeprowadzone bo zostały dopełnione wszystkie wymogi formalne. Mieszkańcy Warszawy zażądali przeprowadzenia referendum – tak uważa Kamiński. Zdaniem Zbigniewa Romaszewskiego – pełnomocnika PiS-u do spraw referendum – udana akcja zbiórki podpisów świadczy o zaangażowaniu mieszkańców Warszawy.

Wniosek trafił do ratusza ale to rada miasta zdecyduje czy w stolicy odbędzie się referendum – twierdzi z kolei dyrektor gabinetu prezydent Warszawy Jarosław Jóźwiak. Wniosek musi być kompletny i zgodny z prawem a to znaczy że pytania muszą być dopuszczalne w referendum. Zgodnie z wnioskiem jaki złożyło PiS, jedno z pytań referendalnych brzmi: Czy jesteś przeciw sprzedaży przez miasto Warszawa SPEC-u?.
Jak tłumaczy Mariusz Kamiński, stosowanie przez władze miasta ‘kruczków prawnych’ nie zablokuje procesu referendalnego. PiS ma ekspertyzy prawne które potwierdzają że wszystkie zasady przy organizacji referendum zostały dopełnione. Kamiński zapowiada że jeżeli mimo wszystko – władze miasta nie ogłoszą referendum – sprawa trafi do sądu.

Jednocześnie PiS zwróciło się do prezydent miasta Hanny Gronkiewicz-Waltz o powstrzymanie się od jakichkolwiek działań formalnych związanych z prywatyzacją SPEC-u. Władze Warszawy w lipcu wybrały inwestora dla Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Blisko 85 proc. akcji SPEC (6.131.891) kupił koncern energetyczny Dalkia Polska. Kwota transakcji to 1 miliard 440 mln 994 tys. 385 zł.

js/iar /2.8.2011/

***

Drogie bilety i bardzo dużo kanarów

Warszawski ratusz obawia się fali gapowiczów w związku z planowaną od sierpnia podwyżką cen biletów. Od ręki zatrudnił więc kilkudziesięciu nowych kontrolerów

Bilet normalny komunikacji miejskiej od sierpnia ma kosztować 3.60 zł, a od 2014 roku – 5.20 zł! Bilety dobowe zdrożeją z 9 do 12 zł (docelowo 18 zł). Za 30-dniowy imienny na jedną strefę (dziś kosztuje 78 zł) zapłacimy 90 zł – później 112 zł

Na 90-dniowy wydamy już nie 196 zł, ale 220 zł (w 2014 r. – 280 zł). Dotkliwie zdrożeją bilety dla strefy podmiejskiej, np. dla 90-dniowego na dwie strefy cena wzrośnie z 290 do 370 zł, a od 2014 r. – do 550 zł.

To jednak nie koniec niemiłych niespodzianek dla pasażerów. Na forach internetowych przewijają się zapowiedzi oburzonych pasażerów że przestaną kasować bilety. Stąd natychmiastowa decyzja Zarządu Transportu Miejskiego.

Docierają do nas głosy że dziś kontrola jest zbyt słaba. Postanowiliśmy ją wzmocnić – mówi dyrektor ZTM Leszek Ruta. – Liczba kontroli w środkach komunikacji miejskiej wzrośnie – ostrzega.

Obecnie ZTM ma 73 kontrolerów etatowych i 120 prowizyjnych. W tym roku liczba tych ostatnich zwiększy się o 30. A to wcale nie koniec bo ZTM nie wyklucza zatrudniania kolejnych kontrolerów w następnych latach.

Etatowi kontrolerzy otrzymują część wynagrodzenia w stałej pensji. Zarówno pracownicy etatowi, jak i prowizyjni, mają też ‘działkę’ od każdego mandatu ale tylko wyegzekwowanego (dlatego rzadko kiedy podchodzą do bezdomnych).

Ściągalność kar sukcesywnie rośnie – twierdzi rzecznik ZTM Igor Krajnow. – Miesięcznie nasi kontrolerzy nakładają ok. 20 tys. wezwań do zapłaty za jazdę bez biletu. Ok. 55 proc. z nich udaje nam się wyegzekwować. Daje to miastu niebagatelną sumę ponad 1.5 mln zł miesięcznie – wylicza.

Dlaczego liczba wyegzekwowanych kar rośnie? Od kilku miesięcy ZTM może wpisywać swoich dłużników do Krajowego Rejestru Długów. W efekcie gapowicz może mieć później problem z zaciągnięciem kredytu, kupnem sprzętu AGD na raty albo nawet telefonu komórkowego na abonament.

To nie ostatni cios w gapowiczów. Projekt uchwały zakłada że wraz z cenami biletów wzrośnie wysokość mandatów.

Zasada jest taka że opłata dodatkowa stanowi 50-krotność ceny biletu jednorazowego normalnego obowiązującego w strefie miejskiej – tłumaczy wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz.

KARA DLA GAPOWICZA WZROŚNIE DO 180 ZŁ. OD 2014 R. – AŻ DO 260 ZŁ!

ZTM szykuje się już do ogłoszenia przetargów na nowe bilety. Operacja jest czasochłonna ale urzędnicy wstrzymują się z nią do czasu przegłosowania podwyżki. Przeprogramować też trzeba będzie ponad 250 biletomatów na ulicach i stacjach metra i 150 w pojazdach.

Władze tłumaczą podwyżki kosztami utrzymania komunikacji które w tym roku mają sięgnąć 2 mld zł, z czego z biletów zwróci się tylko 30 proc.

PO TRZECH ETAPACH PODWYŻEK STOLICA STANIE SIĘ NAJDROŻSZA W POLSCE POD WZGLĘDEM CEN BILETÓW.

km/rb/żw /21.5.2011/

***

Drogie bilety

Od 16 sierpnia jednorazowy bilet na przejazd komunikacją miejską w Warszawie ma zdrożeć z 2.80 zł do 3.60 zł, imienny bilet 30-dniowy z 78 do 90 zł, a 90-dniowy ze 196 do 220 zł

Według projektu korzystający z miejskiej komunikacji nadal będą mogli kupić najpopularniejszy, obowiązujący w I i II strefie taryfowej bilet 20-minutowy, jednak i on zdrożeje z 2 zł do 2.60 zł

Bilet 40-minutowy ma zdrożeć z 2.80 zł do 3.80 zł, a 60-minutowy z 4 zł do 5.20 zł.

Podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej są nieuniknione – tak stołeczny ratusz tłumaczy plany zmian taryf

Urzędnicy ujawnili ich wysokość. Od 16 sierpnia za bilet zapłacimy od 15 do 30 proc. więcej. Najbardziej po kieszeni dostaną ci którzy sporadycznie korzystają z komunikacji

Bilety muszą zdrożeć bo ratusz za dużo musi dokładać do komunikacji miejskiej, a inwestycje kosztują – tłumaczył niepopularną decyzję rzecznik miasta Michał Ochmański. Plany podwyżek są dalekosiężne ale ratusz ujawnił te najbliższe, wakacyjne.

Od 16 sierpnia drożej

Najwięcej ucierpią osoby korzystające z komunikacji najrzadziej. Na przykład gdy ich samochód jest w naprawie – i oczywiście turyści. Bilety jednorazowe i czasowe będą kosztować o 30 proc. więcej.

Kiedy teraz za jednorazowy płaciliśmy 2.80, zapłacimy od 16 sierpnia aż o 80 groszy więcej. – Takie zmiany mają skłonić warszawiaków by regularnie korzystali z komunikacji – tłumaczył pierwsze plany ratusza jego rzecznik. Następne plany podwyżek – od 1 stycznia 2013 r. – podniosłyby cenę biletu jednorazowego do 4.40 zł.

Bilety miesięczne i kwartalne zdrożeją o około 15 proc.

Z 30-dniowym taniej

Zamiast 78 zł co miesiąc trzeba wyjąć z portfela 90 zł, a od 1 stycznia 2013 r. okrągłe 100 zł. – Patrząc na rosnące ceny benzyny i taryfy w innych miastach, Warszawa nie jest na szarym końcu – podkreślają urzędnicy – musimy równać do zachodnich metropolii więc skoro budujemy i inwestujemy także będziemy musieli za to zapłacić – czytamy w uzasadnieniu propozycji uchwały.

Projekt przygotowany przez miejskich urzędników muszą jeszcze zatwierdzić stołeczni radni. Przedstawiciele PiS są zdecydowanie przeciwni tak wysokim podwyżkom.

Ceny za przejazd komunikacją

Teraz – od 16 sierpnia – od 2013
Jednorazowy: 2.80 zł – 3.60 zł – 4.40 zł
20-minutowy: 2 zł – 2.60 zł – 3.40 zł
40-minutowy: 2.80 zł – 3.80 zł – 4.60 zł
60-minutowy: 4 zł – 5.20 zł – 6.40 zł
90-minutowy: 6 zł – zlikwidowany
Dobowy: 9 zł – 12 zł – 15 zł
3-dniowy: 16 zł – 24 zł – 30 zł
30-dniowy: 78 zł – 90 zł – 100 zł
90-dniowy: 196 zł – 220 zł – 250 zł

pap /26.4.2011/ gb/irm/su. /27.4.2011/

Demonstracja przed ratuszem

Około 50 osób wzięło w czwartek udział w wiecu przed stołecznym ratuszem, zorganizowanym w proteście przeciw zapowiadanym podwyżkom cen biletów komunikacji miejskiej. Manifestujący domagali się też uregulowania własności warszawskich gruntów

Wiec pod hasłem Dość bezpańskiej Warszawy! Zorganizowała fundacja DIM Czesława Bieleckiego – kandydata PiS na prezydenta Warszawy w ubiegłorocznych wyborach samorządowych. Uczestnikom manifestacji rozdawano ‘czerwone kartki’ dla prezydent miasta oraz gwizdki

Były kandydat na prezydenta miasta krytykował m.in. plany ratusza dotyczące podwyżek cen biletów komunikacji miejskiej.

Przeciw drastycznym podwyżkom

Według propozycji przekazanych do konsultacji ze związkami zawodowymi niektóre z biletów miałyby do 2014 r. zdrożeć o 100 proc. Zdaniem Bieleckiego podwyżki nie mogą być tak drastyczne i powinny im towarzyszyć ‘racjonalne ulgi’. Jak ocenił podwyżki w proponowanej wysokości są zachętą do tego by coraz więcej ludzi korzystało z transportu indywidualnego.

Wydaje się że miasto prowadzi politykę która jest zaprzeczeniem racjonalnej polityki miejskiej. Przecież chodzi o to by coraz więcej ludzi korzystało z transportu publicznego, by ten transport był równomiernie obciążony, by ludzie starsi czy młodzież mogli bezpłatnie lub na taryfie wyraźnie ulgowej jeździć poza godzinami szczytu – mówił Bielecki.

Ostra krytyka planów ratusza

Informacji na temat planowanych podwyżek cen biletów także w czwartek domagali się radni PiS na sesji Rady Miasta. Ostatecznie punkt ten nie znalazł się w porządku obrad – przeciw głosowali radni PO którzy mają w RM większość.

Przewodnicząca rady Ewa Malinowska-Grupińska (PO) argumentowała że do związków zawodowych trafiły jedynie założenia do projektu uchwały, a RM zajmuje się jedynie konkretnymi projektami uchwał.

Jak ocenił podczas wiecu Bielecki – dodatkowych źródeł dochodu ratusz powinien raczej szukać zachęcając niezameldowanych w stolicy mieszkańców miasta do płacenia tutaj podatków.

Należy zachęcać do płacenie podatków

Należy zachęcić do tego 300 tys. mieszkańców którzy nie chcą się w Warszawie zameldować bo tylko ich ona obdziera, zamiast dawać pewne przywileje. Już ta liczba kilkuset tysięcy likwiduje deficyt budżetowy – powiedział. Jego zdaniem dobrym rozwiązaniem byłoby na przykład przyznanie meldującym się osobom ulg np. w opłatach za przedszkola.

Bielecki ocenił też że w Warszawie istnieje ‘monopol własności i decyzji miasta’, a jednocześnie nierozwiązanych pozostaje wiele spraw, m.in. te dotyczące roszczeń byłych właścicieli gruntów, które po II wojnie światowej zostały im odebrane na mocy tzw. dekretu Bieruta.

Dość bezpańskiej Warszawy!

Zdaniem Bieleckiego powoduje to m.in. że do miasta należą liczne lokale użytkowe w których dyktuje ono warunki najmu. – Efekt jest taki że przy ul. Marszałkowskiej – głównej ulicy miasta – można znaleźć sklepy ze sprzedawaną na wagę, używaną odzieżą – powiedział.

Odnosząc się do kwestii podnoszonych przez Bieleckiego Marcin Ochmański z Wydziału Prasowego ratusza podkreślił że sprawy własności gruntów regulują przepisy ustawowe, więc postulaty w tej sprawie powinny być kierowane do parlamentu.

Urząd miasta trzy lata temu zgłosił projekt ustawy w tej sprawie. Nic więcej nie możemy zrobić – powiedział.

Zdaniem Bieleckiego – Gronkiewicz-Waltz jako wiceprzewodnicząca PO mogłaby jednak zrobić więcej w kwestii własności stołecznych gruntów. – Nie po to w 1990 r. wprowadziliśmy w Polsce samorząd by teraz rząd z samorządem, w dodatku z tej samej partii, wiceprzewodnicząca (prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz) z przewodniczącym tej partii (Donaldem Tuskiem), przepychali się, do kogo należy zrobienie porządku – powiedział Bielecki.

pap /14.4.2011/

***

Stolica jest źle zarządzana

Potrzeba zmiany jakościowej w stolicy, Warszawa jest źle zarządzana – powiedział podczas niedzielnej konwencji PiS, prezes warszawskiej struktury partii Mariusz Błaszczak

Jak zapowiedział, PiS chce zrealizować pomysł wyłączenia stolicy z województwa mazowieckiego

– Hanna Gronkiewicz-Waltz nie sprawiła, że warszawiacy mogą być dumni ze swojego miasta. (…) Warszawą można lepiej zarządzać – powiedział Błaszczak na konwencji, która zainaugurowała kampanię wyborczą PiS w stolicy i metropolii warszawskiej.

W konwencji wzięli udział również m.in. bezpartyjny kandydat na prezydenta Warszawy, popierany przez PiS, Czesław Bielecki oraz kandydat partii do sejmiku mazowieckiego, b. minister w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Jacek Sasin.

Błaszczak powiedział, że inwestycje realizowane przez obecną prezydenta Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz, zostały rozpoczęte jeszcze za kadencji PiS. – Jeszcze pół biedy, gdyby wszystkie inwestycje były realizowane. (…) Brakuje choćby Warszawskiego Parku Technologicznego – stwierdził.

Dodał, że powstanie parku umożliwiłoby ludziom z pomysłami rozpoczęcie działalności gospodarczej przy pomocy samorządu warszawskiego. Obecnie – jak mówił – aby realizować swoje aspiracje młodzi ludzie często wyjeżdżają z Warszawy.

Błaszczak przekonywał, że Bielecki jest człowiekiem zdeterminowanym do tego, by zmienić warszawską administrację, jest też – jak podkreślał – inżynierem i architektem. – To ogromna różnica między nim a Hanną Gronkiewicz-Waltz, która nie wie, jak zarządzać miastem – stwierdził szef warszawskiego PiS.

Sam Bielecki obiecywał, że jeśli zostanie prezydentem stolicy, Warszawa stanie się przyjaznym miastem, w którym część inicjatyw zostanie oddana wspólnotom lokalnym i organizacjom pozarządowym. Oświadczył, że ma wizję i wie, jak wiedzę i inteligencję różnych środowisk – często zorganizowanych poza partiami politycznymi – uruchomić dla miasta.

– Jeżeli mówię, że możemy dokończyć obwodnicę śródmiejską Warszawy, która połączy lewobrzeżną i prawobrzeżną Warszawę mostami, które już mamy, to możemy to zrobić w ciągu dwóch lat – mówił Bielecki.

Powtórzył także, że należy dopuścić w stolicy partnerstwo publiczno-prywatne, a także skierować miasto w stronę Wisły.

– Obiecuję, że za cztery lata, pod koniec kadencji – jeśli ją wspólnie wygramy – spotkamy się na Placu Wolności pod Pałacem Kultury i będzie tam Muzeum Sztuki Nowoczesnej, będzie tam stał jakiś budynek handlowo-usługowy – powiedział Bielecki.

Zapowiedział też m.in. że w Pałacu Kultury powstanie Muzeum Pamięci Komunizmu. – Komunizm powinien być odesłany do muzeum, a ten budynek powinien być symbolem Warszawy, ale symbolem naszego zwycięstwa nad komunizmem – zaznaczył.

Kandydat podkreślił też, że jego przedstawiony wcześniej 7-punktowy program wyborczy to odpowiedź na siedem niespełnionych obietnic Gronkiewicz-Waltz. – Z trzech obiecanych nam mostów nie powstał nawet jeden. Druga linia metra, która szczęśliwie zaczęła być realizowana, miała być otwarta ok. 2009 r. – wyliczał.

PiS – według zapowiedzi Błaszczaka – zamierza też realizować pomysł wyłączenia Warszawy z województwa mazowieckiego. Tę kwestię poruszył Sasin, który podkreślił, że Mazowsze należy podzielić administracyjnie na dwa organizmy. – Chcemy dokonać zmiany, która będzie korzystna dla wszystkich – zaznaczył. W jego opinii, wydzielenie Warszawy z województwa mazowieckiego da stolicy oddech i perspektywę.

– Utrzymywanie jednego tworu administracyjnego jest niekorzystne i dla Mazowsza, i dla Warszawy – przekonywał Sasin. Jak mówił, PiS chce stworzenia województwa warszawskiego, w którego skład wejdzie Warszawa i podwarszawskie powiaty.

Sasin zaznaczył, że Mazowsze jest regionem o ogromnym potencjale. – Cztery lata koalicji PO-PSL to w dużej mierze cztery lata traconych szans Mazowsza. To okres kiedy województwo mazowieckie stanęło na progu ruiny finansowej – stwierdził. Jak zaznaczył, cztery lata temu zadłużenie Mazowsza wynosiło 80 mln zł, dziś wzrosło 20-krotnie, sięga już 1.6 mld zł.

Według Sasina, Mazowsze nie wykorzystuje także funduszy europejskich. Sasin dodał, że te negatywne trendy można odwrócić i dlatego – jak mówił – zdecydował się kandydować do sejmiku i ubiegać o funkcję marszałka województwa mazowieckiego. Jak zaznaczył, należy ustabilizować finanse Mazowsza, sprawnie i szybko wykorzystywać fundusze europejskie, zdynamizować modernizację i budowę nowoczesnej infrastruktury w Warszawie i poza Warszawą.

Podczas konwencji przedstawiono także kandydatów PiS do Rady Warszawy. Liderami list są: Andrzej Kropiwnicki, Adam Kwiatkowski, Jacek Cieślikowski, Michał Serzycki, Michał Dworczyk, Maciej Maciejowski, Tomasz Zdzikot, Maciej Wąsik oraz Olga Johann.

Do sejmiku mazowieckiego kandydować będą z pierwszych miejsc list: Witold Kołodziejski, Małgorzata Gosiewska, Janina Rogg oraz Jacek Sasin.

pap /24.10.2010/

***

Segregacja odpadów i utylizacja

Rozmowa z kandydatem na prezydenta Warszawy Romualdem Szeremietiewem

Romuald Szeremietiew: Pilne zadania to segregacja odpadów, budowa zakładu utylizacji śmieci i sprawdzenie kompetencji stołecznych urzędników

Załóżmy, że wygrywa pan wybory. Jaka będzie pierwsza decyzja, którą pan podejmie?

W pierwszej kolejności potrzebny jest przegląd systemu organizacyjnego urzędu i sprawdzenie kompetencji urzędników. Usprawnienia wymaga metoda załatwiania spraw mieszkańców.

Jakich konkretnych inwestycji Warszawa potrzebuje w najbliższych czterech latach?

W pierwszej kolejności muszą zostać zakończone te rozpoczęte już i wymagające teraz dobrego nadzoru ze strony miasta. Pilne zadania to segregacja odpadów i budowa zakładu utylizacji śmieci z prawdziwego zdarzenia, oraz sporo zadań w ochronie środowiska, np. zespół parkowo–pałacowy w Wilanowie.

Jak powinno według pana wyglądać otoczenie Pałacu Kultury i Nauki?

Jest kilka projektów zagospodarowania tego terenu, bo były konkursy. Należy je poddać społecznej debacie i wybrać najlepszą koncepcję. Koniecznością zagospodarowania tego otoczenia tłumaczyła prezydent Gronkiewicz-Waltz brutalne usunięcie kupców sprzed PKiN. Nie wydaje się, by to był prawdziwy powód skoro teraz na tym terenie nic się nie dzieje.

Kryzys mocno odcisnął swe piętno na budżecie Warszawy. Gdzie w przyszłości zamierza pan szukać oszczędności?

Będzie to bardzo trudne gdyż są już podpisane wieloletnie umowy na najdroższe inwestycje w Warszawie. W gronie specjalistów rozważaliśmy problem, ale propozycje oszczędnościowe można formułować, gdy pozna się rzeczywisty stan warszawskiej kasy w tym zwłaszcza zadłużenie Warszawy. Pani prezydent Waltz zostawi nam ponad 5 mld zł długów.

Co pan sądzi o komunikacji miejskiej w stolicy. Jak rozładować korki? Jakie powinny być kierunki rozwoju w tej dziedzinie?

Większe wykorzystanie komunikacji tramwajowej oraz linii kolejowych znajdujących się na terenie miasta.

Jak ocenia pan sytuację w stołecznej służbie zdrowia? Jakie działania zamierza pan podjąć w celu poprawy warunków leczenia pacjentów?

Mamy pewne rozwiązania i przedstawimy je w odpowiednim czasie chociaż tak naprawdę wiele zależy od działań rządu.

Czy uważa pan, że miasto wykorzystuje możliwości, jakie daje Wisła? Co zrobić, by sprowadzić życie kulturalne nad rzekę?

Wisła tak jak Sekwana i Tamiza powinna miasto łączyć w jedną całość. Konieczne jest zagospodarowanie obu brzegów rzeki. Inwestycje wymagają jednak namysłu i czasu. To nie oznacza jednak, że trzeba postępować tak opieszale jak w rejonie Biblioteki Uniwersyteckiej.

Jak pan ocenia bezpieczeństwo mieszkańców Warszawy? Co zamierza pan zrobić, by poprawić jego poziom?

Bezpieczeństwo w śródmieściu jest na poziomie dostatecznym, poprawy wymagają pozostałe dzielnice, szczególnie rejony peryferyjne. Potrzebny jest też sprawny system bezpieczeństwa przygotowany na reakcje w stanach kryzysowych, takich jak powodzie czy masowe imprezy. Wielkim wyzwaniem będzie np. Euro 2012.

Warszawa stara się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Czy może to robić bardziej skutecznie? Jak? Które obszary kultury wymagają największego wsparcia? Jakie konkretne działania zamierza pan podjąć?

Potrzeby są bardziej w sferze właściwej promocji miasta, aniżeli tego co już jest w repertuarze.

Sport w Warszawie to nie tylko zbliżające się Euro 2012 i piłka nożna. To także wiele klubów z tradycjami, które obecnie funkcjonują na skraju bankructwa. Czy będą mogły liczyć na wsparcie miasta, jeśli zostanie pan prezydentem?

Warszawa jest siedzibą wielu dużych firm i korporacji. Należy zbliżyć i lepiej informować potencjalnych sponsorów sportu. Warto dostrzec sport szkolny, który powinien w przyszłości dostarczać zawodników dla warszawskich klubów.

rozm. rb /8.11.2010/

***

Mam wizję miasta

Romuald Szeremietiew – były wiceminister i p.o. ministra obrony narodowej, kandydat na prezydenta Warszawy

– W sposób podstępny zostałem wyrwany z życia politycznego – chciałbym teraz odzyskać publiczne zaufanie – mówi Szeremietiew

Romuald Szeremietiew w trakcie kampanii prezydenckiej wygłosił kilka zastrzeżeń w kierunku Bronisława Komorowskiego. Panowie spotkali się w Ministerstwie Obrony Narodowej, kiedy to Szeremietiew był pierwszym zastępcą ministra Bronisława Komorowskiego

– Później pan Komorowski, jak się okazało, jako szef resortu, patronował operacjom, które miały na celu ustalenie, czy jestem łapownikiem. Na wniosek ministra zostałem odwołany. Rozpoczęła się afera, związana z korupcją w MON. Siedem lat trwały postępowania wyjaśniające, w wyniku których zostałem uniewinniony. Minister Komorowski powiedział wówczas dziennikarzom, że jeśli okaże się, że Szeremietiew jest niewinny, on sam nie będzie mógł pełnić żadnych funkcji publicznych, gdyż honor mu na to nie pozwoli – mówi Szeremietiew.

Czy ktoś zyskał na tej aferze? Jak mówi Szeremietiew, wystarczy przeczytać doniesienia prasowe związane z ówczesnymi przetargami. Jak jednak podkreśla, to są rzeczy minione, on sam został uniewinniony, sprawa została zakończona.

Zbliżają się wybory samorządowe – po co kandyduje pan na prezydenta stolicy?

– Warszawa jest miejsce, w którym można zrobić wiele pozytywnych rzeczy. Mam doświadczenie polityczne i społeczne oraz pewne zdolności organizatorskie. Ponadto mam wizję miasta i chciałbym ją zrealizować. Chciałbym tez wrócić na scenę publiczną, który mi się należy z racji tego, co przedtem robiłem. W sposób podstępny zostałem wyrwany z życia politycznego – chcę odzyskać publiczne zaufania i mieć wpływ na jakiś fragment państwa, którego jestem obywatelem – mówi Szeremietiew.

– Mój program nie przebija się przez inne programy kandydatów, być może dlatego, że w życiu politycznym to partie, które dostają pieniądze z budżetu, mają największą siłę przebicia. Zakładam następującą rzecz, nawiązuję do Słowackiego, który w jednym ze swoich wierszy nazwał Warszawę sercem Europy. Nasza stolica musi być miastem dobrze zorganizowanym i dobrze zarządzanym. Skupiam się na trzech obszarach. Po pierwsze komunikacji rozumianej jako zharmonizowaną współpracę jej obszarów. Czy nie należałoby spojrzeć na to, w jaki sposób budujemy metro? Czy nie można wykorzystać linii kolejowych, które są na terenie miasta?

Jako drugą kwestię Szeremietiew wymienia ład przestrzenny, rozumiany nie jako kwestie architektoniczne, ale jako środowisko, w którym człowiek funkcjonuje. Kręgosłupem miasta jest Trakt Królewski, w którym mogłyby znaleźć się wszystkie instytucje kulturalne.

Jako trzeci obszar swoich działań Szeremietiew wymienia bezpieczeństwo.

pg/rdc /26.10.2010/

Kategoria Warszawa

Comments