Muzyka jakiej nikt nie słyszał

„Z Ojcem Świętym – mówi Stefan Stuligrosz – wiązała mnie, nie tylko zresztą mnie, ale cały chór serdeczna przyjaźń. Dowodem jego życzliwości było uhonorowanie mnie Wielkim Krzyżem ze Srebrną Gwiazdą Komandorii św. Sylwestra Papieża”

„Kilka lat później dostałem doktorat honoris causa Papieskiego Instytutu Muzyki Sakralnej, za przyzwoleniem Ojca Świętego

„Mam też cenną relikwię – życzenia na 65 rocznicę mojej pracy artystycznej – otrzymaną w październiku 2004 r. Jest na niej własnoręczny podpis Papieża i pieczęć papieska, która później, po śmierci Jana Pawła II, została zniszczona”

Rok później, 6 grudnia 2006 r., w katedrze poznańskiej prof. Stefan Stuligrosz odbierał nagrodę Duszpasterstwa Środowisk Twórczych Archidiecezji Poznańskiej – „Pierścień Mędrców Betlejemskich”. Mówił wtedy: „Wierzę że kiedy się spełni dzień mojego życia podążę za gwiazdą mędrców betlejemskich do krainy wiecznego życia i zajaśnieje także nade mną dzień wiecznej radości, wypełnionej jasnością i śpiewem, i piękną muzyką jakiej nikt z nas tu, na ziemi, nie słyszał”.

Prof. Stefan Stuligrosz odszedł do wieczności 15 czerwca 2012 r.

bm-m/niedz. /1.VII.2012/

***

Stefan Stuligrosz nie żyje

Stefan Stuligrosz, twórca legendarnego poznańskiego chóru, nie żyje. W polskim życiu muzycznym skończyła się ważna epoka

W sierpniu obchodziłby 92 urodziny, niemal do końca nie zwalniał tempa, tryskał optymizmem. – Słyszę często że Panu Bogu nie udała się starość. Dla mnie jest błogosławieństwem – mawiał i ruszał na kolejny koncert

Chórem chłopięco-męskim znanym w całym świecie jako Poznańskie Słowiki kierował nieprzerwanie od 1949 r., a właściwie jeszcze dłużej. Od tego roku zespół przeszedł pod opiekę Filharmonii Poznańskiej, ale pierwszy chór Stuligrosza powstał w latach hitlerowskiej okupacji.

Swoim śpiewem podczas Mszy św. w poznańskich kościołach dawał nadzieję mieszkańcom miasta. Włączenie w strukturę filharmonii było obroną przed likwidacją Słowików, gdyż komunistyczne władze zakazały działalności stowarzyszeniom związanym z Kościołem. A Stefan Stuligrosz nie tylko ocalił chór, ale nie zrezygnował z jego artystycznego udziału w coniedzielnych Mszach św. Na oficjalnych koncertach prezentował dawną polską muzykę religijną i szanował to nawet stalinowski minister kultury Włodzimierz Sokorski.

Stuligrosz był kawalerem Orderu Orła Białego, człowiekiem niezłomnym, muzyka chóralna była dla niego służbą Bogu, dla niej poświęcił własną karierę, a miał ponoć piękny głos. Potrafił oprzeć się każdej władzy, generałowi Jaruzelskiemu odmówił uczestnictwa w proreżimowym PRON-ie, po transformacji ustrojowej nie wysiadywał w ministerialnych gabinetach. A pytany o sekret niewyczerpanej energii, odpowiadał: głęboka wiara, silne związki rodzinne oraz dar wiernej, odwzajemnionej przyjaźni.

Czuł się wyróżniony przyjaźnią Jana Pawła II, miłością darzył żonę i córki, potem wnuki, a w codziennej pracy najważniejsi byli chłopcy z jego chóru. Uważał że odpowiada za ich rozwój – przede wszystkim duchowy. Siebie eksponował najmniej. A przecież skomponował prawie 600 utworów chóralnych, opracował dziesiątki pieśni z całego świata. Zmarł w piątek w szpitalu świadomy i przygotowany na spotkanie z Bogiem. Władze Poznania pragną by spoczął na cmentarzu Zasłużonych na Wzgórzu Świętego Wojciecha. Decyzję podejmie rodzina.

Jacek Marczyński /15.VI.2012/

BYŁ WYBITNĄ POSTACIĄ

Stefan Stuligrosz był wybitną postacią polskiej kultury muzycznej – tak wspominany jest zmarły dziś dyrygent, twórca Poznańskich Słówików. Dyrygent, pedagog, muzykolog i kompozytor w  sierpniu skończyłby 92 lata. W 1945 r. Stefan Stuligrosz założył i do końca prowadził chór Chłopięcy i Męski Poznańskie Słowiki

Dziennikarka muzyczna Radia Merkury Alina Kurczewska podkreśla ogromne zasługi Stefana Stuligrosza dla poznańskiego świata muzyki. Według Kurczewskiej dyrygent ukształtował wiele pokoleń poznańskich muzyków – nie tylko jako twórca chóru chłopięcego, ale też wieloletni rektor Akademii Muzycznej w Poznaniu. Uważa ona że z jego odejściem kończy się pewna epoka.

Prorektor ds. nauki Uniwersytetu Muzycznego w Warszawie ks. prof. Kazimierz Szymonik wspomina że Stefan Stuligrosz był nie tylko wspaniałym artystą. Był także wielkim człowiekiem, niewstydzącym się nigdy swojej wiary: zarówno w czasie wojny jak i po niej, w czasach komunizmu. Ksiądz profesor Szymonik zwraca uwagę że profesor Stuligrosz swoją miłością do muzyki potrafił zarazić także prowadzony przez siebie chór. Prorektor dodał że twórca Poznańskich Słowików przez 70 lat pracował w jednym środowisku; to świadczy o wyjątkowym uznaniu jakim się cieszył. Ksiądz Szymonik wyraził także żal że prof. Stuligrosz przez tyle lat nie doczekał się godnych siebie następców. ‘Bo nikt nie umie tak genialnie prowadzić chóru, dyrygować nim i tak pięknie opowiadać o muzyce’ – mówił.

Według profesora Ryszarda Zimaka – Stefan Stuligrosz był najwybitniejszą postacią polskiej chóralistyki od czasów przedwojennych. ‘Byłem promotorem doktoratu honoris causa profesora Stuligrosza i poczytuję to sobie za największy zaszczyt w życiu’ – mówi dziekan Wydziału Dyrygentury Chóralnej Uniwersytetu Muzycznego w Warszawie. Także Adam Rozlach, muzyczny dziennikarz PR 1, twierdzi że Stefan Stuligrosz był wybitną postacią polskiej kultury muzycznej. Jak podkreśla – profesor przez dziesięciolecia działał na rzecz podnoszenia poziomu kultury muzycznej i promowania naszej muzyki na świecie.

Stefan Stuligrosz za osiągnięcia w działalności artystycznej z Poznańskimi Słowikami oraz w pracy dydaktyczno-wychowawczej był odznaczony m.in. Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Nagrodą Artystyczną miasta Poznania, Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski i wieloma innymi.

Stefan Stuligrosz zmarł w szpitalu w podpoznańskim Puszczykowie.

ik/iar /15.VI.2012/

NIE ŻYJE STEFAN STULIGROSZ

Nie żyje prof. Stefan Stuligrosz, dyrygent, pedagog i twórca chóru Poznańskie Słowiki. Profesor zmarł w szpitalu w Puszczykowie pod Poznaniem

Stefan Stuligrosz urodził się 26 sierpnia 1920 r. w Poznaniu. Działalność dyrygencką rozpoczął jesienią 1939 r.

W ciągu ponad 70 lat pracy prof. Stuligrosza przez jego chór przeszło ponad 2 tys. wychowanków. Wykształcił znakomitych dyrygentów i chórmistrzów, m.in. Grzegorza Nowaka, Janusza Dzięcioła, Jana Szyrockiego, Kazimierza Górskiego, ks. Kazimierza Szymonika, Mieczysława Dondajewskiego i Antoniego Grefa.

Profesor skomponował blisko 600 utworów na chór a capella oraz z towarzyszeniem fortepianu, organów i orkiestry. Opracował dziesiątki kolęd i pieśni.

W 2010 r. został odznaczony Orderem Orła Białego.

pap /15.VI.2012/

SEKRETY ŻYCIA CHÓRMISTRZA

Dziś kończy 90 lat Stefan Stuligrosz – artysta dla którego najważniejsze w życiu są Poznańskie Słowiki

Słyszę często że Panu Bogu nie udała się starość. Dla mnie jest ona błogosławieństwem – mówi prof. Stuligrosz, ale też ma wciąż tyle sił że nie zwalnia tempa pracy. W czerwcu dyrygował w Filharmonii Poznańskiej monumentalnym dziełem Haendla ‘Juda Machabeusz’, wśród wykonawców nie zabrakło oczywiście Chóru Chłopięcego i Męskiego Poznańskie Słowiki. A potem ruszył w Polskę na spotkania promujące wydany na 90 urodziny tom wspomnień.

Dzień urodzin profesor Stuligrosz postanowił spędzić na Jasnej Górze. Benefisowe uroczystości z udziałem wielu artystów Filharmonia Poznańska szykuje zaś na niedzielę 10 października. Dzień wcześniej jubilat ma dyrygować swym kolejnym, haendlowskim koncertem.

Zamiast kupca muzyk

Kiedy ponad 70 lat temu zaczynał działalność, korzystał z bogatej tradycji wielkopolskiej chóralistyki. Był po młodzieńczemu bezczelny, ale owe czasy wymagały brawury i odwagi. Jesienią 1939 r. zebrał dwudziestu paru chłopców i mężczyzn z rozproszonego, słynnego Poznańskiego Chóru Katedralnego księdza Wacława Gieburowskiego, którego aresztowali hitlerowcy.

Zespół Stuligrosza śpiewał podczas Mszy św., zyskał sympatię poznaniaków i ogromne uznanie fachowców. Aż trudno uwierzyć że stworzył go niespełna dwudziestoletni chłopak bez wykształcenia muzycznego. Jego głównym doświadczeniem był krótki okres śpiewania u ks. Gieburowskiego.

Ojciec postanowił jednak że syn musi mieć normalny zawód, więc rozpoczął praktykę w znanym poznańskim Domu Handlowym Franciszka Woźniaka. Kiedy w sierpniu 1939 r. ukończył kurs handlowy, właściciel firmy, poznawszy się na talentach adepta kupieckiego fachu, obiecał mu pomoc finansową w nauce w konserwatorium. Miał ją rozpocząć jesienią…

Prowadząc pierwszy zespół zrozumiał że jego powołaniem jest muzyka chóralna i poprzez nią służba Bogu. Dla niej poświęcił własną karierę. Miał piękny, tenorowy głos (co słychać do dziś), przepowiadano mu sukcesy na scenach operowych. Kiedy po wojnie zdał maturę i podjął studia obok muzykologii i dyrygentury zdecydował się na wokalistykę, ale na tym kierunku nie przystąpił do końcowych egzaminów. Szkoda mu było czasu.

Zakazany Gomółka

Założony w 1945 r. Chór Chłopięco-Męski im. Wacława Gieburowskiego pięć lat później przeszedł pod opiekę Filharmonii Poznańskiej już jako Poznańskie Słowiki. W 1951 r. zespół pojechał na Festiwal Młodzieży do Berlina, wkrótce potem zaczął otrzymywać prestiżowe zaproszenia ze świata. Mniej znane są kulisy jego działalności w tamtych latach, świadczące o niezłomności charakteru Stuligrosza.

Włączenie w strukturę Filharmonii Poznańskiej było obroną przed likwidacją Słowików, gdyż w 1950 r. komunistyczne władze zakazały działalności wszystkim stowarzyszeniom związanym z Kościołem.

Stefan Stuligrosz nie tylko ocalił chór, ale nawet w latach stalinowskich nie zrezygnował z jego artystycznego udziału w coniedzielnych Mszach św. Na oficjalnych koncertach prezentował dawną polską muzykę religijną. Cenzura wykreślała jedynie utwory Mikołaja Gomółki, bo inny Gomułka siedział w tym czasie w więzieniu. Zespół tak wzbudzał podziw swym poziomem że ówczesny minister kultury i strażnik socrealizmu w sztuce Włodzimierz Sokorski wręcz nakazał by chór utrzymał swą linię repertuarową, a nawet poszerzył ją o religijne utwory obcych kompozytorów.

Nie pozwolił również by Słowiki stały się zespołem ZMP. Podobną stanowczość okazał ponad ćwierć wieku później, kiedy w stanie wojennym w imieniu gen. Jaruzelskiego zaproponowano mu udział w tzw. PRON-ie, legitymującym poczynania władzy.

A pytany o sekret życiowej energii wymienił trzy jej źródła: głęboką wiarę, silne związki rodzinne oraz wspaniały dar wiernej, odwzajemnionej przyjaźni. Może warto skorzystać z przepisu Stefana Stuligrosza?

Jacek Marczyński /26.VI.2010/

Kategoria Kultura, Polska

Comments