Piotr Gruszka powiedział: Dość

Piotr Gruszka, wybitny polski siatkarz, ogłosił zakończenie kariery reprezentacyjnej

‘1993-2012… Reprezentacja Polski… Koniec… Dziękuję’ – napisał Gruszka na swojej stronie internetowej. Nie wiadomo czy nasz atakujący ostatecznie pożegnał się z kadrą, czy uczyni to dopiero po igrzyskach olimpijskich w Londynie. Jasno dał jednak do zrozumienia że jest to dla niego ostatni rok w kadrze

Piotr Gruszka przez wiele lat stanowił o sile naszej reprezentacji. Jego największymi sukcesami były mistrzostwo Europy w 2009 r. i wicemistrzostwo świata w 2006 r. Przed rokiem sięgnął z Biało-Czerwonymi po brązowe medale mistrzostw Europy. W 2009 r. został wybrany najlepszym zawodnikiem mistrzostw Europy. Był kapitanem polskiej reprezentacji
W swojej karierze zdobywał wiele trofeów klubowych. Grał w klubach polskich, włoskich, tureckich i francuskim
onet /28.III.2012/

internauci:
~sia: Wielka szkoda, że jeden z najlepszych polskich atakujących kończy długą, piękną karierę. Na pewno nikt nie zapomni fantastycznych mistrzostw świata 2006 i meczu z Rosją, kiedy wejście m.in. Piotrka odmieniło losy rywalizacji, mistrzostw Europy 2009 i mvp całych mistrzostw. Te sukcesy świadczą jak świetnym zawodnikiem jest Piotrek, oby zagrał jeszcze w igrzyskach i razem z kolegami zdobył medal, byłoby fantastycznie. Piotrek jak na razie kończy karierę w reprezentacji, ale w klubie jeszcze pogra, oby grał jak najlepiej i nie złapała go żadna kontuzja
Dziękuję i Powodzenia!

~Kibic-ka: Dzięki Grucha! Szkoda że pod koniec kariery dopadły cię kontuzje. Szkoda że prowadzący cię trenerzy od razu nie postawili cię na ataku, byłbyś chyba jednym z najlepszych na świecie na tej pozycji. I szkoda że nie można cię oglądać w Polsce. Szczególne dzięki za mistrzostwa Europy, gdzie zostałeś mvp i dzięki za ostatnią skończoną piłkę w meczu o złoto z Francją. Zdrowia i powodzenia

~wierny kibic: Panie Piotrze, bardzo będzie nam pana brakować na wszystkich parkietach świata, gdzie grać będą biało-czerwoni. Dostarczył nam pan wielu wzruszeń, łez radości i szczęścia. To m.in. panu zawdzięczamy że jesteśmy jedną z najlepszych drużyn siatkarskich świata. I za to wszystko bardzo panu dziękujemy

tornero_1: Piotrek, dzięki tobie i Szymańskiemu mieliśmy wicemistrzostwo świata. Ty dałeś oparcie i wzór wielu młodym wilczkom, którzy są teraz asami. Dziękujemy z całego serca, że wygrywaliście z Rosjanami i Niemcami. To były cudowne chwile!!!!

~www.wzory-podan.pl: Nigdy nie zapomnę jak odmienił mecz z Rosjanami, kiedy przegrywaliśmy 0:2 i wszedł. I wygraliśmy w tie-breaku

~Maszer: Mało jest w Polsce tak wspaniałych zawodników, na których zawsze można liczyć. Mam nadzieję że jednak zobaczymy pana Piotra w reprezentacji w Londynie

/28.III.2012/

***

Polska – Rosja niestety 2:3

Liga Mistrzów dla Zenitu Kazań, który w finale pokonał Skrę Bełchatów w pięciosetowym dreszczowcu

Gdyby to był sprint na 100 metrów decydowałaby fotokomórka. W ostatniej akcji Michał Winiarski, najlepszy przyjmujący Final Four, uderzył po prostej i był przekonany że piłka spadając za boczną linią boiska otarła się o palce blokującego go Valerio Vermiglio, ale sędziowie widzieli inaczej. Mogli wprawdzie skorzystać z pomocy elektroniki, ale tego nie zrobili. Ponieważ chwilę wcześniej rywale zatrzymali atakującego z drugiej linii Bartosza Kurka, wszystko było jasne, Rosjanie się cieszyli

Skra mogła już tylko płakać, choć drugie miejsce to najlepszy wynik mistrzów Polski w tej imprezie. Ale naprawdę jest czego żałować bo siatkarze z Bełchatowa prowadzili w tie-breaku 5:1, koncertowo grał Mariusz Wlazły wybrany mvp turnieju, a później mieli jeszcze meczbola, tak jak w czwartej partii.

Przed Final Four typowano że o miano najlepszej klubowej drużyny Europy Skra zagra z trzykrotnym zdobywcą tego trofeum Trentino Volley, ale ci dzień wcześniej przegrali z Zenitem 1:3, co trudno uznać za sensację patrząc na składy obu zespołów. Gazprom, główny sponsor mistrzów Rosji, dba by kasa była tam pełna a zarobki zawodników więcej niż godziwe. Potwierdzeniem będzie kolejny transfer, gwiazdor Trentino, Kubańczyk Osmany Juantorena od przyszłego sezonu zmienia klimat i przenosi za okrągły milion dolarów do Tatarstanu.

W Skrze płacą wprawdzie w złotówkach, ale nikt z graczy nie narzeka. Po przeciętnym sobotnim meczu z Arkasem Izmir, który Polacy wygrali bez straty seta, w niedzielę zagrali jak z nut, tak jak od nich oczekiwano, ale dopiero od drugiej partii, w której goście nie mieli nic do powiedzenia. A to przecież prawie reprezentacja Rosji, wzmocniona doświadczonym włoskim rozgrywającym Vermiglio. Jeżeli ktoś taki jak Amerykanin William Priddy, mistrz olimpijski z Pekinu, stoi przez pierwsze trzy sety finału w kwadracie dla rezerwowych, bo nie ma dla niego miejsca na boisku, to wniosek jest jeden. Jak przyjdzie jeszcze Juantorena, to Zenit prowadzony przez trenera reprezentacji Rosji, Władymira Aleknę może panować długo. Chyba że zespół z Bełchatowa weźmie wreszcie rewanż.

Skra ma drużynę prawie tak silną jak reprezentacja Polski, więc wspaniały, zacięty finał z Kazaniem nie był dla nikogo zaskoczeniem. Andrea Anastasi, który wspólnie ze swoim asystentem Andreą Gardinim obserwował turniej, mówił przed jego rozpoczęciem że siatkarze z Bełchatowa mają wszelkie dane by wygrać rywalizację.

Będę całym sercem kibicować Skrze, bo tam gra przecież wielu bardzo ważnych dla mojej drużyny zawodników – powiedział włoski trener reprezentacji Polski. Nie przewidział że Skrze zabraknie odrobiny szczęścia i cwaniactwa w decydujących akcjach. Zenit w ostatniej chwili chwycił podaną mu rękę, wyszedł z opresji i znów wygrał w Łodzi Ligę Mistrzów.

Półfinały: PGE Skra Bełchatów – Arkas Izmir 3:0 (25:23, 25:21, 28:26), Trentino BetClic – Zenit Kazań 1:3 (33:31, 20:25, 23:25, 17:25). Mecz o 3 miejsce: Arkas – Trentino 0:3 (20:25, 19:25, 19:25). Finał: PGE Skra Bełchatów – Zenit Kazań 2:3 (15:25, 25:16, 25:22, 24:26, 15:17)

jp/rp /19-III-2012/

***

Coś nowego u Świderskiego

Wielokrotny reprezentant Polski w siatkówce Sebastian Świderski kończy sportową karierę. I został szkoleniowcem klubu Fart Kielce. Poprowadził już pierwszy trening

Świderski wyjaśnił że u podstaw podjęcia takiej decyzji leży stan jego zdrowia, nie pozwalający grać zawodowo. – Kontuzja wygrała. Chciałbym jednak robić w życiu coś nowego. Nie żegnam się ze sportem – powiedział

Trudno jest podjąć decyzję o zejściu z boiska i zakończeniu kariery sportowca jeżeli grało się kilkanaście lat. Ale skoro w życiu nie można kontynuować tego co się kocha, trzeba próbować robić coś nowego – dodał.

W klubie decyzję przyjęto ze zrozumieniem. – Znamy sytuację zdrowotną Sebastiana. Mam nadzieję że zostanie przy siatkówce, by mógł robić to co tak lubi – powiedział prezes Zaksy Kazimierz Pietrzyk.

Jak poinformował prezes kieleckiego klubu Mirosław Szczukiewicz, Świderski zaczął już współpracę jako szkoleniowiec. Wyjaśnił że jego głównym zadaniem będzie stworzenie zespołu na przyszły sezon.

Potrzebni są nam młodzi, inteligentni, przedsiębiorczy, lubiący ryzyko ludzie. Sebastian Świderski w każdym punkcie odpowiada tym kryteriom – powiedział.

Świderski skończy w tym roku 35 lat. Z kędzierzyńską drużyną związał się w 2000 r. i w jej barwach grał trzy lata. Potem występował we włoskich klubach – Perugia Volley i Luba Banca Macerata, a następnie wrócił do Zaksy. W listopadzie 2010 r., podczas ligowego meczu w Rzeszowie, doznał poważnej kontuzji – zerwania mięśnia czworogłowego uda. Był operowany, przechodził długotrwałą rehabilitację. Jeszcze przed obecnym sezonem wierzył że uda mu się wrócić na parkiet. Budował formę w okresie przygotowawczym, ale w listopadzie kontuzja się odnowiła.

pap /12-3-2012/

***

Polacy są niesamowici

Były trener polskich siatkarzy Daniel Castellani, obecnie prowadzący Fenerbahce Stambuł i reprezentację Finlandii, uważa że Polacy są obecnie w świetnej formie i mają duże szanse stanąć na podium igrzysk w Londynie

‘Śledziłem występy Polaków w ubiegłym roku. Byli niesamowici. Nie dość że zdobyli trzy medale, to wywalczyli kwalifikację olimpijską. Polska reprezentacja ma sporo młodych, bardzo utalentowanych zawodników i to jej ogromny atut. Ma ona naprawdę duże szanse w Londynie sięgnąć po medal’ – powiedział Argentyńczyk

‘Poznałem tu wielu wspaniałych ludzi i żadna porażka nic w tym względzie nie zmieni. Resovia była po prostu lepsza. Decydująca okazała się zagrywka’ – ocenił.

Po zakończeniu współpracy z reprezentacją Polski w październiku 2010 r., szkoleniowiec przy każdej okazji podkreślał że bardzo miło wspomina kraj w którym spędził cztery lata jako trener – najpierw Skry Bełchatów, a później drużyny narodowej.

Castellani jako pierwszy szkoleniowiec w historii poprowadził polskich siatkarzy w 2009 r. w Izmirze do tytułu mistrzów Europy. Dwa lata później sukcesy z kadrą kontynuował jego następca Andrea Anastasi.

Od roku Castellani pracuje nie tylko z zespołem ze Stambułu, ale także z reprezentacją Finlandii. ‘Muszę przyznać że nie jest łatwo pogodzić te obowiązki. O czasie wolnym nie mam co myśleć, ale wiedziałem na co się decyduję’ – mówił.

Finowie szansę na zapewnienie sobie występu w igrzyskach będą mieć w majowym turnieju kwalifikacyjnym w Bułgarii. ‘Mamy naprawdę wymagających rywali. Do najtrudniejszych zaliczyłbym Włochów i Serbów, ale być może jeszcze inny zespół włączy się do walki. Jeżeli udałoby się nam awansować, to chętnie zagram przeciw Polsce w Londynie’ – powiedział Argentyńczyk.

pap /9.II.2012/

***

Kurek zatańczy za rok

– Jestem szczęściarzem, bo robię co kocham, płacą mi za to i jeszcze mogę pomóc komuś, kto tej pomocy najbardziej potrzebuje – mówił Bartosz Kurek po zajęciu 2 miejsce w Plebiscycie Przeglądu Sportowego

Rozmowa z Bartoszem Kurkiem, siatkarzem reprezentacji Polski

Zajął pan drugie miejsce wśród polskich sportowców w 2011 roku. Czy za rok siatkarz może wygrać?

Tego trzeba nam życzyć. A będzie to możliwe, jeżeli powtórzymy ubiegłoroczne sukcesy na igrzyskach w Londynie. Jestem przekonany że wtedy siatkarz może pierwszy raz w historii wygrać wasz plebiscyt.

To będzie Bartosz Kurek?

Wprawdzie w plebiscycie głosuje się na jednego sportowca, lecz ja nie czuję się ani lepszy ani gorszy od moich kolegów. Moje drugie miejsce traktuję jako wyróżnienie dla całej grupy. A jeżeli któryś z siatkarzy zwycięży za rok, naprawdę nie będzie miało znaczenia, który z nas nim będzie. I tak będzie to nagroda dla nas wszystkich.

Nagrodę dla wszystkich też dostaliście. Czy w 2011 była jakaś drużyna, która mogła wam zagrozić?

W tamtym roku chyba nie. W 2012 jest EURO i jeżeli piłkarze pokażą się z dobrej strony to jakiejkolwiek innej ekipie będzie trudno ich pokonać.

Dlaczego zabrakło pana na Balu Mistrzów Sportu? Nie lubi pan tańczyć?

Może nie byłbym królem parkietu, ale lubię się bawić. Bardzo żałuję że musiałem zrezygnować z balu, ale w niedzielę grałem mecz w Nysie. Zbieramy pieniądze dla dzieci, więc uznałem że to najważniejsze. Zagraliśmy pokazowy mecz.

Przyznawał pan że nie lubi oficjalnych imprez. Patrząc jednak na żart w trakcie wręczania statuetki, gdy nazwał pan Jerzego Dudka ‘najdroższym statywem świata’, chyba tym razem humor panu dopisywał?

Dopisywał, choć faktycznie trochę się obawiałem, jak to wszystko wypadnie. Gdy dowiedziałem się że znalazłem się w czołowej dziesiątce, zastanawiałem się kto wręczy mi czempiona? Gdy zobaczyłem Jerzego Dudka było mi bardzo miło, bo to wielki sportowiec. Mam nadzieję że nie poczuł się urażony moim spontanicznym żarcikiem. To nie było wyreżyserowane.

Bierze pan udział w akcjach charytatywnych. Skąd czerpie pan siły na to wszystko?

Jestem szczęściarzem, bo robię co kocham, płacą mi za to i jeszcze mogę pomóc komuś, kto tej pomocy najbardziej potrzebuje. To dla mnie najpiękniejsze. Na pomoc innym zawsze znajdę energię.

rozm. ks/ps /9.1.2012/

***

Karolina Kosek we Włoszech

Siatkarka reprezentacji Polski, Karolina Kosek, rozwiązała umowę z Budowlanymi Łódź i przeniosła się do włoskiego Rebecchi Nordmeccanica Piacenza

Karolina Kosek jest przyjmującą. Zdecydowała się odejść z łódzkiej drużyny do włoskiej Serie A1, do zespołu Rebecchi Nordmeccanica Piacenza. W jej miejsce Budowlani pozyskali Mateę Ikić, Chorwatkę znaną z występów w Tauronie MKS Dąbrowa Górnicza, a ostatnio w Urałoczce Jekaterynburg

Kosek w Piacenzie zagra m.in. z doświadczonymi Hanką Pachale, Carmen Turleą, Nicole Davis, Manuelą Leggeri. We włoskiej Serie A1, uważanej za najsilniejszą żeńską ligę świata, grają już inne reprezentantki Polski: Berenika Okuniewska (Scavolini Pesaro) i Katarzyna Skorupa (Chateau D’Ax Urbino Volley).

onet/gwł /13.12.2011/

***

Drużyna Anastasiego

Paradoks pierwszy: choć Puchar Świata ma blask szczerego srebra i bezapelacyjnie jest sukcesem siatkarzy imponującym, to nie umiem sobie przypomnieć ani jednego turnieju, na którym Polacy przegrali tyle meczów w równie zawstydzających okolicznościach

Bo było przecież tak: z Iranem prowadzili 16:11 w czwartym secie, by go oddać; Brazylię rozwalali w decydujących wydawało się chwilach 13:8; Rosję w tie-breaku nokautowali 14:9

Paradoks drugi: choć porażki poniesione w tychże okolicznościach chwały nie przynoszą, to czy nie wolno nam w świątecznym, pomedalowym nastroju odwrócić perspektywy i zakrzyknąć triumfalnie, że drobiazgi dzieliły naszą drużynę od kompletu(!) zwycięstw w morderczym maratonie 11 gier na dystansie 15 dni? Że bliżej pobicia canarinhos niż w sobotę nie byli Polacy od blisko dekady?

Na podium prestiżowych imprez zaczęli ponownie wskakiwać – po całej wieczności bez odrywania się od ziemi – w 2006 r., ale zdołalibyśmy przedstawić poważne argumenty dla tezy, że właśnie bieżący sezon przebiegał szczególnie wyjątkowo. Trener Andrea Anastasi wyrzeźbił przecież drużynę całkowicie autorską, zaskakującą nie tylko wynikami.

To Włoch wyobraził sobie w roli atakującego Zbigniewa Bartmana (na co dzień przyjmującego), którego dotąd kojarzyliśmy z boiskowym rozedrganiem z pogranicza ADHD, według wielu fachowców czyniącego go niezdolnym do poważnych międzynarodowych igrzysk. To on pasował na kapitana Marcina Możdżonka. Nie zabrał do Japonii uchodzącego za wręcz najlepszego polskiego środkowego Daniela Plińskiego. Ośmielił się odsunąć Piotra Gruszkę, czyli żywy pomnik zbudowany z przeszło 400 meczów w kadrze. Przywrócił reprezentacji usuniętego z niej w zeszłym roku – w dość niesmacznych okolicznościach – Łukasza Żygadłę, a potem jeszcze zareagował z bezceremonialnością heretyka, gdy tego samego Żygadłę wysunął przed nietykalnego dotąd Pawła Zagumnego.

Radykalnymi ruchami uświadomił nam jak bogatymi zasobami ludzkimi dysponujemy. Na Pucharze Świata żonglował nazwiskami do zatracenia, z pomysłami trafiał, rekordową przyjemność zaoferował kibicom chyba w zwycięskim dreszczowcu z Włochami, kiedy obejrzeliśmy jak krasnalowaty w standardach siatkarskich Michał Ruciak rewelacyjnie wyręcza słabującego tego dnia kolosa Bartosza Kurka. O przestronności kadry niech zresztą świadczy fakt że nie ma ani jednego siatkarza, który zdobył wszystkie medale od 2006 r. – mundialu, mistrzostw Europy (dwukrotnie), Ligi Światowej i PŚ.

Gdyby ten ostatni sukces był wyrwany z kontekstu mielibyśmy prawo zadawać pytanie czy nie trąci trochę przypadkiem. Jeżeli siatkarze lecą do Azji w trakcie sezonu klubowego, wyciągnięci znienacka z kieratu ligowego, to turniej musi być mocno improwizowany. Ale drużyny sięgającej podium na trzech imprezach z rzędu takimi podejrzeniami obrażać nie wolno. Wypada raczej typować że w roku 2012, w którym nasi unikną mordęgi kwalifikacji olimpijskich, błysną wreszcie tam gdzie w erze nowożytnej siatkówki odpadali dotąd w ćwierćfinałach – na igrzyskach.

Trener Anastasi zdobyłby w Londynie czwarty medal z polską reprezentacją. Tyle właśnie uzbierał Wagner. Pościg za legendą trwa.

rs/gw /6.12.2011/

***

I na Włochów przyszedł czas

Polscy siatkarze wygrali z Włochami 3:2 (17:25, 20:25, 25:23, 25:21, 15:12) w Pucharze Świata i są o krok od awansu na igrzyska olimpijskie

Mecz biało-czerwonych i azzurrich to było czwarte starcie obu zespołów w tym sezonie. Polacy z Italią przegrali w Lidze Światowej (0:3), Memoriale Wagnera (1:3) i półfinale mistrzostw Europy (0:3). Włosi zdecydowanie bili nas zagrywką i atakiem

Teraz przyszedł wreszcie czas na rewanż. Polacy grają bardzo dobrze w Japonii, wygrali siedem z ośmiu rozegranych meczów (Włosi sześć). Nasi czekali na Włochów by zrewanżować się za porażki, w tym tę najbardziej bolesną w półfinale mistrzostw Europy 0:3.

Stawką było dla Polaków zapewnienie sobie miejsca na podium Pucharu Świata. Byłoby to trzecie podium polskiej reprezentacji w sezonie 2011, oznaczające dodatkowo wywalczenie upragnionych paszportów na igrzyska olimpijskie.

Lepiej rozpoczęli Włosi, którzy szybko objęli kilkupunktowe prowadzenie. Na szczęście biało-czerwoni zdołali się przebudzić i niedługo na tablicy widniał remis. Przez dłuższą chwilę w hali w Tokio toczyła się wyrównana gra, jednak od drugiej przerwy technicznej, na którą Włosi schodzili z jednopunktową przewagą to rywale dominowali. Seta po kilku minutach ostrą zagrywką skończył Ivan Zaytsev i dał swej drużynie wygraną.

Drugi set w pierwszej części znów toczył się według scenariusza punkt za punkt, a na pierwszą przerwę techniczną Polacy schodzili prowadząc 8:6. Niestety kolejnych pięć piłek należało do Włochów i sytuacja znów stała się nieciekawa. Polacy na moment odzyskali siły, jednak trwało to krótko i przewaga azzurrich nie podlegała dyskusji. Od stanu 15:21 biało-czerwoni zdołali zdobyć jednak trzy punkty, w tym asem serwisowym Piotra Nowakowskiego i efektownym blokiem Zbigniewa Bartmana. Nadzieje kibiców że nie wszystko w tym secie jeszcze stracone wyraźnie odżyły. Obie ekipy zapewniły kibicom emocjonującą końcówkę, jednak Włosi zaprezentowali większe opanowanie i nie pozwolili już sobie odebrać kolejnego zwycięstwa, zbliżającego ich wyraźnie do końcowego triumfu.

Polacy musieli mocno zabrać się do pracy i wydawało się że początek trzeciego seta będzie przebiegać po ich myśli – prowadzili 5:2. Niestety kolejny raz to rywale zaczęli dyktować warunki, choć sami także popełniali błędy. Wynik przez długi czas oscylował wokół remisu – a po chwili akcje biało-czerwonych wreszcie zaczęły się zazębiać i wyszliśmy na kilkupunktowe prowadzenie. Trener Włochów natychmiast zareagował i gra znów się wyrównała. Jasne było że do końca na parkiecie toczyć się będzie prawdziwa bitwa.

Polacy byli bardzo zdeterminowani w walce o korzystny wynik. Końcówka była emocjonująca, ale dobrze dla naszych reprezentantów zakończył ją atakiem po bloku Jakub Jarosz.

Wyrównaną walkę z rywalami podopieczni Andrei Anastasiego toczyli w czwartym secie i bardzo ambitnie dążyli do wygranej, która bardzo zbliżyłaby ich do awansu na igrzyska. Włosi – choć nie prezentowali się rewelacyjnie – znacznie utrudniali im jednak zadanie. Po drugiej przerwie technicznej, przy prowadzeniu azzurrich 16:15 Polacy znów przyspieszyli, a kolejne efektowne punkty zdobyli Michał Winiarski i Jarosz. Ostatnie piłki ponownie podniosły adrenalinę u kibiców, ale nasi rozstrzygnęli seta na swoją korzyść 25:21. O losach meczu rozstrzygnąć musiał tie-break.

Ostatni set od początku układał się po myśli Polaków, którzy wyraźnie odzyskali pewność siebie i nareszcie sprawiali wrażenie zespołu który poniósł w tegorocznym turnieju tylko jedną porażkę.

Polacy prowadzili już 6:2 i sytuacja była znakomita. Biało-czerwoni nie zwalniali tempa i po zmianie stron utrzymywali bezpieczną przewagę. W dodatku asem popisał się Jarosz i było już niemal pewne że nasi reprezentanci nie pozwolą już wyrwać sobie zwycięstwa.

Włosi rzucili się jeszcze do ataków, zdobyli kolejne trzy punkty i Anastasi poprosił o przerwę. Przyniosła ona skutek i Polacy wkrótce mieli cztery piłki meczowe. W grze biało-czerwonych znów się coś jednak zacięło i trener – po dwóch zmarnowanych meczbolach – ponownie postanowił zareagować, motywując swoich zawodników. Ta sztuka się udała i Polacy wygrali cały mecz, bardzo zbliżając się do gry w igrzyskach.

Polska – Włochy 3:2 (17:25, 20:25, 25:23, 25:21, 15:12). Polska: Piotr Nowakowski (15), Michał Winiarski (7), Bartosz Kurek (1), Zbigniew Bartman (9), Łukasz Żygadło, Marcin Możdżonek (10) i Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Michał Ruciak (11), Paweł Zagumny (4), Jakub Jarosz (11). Włochy: Luigi Mastrangelo (11), Michał Łasko (19), Ivan Zaytsev (16), Cristian Savani (20), Dragan Travica (1), Alessandro Fei (9) i Andrea Giovi (libero) oraz Emanuele Birarelli, Simone Parodi (1)

Iran – Brazylia 0:3 (20:25, 18:25, 16:25). Serbia – Egipt 3:1 (25:20, 19:25, 25:22, 28:26). Kuba – Chiny 3:2 (25:21, 18:25, 26:28, 25:20, 15:13). Japonia – Rosja 0:3 (23:25, 16:25, 23:25)

1. Rosja 9 8 1 24-6 24
2. Polska 9 8 1 26-9 24
3. Brazylia 9 6 3 23-12 19
4. Włochy 9 6 3 22-14 18
5. Kuba 9 6 3 20-15 16
6. Iran 9 5 4 15-19 12
7. USA 8 4 4 14-12 12
8. Argentyna 8 3 5 13-18 9
9. Serbia 9 3 6 14-22 9
10. Japonia 8 2 7 12-19 8
11. Chiny 9 1 8 8-24 5
12. Egipt 9 1 8 6-24 3

km/onet /2.12.2011/

KONCERTOWA GRA RUCIAKA

Koncertowa gra Michała Ruciaka w ataku i zmartwychwstanie całego zespołu Orłów po dwóch kiepskich setach! Przegrywaliśmy 0:2, ale później nastąpiła przemiana biało-czerwonych i po ponad dwugodzinnej walce wygraliśmy 3:2! Czapki z głów przed Orłami Anastasiego! Do awansu na igrzyska olimpijskie Polakom brakuje tylko punktu.

SZEROKA ŁAWKA MOCNĄ STRONĄ

Przed nami dwa mecze, musimy zrobić wszystko by wywalczyć chociaż ten jeden punkt, ale będziemy się bić o więcej – powiedział po pokonaniu Włochów Marcin Możdżonek.

Możdżonek kilka razy zaatakował w aut lecz w kluczowych chwilach nie zawodził. I to jego zbicie ze środka zakończyło mecz który trzymał w napięciu bardziej niż klasowy thriller.

Do miana bohaterów trochę nam brakuje. Mamy jeszcze dwa mecze w Pucharze Świata i musimy w nich zdobyć choćby ten jeden punkt, ale będziemy się bić o więcej. Tak się złożyło że na koniec rywalizacji w Pucharze Świata zostało nam dwóch najsilniejszych rywali – Brazylia i Rosja – dodał Możdżonek.

Na początku Włosi bardzo dobrze zagrywali, mieliśmy z tym problemy. Na dodatek nasza taktyka oparta była na wyczekiwaniu na błędy rywala. Tymczasem Italia to tak klasowy zespół że błędów nie robiła, a taktyka ta okazała się naszym błędem – tłumaczył gracz Orłów i Skry Bełchatów. – I zmieniliśmy podejście. W trzecim secie zaczęliśmy walczyć o każdą piłkę, o każdy punkt – tak nam kazał trener i to się odpłaciło – dodał.

Powiedział też że mocnym punktem zespołu jest szeroka ławka. – Wszedł Michał Ruciak który pomógł nam pokonać Włochów. Szeroka ławka jest naszą siłą – mówił. – W następnych meczach musimy walczyć o każdy punkt, nie ma czasu ani miejsca na wyczekiwanie na błędy rywala.

SZCZEGÓLNY DZIEŃ

 

ANDREA ANASTASI (TRENER REPREZENTACJI POLSKI): – To dla nas szczególny dzień, nie tylko ze względu na zwycięstwo z Włochami. Nie straciliśmy z oczu naszego celu. Cały czas próbowaliśmy odmienić losy meczu i ostatecznie wygraliśmy. W pierwszych dwóch setach mieliśmy przede wszystkim kłopoty z przyjęciem. Brazylia, z którą zmierzymy się w sobotę, to jedna z najlepszych ekip na świecie.

MAURO BERRUTO (TRENER REPREZENTACJI WŁOCH): – Polacy okazali się lepsi od nas w kluczowych momentach. Takie mecze to część długiego formowania się drużyny. Najważniejszy był początek czwartego seta. Popełniliśmy cztery, pięć błędów w pierwszej części partii. To było decydujące.

PAWEŁ ZAGUMNY (ROZGRYWAJĄCY REPREZENTACJI POLSKI): – Jesteśmy naprawdę zadowoleni że udało się wygrać ten mecz. Był dla nas bardzo trudny. Przegrywaliśmy już 0:2 w setach i powróciliśmy do gry. Teraz czas na Brazylię.

IVAN ZAYTSEV (PRZYJMUJĄCY REPREZENTACJI WŁOCH): – Jesteśmy rozczarowani. Decydujące było wprowadzenie na boisko Michała Ruciaka i Jakuba Jarosza w trzecim secie. Oni zmienili całkowicie oblicze meczu. Teraz musimy szybko o tej porażce zapomnieć bo przed nami dwa ważne mecze.

mibi/int.pl /2.12.2011/

POKAZALIŚMY CHARAKTER I WALKĘ

– Przypomina mi się mecz z Rosjanami, również rozegrany w Japonii, gdzie zaliczyliśmy dwa beznadziejne sety. Tak też było tym razem. Nie kleiła się nam gra, rywale natomiast grali koncertowo, ale wielkie brawa należą się naszym rezerwowym, którzy pociągnęli zespół do przodu – podsumował piątkowe zwycięstwo z Włochami przyjmujący reprezentacji Michał Winiarski

Pokazaliśmy charakter i walkę – dodał. – Myślę że w pewnym momencie rywale nie wytrzymali fizycznie, my natomiast nabraliśmy wiatru w żagle. Nic tak bardzo nie smakuje jak takie zwycięstwo.

Sam nie byłem tym razem świeży ale u nich problemy fizyczne było widać szczególnie w przypadku zagrywki. Przestali mocno uderzać, tak jak w dwóch pierwszych setach, a w czwartym przegrali chyba kilka z rzędu – zauważył nasz przyjmujący.

Jesteśmy na takim etapie turnieju że zostały już tylko dwa mecze. W piątek mogło być źle, natomiast jest dobrze, ale jeszcze nie super. W sobotę gramy z Brazylią. Nie wiem na ile fizycznie podołamy i mamy nadzieję że rywale są podobnie zmęczeni jak my. Spodziewamy się ciężkiego meczu, który musimy zacząć lepiej niż z Włochami – zapowiedział Winiarski.

asinfo /2.12.2011/

***

Siatkarze malowali bombki

Zanim nasi siatkarze wsiedli do samolotu lecącego do Kraju Kwitnącej Wiśni, by walczyć o wyjazd na igrzyska w Pucharze Świata, znaleźli chwilę dla chorych dzieci

Tradycyjnie już przed zbliżającymi się Świętami Bożego Narodzenia zostali poproszeni przez jedną z fundacji o wykazanie się talentami manualnymi. Od kilku lat sportowcy, a w szczególności gwiazdy polskiej i światowej siatkówki, malują, rysują, rzeźbią i oddają się innym artystycznym zajęciom, a ich prace wystawiane są na licytacje. Dochody z aukcji przeznaczane są na zakup sprzętu medycznego dla Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie

Tym razem zawodnicy malowali bombki choinkowe. Podobnie jak wcześniej Lozano i Castellani do zabawy dołączyli też obecni trenerzy reprezentacji Polski Andrea Anastasi i Andrea Gardini. Siatkarze niejednokrotnie odwiedzali podopiecznych fundacji w szpitalu, dlatego doskonale zdają sobie sprawę że pod pretekstem zabawy toczy się walka nie mniej ważna od tej na boisku: walka o zdrowie, a niejednokrotnie również o życie dzieci chorych na choroby nowotworowe. Tych, które teraz leżąc na szpitalnych łóżkach trzymają kciuki za naszych reprezentantów walczących w Japonii o bilet na igrzyska olimpijskie.

Dzięki takim akcjom fundacja zakupiła pompy do podawania chemioterapii, kardiomonitory, sprzęt rehabilitacyjny, specjalistyczne łóżka. Tym razem zbierane są pieniądze na pulsoksymetr.

Każdy może wziąć udział w licytacjach. Odbywają się one na portalu ebay.pl do 5 grudnia.

ofsajd /30.11.2011/

***

Polacy w znakomitych humorach

Polscy siatkarze przenieśli się z Fukuoki do Tokio, gdzie w weekend rozegrają ostatnie trzy mecze Pucharu Świata. Kierownik drużyny Andrzej Wołkowycki powiedział że w naszej ekipie panuje znakomita atmosfera i przekonanie że ten turniej można i należy wygrać!

– Nie analizujemy, ale oczywiście patrzymy na tabelę i wyniki. Cieszymy się że inni tracą punkty, ale to od nas zależy awans. Nie będziemy na pewno kalkulować. Ostatnie trzy mecze też chcemy wygrać by zakończyć zawody na pierwszym miejscu – powiedział kierownik

Polacy po ośmiu kolejkach są liderami. Mają punkt przewagi nad Rosjanami i pięć nad Włochami. Na igrzyska olimpijskie pojadą trzy najlepsze ekipy. We wtorek biało-czerwoni pokonali Egipt 3:0.

Chcemy być najlepsi, dlatego musimy wygrać kolejne mecze. Nie mamy łatwych rywali, a wszyscy będą chcieli zdobyć kolejne punkty; zapowiada się ostra walka – dodał Wołkowycki.

Biało-czerwonych czeka rywalizacja z wicemistrzami Europy Włochami (piątek, godz. 7 czasu polskiego), mistrzami świata Brazylijczykami (sobota, 7) oraz Rosjanami (niedziela, 3).

Pokazaliśmy już w konfrontacji z Amerykanami że nikogo się nie boimy. Zagraliśmy wówczas nasz najlepszy mecz – dodał kierownik drużyny.

Podopieczni Andrei Anastasiego mają w dorobku siedem zwycięstw i jedną porażkę po tie-breaku z Iranem. W Japonii są już prawie dwa tygodnie, rozegrali osiem meczów i niewiele było czasu na trening lub odpoczynek.

Właśnie na to poświęcimy dwa kolejne dni. W środę i czwartek nie ma meczów więc chłopcy będą ćwiczyć i się regenerować. Na pierwszy dzień zaplanowano dwa treningi – jeden w hali, drugi na siłowni. Czwartek będzie luźniejszy. Zajęcia odbędą się tylko raz, po południu będzie wolne – poinformował Wołkowycki.

Kolejnych rywali Polacy się nie obawiają. – Znamy każdą z ekip. Z Rosją i Brazylią walczyliśmy w Lidze Światowej, z Włochami w mistrzostwach Europy. Drużyny za bardzo się nie zmieniły – dodał kierownik.

O narzekaniu w ekipie nie ma mowy. – Wszyscy są w znakomitych humorach. To bardzo ciężki turniej, ale wszyscy mają takie same wyzwania i tyle samo spotkań w nogach. Na szczęście kontuzje nas omijają. Pojawiają się tylko drobne dolegliwości z którymi jednak radzą sobie fizjoterapeuci – zapewnił Wołkowycki.

Biało-czerwoni do kraju wrócą w poniedziałek wieczorem.

PORAŻKA BRAZYLII

Porażka Brazylii z Serbią 1:3 to największa niespodzianka wtorkowych meczów siatkarskiego Pucharu Świata. Liderem na trzy serie przed końcem jest Polska, która pokonała Egipt 3:0. Na drugim miejscu są Rosjanie /ograli wicemistrzów świata Kubańczyków 3:1/

Canarinhos we wtorek strasznie skomplikowali sobie sytuację. Po porażce z Serbią mają 16 punktów, tracąc aż sześć do Polski, a jeden do Italii.

Mistrzów Europy do zwycięstwa nad Brazylią poprowadzili Ivan Milijković, który zdobył 22 punkty i Milosz Nikić – 21. To dopiero drugie zwycięstwo Serbów w tegorocznym Pucharze Świata. Oni szansę awansu stracili już dawno, ale mecz z Canarinhos potraktowali prestiżowo.

W innych wtorkowych meczach zespół Chin odniósł pierwszy sukces pokonując Iran 3:0, Włochy wygrały z Argentyną 3:1, zaś Amerykanie, mistrzowie olimpijscy, zwyciężyli Japonię 3:0.

Wyniki. Fukuoka: Polska – Egipt 3:0 (25:21, 26:24, 25:21). Iran – Chiny 0:3 (19:25, 19:25, 17:25). Japonia – USA 0:3 (37:39, 16:25, 15:25). Hamamatsu: Kuba – Rosja 1:3 (23:25, 27:25, 18:25, 12:25). Argentyna – Włochy 1:3 (36:34, 20:25, 19:25, 20:25). Serbia – Brazylia 3:1 (27:25, 20:25, 25:20, 25:22)

1. Polska          8  7  1 23: 7   22
2. Rosja           8  7  1 21: 6   21
3. Włochy          8  6  2 20:11   17
4. Brazylia        8  5  3 20:12   16
5. Kuba            8  5  3 17:13   14
6. USA             8  4  4 14:12   12
7. Iran            8  5  3 15:16   12
8. Argentyna       8  3  5 13:18    9
9. Japonia         8  2  6 12:19    8
10. Serbia          8  2  6 11:21    6
10. Chiny           8  1  7  6:21    4
12. Egipt           8  1  7  5:21    3

pap/int.pl /29.11.2011/

***

Amerykanie też pokonani

Polscy siatkarze po znakomitej grze pokonali w Fukuoce Amerykanów 3:0 (25:15, 25:20, 25:18) w swoim siódmym meczu w Pucharze Świata. Podopieczni Andrei Anastasiego utrzymali prowadzenie w tabeli i uczynili duży krok w kierunku awansu do igrzysk olimpijskich

Brązowi medaliści mistrzostw Europy rozpoczęli rywalizację od pokonania wicemistrzów świata Kubańczyków 3:0, mistrzów Europy Serbów 3:1 oraz Argentyńczyków 3:1. Potem była przegrana z Iranem 2:3, triumf nad gospodarzami i Chińczykami po 3:1

Polacy z Amerykanamii zagrali koncertowo. Mistrzowie olimpijscy nie mieli żadnych szans. Pierwszy set od początku toczył się pod dyktando biało-czerwonych. Podopiecznym Anastasiego wychodziło niemal wszystko. Mnóstwo problemów sprawili Amerykanom zmienną zagrywką. Rozgrywający drużyny USA Brian Thornton był zmuszony grać prostą i czytelną siatkówkę. Na to tylko czekał nasz blok, a nawet kiedy już Amerykanie przebili się, to najczęściej ich ataki były podbijane. Kontry w wykonaniu naszej drużyny były wręcz zabójcze.

Bartosz Kurek, Michał Winiarski czy Zbigniew Bartman swobodnie zdobywali punkty. Trzeba również podkreślić fantastyczną postawę Łukasz Żygadły, który umiejętnie prowadził grę naszego zespołu. Polski rozgrywający często gubił blok Amerykanów i ułatwiał zadanie kolegom.

Początek drugiego seta to wyrównana walka punkt za punkt. Na atomowe ataki Kurka czy Bartmana równie mocno odpowiadał Clayton Stanley. Tak było do pierwszej przerwy technicznej, minimalne prowadzenie USA 8:7.

Później przewaga naszego zespołu była już wyraźna. Polacy nękali Amerykanów kąśliwą zagrywką. Przyciśnięci mistrzowie olimpijscy popełniali coraz więcej błędów, a po ataku Stanleya w aut biało-czerwoni prowadzili 15:12. Nasi konsekwentnie budowali przewagę. Decydujące fragmenty seta rozegrali popisowo, pozbawiając rywali złudzeń kto jest lepszy. Piłkę setową mieli po potężnym ataku Kurka. W następnej akcji Stanley przekroczył linię ataku i było po secie.

W trzecim trener USA Alan Knipe próbował zmienić obraz gry roszadami kadrowymi. Nic to nie dało. Polacy utrzymali koncentrację i rozpoczęli tego seta od prowadzenia 5:1. Amerykanie tylko momentami nawiązywali wyrównaną walkę. Zatrzymać rozpędzonych Polaków nie byli w stanie. Biało-czerwoni prowadzili już 21:13. Wprawdzie siatkarzom z USA udało się odrobić część strat (18:22 po autowym ataku Kurka), ale nasi na więcej już nie pozwolili. Pierwszą piłkę meczową zespół Anastasiego miał po zatrzymaniu ataku Stanleya. Mecz zakończył soczystym zbiciem Bartman, który w całym meczu zdobył 16 punktów.

Dzięki wygranej z USA Polacy wrócili na pozycję lidera Pucharu Świata. Wyprzedzają Rosję i Brazylię i są coraz bliżej awansu do igrzysk.

Turniej jest pierwszą kwalifikacją do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w Londynie. Awans wywalczą trzy najlepsze ekipy.

W ciągu 15 dni drużyny rozegrają po 11 meczów systemem każdy z każdym. We wtorek biało-czerwoni zmierzą się z niżej notowanymi Egipcjanami (godz. 3.00 czasu polskiego). Zawody zakończą się 4 grudnia.

Polska – USA 3:0 (25:15, 25:20, 25:18). Polska: Piotr Nowakowski (5), Michał Winiarski (11), Bartosz Kurek (14), Zbigniew Bartman (16), Łukasz Żygadło (4), Marcin Możdżonek (8) i Krzysztof Ignaczak (libero). USA: Matthew Anderson (9), David Lee (3), William Priddy (5), Russell Holmes (3), Clayton Stanley (10), Brian Thorton (2) i Richard Lambourne (libero) oraz Sean Rooney (2), Evan Patak, Ryan Millar (2). Pozostałe wyniki: Fukuoka. Iran – Egipt 3:0 (25:18, 25:21, 25:15). Japonia – Chiny 3:0. Hamamatsu. Argentyna – Rosja 0:3 (23:25, 22:25, 19:25). Kuba – Brazylia 3:2 (17:25, 25:22, 25:23, 20:25, 15:12). Serbia – Włochy 1:3.

ANASTASI JEST DUMNY

– Jestem bardzo szczęśliwy. Zagraliśmy naprawdę dobrze. Znakomicie rozpoczęliśmy i potrafiliśmy utrzymać to do końca. Jestem dumny będąc trenerem takiego zespołu – stwierdził po meczu z USA trener Polaków, Andrea Anastasi.

Siatkówka to gra kompleksowa, ale czasami jest bardzo prosta. Polacy byli lepsi od nas w przyjęciu i zagrywce. Nie mogliśmy złapać własnego rytmu. Musimy obejrzeć mecz na wideo i się z niego uczyć. Jestem bardzo rozczarowany – powiedział Alan Knipe, trener reprezentacji USA.

To kolejny szczęśliwy dzień dla nas. Od początku byliśmy skoncentrowani i dzięki temu wygraliśmy. Zagraliśmy dobrze blokiem, a w ataku rewelacyjnie spisał się Zbigniew Bartman – stwierdził z kolei Marcin Możdżonek, kapitan reprezentacji Polski.

Myślę że Polacy zagrali wspaniały mecz. Mieli bardzo dobrą zagrywkę i potrafili to wykorzystać. Nie mieliśmy nic do powiedzenia. Musimy koniecznie obejrzeć ten mecz na spokojnie na wideo i wyciągnąć wnioski – skomentował kapitan Amerykanów Clayton Stanley.

rk/int.pl/kg/onet /28.11.2011/

***

Nasi siatkarze liderami

Reprezentacja Polski pokonała Japonię 3:1 (23:25, 25:21, 25:19, 25:18) w swoim piątym meczu turnieju o Puchar Świata. Po zwycięstwie z gospodarzami biało-czerwoni objęli prowadzenie w klasyfikacji

Po sensacyjnej porażce z Iranem (2:3) obawialiśmy się czy to tylko wypadek przy pracy, czy symptom nadchodzącego kryzysu. Obawy mogły się pogłębić po pierwszym secie, do złudzenia przypominającym drugiego z rozegranego dzień wcześniej meczu z mistrzami Azji

Niemal przez całą długość premierowego seta utrzymywał się wynik oscylujący wokół remisu. Decydującym momentem było złe przyjęcie zagrywki Japończyków, dzięki czemu zdobyli oni 23 punkt (przy 21 na koncie Polaków). Chwilę później Michał Kubiak skutecznym atakiem odłożył jeszcze egzekucję, ale kolejna długa akcja padła łupem Japończyków.

Pozostający bez wygranej gospodarze świetnie bronili. Biało-czerwoni potrafili jednak coraz częściej przełamywać Japończyków, głównie dzięki doskonałej grze Jakuba Jarosza. Będący do tej pory rezerwowym kadry Andrei Anastasiego, popisywał się skutecznymi atakami ze skrzydła oraz punktującą zagrywką. Wyrównanie w meczu Polacy zapewnili sobie dopiero po drugiej przerwie technicznej (schodzili na nią przegrywając 14:16), gdy funkcjonować zaczął blok. Ostatecznie tego seta nasi wygrali 25:21.

Z nieco podłamanych Japończyków zeszło powietrze w secie trzecim. Niewiarygodnie wszedł w tę partię Bartosz Kurek, który raz za razem bombardował rywali. Swoje chwilę później wtrącił Jarosz, a wobec grającego niemal bezbłędnie bloku, przewaga rosła. Zwycięstwo 25:19 znacznie przybliżyło Polaków do trzech punktów.

O ile trzeci set był rozegrany na całkowicie zadowalającym polskich kibiców poziomie, o tyle czwarty był już znakomity. ‘Wejście smoka’ miał Łukasz Wiśniewski, wciąż nie mylił się Kurek. Na pierwszej przerwie technicznej prowadziliśmy dwoma punktami, a przewaga ta uległa podwojeniu podczas kolejnej przerwy. Piłkę meczową Polacy wywalczyli dzięki znakomitemu blokowi Wiśniewskiego (24:17), a mecz zakończył jego skuteczny atak.

Japonia – Polska 1:3 (25:23, 21:25, 19:25, 18:25). Polska: Piotr Nowakowski (9), Paweł Zagumny (1), Bartosz Kurek (24), Jakub Jarosz (16), Michał Kubiak (6), Marcin Możdżonek (15) i Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Łukasz Wiśniewski (4), Michał Winiarski (4). Japonia: Yuta Abe (3), Yoshifumi Suzuki (8), Yoshihiko Matsumoto (5), Kunihiro Shimizu (22), Daisuke Yako (12), Yusuke Ishijima (4) i Takeshi Nagano (libero) oraz Takahiro Yamamoto, Yuta Yoneyama (1), Daisuke Usami, Tatsuya Fukuzawa (5).

Polacy odnieśli czwarte zwycięstwo w turnieju. Nasi siatkarze wykorzystali potknięcie Brazylijczyków, którzy stracili punkt w meczu z Chinami i wskoczyli na pierwsze miejsce w tabeli.

W sobotę w Pucharze Świata dzień wolny. Polacy z Osaki przeniosą się do Fukuoki, gdzie w niedzielę rozegrają mecz z Chinami. Początek o godz. 7 polskiego czasu.

CZY POLACY POZWOLĄ WŁOCHOM?

Rozmowa z Piotrem Gruszką, zawodnikiem Marcegaglia CMC Ravenna

Reprezentacja Polski walczy o olimpijskie kwalifikacje w Japonii, a tymczasem jej kapitan ogląda mecze przed telewizorem…

O tym że nie pojechałem na Puchar Świata do Japonii już dużo się mówiło, nie chcę do tego wracać. Powiem jedynie że trener Andrea Anastasi rozmawiał ze mną przed ogłoszeniem składu.

Tłumaczył dlaczego nie zabiera pana do Japonii?

Nie musiał się tłumaczyć. Wspólnie uznaliśmy że mógłbym nie wytrzymać trudów tego wyczerpującego turnieju.

Czy to oznacza że rezygnuje pan z walki o miejsce w reprezentacji?

A skąd. Nadal moim celem jest gra w reprezentacyjnej koszulce. Chciałbym jeszcze wystąpić w igrzyskach. Z kadry wypadłem tylko na chwilę, na jeden turniej. Przerwa na pewno się przyda, wykorzystam ją na rehabilitację barku.

Wróćmy jednak do Pucharu Świata. Nasi siatkarze spisują się w nim rewelacyjnie, choć przydarzyła się wpadka z Iranem.

Śledzę grę naszego zespołu, oglądam nawet powtórki. Cieszy mnie dobra gra, widać że nasi zawodnicy są głodni sukcesu. Już po dwóch, trzech akcjach wiem na co ich będzie stać. Z Iranem zabrakło determinacji; takie mecze też się zdarzają.

Kapitan przekazał już swoje uwagi naszym siatkarzom?

To co miałem im powiedzie to przekazałem przed wyjazdem. Teraz nie będę im truł, oni doskonale wiedzą jak mają grać i jakie błędy popełniają.

Jak Włosi reagują na grę Polaków, a także swojej reprezentacji.

Po pierwszych trzech meczach nasza drużyna wymieniana była przez włoskich komentatorów w gronie faworytów do zwycięstwa.

Ogląda pan mecze wspólnie z siatkarzami Ravenny?

Tutaj nie ma takiego zwyczaju. Najczęściej oglądam w domu lub podczas zajęć na siłowni. Włosi po wygraniu z Brazylią oszaleli i zaczęli mówić już o zwycięstwie w Pucharze Świata. Mam nadzieję że nasi siatkarze im na to nie pozwolą.

rozm. lj/pol.tt /25.11.2011/

***

Trzecie zwycięstwo Polaków

Piękny sen polskich siatkarzy trwa. Biało-czerwoni pokonali we wtorek Argentynę 3:1 (18:25, 25:20, 25:23, 25:22) i po trzech meczach Pucharu Świata mają dziewięć punktów

Najlepszym zawodnikiem w naszym zespole był Michał Winiarski, ale dobre zmiany dali Łukasz Żygadło i Bartosz Kurek, którzy weszli na parkiet jeszcze w pierwszym secie. Argentyńczycy stawili bardzo wysokie wymagania, ale w decydujących momentach podopieczni Andrei Anastasiego byli lepsi

– Szczegóły i doświadczenie, to zdecydowało o naszym zwycięstwie. Poza tym dobra gra Michała Winiarskiego, który kończył decydujące akcje – powiedział po meczu w Nagoi Michał Kubiak.

Jedynie w pierwszym secie przewaga jednej z drużyn była znacząca. Argentyńczycy, którzy w poniedziałek męczyli się z Japonią, wygrywając szczęśliwie 3:2, szybko uzyskali przewagę, a zwiększyli ją gdy na zagrywkę wszedł Luciano de Cecco. Rozgrywający albiceleste najpierw zaserwował asa, a potem skuteczny tego dnia Facundo Conte wykorzystał kontrę i przy stanie 3:7 trener Anastasi wziął pierwszy czas. Po nim Conte zablokował Zbigniewa Bartmana, a po przerwie Michał Kubiak pomylił się ze środka. To była ostatnia akcja siatkarza Jastrzębskiego Węgla w tym meczu, zmienił go Kurek, który już nie zszedł z parkietu. W końcu de Cecco popsuł zagrywkę, ale Argentyna w tym momencie prowadziła już pięcioma punktami, którą potrafiła jeszcze zwiększyć.

Przy stanie 5:12 Anastasi wykorzystał drugi przysługujący mu czas. To trochę pobudziło jego podopiecznych. Marcin Możdżonek skończył ze środka, Winiarski posłał asa, a Kurek zdobył punkt z przechodzącej piłki i było 8:12.

Potem jednak Pablo Crer zagrał po rękach blokujących, Możdżonek pomylił się ze środka, a Kurek posłał piłkę w aut z lewego ataku. Wtedy na parkiecie pojawił się Żygadło, który zmienił Pawła Zagumnego. Pierwszego seta nie udało się jednak uratować, strata biało-czerwonych była za duża.

Początek drugiego seta dla rywali, którzy wyszli na 2:0, ale wtedy zaczęła się bardzo dobra gra naszej drużyny. Do repertuaru wrócił blok, a pierwszym który go postawił był Bartman zatrzymując groźnego Conte. Argentyńczycy popełniali błędy, a Polacy powolutku, ale zwiększali swoją przewagę. Po bloku Winiarskiego na Federico Pereyrze było 8:5, a po ataku tego samego siatkarza po rękach – 10:6. Wtedy Javier Weber wziął pierwszy czas w tym meczu. Niewiele pomogło. Po błędzie de Cecco na zagrywce i wykorzystaniu przez Bartmana kontry biało-czerwoni zeszli na przerwę techniczną przy stanie 16:10.

Po kolejnych dwóch udanych akcjach Winiarskiego było 18:11. ‘Albiceleste potrafili zmniejszyć stratę do trzech punktów (18:21), ale po czasie dla Anastasiego wszystko wróciło do normy. Seta wygraliśmy po serwisie Piotra Nowakowskiego, który ustrzelił nim Rodriga Quirogę.

Następne dwa sety były bardzo wyrównane. Żadnej z drużyn nie udało się wywalczyć większej przewagi niż dwa punkty. W czwartym secie o naszej wygranej przesądził Kurek, który najpierw wykończył kontrę, a następnie skończył z lewego ataku.

Jedyna zmiana w czwartym secie była taka że przez jego większość to Argentyńczycy byli z przodu. Ostatni raz prowadzili dwoma punktami przy stanie 20:18. Wtedy Kurek zaatakował z lewego skrzydła, Conte został zablokowany przez Nowakowskiego, a Kurek powstrzymał Ivana Castellaniego, syna Daniela, byłego trenera biało-czerwonych.

Weber wziął czas po którym akcję skończył Quiroga. Po chwili ten siatkarz nadział się na blok Żygadły i Nowakowskiego. Kurek zepsuł zagrywkę, ale potem punkty zdobywali już tylko Polacy. Nowakowski skończył ze środka, Winiarski obił ręce rywali, a przy piłce meczowej pomylił się Sebastian Sole.

W dwóch pierwszych meczach brązowi medaliści mistrzostw Europy zwyciężyli z wicemistrzami świata Kubańczykami 3:0 i mistrzami Europy Serbami 3:1.

Największą niespodzianką wtorku jest przegrana w tie-breaku Serbów z Irańczykami. Mistrzowie Europy nie zdołali jeszcze odnieść zwycięstwa. Znakomicie poradzili sobie za to srebrni medaliści mistrzostw Europy, którzy w pięciu setach wygrali z mistrzami świata, dwukrotnymi triumfatorami PŚ Brazylijczykami.

W tabeli prowadzą Rosjanie (obok Polski jedyny niepokonany zespół) którzy we wtorek pokonali USA 3:0. W trzecim secie Amerykanie prowadzili już 23:18, ale przegrali na przewagi.

Nagoja: Polska – Argentyna 3:1 (18:25, 25:20, 25:23, 25:22). Polska: Piotr Nowakowski (10), Michał Winiarski (15), Paweł Zagumny, Zbigniew Bartman (17), Michał Kubiak, Marcin Możdżonek (8) i Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Bartosz Kurek (12), Łukasz Żygadło (2). Argentyna: Facundo Conte (19), Rodrigo Quiroga (10), Sebastian Sole (11), Federico Pereyra (3), Pablo Crer (7), Luciano de Cecco (6) i Alexis Gonzales (libero) oraz Ivan Castellani (10), Maximiliano Cavanna, Nicolas Bruno, Cristian Poglajen

Iran – Serbia 3:2 (25:17, 18:25, 21:25, 25:21, 15:11). Japonia – Kuba 0:3 (21:25, 23:25, 22:25)

Kagoshima: Chiny – Egipt 0:3 (20:25, 20:25, 18:25). Włochy – Brazylia 3:2 (25:16, 20:25, 18:25, 25:21, 22:20). USA – Rosja 0:3 (18:25, 18:25, 24:26)

1. Rosja           3  3  0  9:1    9
2. Polska          3  3  0  9:2    9
3. Brazylia        3  2  1  8:4    7
4. Kuba            3  2  1  6:3    6
5. Argentyna       3  2  1  7:5    5
6. Włochy          3  2  1  7:5    5
7. Iran            3  2  1  6:6    5
8. USA             3  1  2  4:6    3
9. Egipt           3  1  2  3:6    3
10. Japonia         3  0  3  3:9    1
11. Serbia          3  0  3  3:9    1
12. Chiny           3  0  3  0:9    0

pp/int.pl /22.11.2011/

***

Polska – Serbia 3:1

Polscy siatkarze odnieśli drugie zwycięstwo w Pucharze Świata, który rozgrywany jest w Japonii. Po efektownym zwycięstwie nad Kubą (3:0) biało-czerwoni w poniedziałek nie dali szans mistrzom Europy Serbom, wygrywając 3:1

To wymarzony początek turnieju dla podopiecznych trenera Andrei Anastasiego. Po dwóch meczach z silnymi rywalami nasi siatkarze mają komplet punktów. Anastasi nie eksperymentował i przeciw Serbom posłał w bój identyczny skład, który w świetnym stylu rozprawił się z Kubańczykami

Pierwszy set bardzo wyrównany. Końcówka należała jednak do mistrzów Europy. Od stanu 20:20 gracze Igora Kolakovica zdobyli trzy punkty z rzędu. Najpierw Nikola Kovacevic sprytnie obił nasz blok, a Dragan Stankovic zaskoczył zagrywką Krzysztofa Ignaczaka. Anastasi poprosił o czas, ale niewiele to dało. Atak asa Serbów Ivana Miljkovica przesądził o zwycięstwie tej drużyny w pierwszym secie.

Polacy nie podłamali się i kolejne dwa sety rozstrzygnęli na swoją korzyść, prezentując bardzo dobrą siatkówkę. Zwłaszcza drugi toczył się po dyktando biało-czerwonych. Polacy rozpoczęli go w znakomitym stylu i szybko uciekli rywalom na 6:1. Wprawdzie kilka błędów z naszej strony pozwoliło Serbom odrobić część strat (9:7), ale na drugą przerwę techniczną Polacy schodzili z bezpieczną przewagą (16:10). Serbowie nie byli w stanie zatrzymać naszej rozpędzonej drużyny. Na potęgę w ataku mylili się Kovacevic i Milos Nikic. Miljkovic również nie stanowił dużego zagrożenia. Pierwszą piłkę setową nasi siatkarze mieli przy stanie 24:16, co wyraźnie pokazuje ich dominację. Rywale dwa setbole obronili, ale odwrócić losów seta nie byli już w stanie.

Paweł Zagumny rozgrywał kapitalne zawody. Skutecznością popisywał się Zbigniew Bartman. Na wyróżnienie zasłużyli także dwaj środkowi – Marcin Możdżonek i Piotr Nowakowski.

Trzeci set nie był już tak łatwy. Polacy popełniali więcej błędów, ale i Serbowie się mylili. Znakomicie zaczął natomiast funkcjonować nasz blok. Możdżonek z kolegami stworzyli szczelny mur, który bardzo trudno było oszukać. Polacy prowadzili przez cały set, by ostatecznie wygrać go 25:19.

Czwarty set był najbardziej zacięty, a zwłaszcza jego ostatnie fragmenty. Polacy na własne życzenie zafundowali sobie nerwową końcówkę, bo prowadzili już 23:20. Na długo zapamiętana zostania zwłaszcza jedna akcja, kiedy to heroiczną obroną popisał się Michał Kubiak. Nasz przyjmujący broniąc piłkę po ataku Aleksandara Atanasijevica wręcz zdemolował stolik sędziowski! ‘Poszedł jak dzik w żołędzie’ – tak obrazowo określił Iganczak ofiarność Kubiaka. Punktu jednak nie udało się zdobyć, bo Bartman został zablokowany. Polacy obronili kilka piłek setowych i przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Czwartego seta i cały mecz zakończył kapitalny blok Polaków.

Turniej jest pierwszą kwalifikacją do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w Londynie. Awans uzyskają trzy najlepsze ekipy.

W PŚ grają przede wszystkim mistrzowie i niektórzy wicemistrzowie kontynentów, Japonia jako gospodarz oraz dwa zespoły dzięki ‘dzikiej karcie’ przyznawanej przez Międzynarodową Federację Piłki Siatkowej (FIVB). To właśnie dzięki niej do Japonii polecieli podopieczni Anastasiego.

W ciągu 15 dni drużyny rozegrają po 11 meczów systemem każdy z każdym. We wtorek Polacy zmierzą się z Argentyńczykami. Impreza zakończy się 4 grudnia.

Polska – Serbia 3:1 (21:25, 25:18, 25:19, 30:28). Polska: Zagumny, Kubiak, Możdżonek, Bartman, Winiarski, Nowakowski, Ignaczak (libero) oraz Kurek. Serbia: N. Kovacevic, Petkovic, Stankovic, Nikic, Miljkovic, Podrascanin, Rosic (L) oraz U. Kovacevic, Terzic, Mitic, Rasic, Atanasijevic

int.pl /21.11.2011/

BARTMAN I KUBIAK

Polscy siatkarze prezentują bardzo dobrą formę podczas trwającego w Japonii Pucharu Świata. W pierwszym meczu odprawili wicemistrzów świata, w drugim mistrzów Europy, inkasując komplet punktów. Co więcej na boisku nie zaprezentował się jeszcze gwiazdor naszej drużyny – Bartosz Kurek, którego jak na razie świetnie zastępuje Zbigniew Bartman

Podczas poniedziałkowego meczu Bartman był najskuteczniejszym zawodnikiem biało-czerwonych. Zdobył 21 punktów, z czego 18 po czystym ataku, a w pierwszym secie zachował stuprocentową skuteczność w ofensywie. Tym samym Polak zdystansował lidera i grającą legendę serbskiej siatkówki, Ivana Miljkovicia (15 pkt), który nie może tego meczu zaliczyć do najbardziej udanych.

Bartmanowi doskonale wtórowali pozostali zawodnicy. 15 punktów zdobył Michał Kubiak, po 14 Marcin Możdżonek i Piotr Nowakowski, a 12, bardzo skuteczny z drugiej linii Michał Winiarski.

Polacy całkiem nieźle radzili sobie również w bloku, właśnie tym elementem wygrywając decydujące piłki w końcówce. Niezastąpieni w tym elemencie były oczywiście nasze dwie wieże, czyli Nowakowski (6 punktowych bloków) i Możdżonek (5 punktowych bloków). W sumie, obaj gracze 43 razy wyskakiwali by zatrzymać Serbów nad siatką.

Najskuteczniejszy na zagrywce okazał się… Możdżonek, który zdobył z niej trzy pkt. Jak zawsze jednak największym zagrożeniem dla rywali były bomby posyłane przez Kubiaka. Nasz przyjmujący zdobył serwisem dwa punkty, ale jednocześnie sprawiał rywalom ogrom problemów niemal za każdy razem, gdy posyłał piłkę na ich stronę.

onet /21.11.2011/

***

Niemcy zwolnili Lozano

Argentyńczyk Raul Lozano, były trener sitkarskiej reprezentacji Polski, został zwolniony ze skutkiem natychmiastowym z funkcji trenera drużyny narodowej Niemiec. Powodem były słabe wyniki

– Zaufanie między trenerem a drużyną jest do tego stopnia podważone że dalsza współpraca nie jest już możliwa – wyjaśnił dyrektor sportowy niemieckiej federacji Guenter Hamel

Tymczasowymi zastępcami Lozano zostali trenerzy kadry juniorów – Stewart Bernard i Ralph Bergmann. Zadebiutują w nowej roli w olimpijskim turnieju prekwalifikacyjnym, który odbędzie się w dn. 22-27 listopada we francuskim Tourcoing.

We wrześniowych mistrzostwach Europy w Czechach i Austrii niemieccy siatkarze nie wygrali ani jednego meczu, zajmując dopiero 15 miejsce.

Lozano był trenerem reprezentacji Polski w latach 2005-08. Z biało-czerwonymi wywalczył srebrny medal mistrzostw świata w 2006 r., a na igrzyskach w Pekinie zajął 5 miejsce.

pap /5.11.2011/

***

Jastrzębski Węgiel – Trentino 1:3

Tylko jeden set trwała wyrównana walka w wielkim finale klubowych mistrzostw świata. Euforia siatkarzy Jastrzębskiego Węgla po wygranej 31:29 partii była ogromna. Ogromne było też lanie jakie sprawił polskiej drużynie włoski Trentino Diatec w kolejnych trzech setach

Włoski zespół, którego barwy reprezentuje Łukasz Żygadło, wygrał te rozgrywki trzeci raz z rzędu. W poprzednich dwóch latach okazał się lepszy w finale od Skry Bełchatów

Jastrzębski Węgiel – Trentino Diatec 1:3 (31:29, 16:25, 11:25, 16:25)

W meczu o trzecie miejsce rosyjski Zenit Kazań pokonał brazylijski Sesi Sao Paulo 3:1 (19:25, 25:20, 25:23, 25:23)

W rywalizacji kobiet siatkarki Rabity Baku /Azerbejdżan/ wygrały bardzo wysoko z tureckim zespołem VakifBank Ttelekom. W drużynie ze Stambułu wystąpiła gwiazda polskiej siatkówki Małgorzata Glinka-Mogentale.

Finaliści wygrali wszystkie cztery swoje wcześniejsze mecze w turnieju. Już przed półfinałem włoski trener Jastrzębskiego Węgla Lorenzo Bernardi mówił swoim zawodnikom że mają przed sobą wielką, jedyną szansę, którą muszą wykorzystać. I drużyna zbudowana latem niemal od podstaw (10 nowych siatkarzy) awansowała do finału.

Naprzeciw jastrzębian stanął obrońca tytułu, z którym w marcu Polacy łatwo przegrali w półfinale Final Four Ligi Mistrzów 0:3.

Śląscy kibice przed meczem krzyczeli w hali że ich ulubieńcy wygrają. Pewni swego byli też sympatycy ekipy z Włoch – wywiesili transparent ‘Doha – provincia do Trento’. Katarski spiker za to kolejny raz musiał łamać sobie język wymieniając nazwę polskiego zespołu.

W czwartkowym półfinale, wygranym 3:2 z brazylijskim Sesi Sao Paulo, nogę skręcił kapitan Jastrzębskiego Węgla Zbigniew Bartman. Na konferencję prasową przyszedł z lodowym opatrunkiem, ale przeciw Włochom wyszedł w podstawowym składzie.

W pierwszym secie najpierw prowadzili Włosi, potem, po asie Raphaela Margarido górą byli jastrzębianie (12:11). Po chwili ich przewaga wzrosła do trzech punktów (15:12, 19:16). Trentino dzięki atomowej zagrywce Osmany Juantoreny i atakom Mateja Kazijskiego wyrównało. Końcówka była horrorem z happy endem dla Jastrzębskiego, po trzeciej piłce setowej. Włosi zmarnowali pięć…

Zupełnie inaczej wyglądał kolejny set. Włosi robili na parkiecie co chcieli, pozwalając rywalom zdobyć tylko 16 punktów.

Dominacja zespołu włoskiego trwała w kolejnym secie. Bezlitośnie wykorzystane zostały wszystkie błędy jastrzębian. Do tego doszła agresywna zagrywka i świetna gra w obronie Trentino.

Rozpędzeni Włosi byli nie do zatrzymania także w czwartym secie. Wygrywali walkę na siatce, rzadziej się mylili i w efekcie pewnie wygrali, zdobywając klubowe mistrzostwo świata trzeci raz z rzędu.

Atakujący Jastrzębskiego Węgla i reprezentacji Włoch Michał Łasko: – Nie byliśmy faworytem ale po pierwszym secie uwierzyliśmy w możliwość sukcesu. Niestety później rywale coraz lepiej zagrywali i odbierali, a my – odwrotnie. Tak się nie da wygrać meczu

Kapitan Jastrzębskiego Węgla Zbigniew Bartman: – Trentino udowodniło że jest najlepszą drużyną klubową świata. My walczyliśmy dziś na tyle na ile potrafiliśmy. Dziś to nie wystarczyło. Myślę jednak że możemy zejść z boiska z podniesionym czołem

Trener Jastrzębskiego Węgla Lorenzo Bernardi: – Próbowaliśmy. Zagraliśmy fantastycznego pierwszego seta. Ale przeciw mieliśmy najlepszy zespół świata, złożony z graczy z których każdy może zdecydować o losach meczu. Jestem rzecz jasna szczęśliwy z występu w mistrzostwach

Prezes klubu Zdzisław Grodecki: – Porażka zawsze jest przykra. Byłbym jednak niepoważny gdybym nie był zadowolony z występu naszej drużyny w turnieju. Przyznaję że jadąc do Kataru nie spodziewałem się że zagramy w finale. Myślę że mistrzostwa pomogą naszej, bardzo ostatnio zmienionej drużynie. Polskę reprezentowaliśmy w Dausze godnie

MVP mistrzostw został Osmany Juantorena (Trentino Diatec). Najlepszym blokującym został zawodnik Jastrzębskiego Węgla Russell Holmes.

Sześć wcześniejszych edycji klubowych mistrzostw świata wygrały włoskie drużyny – 1989 – Maxicono Parma, 1990 – Mediolanum Mediolan, 1991 – Il Messaggero Ravenna, 1992 – Misura Mediolanum Mediolan, 2009 i 2010 – Trentino BetClic.

W mistrzostwach startowało osiem męskich i sześć żeńskich drużyn. Zwycięzca męskiego turnieju zarobił 250 tys. dol., drugie miejsce wyceniono na 170 tys. Najlepsza w rywalizacji kobiet Rabita Baku (Azerbejdżan) wzbogaciła się o 200 tys. dol.

Finał: Trentino Diatec – Jastrzębski Węgiel 3:1 (29:31, 25:16, 25:11, 25:16). Jastrzębski Węgiel: Raphael Margarido, Michał Łasko, Zbigniew Bartman, Michał Kubiak, Russell Holmes, Rob Bontje, Paweł Rusek (libero) oraz Brian Thornton, Bartosz Gawryszewski, Ashlei Nemer, Luciano Bozko. Trentino: Raphael Vieira de Oliveira, Matej Kazijski, Emanuele Birarelli, Osmany Juantorena, Mitar Djuric, Jan Stokr, Andrea Bari (libero) oraz Dore Della Lunga, Cwetan Sokołow, Steve Brinkman, Massimo Colaci, Łukasz Żygadło. Sędziowali: Dejan Jovanovic (Serbia), Ibrahim Mahmoud (Katar). O 3 miejsce: Zenit Kazań – Sesi Sao Paulo 3:1 (19:25, 25:20, 25:23, 25:23). Finał k.: Rabita Baku – VakifBank Ttelekom Stambuł 3:0 (25:15, 25:18, 25:9). O 3 m.: Sollys Osasco (Brazylia) – Mirador Santo Domingo (Dominikana) 3:0 (25:9, 25:13, 25:8)

ps /14.10.2011/

GROZER JEST I BĘDZIE NIEMCEM

Gyorgi Grozer, atakujący Asseco Resovii: – Nigdy nie kryłem że jestem reprezentantem Niemiec. Nie czekam na polski paszport

Rozmowa z Gyorgim Grozerem

Po meczu z mistrzami Polski mówiło się że Skra przegrała piątego seta nie z Resovią, lecz z Grozerem…

Lubię w trudnych chwilach brać na siebie odpowiedzialność. Jestem przeszczęśliwy że w kluczowym momencie meczu ustrzegłem się błędów i pomogłem zespołowi odnieść zwycięstwo.

Dzięki głośnym transferom pasjonująco zapowiada się rywalizacja zawodników na pozycji atakującego. Oprócz Mariusza Wlazłego i pana w PlusLidze są także Antonin Rouzier, Michał Łasko, Marcus Nilsson czy Mikko Oivanen.

Mam swoje ambicje i będę walczyć by stać się najlepszym atakującym PlusLigi. A to wyzwanie bo nasze rozgrywki nie są wcale gorsze od tych z Włoch czy Rosji. Świadczy o tym choćby bardzo dobra postawa Jastrzębskiego Węgla w klubowych mistrzostwach świata w Katarze.

Dużo mówi się o zawodnikach którzy – jak Michał Łasko czy Michał Baranowicz w zeszłym sezonie – grają w PlusLidze jako Polacy. Mają polski paszport ale reprezentują barwy innego kraju. Pan podobno też chce otrzymać polskie obywatelstwo?

Nie ma już tego tematu. Przyznaję że w zeszłym sezonie rozmawialiśmy w klubie o takiej opcji. Wiadomo że moją żoną jest Polka i myślę że dzięki temu mógłbym się o nie starać. Natomiast jeżeli chodzi o kadrę nigdy nie ukrywałem że jestem reprezentantem Niemiec i to się na pewno nie zmieni. Teraz nie rozważam już takiej kwestii i nie jest prawdą że czekam na polski paszport.

rozm. kk/ps /14.10.2011/

***

Jastrzębski Węgiel w finale!

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla pokonali brazylijski zespół Sesi Sao Paulo 3:2 (25:23, 18:25, 19:25, 25:13, 15:13) w półfinale klubowych mistrzostw świata w Dusze. W piątkowym finale (godz. 18 czasu polskiego) zagrają ze zwycięzcą meczu Zenit Kazań – Trentino Diatec

Jastrzębski Węgiel wygrał w Dusze czwarty mecz i co najmniej powtórzy sukces Skry Bełchatów która w klubowych mistrzostwach świata była druga

Od początku czwartkowego półfinału nerwowo było po obu stronach siatki. Widać było że o żadnym odpuszczaniu jakiejkolwiek piłki nie ma mowy.

Trener jastrzębian Lorenzo Bernardi chodził ciągle obok boiska – czego wcześniej nie robił – podpowiadając swoim zawodnikom. Na parkiecie cały czas gra była wyrównana, a wynik bliski remisu. Na pewno górą byli za to polscy kibice na trybunach. Po skutecznym ataku Russela Holmesa nasz zespół prowadził 21:19, a zakończył seta Rob Bontje.

Brazylijczycy, w większości znający się z kadry narodowej swojego kraju, zdecydowanie agresywniej zagrali w drugim secie. Szybko wypracowali czteropunktową przewagę (8:4) co ożywiło grupkę ich sympatyków. Jastrzębianie popełnili kilka błędów. Sporne sytuacje wywoływały dyskusje zawodników i uspokajać musiał ich rosyjski sędzia Andriej Zenowicz. Sesi dyktowało do końca warunki i pewnie wygrało do 18.

Wydawało się że w trzecim secie jastrzębianie zdołają odskoczyć rywalom, bo zaczęli od prowadzenia 2:0. Później było już gorzej. Niewiele pomogła zmiana rozgrywającego – Brian Thornton za Raphaela Margarido – i dwa czasy wzięte przez trenera Bernardiego. Brazylijskie ataki środkiem okazały się skuteczne.

W czwartym secie przy stanie 7:5 doszło do dramatycznie wyglądającej sytuacji – atakujący Sesi Murilo spadł na nogi blokującego Zbigniewa Bartmana. Przyjmujący jastrzębian, choć z grymasem bólu na twarzy, mógł jednak kontynuować grę. Polacy postawili mur po swojej stronie siatki. Klubowi mistrzowie Ameryki Południowej nie mogli sobie z tym poradzić i zdobyli tylko 13 pkt.

W tie-breaku trwało bombardowanie zagrywkami z obu stron. Brazylijczycy prowadzili 9:6 i… popełnili trzy proste błędy. W efekcie jastrzębianie wyrównali, a po silnym ataku Michała Łaski zapewnili sobie grę w finale.

W Dausze doszło w czwartek do dwóch niezwykłych wydarzeń – polski zespół wygrał z brazylijskim w siatkówkę i spadł deszcz.

Trener Jastrzębskiego Węgla Lorenzo Bernardi: – Moim zawodnikom należą się gratulacje, bo nie jest łatwo stać się zespołem w ciągu 15-20 dni. A tyle jesteśmy razem. Ale dziękuję też mojej wspaniałej grupie współpracowników pracujących całą dobę. Odnieśliśmy ważne zwycięstwo, osiągnęliśmy kolejny cel, jednak trzeba już o tym zapomnieć. W piątek gramy w finale z kolejnym wielkim rywalem.

Kapitan Jastrzębskiego Węgla Zbigniew Bartman: – Jesteśmy szczęśliwi. Także dlatego że pokazaliśmy charakter, ducha i byliśmy prawdziwym, silnym zespołem na parkiecie. Poradziliśmy sobie w trudnych chwilach. Trener zawsze nam mówi że nie liczy się ta akcja która się skończyła, tylko ta którą mamy do rozegrania. Nogę skręciłem ale udało się ścisnąć ją na tyle butem, że na razie nie ma obrzęku.

Kapitan Sesi Murilo Endres: – Gratuluję polskiej drużynie wygranej i awansu do finału. Nie zagraliśmy dziś najlepszego meczu. W czwartym secie zabrakło nam koncentracji, w piątym nie poradziliśmy sobie z kontrami rywali.

Jastrzębski Węgiel – Sesi Sao Paulo 3:2 (25:23, 18:25, 19:25, 25:13, 15:13). Jastrzębski: Raphael Margarido, Michał Łasko, Michał Kubiak, Zbigniew Bartman, Russell Holmes, Rob Bontje, Paweł Rusek (libero) oraz Ashlei Nemer, Bartosz Gawryszewski, Brian Thornton. Sesi: Sandro, Leo Mineiro, Rodrigao, Wallace, Murilo, Sidao, Sergio (libero) oraz Leo, Jothina.

pg/int.pl/pap /13.10.2011/

***

To dopiero pierwszy cel

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla awansując do półfinału rozgrywanych w katarskiej Dausze klubowych mistrzostw świata zarobili 90 tys. dol. Zwycięzca całych zawodów dostanie 250 tys. dol. – Warto tu grać niezależnie od premii finansowych – powiedział prezes klubu Zdzisław Grodecki

Jastrzębianie wygrali wszystkie trzy mecze grupowe: z Paykanem Teheran i kanadyjskim Trinity Western Spartans Vancouver po 3:0 oraz rosyjskim Zenitem Kazań 3:2

Udział w tym turnieju ma ogromne znaczenie w budowaniu pozycji sportowej i marketingowej drużyny. Promujemy klub, miasto, sponsorów. Przecież po wygranej z Zenitem pisali i mówili o tym wszyscy. Tego nie da się przeliczyć – dodał Grodecki.

Podopieczni trenera Lorenzo Bernardiego nie mają wiele okazji poznawania stolicy Kataru Dauchy. – Nie przyjechaliśmy tu na urlop tylko zagrać pięć meczów. Na razie jesteśmy po pierwszym etapiepowiedział kapitan jastrzębian Zbigniew Bartman.

Po powrocie z wrześniowych mistrzostw Europy w szpitalu wylądował z powodu choroby nerek przyjmujący Michał Kubiak. Szybko wrócił na parkiet, zagrał już w meczu PlusLigi z AZS-em Politechnika Warszawska i dwóch meczach w Dausze. Wtorkowy z kanadyjskim Trinity, łatwo wygrany 3:0, oglądał jednak z ławki rezerwowych.

To nie problemy zdrowotne. Po prostu trener dał mi odpocząć. Czuję się dobrze ale po dwóch tygodniach brania antybiotyku nie jestem jeszcze rzecz jasna w pełnej formie – wyjaśnił Kubiak.

Siatkarze nie ustrzegli się kataru, bólu gardła, przeziębień, wywołanych dużą różnicą temperatur. Na zewnątrz jest niemal 40 stopni, w hali dobrze jest włożyć coś ciepłego.

Na mecze przychodzi od kilkuset do tysiąca widzów (widownia ma 2500 miejsc). – Nie jest to zaskakujące bo podobnie było rok i dwa lata temu. Ja wolę grać przy pełnych trybunach i żywiołowym dopingu – dodał Bartman.

Trener polskiej drużyny, jak i siatkarze, zgodnie podkreślali znaczenie mistrzostw w cementowaniu bardzo zmienionej personalnie latem (10 nowych graczy) drużyny.

Zrealizowaliśmy pierwszy cel. Jesteśmy w półfinale. Tak naprawdę jednak nie wygraliśmy jeszcze nic – oświadczył włoski szkoleniowiec Jastrzębskiego Węgla. W czwartek jego drużyna gra w półfinale z brazylijskim Sesi Sao Paulo albo włoskim Diatec Trentino.

pap /12.10.2011/

***

Pokonali zespół z topu

Jastrzębski Węgiel pokonał Zenit Kazań w drugim meczu fazy grupowej klubowych mistrzostw świata siatkarzy które odbywają się w Dausze

– Przegraliśmy bo zaczęliśmy grać dopiero w trzecim secie. Później to była prawdziwa siatkówka. Najciekawsze są takie mecze kiedy o wszystkim decydują jedna czy dwie akcje. Tak było dziś – powiedział po meczu trener Zenitu Władimir Alekno

– Oczywiście, jesteśmy zadowoleni z wygranej. I to odniesionej z zespołem złożonym z zawodników absolutnego światowego topu. Naszej budowanej od nowa drużynie takie zwycięstwo bardzo się przyda. Moi gracze potrzebują zgrania, nabrania pewności siebie, zaufania we własne siły i wiary że każdego można pokonać. W trzecim secie czekaliśmy na błędy rywala. A rywale… ich nie popełniali – powiedział z kolei trener Jastrzębskiego Lorenzo Bernardi.

W pierwszych dwóch setach wszystko nam wychodziło, począwszy od zagrywki. Rywale zaczęli grać dopiero w trzeciej partii. Fajnie że wygraliśmy. Nasz zespół mi się dziś podobał. Byliśmy razem w trudnych momentach, potrafiliśmy z nich wyjść. Coraz lepiej rozumiem się z rozgrywającym Raphaelem Margarido – podsumował atakujący Jastrzębskiego Michał Łasko.

pap /10.10.2011/

***

Jastrzębski Węgiel – Zenit Kazań 3:2

Mistrzowie Rosji pokonani! Siatkarze Jastrzębskiego Węgla odnieśli niespodziewany sukces w klubowych mistrzostwach świata. W katarskiej Dausze podopieczni Lorenzo Bernardiego pokonali faworyzowany rosyjski Zenit Kazań 3:2 (25:22, 25:17, 11:25, 21:25, 19:17)

Wygrana praktycznie zapewniła jastrzębianom awans do półfinału imprezy z pierwszego miejsca w grupie

Naszpikowany gwiazdami reprezentacji Rosji rywale zostali zaskoczeni już na początku meczu, gdy polska drużyna grała bez najmniejszych kompleksów. Dwa sety Jastrzębie wygrało w dobrym stylu, ale potem zaczęły się schody. Zenit sięgnął bowiem po najmocniejszą broń – blok którym w trzeciej i czwartej partii nękał nasz zespół. Do tego Maksym Michajłow (27 pkt) robił nad siatką co chciał.

Na szczęście w tie-breaku jastrzębianie zachowali zimną krew. Gra toczyła się punkt za punkt, ale w końcówce polska drużyna jako pierwsza miała piłkę meczową. Potem w korzystniejszej sytuacji byli przez chwilę rywale, na szczęście Michał Łasko (24 pkt) i jego koledzy wytrzymali nerwowo i wydarli Rosjanom wygraną.

mż/su /10.10.2011/

JASTRZĘBSKI OGRAŁ MISTRZA ROSJI!

Drugi mecz grupowy i drugie zwycięstwo Jastrzębskiego Węgla w klubowych mistrzostwach świata. Tym razem wyższość ekipy Lorenza Bernardiego uznać musiał naszpikowany gwiazdami światowego formatu rosyjski Zenit Kazań

Przed wyjazdem do Kataru włoski szkoleniowiec JW stwierdził że jego zespołowi potrzeba przede wszystkim gry. W pierwszych meczach ligowych szwankowało zgranie. – Jesteśmy ze sobą w sumie 15-20 dni. W takim czasie nie da się zbudować drużyny – powtarzał Włoch.

Po tym jak wypadli jego ludzie na tle naszpikowanej gwiazdami drużyny Władimira Alekny pewnie nabrał sporej pewności że wszystko idzie we właściwym kierunku. W pierwszych dwóch setach jastrzębscy siatkarze zagrali wręcz koncertowo. Russell Holmes kąsał rosyjskich drągali zagrywką, Michał Kubiak sprytnie obijał im ręce bądź przepychał na siatce, Rob Bontje ustawiał ze swoich długich rąk nad siatką zaporę nie do przejścia, a Michał Łasko ścinał ze skrzydła jak natchniony.

Wściekły Alekno sztorcował swoich podopiecznych jak w wojsku. Hurtowo dokonywał zmian w składzie, ale na mądrze grających jastrzębian nie było siły. Jurij Biereżko wbił w drugim secie w parkiet po jastrzębskiej stronie tylko dwie z 15 piłek!

Trzeci set dowiódł że do pełnej stabilności jastrzębskiej drużynie jeszcze brakuje. Nagle bowiem świetnie naoliwiona maszyna zupełnie stanęła – 0:8 w bloku na korzyść rywali, atak na poziomie 30 proc. i ostatecznie set przegrany z kretesem do 11! Jak to możliwe? – Tak się kończy wyczekiwanie tylko na błędy rywala. Na tym poziomie to niedopuszczalne – kręcił głową Bernardi.

Potem było już tylko lepiej. – Trzeba było przeczekać tę nawałnicę i wrócić do swojej gry – komentował Bartosz Gawryszewski, środkowy JW.

Siatkarską wymianę ciosów musiał rozstrzygać tie-break który zakończył się dla jastrzębian tak jak zaczął cały mecz, czyli fantastycznie. – Dzisiaj była w chłopakach wiara. Walczyli o każdy punkt. Ogranie takich tuzów jak Michajłow, Wołkow czy Priddy bardzo podbuduje moich zawodników – skwitował szkoleniowiec JW.

KATARSKI FENOMEN

Śledząc klubowe mistrzostwa świata w siatkówce na miejscu trudno oprzeć się wrażeniu że turniej ten to na razie drogi kaprys katarskich szejków, który w świecie odbija się słabiutkim echem. O położonym nad Zatoką Perską (zwaną tutaj Arabską) bajecznie bogatym emiracie w kategoriach sportowych znacznie głośniej zrobi się za 11 lat, kiedy Katar zorganizuje piłkarski mundial.

Patrząc na rozmach z jakim rozwija się ten kraj podziw trudno ukryć już dziś. Jeszcze 16 lat temu Katar był krajem autokratycznym rządzonym przez emira Khalifę Al Thaniego. Jego syn Hamad Al Thani przejął władzę i skierował kraj na drogę demokracji. Władca otworzył się na nowe technologie, zniósł cenzurę prasy, założył najbardziej niezależną telewizję w całym świecie arabskim (Al Dżazira), rozluźnił przepisy gospodarcze. W Katarze nie ma parlamentu ani partii politycznych (jest rada doradcza przy emirze).

Dzięki ogromnym złożom gazu i ropy naftowej rdzenni obywatele Kataru opływają dziś w dostatkach. Za prąd, gaz i wodę Katarczyk płacić nie musi. Cały kraj jest klimatyzowany, wodę produkuje się w zakładach odsalania.

Zewsząd wzrok przykuwają drapacze chmur, luksusowe centra handlowe, nowoczesne obiekty sportowe, salony najdroższych marek samochodów. W swoich inwestycjach budowlanych Katarczycy zdają się nie mieć limitów. Ledwie kilku lat potrzebowali na wybudowanie na morzu sztucznej wyspy, na której mieszczą się rezydencje najzamożniejszych mieszkańców z prywatnymi plażami.

Siła robocza importowana z zagranicy (Bangladesz, Pakistan, Indie) skarży się na wyzysk, ale nie ma tu głodu ani przestępczości. – To najbezpieczniejszy kraj na świecie. Polakom żyje się tu bardzo dobrze – przekonuje Włodzimierz Sklenarski, mieszkający od dwóch lat w Dausze. Były trener naszej strzeleckiej kadry, obecnie szkoleniowiec reprezentacji Kataru, kibicował jastrzębskim siatkarzom w hali podczas pierwszego meczu grupowego z Paykanem Teheran.

Jastrzębski Węgiel – Zenit Kazań 3:2 (25:22, 25:17, 11:25, 21:25, 19:17). JW: Łasko, Vinhedo, Holmes, Bontje, Bartman, Kubiak, Rusek (l) oraz Gawryszewski, Nemer, Thornton, Malinowski, Bozko. Zenit: Michajłow, Vermiglio, Wołkow, Apalikow, Priddy, Siwożelez, Obmoczajew (l) oraz Biereżko, Gutsaljuk, Babeczin, Czeremisin.

mf/gwk /10.10.2011/

W klubowych mistrzostwach świata grają trzy zespoły z Europy – każdy z innego kraju, dlatego rosyjskie Dynamo nie mogło zabrać miejsca Jastrzębiu. To impreza komercyjna, z 750 tys. dol. w puli nagród (zwycięzca zgarnie ćwierć miliona, wicemistrz – 170 tys., trzeci zespół – 120 tys.). W stolicy Kataru organizowana jest trzeci raz z rzędu (w 2009 r. reaktywowano turniej po 17 latach przerwy). Tytułu broni Trento (Łukasz Żegadło).

***

Dwudziestu na Puchar Świata

Puchar Świata siatkarzy w Japonii (20 listopada – 4 grudnia) będzie pierwszą kwalifikacją do igrzysk olimpijskich w Londynie. Trener Andrea Anastasi powołał 20-osobową kadrę która 6 listopada rozpocznie przygotowania w Spale. Na liście są Paweł Zagumny i Michał Winiarski

Anastasi powołał 20-osobową kadrę zawodników na Puchar Świata. Turniej odbędzie się w kilku miastach japońskich. Trzy najlepsze drużyny awansują do przyszłorocznych igrzysk

6 listopada kadra zbierze się na zgrupowaniu szkoleniowym w OPO COS w Spale które zakończy się 14 listopada. Przed rozpoczęciem PŚ przewidziane zostało krótkie zgrupowanie zagraniczne. W turnieju o Puchar Świata zagra 12 drużyn. Polska i Rosja otrzymały dzikie karty.

Będzie to pierwsza kwalifikacja olimpijska. W igrzyskach w Londynie zagra 12 drużyn. Wystąpią Wielka Brytania (gospodarza), trzy najlepsze drużyny PŚ, pięciu zwycięzców turniejów kontynentalnych oraz trzy drużyny z zawodów interkontynentalnych.

Kadra Anastasiego – rozgrywający: Łukasz Żegadło, Paweł Zagubny, Paweł Woicki, Fabian Drzyzga; atakujący: Zbigniew Bartman, Piotr Gruszka, Bartosz Janeczek, Jakub Jarosz; środkowi: Patryk Czarnowski, Grzegorz Kosok, Marcin Możdżonek, Piotr Nowakowski, Łukasz Wiśniewski; przyjmujący: Bartosz Kurek, Mateusz Mika, Michał Ruciak, Michał Kubiak, Michał Winiarski; libero: Paweł Zatorski, Krzysztof Ignaczak

plps.pl /10.10.2011/

***

Nie gra w Katarze za drobne

Położony nad Zatoką Perską Katar, który jest minimalnie większy od województwa świętokrzyskiego, to prawdziwe eldorado dla sportowców. Grając w tutejszych klubach można zarobić naprawdę wielkie pieniądze. Za miesiąc nawet 200 tys. zł

Półtoramilionowy Katar to potentat w eksporcie ropy, mający na dodatek olbrzymie złoża gazu. Tu bogactwo widać na każdym kroku. Również w sporcie. Przez to tutejsze kluby stać na zatrudnianie prawdziwych gwiazd. W trwających obecnie w stolicy kraju Doha klubowych mistrzostwach świata w siatkówce gospodarzy reprezentuje Al-Arabi

‘Zespół był organizowany naprędce. Tuż przed rozpoczęciem mistrzostw sprowadzono ośmiu zawodników z zagranicy’ – informuje Gaber Abo-Elnaga, dziennikarz katarskiej gazety Al Sharq.

Wśród sprowadzonych siatkarzy jest też były środkowy reprezentacji Polski Łukasz Kadziewicz który podpisał z klubem ledwie miesięczny kontrakt.

‘Ile może zarobić w tym czasie? Nawet 50 tys. dol. W Katarze zawodnik nie ma się zresztą o co obawiać. Bo gdy jest kontuzjowany i nie gra, i tak wszystkie pieniądze są wypłacane’ – tłumaczy Gaber Abo-Elnaga.

Na jeszcze większe pieniądze mogą liczyć piłkarze. Qatar Stars League należy do najbardziej pożądanych. Nic dziwnego że tak jest. Gwiazdor zespołu, w którym występuje Euzebiusz Smolarek, Al-Khor Sports Club, reprezentant Burkina Faso Moumouni Dagano za sezon gry dostaje aż trzy miliony dolarów. A Ebi? O nim mówi się że w kontrakcie ma zagwarantowane dwa miliony euro.

Nic dziwnego że latem Qatar Stars League wzmocnili tacy piłkarze jak Brazylijczyk Ze Roberto, były reprezentant Szwecji Christian Wilhelmsson, Bakari Kone z Wybrzeża Kości Słoniowej czy Algierczyk Madjid Bougherra.

Na krocie mogą liczyć też pracujący w Katarze trenerzy. Jeden z polskich szkoleniowców w dyscyplinie olimpijskiej pracujący w tym kraju miesięcznie zarabiał 15 tys. dol. I co ważne nie musiał płacić podatków. Dodajmy że zwykły policjant w Katarze zarabia 10 tys. katarskich riali, czyli ok. 10 tys. zł.

fa. /11.10.2011/

***

Michał Kubiak w Jastrzębskim

Reprezentacyjny siatkarz Michał Kubiak będzie zawodnikiem Jastrzębskiego Węgla. Zarząd Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej potwierdził w środę jego przynależność klubową. O zawodnika upominał się również AZS Politechnika Warszawska

Sprawa przyjmującego reprezentacji stała się głośna gdy Jastrzębski ogłosił że Kubiak od przyszłego sezonu będzie występować w jego barwach. Na ten komunikat oburzył się AZS Politechnika który stwierdził że jest on nadal jego zawodnikiem, a kontrakt obowiązuje do połowy 2012 r.

Innego zdania był sam zainteresowany który twierdził że w Politechnice grał na zasadzie wypożyczenia z włoskiego Pallavolo Padwa, gdzie miał ważną umowę do 2012 r. W lipcu kontrakt ten został wykupiony przez Jastrzębski Węgiel i w tym zespole będzie występować przez najbliższe dwa sezony.

Ze spokojem czekaliśmy na rozstrzygnięcie bo wiedzieliśmy – w świetle dokumentów – że Michał będzie u nas. Ta decyzja nie jest więc dla nas zaskakującapowiedział prezes Jastrzębskiego Węgla Zdzisław Grodecki.

W środę wieczorem jastrzębianie grają mecz ligowy z… Politechniką a dzień później lecą do Kataru na klubowe mistrzostwa świata. Kubiak jest w ekipie na tę imprezę.

W ostatni piątek sprawą miał się zająć Sąd Polubowny przy PZPS, ale nie ustosunkował się do sytuacji uznając że nie leży ona w jego kompetencji.

pap /5.10/2011/

***

POLACY OTRZYMALI DZIKĄ KARTĘ

Polscy siatkarze, brązowi medaliści mistrzostw Europy, otrzymali od FIVB dziką kartę i zagrają w Pucharze Świata (20 listopada – 4 grudnia w Japonii). Trzy najlepsze zespoły wywalczą awans do igrzysk

Oprócz Polaków dziką kartę przyznano męskiej reprezentacji Rosji oraz kobiecym Włoch i Argentyny

Zagwarantowany udział w Pucharze Świata (kobiety będą rywalizować w Kraju Kwitnącej Wiśni 4-18 listopada) mieli finaliści niedawnych Mistrzostw Europy – Serbki i Niemki oraz Serbowie i Włosi; Polki dotarły do ćwierćfinału, a Polacy pokonali w meczu o brąz Rosję.

Turnieje w Japonii (system gry każdy z każdym; 11 kolejek w dwa tygodnie) będą pierwszymi zawodami kwalifikacyjnymi do przyszłorocznej olimpiady. Trzy najlepsze drużyny zagrają w igrzyskach 2012: kobiety: Japonia, Włochy, Argentyna, Brazylia, USA, Chiny, Serbia, Niemcy, Dominikana, Algieria, Korea Płd., Kenia; mężczyźni: Japonia, Rosja, Polska, Brazylia, Serbia, Kuba, USA, Włochy, Argentyna, Chiny, Egipt, Iran.

ZAGUMNY WRACA DO REPREZENTACJI

Paweł Zagumny wraca do reprezentacji Polski, poinformowała jedna z gazet. Rozgrywający ZAKSY Kędzierzyn-Koźle powiedział gazecie: – Na pewno dam z siebie wszystko by pomóc reprezentacji w olimpijskim awansie

Zagumny przed sezonem reprezentacyjnym zadeklarował że chce odpocząć od gry w zespole narodowym. Podczas jego nieobecności zespół Andrei Anastasiego zajął trzecią pozycję w Lidze Światowej i trzecie miejsce w mistrzostwach Europy

Teraz Guma wraca by pomóc zespołowi w awansie do igrzysk olimpijskich w Londynie. – Na pewno dam z siebie wszystko by pomóc reprezentacji w olimpijskim awansie, oczywiście jeżeli trener będzie widzieć mnie w zespole.

Zagumnego zastępował na rozegraniu Łukasz Zygadło, zawodnik Trentino BetClic Volley. Teraz obaj rywalizować będą o pozycję w szóstce Anastasiego.

Dobrze jest mieć dodatkową szansę awansu do igrzysk. Musimy zrobić wszystko by ją wykorzystać. Nie będzie łatwo bo w Pucharze Świata grają najlepsze drużyny. W ciągu dwóch tygodni trzeba rozegrać jedenaście meczów. Trzeba wygrać prawie wszystko by znaleźć się na podium – skomentował decyzję o przyznaniu Polsce dzikiej karty w Pucharze Świata Zagumny.

pap/f. /5.10.2011/

POLACY POZNALI RYWALI

Z Japonią, Serbią, Kubą, Argentyną i Iranem zagrają polscy siatkarze w pierwszych dwóch rundach Pucharu Świata który w dn. 20 listopada – 4 grudnia rozegrany zostanie w Japonii. Biało-czerwoni w środę otrzymali od organizatorów dziką kartę

W Pucharze Świata zarówno wśród mężczyzn jak i kobiet startuje 12 zespołów narodowych. W tegorocznej edycji wystąpi tylko męska reprezentacja Polski która wraz z Rosją otrzymała dziką kartę. Polki na łaskawość organizatorów już nie mogły liczyć bo FIVB zaprosiła do turnieju Włoszki i Argentynki.

Uczestnicy zostali podzieleni na dwie grupy, przy czym w pierwszych dwóch rundach drużyny rywalizują z przeciwnikami z tej samej grupy. Natomiast w trzeciej i czwartej rundzie reprezentacje rozgrywają mecze z zespołami z drugiej grupy. Łącznie każda z ekip zaliczy na turnieju 11 meczów.

Polscy siatkarze w pierwszych dwóch rundach w Nagoi zmierzą się na inaugurację z Kubą a potem z Japonią, Serbią, Argentyną i Iranem. W kolejnych dwóch etapach (Fukuoka i Tokio) rywalami podopiecznych Andre Anastasiego będą Rosjanie, Włosi, Brazylijczycy, Serbowie, Kubańczycy i Argentyńczycy. Męski turniej rozpocznie się 20 listopada i potrwa do 4 grudnia.

W turnieju zaliczane są wszystkie wyniki meczów, na podstawie których prowadzona jest klasyfikacja. Trzy najlepsze zespoły otrzymają kwalifikację olimpijską. Puchar Świata jest też dobrą okazją do zdobycia punktów do rankingu FIVB – zwycięzca otrzyma 100 punktów, podczas gdy triumfatorzy mistrzostw kontynentu – tylko 30.

Turniej kobiet rozegrany zostanie 4-18 listopada. Polki które startowały w dwóch ostatnich edycjach, tym razem nie otrzymały dzikiej karty. To może oznaczać że jedyną szansą podopiecznych Alojzego Świderka zakwalifikowania się do igrzysk będzie turniej kontynentalny, który na początku maja przyszłego roku odbędzie się w Stambule. W Turcji prawo gry w Londynie uzyska tylko zwycięzca.

Podział na grupy Pucharu Świata: MĘŻCZYŹNI, 1 i 2 runda – (zespoły rywalizują tylko z przeciwnikami ze swojej grupy) – gr. A (Nagoja): Japonia, Serbia, Kuba, Argentyna, Polska, Iran – gr. B (Kagoshima): Brazylia, Rosja, USA, Włochy, Chiny, Egipt; 3 i 4 runda – gr. A (Fukuoka i Tokio): Japonia, Polska, Iran, Egipt, Chiny, USA; gr. B (Hamamatsu i Tokio): Rosja, Włochy, Brazylia, Serbia, Kuba, Argentyna; KOBIETY 1 i 2 runda (zespoły rywalizują tylko z przeciwnikami ze swojej grupy) – gr. A (Hiroszima): Japonia, Włochy, Chiny, Dominikana, Algeria, Argentyna; gr. B (Nagano): Brazylia, USA, Serbia, Niemcy, Korea Płd., Kenia; 3 i 4 runda (zespoły rywalizują tylko z przeciwnikami z drugiej grupy) – gr. A (Sapporo i Tokio): Japonia, Włochy, Chiny, Serbia, Korea Płd., Brazylia; gr. B (Okayama i Tokio): Kenia, Niemcy, USA, Dominikana, Algeria, Argentyna

pap /5.10.2011/

***

Łasko chce by było ciekawie

To najciekawszy transfer w rozpoczynającej nowy sezon PlusLidze siatkarzy. Świeżo upieczony wicemistrz Europy, podstawowy atakujący reprezentacji Włoch, urodzony we Wrocławiu Michał Łasko chce poprowadzić Jastrzębskiego Węgiel do złota

Łasko, syn Lecha, 261-krotnego reprezentanta Polski i mistrza olimpijskiego z Montrealu, gra od zawsze we włoskiej lidze. Po 14 latach występów w Italii postanowił wrócić do kraju urodzenia

Dlaczego? Bo powinno być ciekawie. To mi najczęściej przychodzi do głowy gdy myślę o grze w polskiej lidze – przekonywał Łasko.

Wiele słyszałem o fantastycznej publiczności i pomału zaczynam się przekonywać jak to w Polsce wygląda. Skoro na nasz mecz towarzyski przychodzi w Jastrzębiu trzy tysiące osób, to już się cieszę. We Włoszech tylko na meczach decydujących o tytułach pojawia się większa publiczność.

Najpierw do Oświęcimia

PlusLiga siatkarzy pomału dogania najmocniejsze europejskie rozgrywki, co potwierdza Łasko.

Rośnie i jest coraz lepsza, widać to po liczbie i klasie przychodzących tu zagranicznych siatkarzy. Wiem jak to bywa z Włochami którzy niechętnie ruszają się z Italii, a jednak ja podejmuję wyzwanie. Magnesem był dla mnie trener Lorenzo Bernardi od którego mogę się wiele nauczyć. Poza tym w Jastrzębiu buduje się zespół na wiele lat i to z określonymi celami – dodał nowy atakujący jastrzębian który otwarcie mówi o chęci zdetronizowania siedmiokrotnych mistrzów Polski z Bełchatowa.

Jakie mamy cele? Proste: wygrać ligę, pokonać Skrę. W końcu jaki jest sens ogrywania tylko słabych drużyn, sztuką jest pokonanie tych najmocniejszych i taki właśnie mamy plan w tym sezonie. Potencjał Jastrzębia jest duży ale na razie na papierze – przestrzegał jednak.

Poczekajmy na scementowanie tej drużyny, na to trzeba czasu. Wiem jedno: jeżeli Bernardi został w tym klubie, to by mieć mocną ekipę. To też ważny powód mojej gry w Polsce. Ale nie ukrywam że są i inne mniej związane ze sportem – dodał.

Wreszcie będę mógł poznać lepiej polską kulturę. Do Polski przyjeżdżałem zwykle na krótko, nie było czasu. Mam zamiar zwiedzić ile się da i już robię sobie listę miejsc do obejrzenia. Pierwszy będzie obóz w Oświęcimiu.

Ojciec zawsze pomoże

Michał przyznał że tata będzie pilnie śledzić jego mecze. – Na pewno będzie oglądać bo ma satelitę z polskimi kanałami. Poza tym mogę zawsze liczyć na jego rady. Są bezcenne bo on widzi takie drobiazgi których ja nie dostrzegam. A potem się okazuje że te małe elementy decydują o wszystkim, co się dzieje na parkiecie – podsumował nowy gwiazdor Jastrzębia.

NAJWIĘKSZE TRANSFERY – Polacy Zbigniew Bartman (z Politechniki do Jastrzębia), Michał Kubiak (z Politechniki do Jastrzębia), Marcin Wika (z Jastrzębia do Delecty), Piotr Nowakowski (z AZS Częstochowa do Resovii), Grzegorz Szymański (z Delecty do Politechniki), Maciej Dobrowolski (z Farta do Resovii). Obcokrajowcy – Michał Łasko (z Marmi Werona do Jastrzębia), Rob Bontje (z Sisleya Treviso do Jastrzębia), Patrick Steuerwald (z Perugii do Politechniki), Antonin Rouzier (z Poitevin do Zaksy), Stephane Antiga (ze Skry do Delecty), Pierre Pujol (z Sisleya Treviso do Farta)

mż/su. /30.0.2011/

***

Serbki mistrzyniami Europy

Reprezentacja Serbii pokonała w Belgradzie Niemcy w finale mistrzostw Europy siatkarek i zdobyła swój pierwszy w historii złoty medal. Niemki, rewelacja turnieju, po zaciętej walce przegrały 2:3 (25:16, 20:25, 25:19, 20:25, 9:15), kończąc turniej na najlepszym miejscu w historii

Siatkarki niemieckie od początku meczu prezentowały formę która doprowadziła je do sensacyjnego finału, pierwszego w historii kraju. Mocna zagrywka, świetna gra w obronie i rewelacyjna postawa w ataku – to znaki rozpoznawcze zespołu Giovanniego Guidettiego również w finale

Niemki szybko opanowały tremę związaną z grą w finale, po ataku Angeliny Gruen prowadziły 6:3. Rywalki były zaskoczone, same zmagały się z wielką presją i nie prezentowały gry dzięki której wygrały w ćwierćfinale i półfinale. Tymczasem drużyna Guidettiego punktowała, świetnie w ataku radziła sobie Małgorzata Kożuch, po jej potężnym zbiciu było 12:7 dla Niemiec.

Serbki były usztywnione, widać było że taktyka rywalek i ich forma zupełnie odebrały im wolę walki. Tymczasem Kożuch, siatkarka Atomu Trefla Sopot w nowym sezonie, słała kolejne ciosy, prowadząc swój zespół do pewnej wygranej w inauguracyjnej partii (22:12). Jeszcze Serbki w końcówce seta zaatakowały, jeszcze grę starała się poprawić druga rozgrywająca Ana Antonijević (14:22), trafiła dwa razy Jovana Brakocević, ale to Niemki cieszyły się z wygranej w secie po kolejnym zbiciu Kożuch (25:16).

Drugi set Serbki rozegrały już jak drużyna z którą nie radziły sobie ani Polki ani Turczynki w fazie pucharowej. Wreszcie mocna zagrywka i szczelny blok były po ich stronie, co od razu dało efekt (3:1, 9:6, 14:10). Niemki miały chwilę przestoju w grze za którą zapłaciły koniecznością ścigania rozpędzonego rywala. Drużyna Guidettiego była jednak blisko wyrównania bo turniej życia rozgrywała Kathleen Weiss, kierująca bezbłędnie grą koleżanek. Po świetnej kombinacji Weiss i Christiane Fuerst było już tylko 20:18 dla Serbek. Niemki znów łapały wiatr w żagle ale w końcówce Brakocević i spółka grały skupione i nie dały sobie zrobić krzywdy.

Ponieważ kobieta zmienną jest kolejny set znów wywrócił do góry nogami przewidywania jak może wyglądać gra obu drużyn w finale mistrzostw Europy. Niemki szybko opanowały bieg zdarzeń, prowadziły po kolejnych błędach własnych Serbek 9:4 i wydawało się że losy partii zostały już rozstrzygnięte. Nic z tych rzeczy.

Świetne ataki Jeleny Nikolić, czujna gra Nataszy Krsmanović w bloku i remis 11:11. Gra Niemek coraz bardziej falowała, od momentów złych do dobrych, których było więcej w końcówce seta. Po drugiej przerwie technicznej (16:15) drużyna Guidettiego odskoczyła na 17:15 i konsekwentnie broniła kolejne ataki Serbek, nie dając zredukować swojej przewagi. Wreszcie potwornie zmęczona Nikolić trafiła w ataku w aut (19:22) i Serbki znalazły się na deskach. Na domiar złego żółtą kartkę pokazała sędzia Zoranowi Terziciowi (19:24). Niemki wygrały 25:19 i znalazły się o seta od historycznego złota.

Czwarty set zaczął się trzęsieniem ziemi dla gospodarzy. Szybko i łatwo Niemki wyszły na prowadzenie 6:0, wydawało się że zespół Zorana Terzicia jest na deskach. Serbki się jednak nie poddały, zmęczoną Brakocević zmieniła młoda Sanja Malagurski, a gra miejscowych ruszyła wreszcie z miejsca.

Po serii błędów Niemek, autowych zbiciach Coriny Ssuschke-Voigt i Gruen, było już tylko 11:10 dla Niemiec. Serbki znów trafiły na słabszy moment rywalek same zaś złapały wysoką formę. Nie mogły sobie pozwolić na spokojną grę bo takie chwile kończyły się prowadzeniem przeciwnika (17:14), musiały być cały czas skupione i trafiać.

Niemki zaliczyły szokujący dla siebie i swych kibiców przestój prowadząc w końcówce 18:17. Wówczas świetnie zaatakowała na kontrze Malagurski, bohaterka końcówki seta, po jej próbie zaś koleżanki z zespołu nie chciały być gorsze i zdobyły wspólnie pięć kolejnych punktów. Udział miały w tym również Niemki bo myliły się na potęgę. Serbki prowadząc 23:19 nie oddały seta, doprowadzając do tie-breka i przedłużając walkę o złoty medal do ponad dwóch godzin.

Tie-break pokazał że oba zespoły mimo zmęczenia i wielkiej stawki każdego zagrania będą walczyć do końca. Na początek lepiej gra układała się Serbkom. Po ataku Malagurski i autowej próbie Maren Brinker z drugiej strony było 4:2 dla gospodarzy. Za chwilę w kontrataku nie pomyliła się Briżitka Molnar obijając blok, poprawiła Malagurski i wynik brzmiał 8:5 dla Serbek.

Trener Niemek prosił o czas, namawiał do lepszej gry Weiss która coraz częściej się myliła. Nie mógł pobudzić za nic potwornie zmęczonej Kożuch która od początku seta nie istniała. Niemki wyglądały na zmęczone i rozbite trudami finałowego boju, Serbki nakręcały się z każdą udaną akcją i prowadziły grę (9:6).

Kolejne akcje to błędy Brinker i Kożuch w ataku i skuteczne kontry w wykonaniu Molnar (11:6). Hala Pionir w Belgradzie szalała już niemal z radości gdy Malagurski i Molnar trafiały kolejne piłki (13:7). Wreszcie zagrywając piłkę meczową potknęła się… Niemka Anna Matthes która dała gospodarzom ostatni potrzebny do tytułu punkt.

Żeńska reprezentacja Serbii zdobyła pierwszy raz w historii mistrzostwo Europy. W obecnym sezonie najważniejszy turniej w Europie wygrywali i siatkarze i siatkarki z bałkańskiego kraju, stając się potęgą kontynentalną i przechodząc do historii dyscypliny.

Niemcy – Serbia 2:3 (25:16, 20:25, 25:19, 20:25, 9:15)

TURCJA TRZECIĄ DRUŻYNĄ

Reprezentacja Turcji zdobyła brązowy medal mistrzostw Europy. W decydującym o medalu meczu Turczynki nie dały się pokonać faworyzowanym Włoszkom, wygrały 3:2 (25:21, 15:25, 25:27, 25:19, 15:10) i zakończyły turniej na podium. Broniące tytułu Włoszki muszą obejść się bez medalu XXVII mistrzostw Starego Kontynentu

Włoszki mecz o brązowy medal zaczęły słabiej od Turczynek. A wydawało się że na początku zawodów to Turczynki powinny spisywać się gorzej zmęczone ciężkim i dramatycznym meczem z Serbią

Tymczasem to Italia miała kłopoty, będąc zapewne myślami przy przegranym w sobotę nieoczekiwanie półfinale z Niemcami. Gra układała się od początku pod dyktando Turczynek które zdobyły dwupunktową przewagę i spokojnie zdobywały kolejne punkty (16:14, 21:19). Wreszcie w końcówce mistrzynie Europy sprzed dwóch lat straciły zupełnie wigor i chęć do gry, Turczynki wygrały 25:21 i objęły prowadzenie.

Porażka w pierwszej partii rozzłościła Włoszki które znalazły energię by w kolejnej rozbić rywalki do 15 i wreszcie zaprezentować się jak na faworytki przystało. Podobnie było w trzecim secie z tą różnicą że i Turczynki zaczęły walczyć a walka skończyła się długimi wymianami w końcówce i wygraną Italii 27:25.

Turczynki, co pokazały już w półfinale, nie zwykły składać broni. W secie czwartym pokazały się ze świetnej strony w grze w ataku i obronie, zaczęły mocniej zagrywać i udało im się zmęczone Włoszki dopaść. W końcówce siatkarki Massimo Barboliniego jeszcze podjęły walkę ale tie-break stał się – podobnie jak w grupowym meczu tych drużyn – nieuniknionym rozwiązaniem.

Piąty set, kolejny raz rozegrany między oboma zespołami w mistrzostwach, padł łupem Turczynek. Włoszki zmęczone walką w mistrzostwach nie były już tak skuteczne w ataku i zagrywce jak zwykle. Turczynki grały z energią i wolą zapisania się w historii swoim drugim medalem (po srebrze w 2003 r. gdy uległy w finale Polkom). Szybko objęły prowadzenie siatkarki Marco Motty (8:3), przejęły kontrolę i do końca nie pozwoliły się już Włoszkom doścignąć. Wspaniale grała doświadczona Neslihan Darnel która w całym meczu zdobyła 31 punktów i sprytnym zagraniem zakończyła zawody, zapobiegając pościgowi rywalek w końcówce.

Po ostatnim gwizdku szczęśliwe siatkarki reprezentacji Turcji utonęły sobie w objęciach. Wielkie mistrzynie, broniące tytułu Włoszki mistrzostwa zakończyły na 4 pozycji, bez medalu. Dla Turcji brąz wywalczyła m.in. siatkarka Atomu Trefla Sopot, Neriman Ozsoy, wyróżniająca się w swej reprezentacji, jej podstawowa przyjmująca i pewny punkt w turnieju.

Włochy – Turcja 2:3 (21:25, 25:15, 27:25, 19:25, 10:15)

kg/onet /2.10.2011/

JOVANA BRAKOCEVIĆ MVP

Nagrody indywidualne mistrzostw Europy: MVP – Jovana Brakocević (Serbia); Punktująca – Neslihan Darnel (Turcja); Atakująca – Małgorzata Kożuch (Niemcy); Blokująca – Christiane Fuerst (Niemcy); Serwująca – Bahar Toksoy (Turcja); Przyjmująca – Angelina Gruen (Niemcy); Rozgrywająca – Maja Ognjenović (Serbia); Libero – Suzana Cebic (Serbia)

WŁOSZKI PRZEGRAŁY Z NIEMKAMI

Pierwszym finalistą mistrzostw Europy siatkarek zostały w sobotę w Belgradzie reprezentantki Niemiec. Drużyna Giovanniego Guidettiego nieoczekiwanie łatwo pokonała faworyzowane mistrzynie Europy, Włoszki 3:0 (25:22, 25:22, 25:17)

Reprezentacja Niemiec wyszła na mecz z Włochami pamiętna porażki 1:3 dwa lata wcześniej w półfinale mistrzostw Europy, która zamknęła Niemkom drogę do finału, Włoszkom zaś dała w efekcie złoty medal.

Giovanni Guidetti, włoski opiekun reprezentacji Niemiec, miał dwa lata na przemyślenie lekcji jakiej udzielił mu Massimo Barbolini, opiekun Włoszek i wyciągnięcie konsekwencji. Od początku meczu Niemki siadły na rywalkach. Mocnym serwisem i świetną grą w ataku zbudowały przewagę z którą mogły myśleć o wygraniu inauguracyjnej partii (8:3).

Taktyka czwartej drużyny poprzednich mistrzostw Europy opierała się na męczeniu serwisem Franceski Piccinini oraz skuteczną grą pod siatką i w polu. Atakiem imponowały Maren Brinker – objawienie w reprezentacji Niemiec w mistrzostwach Europy, oraz Małgorzata Kożuch którą imponowała świetną grą w ataku i zagrywce. Niemki prowadziły grę, kontrolowały poczynania Włoszek w ataku, czego efektem wygrany pierwszy set 25:22 i o wiele lepsza, płynniejsza gra od rywalek.

Drugi set zaczął się od trzech udanych akcji Niemek. Włoski zespół raził bezradnością w ataku, większość piłek jakie posyłały na stronę rywalek mistrzynie Europy było podbijanych i zmieniało się w kontrataki które świetnie kończyły Kożuch i Angelina Gruen. Niemki prowadziły już 11:5 ale wówczas wreszcie gra Włoszek zaskoczyła. Cztery punkty zdobyte z rzędu zmusiły Guidettiego do wzięcia czasu. Przerwa podziałała piorunująco bo po niej na zagrywkę weszła Brinker i mocno uprzykrzyła życie rywalkom. Niemki znów miały bezpieczną przewagę (14:9), Włoszki musiały ścigać wynik i świetnie grające oponentki.

Czym dłużej trwał set tym bardziej Niemki zbliżały się do wygranej, zaś ich przeciwniczki niecierpliwiły się biciem głową w mur. W końcu Barbolini wpuścił na parkiet Serenę Ortolani która dała impuls drużynie, walka w hali Pionir rozgorzała z nową siłą. Włoszki przegrywały już tylko 20:22, były na fali, kolejne akcje wygrywały jednak Niemki. Co prawda Kożuch pomyliła się w ataku (23:22), ale po chwili świetnie zagrała Gruen, po niej zaś Niemki skontrowały rywalki i zakończyły seta wygraną 25:22.

W trzecim secie mistrzynie Europy wreszcie odzyskały wigor i zaczęły grać na poziomie Niemek. Lepiej na siatce radziły sobie włoskie blokujące które od początku zawodów miały kłopot z rozszyfrowaniem szybkiego rozegrania Kathleen Weiss. Po pojedynczym bloku Simony Gioli na Gruen było 5:3 dla Italii. Na przerwę techniczną Włoszki schodziły prowadząc 8:6, po tym jak asem serwisowym popisała się Antonella del Core. W trudnych chwilach Niemki słały piłki do niezawodnej Kożuch, po jej serwisie Brinker złapała blokiem Gioli i było po 12. Za chwilę znów niemiecki blok (w sumie w meczu Niemki zdobyły nim aż 12 punktów) dał się Włoszkom we znaki, na drugą przerwę techniczną schodziły przegrywając 15:16.

To co działo się w belgradzkiej hali Pionir po minucie obowiązkowej przerwy będzie włoskim kibicom siatkówki śnić się nocami. Azzurri zdobyły w ostatnim etapie seta raptem dwa punkty, podczas gdy rozpędzone i skuteczne Niemki aż dziewięć. Set zakończył się wygraną 25:17 reprezentacji Niemiec która wygrała półfinał 3:0 i awansowała do finału mistrzostw Europy pierwszy raz w historii.

Włoszki nie sięgną trzeci raz z rzędu po tytuł najlepszej drużyny Europy.

Niemcy – Włochy 3:0 (25:22, 25:22, 25:17)

kg/onet /1.10.2011/

***

Został marny cień

Polskie siatkarki w fatalnym stylu odpadły z mistrzostw Europy. W ćwierćfinale, po słabym meczu, przegrały z Serbkami 0:3. Piątkowa prasa nie pozostawiła na naszej reprezentacji suchej nitki

Tylko Katarzyna Skowrońska-Dolata stanęła na wysokości zadania. Zdobyła 21 punktów, mocno zagrywała, kończyła ataki i próbowała jak mogła mobilizować mniej doświadczone koleżanki. Nie pomogło. Polkom zabrakło wiary, determinacji i przede wszystkim umiejętności, by zatrzymać faworyzowane Serbki /Przegląd Sportowy/

Baliśmy się szowinistycznych kibiców i sędziowskich pomyłek na naszą niekorzyść, a należało się obawiać przede wszystkim… samych siebie. W ćwierćfinałowym meczu Polki przegrały z drużyną gospodarzy bez żądnych wątpliwości i podtekstów, popełniając błąd za błędem. Przegrać z Serbią w ćwierćfinale mistrzostw Europy wielkim wstydem nie jest. Ale gra jaką zaprezentowały Polki – już tak. Ze Złotek został marny cień. /Sport/

Nieskuteczna gra, nerwy i dużo błędów biało-czerwonych w ćwierćfinale. /Dziennik Polski/

Nie będzie medalu w mistrzostwach Europy. Polki przegrały w ćwierćfinale i wracają do domu. To była klęska. Serbki były dużo lepsze. /Fakt/

POLSKA – SERBIA 0:3

Polskie siatkarki przegrały w Belgradzie z Serbkami 0:3 (14:25, 20:25, 24:26) w ćwierćfinale mistrzostw Europy i odpadły z turnieju

Zespół gospodarzy w sobotnim półfinale zmierzy się z Turcją. Drugą parę tworzą Włoszki i Niemki

Biało-czerwone jedynie w III secie zagrały na dobrym poziomie. Miały nawet dwie piłki setowe ale najpierw Katarzyna Skowrońska-Dolata zepsuła zagrywkę, a potem trzy razy zafunkcjonował blok Serbek.

Polki pierwszy raz od 2003 r. nie wystąpią przynajmniej w półfinale mistrzostw Europy. Jednocześnie nie zakwalifikowały się też do listopadowego Pucharu Świata który jest pierwszą kwalifikacją do przyszłorocznych igrzysk w Londynie.

Alojzy Świderek (trener reprezentacji): – Jedną z przyczyn porażki był fakt że popełniliśmy trzy razy więcej błędów niż Serbki. Rywalki zaskoczyły nas świetnym przyjęciem a my swoją zagrywką nie byliśmy w stanie zrobić większego spustoszenia. Serbki były też skuteczniejsze w ataku i zagrały przynajmniej dwa razy lepiej niż przeciw Niemkom. W bloku też były perfekcyjne. Serbkom udało się wywrzeć presję na moje zawodniczki a my nie potrafiliśmy tego zrobić. Trzeba uczciwie powiedzieć że tylko w małych fragmentach udało nam się dotrzymać kroku rywalkom. Nie udało nam się wejść w ten mecz od początku. Dziewczyny były bardzo zmotywowane ale takie niepowodzenie w pierwszym secie trochę je zdeprymowało.

Zoran Terzić (trener Serbek): – Jestem niezwykle usatysfakcjonowany grą swoich zawodniczek i muszę im pogratulować. Zagraliśmy od początku pełni wiary w siebie. Bardzo dobrze funkcjonowały zagrywka i blok. Te elementy były naszą mocną stroną w czterech poprzednich meczach a dziś wychodziło nam to wręcz perfekcyjnie.

Paulina Maj (libero reprezentacji): – Byłyśmy mocno zdeterminowane, może nawet za bardzo. Ten mecz tak szybko nam przeleciał i gdybyśmy dłużej grały, to mogło być różnie. Serbki zaczęły popełniać więcej błędów, grały niedokładnie. Dlatego żal przegranego trzeciego seta. Na początku meczu w ogóle nie mogłyśmy skończyć piłki. Byłyśmy gotowe na walkę, sukces miała przynieść zagrywka, tymczasem rywalki dobrze ją przyjmowały. A nawet w meczu z Rumunią miały kłopoty w tym elemencie. Przy dokładnym przyjęciu ich rozgrywająca miała pełen wachlarz możliwości.

Milena Radecka (rozgrywająca reprezentacji): – Próbowałyśmy grać jak najlepiej ale blok i serwis rywalek zrobił na nas olbrzymie wrażenie. Przykro nam że przegrałyśmy i już dziś kończymy udział w turnieju, a Serbkom życzę powodzenia w półfinale.

Polska – Serbia 0:3 (14:25, 20:25, 24:26). Polska: Radecka, Kosek, Okuniewska, Skowrońska-Dolata, Kaczorowska, Bednarek-Kasza, Maj (libero) oraz Podolec, Jaszewska, Kwiatkowska, Wołosz. Serbia: Maja Ognejović, Milena Rasić, Natasha Krsmanović, Jelena Nikolić, Brizitka Molnar, Jovana Brakocević, Suzana Cebić (libero) oraz Jovana Vesović.

NIEMKI W PÓŁFINALE

Niemki awansowały do półfinału mistrzostw Europy. W ćwierćfinale w Belgradzie pokonały Czeszki 3:0 (25:18, 25:20, 25:17)

Niemki dotarły do najlepszej czwórki turnieju w imponującym stylu, z kompletem zwycięstw. W czterech rozegranych meczach straciły tylko jednego seta w meczu z Serbią. Przed dwoma laty w Polsce zajęły czwartą pozycję

Niemcy – Czechy 3:0 (25:18, 25:20, 25:17). Niemcy: Weiss, Gruen, Fuerst, Kożuch, Brinker, Ssuschke-Voigt, Tzscherlich (libero) oraz Apitz, Thomsen. Czechy: Pastulova, Muhlsteinova, Havelkova, Plchotova, Havlickova, Kossanyiova, Jasova (libero) oraz Melicharkova, Svobodnikova, Barborkova, Kubinova, Vanzurova.

onet/pp/int./pap /29.9.2011/

***

Stać nas na medal

– Tworzymy fajną grupę w którą może nie wszyscy wierzą ale już niedługo pokażemy że warto na nas stawiać – mówi przed mistrzostwami Europy siatkarek Katarzyna Skowrońska-Dolata

Rozmowa z Katarzyną Skowrońską-Dolatą, reprezentantką Polski

Jeszcze na początku lipca miała pani inne plany niż gra w reprezentacji Polski. Zdążyła się pani dobrze przygotować do mistrzostw Europy, trenując z kadrą zaledwie miesiąc?

Nigdy nie miałam tak krótkich przygotowań ale mam nadzieję że nie dam w Serbii plamy. Miesiąc pracy w Szczyrku kosztował mnie wiele, czasami brakowało nawet siły by wstać z łóżka. Dostałam w kość ale nie żałuję. Jestem pozytywnie nastawiona do mistrzostw. Tworzymy fajną grupę w którą może nie wszyscy wierzą ale już niedługo się przekonają że warto na nas stawiać.

W siatkarzy też mało kto wierzył a wrócili z Wiednia z medalem.

Bardzo się cieszę że chłopcy przywieźli brąz, tym bardziej że atmosfera wokół nich przed mistrzostwami nie była dobra. Udowodnili że choć w drużynie brakowało kilku najlepszych zawodników, potrafili stworzyć dobry, zgrany kolektyw. Mam nadzieję że będziemy w stanie pójść ich śladem.

W zespole prowadzonym przez Alojzego Świderka to Katarzyna Skowrońska-Dolata będzie liderką. Czuję pani dodatkową presję?

Jeszcze kilka lat temu byłam jedną z najmłodszych zawodniczek w kadrze. Kiedy jako młodziutka dziewczyna stawiałam pierwsze kroki – w zespole narodowym otaczały mnie same gwiazdy: Małgorzata Niemczyk, Dorota Świeniewicz, Masza Liktoras, Małgorzata Glinka i Magdalena Śliwa. Dostałam od nich wsparcie, pomogły mi wejść do zespołu. Teraz przyjechałam na zgrupowanie i na początku nie mogłam się przyzwyczaić. Otaczały mnie prawie same młode twarze. Niektóre dziewczyny znałam tylko z telewizji bo gdy wyjeżdżałam z Polski one dopiero stawiały pierwsze kroki w lidze. Jest w tej grupie sporo utalentowanych dziewczyn. Trzeba w nie uwierzyć i im zaufać. To może być drużyna przyszłości. Kto wie czy na igrzyskach w Rio de Janeiro w 2016 nie zagramy w podobnym składzie?

Czy młodsze koleżanki mówią: dzień dobry pani Kasiu?

Nie żartujmy. Nie jestem gwiazdą. Jestem normalną dziewczyną.

Alojzy Świderek mówi że zamiast instruować młodsze siatkarki jak mają trenować, stawia panią za wzór. Podczas meczów będzie podobnie.

Jestem świadoma że w newralgicznych momentach będę musiała pociągnąć grę, nakierować zespół w dobrą stronę, nie pozwolić by gra się rozsypała. To jest młoda drużyna która podczas Grand Prix miała wahania poziomu, czasami seriami traciła punkty. W takim momencie to ja będę musiała powiedzieć do rozgrywającej: daj mi piłkę. Trener liczy że stanę się ważnym ogniwem zespołu. Kimś kto zadba także o dobrą atmosferę. Takie rzeczy często kosztują więcej sił niż sama gra, ale to dla mnie nic nowego. Zawsze starałam się by atmosfera w zespole była dobra.

Ostatnio było jednak bardzo źle. Teraz zrobiło się lepiej?

Jest dobrze. Bardzo chcemy pracować i widzimy że na treningach wszystko jest robione z głową. Czujemy że ta praca ma sens, że jesteśmy dobrze przygotowane do turnieju. Czasami zdarza się nam robić coś niechlujnie i wtedy trener ostro reaguje. Rozmawiamy z dziewczynami że gdy ktoś kogoś obstawi to nie należy się obrażać, bo nie wynika to ze złej woli albo mniejszej sympatii i chęci przytarcia nosa. Tak się dzieje by było lepiej. Może niektóre dziewczyny nie są do tego przyzwyczajone i czasami po takiej ostrej reprymendzie zapada cisza. Ale przecież nie o to chodzi. Ma być jakaś reakcja a nie cisza.

Poza boiskiem tworzycie teraz zgraną grupę? Wychodzicie razem na kawę?

Dla mnie zgrupowanie w Szczyrku było bardzo intensywne. W ogóle nie wychodziłam do miasta, wolałam odpocząć w ośrodku, odespać. Wieczorem można się spotkać i poplotkować jak to kobietki lubią, o wszystkim i o niczym, o rzeczach niezwiązanych z siatkówką.

Stać was na medal?

Wierzę że możemy odnieść sukces w tych mistrzostwach i mówię tak nie dlatego że wypada. Naprawdę jestem przekonana że stać nas medal. Mamy dość łatwą grupę i otwartą drogę do półfinału. Wszystko wygląda jakby dla nas zostało ułożone.

Przed mistrzostwami świata z kadry wyrzucił panią Jerzy Matlak. Jeżeli teraz pani zawiedzie to wiele osób powie że poprzedni trener miał rację, że Skowrońska znowu zawiodła.

Mam to gdzieś bo jadę do Serbii nie po to żeby się promować. Nie jestem gwiazdą, jestem normalną dziewczyną którą cieszą proste rzeczy. Czuję się potrzebna a nie jak piąte koło u wozu, jak poprzednio. Mam nadzieję że żadna z moich koleżanek tak się nie czuje. Traktujemy się nawzajem z szacunkiem i dlatego jest fajna atmosfera. Nikt się nie wywyższa, żadna nie nosi wyżej głowy, bo gra w lepszym klubie, ma większe osiągnięcia i jest gwiazdą. Jeżeli będę radzić sobie słabiej, są jeszcze dwie atakujące które mnie zastąpią. Nie ma takiej sytuacji która rozłożyłaby mnie na plecy i sprawiła że przestanę wierzyć w siebie i koleżanki.

W przyszłym sezonie będzie pani zawodniczką chińskiego Evergrande Volleyball. Niektórzy przyjęli ten wybór jako pójście na łatwiznę. Rzeczywiście chciała pani bez wielkiego wysiłku zarobić parę złotych?

Pieniądze to dla mnie kwestia drugorzędna jednak w każdym zawodzie pracuje się by mieć ich jak najwięcej. Ci którzy mnie krytykują, nie wiedzą co to znaczy spędzić sezon w Fenerbahce Stambuł. Klubie który ma ambicje wygrać wszystko a presja jest bardzo duża. Dla mnie wybór chińskiego klubu nie jest drogą na skróty. Niewielu ma pojęcie o poziomie tamtejszej ligi i reżimie treningowym. Zdecydowałam się na ten klub po długim namyśle. Już kilka lat temu planowałam że poznam różne style siatkówki. Zawsze chciałam zobaczyć z bliska jak wygląda azjatycki styl gry. Trenerką zespołu jest słynna Chinka Jenny Lang Ping, najlepsza siatkarka stulecia. Jeżeli ktoś myśli że praca z trenerką o której wszyscy mówią ‚kat’ jest drogą na skróty, bardzo się myli.

A co z pani wymarzonym triumfem w Lidze Mistrzyń?

Wciąż jestem młoda, mam zaledwie 28 lat i wszystko jest jeszcze przede mną. Mam nadzieję że jeszcze powalczę o zwycięstwo w tych rozgrywkach.

rozm. kd/ps /23.9.2011/

***

Tylko złoto się liczy

– Przyjechałyśmy tu by wygrać wszystko – odważnie mówiła Anna Podolec tuż przed rozpoczęciem mistrzostw Europy siatkarek. Chicken – jak nazywają ją koleżanki – wróciła do kadry po przerwie spowodowanej kontuzją. Wróciła by zdobyć kolejne złoto. Tylko to się dla niej liczy

Podolec była odkryciem w kadrze Andrzeja Niemczyka. W 2003 r. zdobyła tytuł mistrzyni Europy mając zaledwie 17 lat. Potem przyplątały się kontuzje

Nie pojechała na kolejne mistrzostwa Europy gdy Polki znów triumfowały. Wróciła do składu w 2007 r. (4 miejsce) oraz igrzyska olimpijskie w 2008 (9 pozycja), by ponownie zniknąć. Długo leczyła kontuzję barku. Teraz ponownie jest w reprezentacji i marzy jej się wielki sukces.

Po to się jedzie na mistrzostwa by wygrać wszystko, a nie by odpaść z grupy. Faworytki? My! Będziemy walczyć o co się da. Mężczyźni w mistrzostwach bronili złotego medalu i zdobyli brąz, a dziewczyny? Jesteśmy pełne optymizmu. Myślę że wrócimy ze złotem – zapowiadała Podolec.

Nie mamy żadnej presji. Gramy o wszystko – dodała.

Jest odważna na boisku i poza nim. Grała już jako atakująca, przyjmująca i blokująca. Niedawno podpisała kontrakt z Dinamem Bukareszt.

ro/f. /24.9.2011/

***

Ograli Rosjan i mają medal!

Reprezentacja Polski w siatkówce mężczyzn zdobyła brązowe medale mistrzostw Europy. W meczu o trzecie miejsce biało-czerwoni pokonali 3:1 (25:23, 18:25, 25:21, 25:19) Rosjan, typowanych przed turniejem na murowanych złotych medalistów

Polacy i Rosjanie zagrali w meczu o trzecie miejsce po porażkach w półfinale mistrzostw Europy. O ile Polacy byli drużyną słabszą od Włochów (0:3), porażka faworyzowanych Rosjan z Serbami po siatkarskim dreszczowcu (2:3) była wielkim zaskoczeniem

Biało-czerwoni liczyli że rywale zawiedzeni porażką w drodze do finału nie będą już tak groźnym zespołem jak zwykle. Z tego Rosjanie zdążyli w ostatnich latach ‚zasłynąć’.

Pierwszy set zaczął się jednak pod dyktando zwycięzców tegorocznej Ligi Światowej. Bardzo słabo początkowo grał Jakub Jarosz który pomylił się trzy razy w trzech pierwszych atakach. Jego vis-a-vis Maksim Michajłow nie dość że trafiał na skrzydle, to jeszcze bronił ataki Polaków i mocno zagrywał. Przewagę w ataku i prowadzenie Rosjan 4:2 Polacy korygowali szczelnym blokiem, na pierwszą przerwę techniczną schodzili z punktem straty (7:8).

Po chwili oddechu atak ze środka przestrzelił Piotr Nowakowski, znów pomylił się Jarosz, na domiar złego Taras Chtiej zagrywką pocelował Krzysztofa Ignaczaka i Rosjanie mieli już cztery punkty przewagi (11:7, 15:11). Polacy grali ospale, snuli się po boisku i widać było że mają w pamięci przegraną z Włochami. Zryw nastąpił dzięki wprowadzeniu na boisko Piotra Gruszki, kapitana reprezentacji. Nierówno grający Rosjanie nie imponowali ani zagrywką ani świetnym atakiem więc Polacy to wykorzystali.

Od stanu 17:17 zespoły toczyły już bardzo wyrównaną walkę. Łukasz Żygadło mógł w ciemno kierować piłki do Bartosza Kurka który po słabym meczu z Włochami został odciążony w przyjęciu przez Michała Kubiaka i Krzysztofa Ignaczaka. Świetnie spisywał się też Kubiak który nie dość że przyjmował, to obijał sprytnie rosyjski blok. Dla losów seta kluczowy był blok Marcina Możdżonka który dał biało-czerwonym prowadzenie 22:21. Dwie wymiany później w aut zaatakował Chtiej, seta zaś zakończył Kurek który zdobył w nim dziesięć punktów, więcej o trzy niż w całym meczu z Włochami.

Drugiego seta Polacy zaczęli tak jak oczekują od nich trenerzy, kibice i fachowcy. Mocnym serwisem i skuteczną grą w ataku nie pozwolili się rozpędzić rosyjskiej drużynie która cały czas nie grała na swoim normalnym poziomie. Prowadzenie uciekło biało-czerwonym gdy w aut trafił Gruszka (9:10), a Kubiak nadział się na potrójny blok. Zaraz jednak był remis bo przy mocnym serwisie przyjmującego Jastrzębskiego Węgla zablokowany został Michajłow (11:11).

Rosjanie znów zbudowali sobie przewagę dwóch punktów. Możdżonek dostał źle rozegraną piłkę od Łukasza Żygadły przez co zaatakował w siatkę (12:14). Po przewie technicznej było jeszcze gorzej. Polacy przestali kończyć ataki, słabo przyjmowali serwis Rosjan, do tego raz po raz byli zatrzymywani wysokim blokiem (15:17, 15:21). Wreszcie przyszło przełamanie (21:16) ale wynik był na tyle wysoki że set niemal odjechał Polakom. Jeszcze Dmitrij Muserski zablokował Kurka na lewym skrzydle ale po chwili Eugeni Siwożeleż zakończył partię pewnym atakiem po skosie. Słabo grający Rosjanie doprowadzili do remisu z jeszcze słabszymi Polakami.

Set trzeci znów przebiegał pod znakiem wyrównanej walki. Sborna wykorzystała swój imponujący blok by zatrzymać Kubiaka (4:5), za co ten zrewanżował się mocnym serwisem (7:7). Fantastycznie spisywał się Michajłow który atakował nie niepokojony przez polski blok. Po drugiej stronie siatki wreszcie skuteczność odzyskał Jarosz ale to Rosjanie mieli inicjatywę. As serwisowy Siwożeleża dał Sbornej prowadzenie 12:10. Wówczas Jarosz wszedł na zagrywkę i dwa razy wspaniale trafił. Najpierw asa serwisowego, po chwili umożliwił Kubiakowi zablokowanie Siergieja Grankina (13:13).

Ta seria poderwała Polaków do walki. Po Jaroszu mocnym serwisem postraszył Kubiak i biało-czerwoni prowadzili 16:14. Zespół Andrei Anastasiego wreszcie zaczął walczyć z Rosją, przejął inicjatywę i pokazał że stać go na wygranie meczu. Polacy przetrwali mocny serwis Muserskiego (17:17), nie musieli przyjmować złej zagrywki Michajłowa, do tego blokiem na Wołkowie popisał się Możdżonek (20:18). Koncówka seta rozgrywana była w wielkich emocjach. Chtiej przestrzelił w niezbyt trudnej sytuacji (22:19), za moment asem serwisowym kolejny raz popisał się Jarosz i Polacy mieli piłkę setową (24:20). Partię potężną bombą z drugiej linii zakończył Kurek (25:21). Polacy byli o jednego wygranego seta od brązowego medalu.

Czwarty set znów zaczął się od mocnego uderzenia Polaków. Szybkie prowadzenie (6:4) i świetna gra w ataku kontrastowały ze słabą postawą zniechęconych Rosjan. Władymir Alekno zrobił komplet zmian, wpuścił na plac gry drugiego rozgrywającego, Aleksandra Butkę, ale niewiele to pomogło. ‘Dzień konia’ miał Jarosz który przed pierwszą przerwą techniczną kolejny raz zaserwował asa i był niemal bezbłędny w ataku.

Wreszcie Rosjanie znaleźli sposób na polskiego atakującego i objęli prowadzenie (11:10). Nie cieszyli się nim długo po tym jak świetnie kontratak wykorzystał Kurek – wbijając w boisko Rosjan prawdziwego siatkarskiego gwoździa (12:11). Chwilę później autowe zbicie wykonał Chtiej i Polacy mieli znów dwa punkty zapasu (15:13). Na drugą przerwę techniczną drużyna Anastasiego schodziła prowadząc 16:15.

Włoski trener biało-czerwonych długo kreślił warianty rozegrania piłki, wreszcie Polacy wybiegli na boisko i zaraz kontratak wykończył mocnym zbiciem Jarosz (17:15). Jakby tego było mało atakujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle w następnej akcji zdobył punkt bezpośrednio z zagrywki. Bezradni Rosjanie stali i patrzyli co z nimi wyprawia as biało-czerwonych.

Im lepiej gra układała się Polakom tym słabiej grali rozbici psychicznie Rosjanie. Kurek trafił nawet będąc mocno wyrzucony za antenkę niedokładnym rozegraniem Żygadły (21:17). Rosjanie jeszcze próbowali nadgryźć Polaków serwisem ale nie mieli na tyle siły by zatrzymać rozpędzonych Polaków. Po dwóch z rzędu wygranych kontratakach stało się jasne że Polacy tego mecze nie przegrają (23:18). Skończył atakiem z prawej flanki Kurek.

POLACY ZAJĘLI TRZECIE MIEJSCE W MISTRZOSTWACH EUROPY SIATKARZY.

Polska – Rosja 3:1 (25:23, 18:25, 25:21, 25:19). Sędziowali: Dejan Jovanović (Serbia), Aliaksandr Piasecki (Białoruś). Widzów: 6500. Przebieg meczu: I set: 7:8, 9:12, 14:16, 19:19, 25:23; II set: 8:7, 11:11, 14:16, 15:21, 18:25; III set: 7:8, 13:13, 16:14, 21:18, 25:21; IV set: 8:6, 11:12, 16:15, 20:16, 25:19. Polska: Żygadło (4), Jarosz (15), Kurek (23), Kubiak (18), Nowakowski (4), Możdżonek (2), Ignaczak (libero), oraz Gruszka (2), Kosok (2). Rosja: Grankin (2), Michajłow (25), Chtiej (5), Birjukow (4), Muserski (9), Wołkow (6), (libero), oraz Siwożeleż (9), Żigałow, Ilnik, Apalikow (2), Butko.

kg/onet /18.9.2011/

***

Alfabet – Polska – Mistrzostwa

A – Anastasi

Trener reprezentacji Andrea Anastasi był odżegnywany od czci i wiary przed wyjazdem na mistrzostw Europy. Słaba postawa Polaków w Memoriale Wagnera oraz agresja Włocha nie zjednały mu zwolenników. Anastasi udowodnił jednak że jest dobrym taktykiem, że rozumie potrzeby zespołu, że umie poprowadzić go do sukcesu. Włoch zdobył w tym roku dwa (brązowe) medale z kadrą, co nie udało się nikomu wcześniej w ciągu jednego sezonu. Plan nakreślony przed rozgrywkami zrealizował, czekamy na więcej

B – Bułgaria

Jeden z tych rywali Polaków z którymi gra się biało-czerwonym najtrudniej i z którym zawsze są wspaniałe batalie. Tym razem na boisku górą był zespół Radostina Stojczewa (3:1) ale w ostatecznym rozrachunku to Polacy awansowali do najlepszej czwórki mistrzostw, a Bułgaria poległa z Rosją w ćwierćfinale (1:3)

C – Czechy

Gospodarze zaleźli za skórę Polakom jeszcze przed mistrzostwami gdy wygrali z nimi 3:0 mecz w Memoriale Wagnera. Biało-czerwoni zrewanżowali się w meczu barażowym którego stawką był ćwierćfinał mistrzostw Europy. Do historii polskiej siatkówki przejdzie trzeci set w którym Polacy odrobili stratę sześciu punktów i po dreszczowcu pokonali Czechów 31:29. Mecz zakończył się wygraną Polaków 3:1 i awansem od najlepszej ósemki turnieju

D – Dziennikarze

Nie mieli po drodze z kadrą gdy ta grała bardzo słabo w Memoriale Wagnera. Siatkarze zrewanżowali się na mistrzostwach unikając mediów i rozmów z nimi. W końcu lody puściły i coraz większa liczba graczy, w miarę kolejnych zwycięstw, pojawiała się w tzw. strefie mieszanej by porozmawiać z mediami. Po zwycięstwie z Rosją na rozmowę zdecydował się także Bartosz Kurek, unikający do tej pory mediów jak ognia. Polscy dziennikarze byli najliczniejszą grupą w czasie turnieju, jak zawsze przemierzając za kadrą setki kilometrów

E – Energia

Energia, dynamika, radość, Michał Kubiak. Te słowa można po mistrzostwach Europy śmiało ze sobą łączyć. Michał Kubiak debiutował w mistrzostwach Europy ale grał jak stary wyga. Punktował, atakował, zagrywał i blokował. On poderwał zespół do walki w meczu z Czechami. W czasie mistrzostw najlepszy zawodnik reprezentacji Polski

F – Forma

O nią media obawiały się najbardziej przed turniejem, po nieudanym Memoriale Wagnera. Anastasi i siatkarze byli jednak spokojni i robili swoje. Wiedzieli że ma nadejść dopiero na mistrzostwa. Michał Ruciak powiedział że czują się coraz lepiej a forma rośnie. Tak było. Polacy wyglądali w czasie mistrzostw o wiele lepiej niż przed nimi, grali jak zespół który świadomy jest swej siły i klasy, który idzie po medal. To też się udało zrealizować

G – Gruszka

Weteran, kapitan, lider mentalny zespołu, jego dobry duch. Gdy Gruszka zaczynał grę w kadrze kilku obecnych kolegów z drużyny narodowej miało po 6-7 lat. Teraz jest w niej najstarszy i najbardziej doświadczony. Zawsze można na niego liczyć i choć zbliża się do końca siatkarskiej drogi znów na wielką imprezę przygotował wysoką formę. Klasa sama w sobie

H – Hala

W zasadzie nie jedna ale aż trzy. Polacy zaczęli turniej w Pradze, w nowoczesnej O2 Arenie. Hala imponująca, nawet mimo niskich temperatur i wody która zbierała się na boisku, a pochodziła z lodowiska będącego pod nim. Wypełniła się polskimi kibicami tak że reprezentacja grała u siebie. W Karlowych Warach obiekt był znacznie mniejszy, do tego dotarło bardzo mało kibiców, gospodarze razili złą organizacją, siatkarze narzekali na lampy zamontowane w suficie. Wiener Stadthalle to znów duży obiekt, wygodny, ciepły (może nawet za bardzo), wypełniony biało-czerwonymi kibicami. I dla Polaków szczęśliwy, wywalczyli w nim trzecie miejsce

I – Ignaczak

W drużynie najstarszy obok Piotra Gruszki. Ma za sobą fantastyczny sezon w kadrze, grał cały czas na wysokim poziomie i świetnej skuteczności. Praktycznie w każdym meczu cichy bohater który zaskakiwał po meczach skromnością i trzeźwą oceną sytuacji. Ostoja kadry

J – Jarosz

Krytykowany, zmieniany, czasem nawet obrażany. Na wszystko odpowiedział niebywałym meczem z Rosją i pokazem własnych umiejętności który powinien pozwolić mu uwierzyć w siebie. W trakcie turnieju stał się pierwszym atakującym kadry, któremu ufa zarówno Anastasi jak i koledzy. Nadal młody gracz przed którym rysuje się wielka przyszłość

K – Kibice

Integralna część reprezentacji. Dopisali w Pradze i Wiedniu gdzie stworzyli niesamowitą atmosferę, znaną z meczów kadry i hal w Polsce. Kolorowi, roześmiani, głośni ale i taktowni. Pozytywnie kontrastowali z szowinistyczną publiką serbską. Są chyba nie mniejszą atrakcją polskiej siatkówki niż zespół narodowy. Gdy śpiewali hymn rywalom uginały się nogi i trzęsły łydki

L – Lider

Bez wątpienia Bartosz Kurek. Świetne zagrania przeplatał słabszymi. Koledzy i trenerzy mocno na niego liczyli, on robił co mógł by zespół wprowadzić do walki o medale i wrócić do kraju z trofeum. Udało się zdobyć brąz, w półfinale Włosi niemal wyłączyli go z gry, ale mecz o trzecie miejsce to był też jego pokaz. Stał się asem którego boją się rywale i o którym mówi się na całym świecie. Długo bojkotował media, dając oznaki sympatii do kibiców. Po ostatnim meczu wreszcie się przełamał i dał spragnionym Kurka dziennikarzom satysfakcję

Ł – Łasko

Jedyny Polak w finale mistrzostw. W meczu z biało-czerwonymi tradycyjnie śpiewał oba hymny. Potem ruszył do walki i pokazał że jest jednym z najlepszych atakujących świata. W finale bezradny jak reszta zespołu Italii. Człowiek niezwykle ciepły i sympatyczny. Płynnie mówi po polsku, w końcu jest synem mistrza olimpijskiego z zespołu Huberta Wagnera

M – Możdżonek

Zagrał świetne mistrzostwa. Rywale mieli kłopoty z jego zagrywką, nie potrafili się przebić przez wysoki blok. Bardzo dobrze radził sobie w ataku stając się mocnym punktem zespołu. Kolejny gracz w drużynie z papierami na klasę światową

N – Niemcy

To nie był ich turniej. Przegrali trzy razy i musieli już po rundzie grupowej jechać do domu. Polacy pokonali ich 3:1 w meczu otwarcia który był niezwykle ważny dla biało-czerwonych. Drużyna Raula Lozano przegrała również z Bułgarią i Słowacją i zajęła dopiero 13 miejsce w mistrzostwach

O – Objawienie

Zdecydowanie w polskim zespole objawieniem był Michał Kubiak. Swą grą i wolą walki debiutant w mistrzostwach Europy zasłużył na wielkie uznanie. Podobnie wśród drużyn za objawienie należy uznać Słowaków którzy awansowali do ćwierćfinału i ostatecznie zajęli piątą pozycję w mistrzostwach, po porażce 0:3 z Polską w ćwierćfinale

P – Porażki

Polscy kibice dopingują drużynę nawet gdy ta przegrywa co w XXVII mistrzostwach Europy zdarzało się nader często. W siedmiu rozegranych meczach Polacy schodzili z boiska pokonani trzy razy. Zdarzały się im porażki prestiżowe – 1:3 z Bułgarią, 0:3 z Włochami w półfinale mistrzostw, ale i trafiła się porażka kontrolowana, czyli 1:3 ze Słowacją w fazie grupowej

R – Rosja

Gigant który kolejny raz zawiódł. Sborna była po wygranej w tegorocznej lidze światowej murowanym faworytem do złotego medalu. Wszystko szło zgodnie z planem aż w półfinale nie trafiła na Serbię która po morderczym meczu wydarła Rosjanom wygraną 3:2. Wówczas z Rosjan zeszło zupełnie powietrze i z Polakami o brązowe medale niemal nie podjęli walki. Po porażce 1:3 siatkarze Władimira Alekny wrócili do domu bez medalu

S – Słowacja

Największa niespodzianka mistrzostw. Po sensacyjnych zwycięstwach z Bułgarią (3:2), Niemcami (3:1) i Polską w słynnym meczu przyjaźni (3:1), drużyna Emanuele Zaniniego awansowała do ćwierćfinału jako zwycięzca grupy D. Tam jednak srogi rewanż nad Słowacją wzięli Polacy którzy wygrali z południowymi sąsiadami 3:0, jednak wynik Słowaków przeszedł do historii. Piąte miejsce w mistrzostwach jest najlepsze w historii słowackiej siatkówki

Ś – Środkowi

To były bez wątpienia bardzo udane dla nich mistrzostwa Europy. Poza świetną formą Marcina Możdżonka wyróżnić trzeba grającego pierwsze skrzypce w zespole Piotra Nowakowskiego. To właśnie środkowy Asseco Resovii trafiał kluczowe piłki w trzecim secie z Czechami (3:1). Imponował w turnieju także trudną zagrywką i szczelnym blokiem. Zdarzyło mu się nawet być najlepiej punktującym graczem w zespole (w drugim meczu ze Słowacją)

T – Turniej

XXVII mistrzostwa Europy siatkarzy przeszły do historii. Pierwszy raz wygrała Serbia (triumfowała kiedyś jako Jugosławia). Kolejny nieudany finał zagrali Włosi dla których srebrny medal jest jedenastym w 26 starcie w mistrzostwach. Polacy zdobyli swój drugi brąz, ósmy medal we wszystkich startach. Największą niespodzianką mistrzostw in plus zostały Serbia, która nie była faworytem, oraz Słowacja, sensacyjna piąta drużyna turnieju. In minus przede wszystkim Rosja która mimo wielkiej potęgi nie zdobyła medalu, oraz Austria; zespół gospodarzy miał walczyć o wyjście z grupy, grał jednak tragicznie. Podobnie zaprezentowali się Niemcy Raula Lozano

U – Układ

Słowo to zapewne zbyt mocne ale oddaje pewną relację jaka powstała między zespołami Polski i Słowacji przed ostatnim meczem grupowym. Wynik, postawa Polaków i ich wypowiedzi po meczu świadczą że coś było na rzeczy. Na szczęście w kolejnym starciu obydwu drużyn w ćwierćfinale dobrzy przyjaciele Anastasi i Zanini nie stali już po tej samej stronie barykady

W – Włochy

Wielki faworyt i w opinii ekspertów jedyny zespół który może zagrozić Rosji. Włosi dali pokaz wspaniałej siatkówki w meczu z Polską (3:0) w półfinale. Grając z Serbią o złoto byli jednak bezradni i musieli się zadowolić jedynie drugim miejscem. Przez kibiców z Serbii niemiłosiernie wygwizdani, czy to w czasie meczu finałowego, czy podczas późniejszej dekoracji. Zespół Mauro Berruto jest jednak młody i ma przed sobą przyszłość

Y – Yener Aziz

Sędzia z Turcji który mocno podniósł polskim i czeskim kibicom ciśnienie podczas meczu barażowego. Delikatnie mówiąc w całym turnieju podejmował kontrowersyjne decyzje

Z – Zwycięstwo

Nie zawsze było celem nadrzędnym ale udało się je Polakom osiągnąć w decydujących momentach. Biało-czerwoni awansowali z grupy, następnie pokonali Czechów i Słowaków w drodze do najlepszej czwórki. Wreszcie o trzecie miejsce pokonali wielką Rosję (3:1) i turniej zakończyli sukcesem. Za taki należy uznać miejsce na podium

Ż – Żygadło

Polski rozgrywający który nasłuchał się wiele cierpkich słów od ekspertów ale na końcu jego było na wierzchu. Zdarzało mu się popełniać błędy ale w ogólnym rozrachunku dobrze prowadził zespół i pokazał że można na niego postawić i na nim polegaĆ. Profesjonalista w każdym calu, także w kontaktach z mediami i kibicami

kg /19.9.2011/

***

Wbrew wszystkim i nawet samym sobie

Dwa lata temu polscy siatkarze zdobyli w Izmirze złoty medal mistrzostw Europy, w niedzielę w Wiedniu sięgnęli po brąz. ‘Wtedy w Turcji nie doceniliśmy tego co mamy. Wszystko działo się zbyt szybko. Teraz jest inaczej’ – powiedział Bartosz Kurek

Dla biało-czerwonych zwycięstwo z Rosją i brązowy medal to duży sukces. W drużynie brakowało bowiem kilku zawodników narzekających na kontuzje. Na turniej wyjeżdżali po fatalnym występie w Memoriale Wagnera.

W Izmirze wszystko wydarzyło się tak szybko i nagle że nie potrafiliśmy chyba w pełni tego docenić i w pełni się cieszyć. Teraz czuję że to kapitalny wynik. Zrobiliśmy to wbrew wszystkim nieprzychylnym opiniom i nawet samym sobie. To co prezentowaliśmy jeszcze dwa tygodnie przed mistrzostwami nie było najlepsze i zdawaliśmy sobie z tego sprawę’ – powiedział Kurek.

Receptą na sukces była zespołowość i duch walki. ‘Pokazaliśmy że jesteśmy fantastyczną grupą i należy nam się medal, za pracę, mobilizację i waleczność’ – dodał Kurek.

Motywująco podziałały na zawodników także słowa trenera Andrei Anastasiego. ‘Przypomniał nam że pierwszy mecz z nim jako trenerem wygraliśmy w Miliczu właśnie z Rosjanami 3:1 i fajnie byłoby zamknąć cały sezon też zwycięstwem nad nimi. To do nas przemówiło’ – mówił Kurek.

Kurek do końca, do ostatniej piłki starał się utrzymać koncentrację. ‘Nawet jak było 24:19 w ostatnim secie i mieliśmy w górze piłkę meczową, to mówiłem sobie że to będzie kolejny punkt i wcale nie najważniejszy. Choć naprawdę bardzo rzadko zdarza się że zespół w takich sytuacjach dochodzi do rywala, to i tak starałem się o tym nie myśleć’ – tłumaczył przyjmujący PGE Skry Bełchatów.

pap /18.9.2011/

***

Kurek najlepszym zagrywającym

Bartosz Kurek został uznany najlepiej zagrywającym siatkarzem XXVII mistrzostw Europy w Wiedniu. Polak który straszył rywali zagrywką w czasie całego turnieju, znalazł się wsród takich asów europejslkiej siatkówki jak Maksim Michajłow, Andrea Bari czy Ivan Miljković, uznany najlepszym graczem mistrzostw

Nagrody indywidualne mistrzostw: Najlepszy zawodnik mistrzostw (MVP): Ivan Miljković (Serbia); Najlepiej punktujący: Maksim Michajłow (Rosja); Najlepiej rozgrywający: Dragan Travica (Włochy); Najlepiej przyjmujący: Nikola Kovacević (Serbia); Najlepiej atakujący: Maksim Michajłow (Rosja); Najlepiej blokujący: Marko Podrascanin (Serbia); Najlepiej zagrywający: Bartosz Kurek (Polska); Najlepszy libero: Andrea Bari (Włochy)

kg/onet /18.9.2011/

***

Niezdany włoski egzamin

Polscy siatkarze przegrali w Wiedniu z Włochami 0:3 (22:25, 21:25, 20:25) w półfinale mistrzostw Europy. W niedzielnym meczu o 3 miejsce zmierzą się z Rosjanami od których z kolei raczej niespodziewanie lepsi okazali się Serbowie

Biało-czerwoni w Czechach i Austrii nie obronili więc tytułu wywalczonego przed dwoma laty w Izmirze

Polacy w sobotę nie byli w stanie wygrać nawet jednego seta z Włochami. W pierwszej partii nie pomógł dobrze funkcjonujący środek – skuteczny Marcin Możdżonek i Piotr Nowakowski. Wyrównana walka trwała do stanu 14:14. Później po punkcie Dragana Travicy i bloku na Jakubie Jaroszu zrobiło się 14:16. Trudno było odrobić stratę tym bardziej że w decydujących momentach zawiodła zagrywka. W siatkę trafali Jarosz, Michał Kubiak i Italia cieszyła się ze zwycięstwa 25:22.

Gorąco było także poza boiskiem. Tuż przy linii dochodziło często do ostrej wymiany zdań między włoskimi szkoleniowcami. Trener biało-czerwonych Andrea Anastasi i Mauro Berruto krzyczeli na siebie, mocno przy tym gestykulując.

Drugi set nie zaczął się dobrze dla Polaków. Bartosz Kurek zagrał w aut, Włosi obijali blok, biało-czerwoni popełniali mnóstwo błędów. Polakom nie wychodziło nic, nawet środek przestał funkcjonować, więc przy stanie 7:12 za Nowakowskiego na boisku pojawił się Grzegorz Kosok i zdobył od razu punkt. Zaczęło się odrabianie strat. Przy stanie 11:12 nie wytrzymał Berruto i wziął czas. Na niewiele się to zdało bo na drugą przerwę techniczną to Polacy schodzili prowadząc 16:15.

To nie zdeprymowało Włochów. Zdobyli cztery punkty z rzędu i było 17:20. Po kolejnym nieudanym zagraniu Kurka (miał jedynie 20 procentową skuteczność), Anastasi postanowił wpuścić Mateusza Mikę. Polacy przegrali 21:25.

Kurek długo nie odpoczywał. Grał od początku III seta i ponownie dobre ataki przeplatał błędami. Nie bronił, nie atakował, dużo za to… stał. Mimo wszystko Polacy długo prowadzili wyrównaną walkę. W końcówce znowu Italia okazała się jednak zbyt mocna. Nie do zatrzymania był niemal bezbłędny w sobotę Cristian Savani, wspomagany przez Michała Łaskę, syna złotego medalisty olimpijskiego z Montrealu (1976) Lecha.

Andrea Anastasi (trener Polaków): – Zagraliśmy bardzo źle. W tej chwili jednak już nie chcę pamiętać o tym meczu i tracić energii na jego analizę. Muszę się skupić na meczu o 3 miejsce które potraktujemy jak finał. Wierzę nadal w moich chłopców. Chcę jednak powiedzieć że jak oni robią na parkiecie błąd to on jest także moim, dlatego przeżywam to tak samo. Dla tej drużyny zagranie w finale było czymś niewykonalnym. Zobaczymy co się wydarzy w niedzielę.

Piotr Gruszka (kapitan Polaków): – Nie wyobrażam sobie by nagle spuścić głowę i nie podjąć walki. Cały czas mamy szansę stanąć na podium. Mobilizacja, wkurzenie, złość po meczu z Włochami jest olbrzymia. To nie jest to czego od nas samych oczekiwaliśmy. Zagraliśmy gorzej, słabiej w każdym elemencie. Nie było agresji w tym co robiliśmy. Nie byliśmy od Włochów dużo słabsi.

Łukasz Żygadło (rozgrywający reprezentacji Polski): – Dobra postawa Michała Łaski w ataku to główna przyczyna porażki. Od paru lat występuję we włoskiej lidze i dawno nie widziałem tak grającego Łaski. W niemal każdym elemencie był nie do zatrzymania, to on był liderem Azzurri i nas dzisiaj wykończył. Włosi zagrali bardzo dobrze w momentach krytycznych. My nie podbijaliśmy piłek i nie potrafiliśmy przeprowadzić skutecznych kontrataków. Jeżeli te elementy nie funkcjonują to ciężko na tym poziomie nawiązać walkę z kimkolwiek. Ale w każdym secie potrafiliśmy podjąć walkę. W momentach gdy udawało nam się ich zablokować zaczynali robić błędy. Jednak to oni potrafili postawić kropkę nad w końcówkach i dlatego wygrali.

Grzegorz Kosok: – Kluczowa była mocna zagrywka Włochów. Tym elementem zdobyli dużo punktów i trudno było ich zatrzymać.

Mauro Berruto (trener Włochów): – Jestem dumny ze swojej drużyny. Zawodnicy pokazali że są w stanie zagrać na bardzo wysokim poziomie technicznie, taktycznie i mentalnie. Jeżeli tak samo zaprezentujemy się w niedzielę, powinniśmy wygrać. To był prawie idealny mecz, mam nadzieję że naprawdę perfekcyjny będzie finał. Znam moich siatkarzy i jestem przekonany że w nich siedzi coś wielkiego. Zrobię wszystko by wyzwolić to w kolejnym meczu. Jesteśmy szczęśliwi że gramy w finale ale nadal jesteśmy głodni większego sukcesu.

Półfinał: Polska – Włochy 0:3 (22:25, 21:25, 20:25). Polska: Nowakowski, Kurek, Jarosz, Kubiak, Żygadło, Możdżonek i Ignaczak (libero) oraz Kosok, Mika. Włochy: Mastrangelo, Łasko, Zaytsev, Savani, Travica, Birarelli i Bari (libero) oraz Parodi.

SERBOWIE LEPSI OD ROSJAN!

Siatkarze Serbii pokonali w Wiedniu Rosjan 3:2 (25:23, 17:25, 22:25, 33:31, 15:13) w półfinale mistrzostw Europy

Faworytami drugiego półfinału byli Rosjanie. W niezwykle zaciętym, trwającym 2.5 godziny meczu Serbowie sprawili jednak niespodziankę i to oni zagrają o złoty medal

Serbowie znakomicie zaprezentowali się w tie-breaku. Wychodziło im niemal wszystko a Rosjanie momentami byli bezradni i przegrywali już 6:10. Zawodnicy Sbornej mozolnie odrabiali straty. As Muserskiego, później dobry blok i było już tylko 9:11. Zdenerwowani Serbowie zaczęli się mylić. To głównie ich błędy spowodowały że szybko zrobiło się 13:13. W końcówce zimną krew zachowali… właśnie oni i nieoczekiwanie triumfowali 15:13. Po ostatniej akcji Rosjanie przekonywali sędziego że piłka zanim wyszła po ich ataku w aut dotknęła serbskiego bloku. Arbiter był jednak nieugięty i nie zmienił decyzji.

Ivan Milijković (kapitan Serbów): – Rosjanie zagrali naprawdę znakomity mecz i mieli możliwość wygrania. Nie zrobili tego a my to wykorzystaliśmy. Gratuluję moim kolegom z boiska bo nie mamy takich parametrów fizycznych jak rywale – nie jesteśmy tak wysocy, skoczni i silni ale mamy za to ogromną wolę walki i stworzyliśmy grupę która potrafiła zwyciężyć w półfinale. W tej chwili nie myślę o meczu z Włochami bo w głowie mam nasz triumf nad Rosjanami. Jeżeli tylko nadarzy się okazja by sięgnąć po złoto na pewno to zrobimy, ale jeżeli nie, to pogratulujemy rywalom tytułu i też będziemy szczęśliwi.

Milijkovic o błędzie sędziego w ostatniej akcji: – Tak długo jak arbitrzy nie będą mogli oglądać powtórek nie będę się o nich wypowiadać. Dla mnie najważniejszą osobą w meczu jest sędzia i jego decyzje się dla mnie liczą.

Igor Kolaković (trener Serbów): – Zagraliśmy wspaniale. Czwarty i piąty set zdecydował o naszej wygranej i z tego ogromnie się cieszę. Potrafiliśmy zachować koncentrację. Nie zostało zbyt wiele czasu by przygotować się do finału z Włochami. Czeka mnie na pewno długa noc.

Półfinał: Serbia – Rosja 3:2 (25:23, 17:25, 22:25, 33:31, 15:13). Serbia: Kovacević, Petković, Stanković, Nikić, Milijković, Podrascani i Rosić (libero) oraz Terzić, Mitić, Rasić, Kovacević. Rosja: Apałikow, Chtiej, Grankin, Birjukow, Michajłow, Wołkow i Sokołow (libero) oraz Żigałow, Muserski, Siwożelez, Butko, Ilinych.

pap /17.9.2011/

***

Realiści

Polscy siatkarze na boiskach Czech i Austrii bronią tytułu mistrza Europy wywalczonego przed dwoma laty. Piotr Gruszka, kapitan biało-czerwonych, uważa że wówczas byli bardziej pewni siebie, teraz pozostają realistami. ‘Faworytami nie jesteśmy’ – powiedział

Rozmowa z Piotrem Gruszką

W półfinale trafiacie na Włochów, czwartą drużynę ubiegłorocznych mistrzostw świata, z którą w tym sezonie spotkaliście się dwukrotnie i za każdym razem przegraliście.

Nikt nie mówił że będzie łatwo. Też mamy jakieś argumenty które mówią za nami i musimy je wykorzystać. Z taką walecznością jaką pokazujemy można się z nimi bić. To nie będzie już mecz sparingowy a o wejście do wielkiego finału. Stawka całkiem inna a my czegoś takiego potrzebujemy. Na pewno jednak nie jesteśmy faworytami ale pamiętajmy że oni mają dosyć dużą presję. Nie możemy pozwolić im grać własnej siatkówki. Poza tym oni zawsze są mocni taktycznie a zagrywka pomaga im ustawić blok i obronę.

Przyjechaliście tutaj bronić tytułu z Izmiru. Czujecie w ogóle presję?

Z zewnątrz jej nie ma, ale sami ją sobie stwarzamy bo bez niej nie wygrywa się dużych turniejów. Chcieliśmy walczyć o medale i z takim celem tutaj przyjechaliśmy. Gdybyśmy podeszli do tego zbyt luźno na pewno by się to inaczej skończyło.

Dwa lata temu w Turcji daliście sobie i kibicom sporo pozytywnych emocji. Wygrywaliście od początku do końca. Teraz jest trochę inaczej ale przypominają się panu tamte emocje?

Każdy turniej to inna bajka. Przede wszystkim przez te ostatnie dwa lata nabraliśmy więcej doświadczenia jako drużyna i każdy z nas indywidualnie. Na pewno inaczej do tego podchodzimy. Jeszcze bardzo dużych emocji nie czuć ale na pewno będzie ich coraz więcej. Najważniejsze dla mnie jest że jestem w zespole który kolejny raz bije się o medale, bo to właśnie daje motywację do pracy.

Czyli nie można porównać tych dwóch turniejów?

Zdecydowanie nie. Przede wszystkim do Turcji lecieliśmy z pełną świadomością walki o medale. Doskonale wiedzieliśmy jaki mamy układ i że ta droga nie jest taka trudna. Szczerze też o tym mówiliśmy przed wylotem. Od samego początku w medal wierzyliśmy. Tutaj chcemy go zdobyć i ciężko na to pracujemy, ale tak pewni nie jesteśmy. Oczywiście jest wiara bo zespół funkcjonuje bardzo dobrze, ale nie ma tej pewności. Tym razem jesteśmy realistami. Rywale są bardzo mocni.

Wydaje się że naszym największym problemem jest pozycja atakującego. W meczu ze Słowacją Jakub Jarosz miał czasami poważne problemy z przebiciem się na drugą stronę siatki.

Spokojnie. On też miał dobre chwile, nie można widzieć tylko tych złych. Zwłaszcza w polu zagrywki pokazał się z bardzo dobrej strony. Nikt nie ma pretensji do nikogo jeżeli kiedyś przytrafi się słabszy mecz. Takie też się zdarzają i ważne by wówczas kto inny umiał przejąć ciężar gry na siebie.

Zaskoczeniem z kolei jest znakomita postawa Michała Kubiaka, debiutanta w tak wielkiej imprezie.

To prawda ale Michał ma bardzo ważną cechę – bardzo dobry charakter do walki. Do tego dokłada swoje umiejętności co daje właśnie takie efekty.

pap /16.9.2011/

***

Włoski egzamin

Czy Andrea Anastasi wymyśli jak pokonać jego rodaków? Czy jako poprzedni trener reprezentacji Włoch znajdzie sposób na swych niedawnych kadrowiczów? Czy Polacy pokonają pierwszy raz Włochów kierowani przez Anastasiego?

Te pytania kołatają się po głowie polskich kibiców przed półfinałowym meczem mistrzostw Europy siatkarzy. Polacy staną naprzeciw Italii o godzinie 15 w wiedeńskiej Stadthalle. Zwycięzca zagra w niedzielę o złoty medal i tytuł mistrzów Starego Kontynentu

W sobotę w czasie odprawy technicznej Polacy zapewne usłyszą że wspaniały turniej rozgrywają atakujący Michał Łasko (syna byłego reprezentanta Polski Lecha, mistrza olimpijskiego z drużyny Huberta Wagnera) oraz kapitan, przyjmujący Cristan Savani który wyrósł na prawdziwego lidera reprezentacji. Do tego świetnie grą Włochów kieruje Dragan Travica, syn byłego trenera Asseco Resovii Rzeszów, Ljubomira Travicy. Drugą młodość przeżywa Luigi Mastrangelo, środkowy bloku który w kadrze występuje od dwunastu lat. Klasę światową prezentują przyjmujący Ivan Zaytsev, kolejny potomek wielkiego siatkarza spoza Italii, mistrza olimpijskiego w barwach ZSRS, Wiaczesława Zajcewa, oraz środkowy Emanuele Birarelli, kolega klubowy Łukasza Żygadły z ‘siatkarskiej Barcelony’, Trentino BetClic Volley.

Reprezentacja Polski zagra trzeci raz w tym sezonie z Italią, o pierwsze zwycięstwo i to od razu w półfinale mistrzostw Europy. Do trzech razy sztuka? O 18 w drugim półfinale zmierzą się Rosjanie z Serbami.

kg/onet /17.9.2011/

***

Rosjanie grają kosmicznie

– Polacy są w stanie pokonać Włochów. Jedyną drużyną poza zasięgiem jest Rosja która gra kosmicznie i ma ogromną siłę w każdej formacji – stwierdził Daniel Castellani, były trener reprezentacji Polski

Rozmowa z Danielem Castellanim

Włosi są naszym rywalem w półfinale. Może pan nam zdradzić kilka ich tajemnic?

Grają bardzo skutecznie blokiem bo potrafią odrzucić rywala od siatki. Mocna zagrywka powoduje że rywale często atakują z niewygodnej pozycji i odbijają się niczym od muru. Zagrywka to ich klucz do sukcesu.

Czy Polacy mają szanse pokonać Włochów?

Moim zdaniem nie macie się czego obawiać. Wcale nie traktuję Włochów jako zdecydowanych faworytów. Polacy są w stanie ich pokonać. Jedyną drużyną poza zasięgiem jest Rosja która gra kosmicznie i ma ogromną siłę w każdej formacji. Zobaczymy jednak jak poradzi sobie w półfinale z Serbią Ivana Miljkovicia. On wrócił do kadry i tchnął w nią nowego ducha. Serbowie znowu walczą i postawią się Rosjanom. Czy na tyle by zwyciężyć? Będzie to bardzo, bardzo trudne.

rozm. ks/ps /17.9.2011/

***

Świderek powołał kadrę

Trener Alojzy Świderek ogłosił skład 14-osobowej reprezentacji Polski kobiet na mistrzostwa Europy które rozegrane zostaną we Włoszech i Serbii od 23 września do 2 października

W sobotę polskie siatkarki miały ostatni trening na zgrupowaniu w Szczyrku. Do poniedziałku wieczór będą mieć wolne i tego dnia spotkają się w Warszawie i w czwartek rano odlecą na mistrzostwa. – Ostatnim sprawdzianem dla reprezentacji Polski był udział w Memoriale Agaty Mróz który oceniam pozytywnie – powiedział Świderek.

W pierwszej fazie mistrzostw Polska zagra w serbskim Zrenjaninie w gr. C z Izraelem, Rumunią i Czechami.

Skład reprezentacji Polski na mistrzostwa Europy: rozgrywające: Milena Radecka, Joanna Wołosz; atakujące: Katarzyna Skowrońska-Dolata, Katarzyna Konieczna, Anita Kwiatkowska; środkowe: Berenika Okuniewska, Agnieszka-Bednarek-Kasza, Zuzanna Efimienko, Anna Podolec; przyjmujące: Katarzyna Jaszewska, Klaudia Kaczorowska, Karolina Kosek; libero: Paulina Maj, Krystyna Strasz

pzps /17.9.2011/

***

Jeszcze tylko trochę szczęścia

W sobotę w Wiedniu polscy siatkarze zagrają z Włochami o finał mistrzostw Europy. Libero biało-czerwonych Krzysztof Ignaczak jest optymistą i uważa że umiejętności i woli walki im nie zabraknie ale do zwycięstwa potrzebują też trochę szczęścia

Rozmowa z Krzysztofem Ignaczakiem

Wydaje się że łatwo dostaliście się do półfinału. Mecz ze Słowacją ułożył się dla was idealnie – szybkie 3:0.

Zagraliśmy spokojnie i konsekwentnie co dało wygraną. Należą się pochwały całej drużynie bo zaprezentowaliśmy się w każdym elemencie bardzo dobrze. To zasługa nie tylko nas, zawodników, ale całego sztabu. Taktycznie byliśmy świetnie przygotowani, co zresztą było widać. Spodziewaliśmy się wprawdzie dłuższej batalii ale złamaliśmy ich szybko i małym kosztem energii dostaliśmy się do półfinału. Droga do najlepszej czwórki turnieju nie była jednak łatwa.

Czy zatem podchodziliście do meczu ze Słowakami z większym spokojem niż do barażowego z Czechami?

Na pewno z większą koncentracją i mobilizacją bo wiedzieliśmy że będzie to jeden z najważniejszych meczów w mistrzostwach.

Słowacy to chyba największa niespodzianka turnieju. W fazie grupowej nie przegrali ani jednego meczu, pokonując chociażby Bułgarię.

To zespół który potrafi grać dobrze ale nie przez cały turniej. Wiedzieliśmy o tym. Pierwsze dwa mecze zagrali na fantazji, uwierzyli w siebie, pojawiła się wiara w sukces. W czwartek nie sprostali jednak presji.

W sobotę w Wiedniu przedostatnia przeszkoda – Włosi.

To bardzo mocna drużyna, w zeszłym roku zajęli 4 miejsce w mistrzostwach świata, w tym sezonie wygrali Memoriał Wagnera. Kilkakrotnie z nimi graliśmy, znamy ich doskonale. Na pewno będą przygotowani rewelacyjnie pod względem taktycznym. Ale będąc butnym i pewnym siebie mogą przeżyć niemiłe zaskoczenie.

A co jest ich mocną stroną?

Na pewno atak w postaci Cristiano Savaniego który wyrasta na lidera zespołu. Jest Ivan Zaytsev który po kontuzji doszedł do siebie. W przyjęciu znakomity jest Michał Łasko. Skład jest bardzo wyrównany, są pod względem taktycznym poukładani. Czeka nas na pewno bardzo ciężka batalia ale zostawimy serce na parkiecie by zagrać w finale.

Przez wielu byliście skazywani przed wyjazdem na porażkę. A drugi raz z rzędu walczycie o medale mistrzostw Europy.

To na pewno fajne uczucie. Dotarliśmy już do półfinału i jesteśmy naprawdę szczęśliwi ale nie postawiliśmy jeszcze kropki nad i. Chcielibyśmy grać w finale a jeżeli się nie uda to przywieźć koniecznie medal, bo czwarte miejsce nas nie zadowala. Jesteśmy głodni sukcesu ale w sporcie różnie bywa. Jeszcze dużo walki przed nami i musimy wykazać się umiejętnościami by stanąć na podium.

Czyli wystarczy medal? Niekoniecznie złoty?

Każdy medal będzie olbrzymim sukcesem tego zespołu. Byliśmy skazywani na porażkę. Nikt nie liczył na sukces a wspaniale jest grać z ludźmi którzy oddają serce w to co robią. Nawet jeżeli byśmy przegrali z Czechami i po barażach musieli wracać do domu, to na pewno nie miałbym do nikogo pretensji. Wiem że moi koledzy zrobili wszystko by wygrać i zostawili kawał zdrowia na parkiecie.

To czego wam potrzeba w półfinale?

Teraz to już tylko trochę szczęścia.

rozm. pap /16.9.2011/

***

Skąd się wziął ten Kubiak?

Skąd się wziął ten Kubiak? Pytają mniej zorientowani kibice siatkówki, podziwiając debiutanta w mistrzostwach Europy, który jest najskuteczniejszym graczem reprezentacji Polski

Michał Kubiak wkroczył do kadry z wielkim rozmachem, mistrzostwa są na razie jego popisem, a ma raptem 23-lata i jeden bardzo dobry sezon w swoim wykonaniu w PlusLidze

Zanim Michał Kubiak stał się nowym bohaterem kibiców reprezentacji Polski łączył grę w hali z siatkówką plażową. Kubiak pochodzi z Wałcza który nigdy znaczącym ośrodkiem halowej odmiany siatkówki nie był. Bliżej było do nadmorskich plaż i gry w letnią odmianę siatkówki. Pierwsze siatkarskie szlify zdobywał w klubie Maraton Świnoujście gdzie grał do 2005 r.

Lepiej szło mu jednak na plaży i aż dziw bierze że obecnie gra głównie w hali a nie w plażowym World Tourze. Wszystko przez wspaniałe występy w parze ze Zbigniewem Bartmanem (kolegą z klubu i kadry Andrei Anastasiego) z którym jako 16-latkowie zdobyli w Mysłowicach złoty medal mistrzostw Europy do lat 18, a miesiąc później we włoskim Termoli srebrny medal mistrzostw świata (2004). Po sukcesach na plaży i przegranym finale mistrzostw świata o którym mówił że ‘siedzi mi w głowie’, Kubiak trafił do grającego w Polskiej Lidze Siatkówki Jokera Piła. W tym klubie jako 17-latek zadebiutował wśród seniorów, w pierwszym sezonie w PLS rozegrał 16 meczów.

Z Piły trafił do AZS UWM Olsztyn pod skrzydła Ireneusza Mazura który budował skład na mistrzostwo Polski, z trzema wicemistrzami świata Pawłem Zagumnym, Wojciechem Grzybem i Michałem Bąkiewiczem. W zespole grali też Amerykanin Richard Lambourne (późniejszy mistrz olimpijski z USA), oraz Turek Sinan Cem Tanik, wówczas jeden z czołowych graczy w lidze. Akademicy zawiedli, zdobyli tylko brązowe medale, ale dla Kubiaka który był wówczas rezerwowym do dziś to jedyne trofeum wywalczone w mistrzostwach Polski.

Po sezonie w Olsztynie rozpoczął się okres wyjazdów. Najpierw do I ligi do KS Poznań gdzie chciano stworzyć zespół który miał awansować do PLS. Później Kubiak wyjechał za granicę. Trafił na zaplecze włoskiej Serie A1, najmocniejszej ligi świata, do Pallavolo Padwa. Włosi zauważyli go podczas Memoriału Wagnera 2009 i ściągnęli do siebie, Kubiak grał wówczas w kadrze B. Wcześniej zaliczył jeszcze sezon w… Izraelu. W rozgrywkach 2008/2009 reprezentował barwy Hapoelu Kiryat Ata. Z Padwy trafił przed zeszłym sezonem do AZS Politechniki Warszawskiej z którą w PlusLidze zajął bardzo dobre piąte miejsce. Sezon w Warszawie – u boku swego druha Zbigniewa Bartmana – był jednak ważny dla Kubiaka z innych względów.

W silnej lidze przebojem wdarł się na czoło klasyfikacji najlepiej serwujących (- Dobrze mi ten element wychodzi, umiem naprawdę fajnie zagrywać – jak sam scharakteryzował) i do składu Politechniki. ‘Kim jest ten Kubiak?’ – pytali zdziwieni kibice w polskich halach i na forach internetowych poświęconych siatkówce. Równa forma i świetna gra spowodowały że Kubiak znalazł się w orbicie zainteresowania nowego trenera reprezentacji Polski Andrei Anastasiego. Tak trafił wreszcie do pierwszej reprezentacji.

W kadrze grał już wcześniej ale tylko w zespołach juniorskich i we wspomnianej kadrze B. W 2005 r. był w drużynie na mistrzostwa świata kadetów, u boku m.in. Bartosza Kurka, Jakuba Jarosza, Zbigniewa Bartmana. Rok później reprezentował Polskę w mistrzostwach Europy juniorów gdzie występował choćby z Piotrem Nowakowskim. Wszyscy wymienieni dostali w dorosłej reprezentacji szansę wcześniej, zdążyli się w niej zadomowić, Kubiak swój debiutancki sezon… właśnie rozgrywa.

Anastasi do składu wprowadzał go stopniowo, pozwalając się ogrywać w fazie interkontynentalnej Ligi Światowej, wpuszczając na boisko jako zmiennika Michała Ruciaka. Kubiak swą energią i dynamiką na boisku oraz silną zagrywką i mocnym atakiem pobudzał zespół do walki. Kibice zaczęli go też cenić za świetną grę w obronie i ekspresyjne reakcje które prezentuje po zdobywanych punktach. Coraz częściej zaczął też zastępować Ruciaka na dłuższe chwile niż zagrywka czy kilka akcji w obronie.

W Lidze Światowej finiszował z zespołem na trzeciej pozycji – najlepszej dla Polski w całej historii rozgrywek. Młody siatkarz skorzystał na absencjach gwiazd reprezentacji (Winiarskiego, Zagumnego, Wlazłego i Plińskiego) i w drużynie się zadomowił. Anastasi nie wyobrażał sobie kadry bez niego toteż Kubiak pojechał na swoje pierwsze mistrzostwa Europy w karierze. Tutaj jego forma dosłownie eksplodowała.

Pierwszy mecz turnieju Polska – Niemcy i Kubiak jest najlepszym zawodnikiem biało-czerwonych, zdobywa 16 punktów a Polacy wygrywają 3:1. Polska – Bułgaria. Pierwsza porażka w turnieju, Kubiak wraz z Bartoszem Kurkiem, liderem drużyny, jest najlepiej punktującym (19 pkt.). Rozgrywający Łukasz Żygadło posyła do niego coraz więcej i coraz trudniejszych piłek, siatkarz po udanych akcjach wybucha jak wulkan, jego zachowanie jest atrakcją dla fotoreporterów. Polska – Słowacja. Mecz przyjaźni który Kubiak ogląda z kwadratu dla rezerwowych.

Potem bez ogródek przyznaje: – Nie chcieliśmy wygrać, chcieliśmy uniknąć Rosji. Dodaje też odważnie: – Nie widzę drużyny której musimy się bać w tych mistrzostwach. Wie co mówi. Kolejny mecz, baraż z Czechami, który długo zostanie w głowie siatkarza. Zalicza słaby początek, rywale zagrywają na niego, nie radzi sobie. Zmienia go Michał Ruciak ale gra kadrze się nie klei. Przy stanie 10:16 Anastasi wpuszcza na boisko Kubiaka. Polacy walczą jak szaleni, wygrywają seta 31:29, mecz 3:1. Kubiak jest na ustach wszystkich. – To był najważniejszy mecz w mojej karierze. Czułem że muszę coś zrobić by pomóc drużynie. Zrobiłem co potrafię najlepiej – powie zaraz po meczu. Dodaje również coś co kibice chcieli usłyszeć: ‘Przyjechaliśmy tu walczyć o medale’.

Zanim doszło do walki o medale Polacy musieli zmierzyć się ze Słowacją z którą wcześniej przegrali 1:3. Tym razem Kubiak wchodzi na plac gry, Polacy biją Słowaków 3:0, Kubiak znów jest najlepszy (12 pkt.). Gra kadry dzięki niemu nie jest już tak zależna od Bartosza Kurka. Doceniają jego postawę – jest debiutantem na mistrzostwa Europy! – koledzy z kadry. – Michał Kubiak? Przede wszystkim ma charakter do grania w kadrze i ma umiejętności. Na tym turnieju spisuje się bardzo dobrze, jest w naprawdę wysokiej formie – stwierdza po meczu ze Słowacją kapitan, weteran i człowiek instytucja w reprezentacji, Piotr Gruszka. Gdy Grucha debiutował w reprezentacji (1995), Michał Kubiak miał 7 lat, jeszcze o siatkówce nie myślał.

Turniej w Austrii i Czechach wciąż trwa. Młody siatkarz jest odkryciem drużyny narodowej i jej podporą. Liczy na medal i dobrą grę bo jak podkreśla Polacy w czołowej czwórce nie są bez szans. O rosnącej roli w reprezentacji w swoim stylu powie: – Nie czuję się liderem tego zespołu. Liderem jest z pewnością Bartosz Kurek który zdobywa ważne punkty i ciągnie zespół. Ja staram się dołożyć swoją cegiełkę do tego co robimy wspólnie w drużynie narodowej.

Znany jest zresztą ze swojego zdania. Po sezonie podpisał kontrakt z Jastrzębskim Węglem do którego przeniósł się wcześniej jego przyjaciel Zbigniew Bartman. Wybuchła afera, AZS Politechnika groziła uwielbianemu chwilę wcześniej w Warszawie graczowi dyskwalifikacją. Kubiak odparł: – W sezonie 2010/11 byłem wypożyczony do AZS z klubu Pallavolo Padova gdzie miałem ważny kontrakt do 2012. W lipcu kontrakt został wykupiony przez KS Jastrzębski Węgiel i w tym zespole będę występować przez najbliższe dwa sezony. Z uwagi na absorbujące przygotowania z reprezentacją Polski do Mistrzostw Europy nie będę więcej wypowiadać się w tej sprawie.

kg/onet /16.9.2011/

***

Polacy w półfinale

Reprezentacja polskich siatkarzy awansowała do półfinału rozgrywanego w Austrii i Czechach turnieju o mistrzostwo Europy. Broniący tytułu biało-czerwoni pokonali w ćwierćfinale w Karlowych Warach Słowację 3:0 (25:17, 25:23, 25:19) i w sobotę w Wiedniu zagrają o finał

Polacy po emocjonującym meczu barażowym z Czechami /3:1/ przystąpili do meczu ćwierćfinałowego ze Słowacją skoncentrowani i żądni rewanżu za porażkę 1:3 w fazie grupowej

Choć to Słowacy mieli na początku inicjatywę (2:0, 4:2, 7:5), biało-czerwoni spokojnie wykańczali swoje akcje, czekając na błędy rywali. Świetnie w mecz weszli środkowi Marcin Możdżonek i Piotr Nowakowski którzy atakowali na środku siatki, do tego męczyli rywali dobrą zagrywką.

Polski blok zaczął funkcjonować i zespół Andrei Anastasiego dogonił Słowaków. Po wybloku akcje skończyli Jakub Jarosz i Nowakowski i było 11:11. Chwilę później Polacy mogli prowadzić ale Bartosz Kurek przestrzelił. Na parkiecie KV Areny trwała jednak wyrównana walka, Słowacy schodzili na drugą przerwę techniczną prowadząc tylko 16:15.

Wreszcie i rywale zaczęli popełniać błędy, w aut trafiali w ataku Lukas Divis i Martin Nemec, Polacy zaś korzystali z prezentów i przejęli w koncówce seta inicjatywę (19:18). Zespół Emanuele Zaniniego popełniał błędy, grał też słabiej od Polaków w ataku mimo dobrego przyjęcia zagrywki. Kurek błysnął w bloku którym powstrzymał Martina Nemeca (21:19), w następnej akcji w aut trafił Divis i set zaczął Słowakom uciekać (20:23). Emocji do końca nie zabrakło, dwa błędy Polaków przy piłce setowej wystarczyły by dać rywalom nadzieję. Divis zaserwował jednak ostatnią piłkę w siatkę i Polska prowadziła 1:0.

Od początku drugiego seta Polacy zabrali się ostro do roboty. Dobrze przyjmujący do tej pory rywale zaczęli niedokładnie dogrywać piłkę rozgrywającemu, przez co zagrożenie w ataku dla Polaków zmalało. Biało-czerwoni świetnie radzili sobie też w kontrataku, pokazując większe doświadczenie i spryt. Świetnie spisywał się Michał Kubiak który w mistrzostwach Europy debiutuje będąc najlepszym siatkarzem w kadrze Anastasiego. Bardzo dobrze działała też zagrywka Nowakowskiego przy której Polacy odskoczyli na dwa punkty przewagi (6:4).

Gra Słowaków falowała, akcje nie zazębiały się tak dobrze jak w poprzednich trzech wygranych meczach. Polacy to wykorzystali grając skutecznie w kontrataku i obronie, budowali przewagę (9:5, 11:6). Wystarczyło jednak by w serwis wstrzelił się Nemec a prowadzenie Polaków zaczęło topnieć (13:12). Dwa asy serwisowe Nemeca spowodowały że reprezentanci Słowacji się obudzili. Dopadli Polaków – 15:15. Walka trwała w najlepsze w trakcie akcji i między nimi. Sędzia Dejan Jovanović musiał nawet uspokajać Kubiaka i Emanuela Kohuta którzy starli się słownie pod siatką.

Głównym mankamentem w grze Słowacji była bardzo duża liczba popsutych zagrywek która ułatwiała zadanie biało-czerwonym. Akcja blokiem i silne uderzenie Jarosza po bloku i znów Polacy mieli bezpieczny zapas (18:15). Mocną zagrywką zameldował się jeszcze Kurek (22:16) a rywale stracili zupełnie koncentrację i posyłali kolejne ataki w aut. Pojedynczy blok Nowakowskiego dał Polakom piłkę setową (24:17) którą w aut zaatakował Martin Sopko i Polacy byli już blisko celu. Prowadzili 2:0.

Przerwa po drugim secie w zespole Słowacji przebiegła bardzo nerwowo, zawodnicy mobilizowali się do walki i pokazania formy z fazy grupowej, której w czwartek za nic nie mogli odnaleźć. Starali się walczyć, szczególnie w obliczu uciekającej im okazji awansu do półfinału mistrzostw Europy, ale Polacy trzymali rękę na pulsie. Dobrą zmianę na pozycji atakującego dał Milan Bencz dzięki którego skuteczności Słowacja prowadziła 7:5.

Wówczas do akcji wkroczył Kurek. ‘Atomowe’ serwisy przyjmującego PGE Skry Bełchatów wbiły rywali w parkiet. Kurek z pola zagrywki zszedł przy stanie 10:8 dla swojej drużyny. Słowacy walczyli, mieli w ataku piłkę na 11:11, ale zamiast remisu, tracili kolejne punkty. Fatalnie spisywał się lider drużyny Divis który nawet na czystej siatce trafiał w aut. Serię zagrywek posłał też na stronę Słowaków Jarosz i Polska prowadziła 15:10.

Czym dalej przebiegał set tym mocniej Słowacy pokazywali że mają ochotę zejść z parkietu i wracać do domu. Biało-czerwoni nie pozwalali sobie w końcówce na rozluźnienie, punktowali bezlitośnie rywali, których w III partii pokonali 25:19, w całym meczu zaś 3:0. Mecz zakończył atakiem najlepszy w meczu gracz reprezentacji Polski, objawienie mistrzostw Europy, Michał Kubiak.

Słowacja – Polska 0:3 (23:25, 17:25, 19:25). Sędziowali: Dejan Jovanović (Serbia), Luca Sobrero (Włochy). Widzów: 1400. Przebieg meczu: I set: 8:6, 11:11, 16:15, 18:19, 23:25; II set: 5:8, 7:12, 15:18, 16:20, 17:25; III set: 7:5, 10:13, 11:16, 12:19, 19:25. Słowacja: Skladany, M. Nemec, Divis, Sopko, Kohut, Kmet, Ondrusek (libero), oraz R. Nemec, Hupka, Bencz. Polska: Żygadło, Jarosz, Kurek, Kubiak, Nowakowski, Możdżonek, Ignaczak (libero)

kg/onet /15.9.2011/

***

Kubiak gra o medal

Po wygranym barażu z Czechami 3:1 pewność siebie polskich siatkarzy w mistrzostwach Europy jeszcze wzrosła. W czwartek w Karlowych Warach zmierzą się ze Słowacją o półfinał

– Może i kibice by nas zjedli gdybyśmy przegrali w środę z Czechami ale teraz będą nas kochać. Gramy tutaj o medal. Nie przyjechaliśmy tu odpaść w ćwierćfinale – zapowiadał nasz przyjmujący Michał Kubiak

Na drodze staje Słowacja, zespół z którym w dziwnych okolicznościach i w rezerwowym składzie przegrali w Pradze w fazie grupowej 1:3. Podopieczni Emanuele Zaniniego zajęli 1 miejsce w gr. D, wygrali wszystkie trzy mecze i byli zwolnieni z barażów. Ostatnie dwa dni odpoczywali i trenowali.

– To że odpoczywali mnie nie interesuje. Troszeczkę adrenalina u każdego z nas jest na podwyższonym poziomie i to czy jesteśmy zmęczeni czy nie, nie gra żadnej roli. Jeżeli czujemy się dobrze mentalnie to fizyka nie będzie odgrywać dużej roli. Wszystko siedzi w głowie – dodał Kubiak który o meczu z Czechami niewiele chciał mówić.

– Ten mecz już wygraliśmy, to historia, zapomnieliśmy o nim. Udało się wygrać ale myślimy już o kolejnym rywalu, Słowakach. Istotne by do niego podejść maksymalnie skoncentrowanym. To dla nas mecz o życie – mówił.

Zdaniem wielu ekspertów mecz ze Słowakami powinien być łatwiejszy od tego z Czechami.

– To się okaże. Teoretycznie może i tak ale Słowacja wygrała grupę i za to należy im się szacunek. Zapewniam jednak że my się ich nie boimy – dodał Kubiak.

Mecz z Czechami był… dziwny. W setach w których znacznie prowadziła jedna z drużyn – wygrywała druga. Polacy też byli w bardzo trudnej sytuacji gdy w III partii przegrywali 14:20. Wówczas trener wstawił Kubiaka a on… zaserwował asa.

– Do końca wierzyłem i chciałem ten mecz wygrać. Był to najważniejszy mecz w moim życiu. Czuję się naprawdę dobrze jeżeli chodzi o zagrywkę. Wiedziałem że muszę zrobić coś by pomóc zespołowi. Zrobiłem to co potrafię najlepiej. Nie mogło być inaczej – komentował.

int.pl/pap /14.9.2011/

***

Liczy się tylko medal

Andrea Anastasi to dobry taktyk. Udowodnił to jako trener siatkarzy z Hiszpanii, Włoch, a teraz Polski. – W sporcie liczą się medale, bez względu na drogę jaką trzeba do nich przejść – powiedział po kontrowersyjnym meczu ze Słowakami w mistrzostwach Europy

Biało-czerwoni, obrońcy tytułu wywalczonego przed dwoma laty, byli w poniedziałek w sytuacji że mogli wybierać sobie rywala w ćwierćfinale. Każdy zespół chciał uniknąć Rosjan, zdecydowanych faworytów turnieju

By Polakom się to udało musieli przegrać ostatni mecz grupowy ze Słowakami i… zrobili to. Anastasi wystawił rezerwowy skład i z uśmiechem na twarzy obserwował co dzieje się na parkiecie.

– Uwierzcie mi – powiedziałem chłopakom że mają zagrać najlepiej jak potrafią i zrobili to. Ten mecz dał mi wiele. Zobaczyłem że rezerwowi także są w odpowiedniej formie i mogę na nich stawiać. Nie powiem teraz że liczyłem na wygraną, bo tak nie było. Dla nas celem jest miejsce na podium. Jeżeli możemy wybierać przeciwników to wolę słabszych – mówił.

Mówił też że gdyby była choć minimalna szansa zajęcia 1 miejsca w grupie, podjęliby walkę.

– Wtedy na pewno w meczu ze Słowacją wystawiłbym najmocniejszy skład i próbował wygrać. Jednak już po pierwszym meczu, gdy Bułgarzy wygrali z Niemcami, było jasne, że możemy być jedynie na 2, niekorzystnej pozycji, w razie zwycięstwa – przyznał.

Dzięki zajęciu 3 miejsca w grupie D Polacy w środowym barażu zmierzą się z Czechami, a po ewentualnej wygranej w ćwierćfinale czekają na nich ponownie Słowacy.

– To wcale nie będzie łatwa droga do medalu. Oczywiście zrobię wszystko by Polacy stanęli na najwyższym stopniu podium ale to trudne zadanie. Przyjechaliśmy tutaj z pewnymi problemami ale najważniejsze że gracze trzymają się razem. Tworzą jednolitą grupę, walczą i wspierają się nawzajem – powiedział.

Zdaniem Anastasiego Czesi to nie są łatwi rywale. – To będzie bardzo trudny mecz. Oni są gospodarzami turnieju, a z gospodarzami zawsze ciężko grać. Będzie pomagać im doping, poza tym my nie znamy hali w Karlowych Warach. Przed meczem mamy zaplanowany jedynie jeden trening, a to mało by poznać obiekt – ocenił i dodał że rywali znają bardzo dobrze bo niedawno grali z nimi w Memoriale Wagnera.

– I wiemy jak to się skończyło – naszą przegraną 0:3. Wystąpią prawdopodobnie w tym samym składzie. W fazie grupowej mistrzostw Europy ulegli jedynie Rosjanom, więc widać że są dobrze przygotowani. To będzie bardzo trudny mecz. Oni są lepsi niż przypuszczano – powiedział włoski szkoleniowiec.

Do postawy naszego zespołu w trzech meczach nie ma żadnych zarzutów. A Polacy wygrali tylko z Niemcami (3:1) na inaugurację turnieju, potem przegrali z Bułgarami i Słowakami (po 1:3).

– Uważam że zaprezentowaliśmy się z dobrej strony w dwóch pierwszych meczach. Oczywiście Bułgarom ulegliśmy ale to jest zespół na światowym poziomie i nic wielkiego przez tę porażkę się nie stało. To był bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu. Punktem zwrotnym było zastąpienie Władimira Nikołowa przez Cwetana Sokołowa który zagrał znakomity mecz i nie potrafiliśmy go zatrzymać – ocenił.

O ostatnim meczu ze Słowakami nie chciał jednak mówić. – Poniedziałek był trudnym dniem dla wszystkich zespołów. Dlatego też o grze ze Słowacją nie będę mówić. Na pewno rezerwowi pokazali się z dobrej strony i to mnie cieszy – mówił.

Dla Anastasiego jak i wielu innych ekspertów największym zaskoczeniem jest do tej pory postawa Słowaków.

– To przykład że wydarzyć może się wszystko. To ekipa która może nie ma wielu wybitnych zawodników a potrafili wygrać z Bułgarami i Niemcami. Zrobili duży postęp pod wodzą Emanuele Zaniniego który przez 7 lat był moim asystentem, a teraz jesteśmy przyjaciółmi. Życzę mu jak najlepiej – powiedział.

Wtorek jest dniem wolnym dla zawodników. Jedni wykorzystują go na przejazd z Pragi do Karlowych Warów (w tym Polacy), inni z Innsbrucka do Wiednia. Na środę zaplanowane są cztery baraże, a w czwartek mecze ćwierćfinałowe. Walka o medale odbędzie się w Wiedniu.

int.pl/pap /13.9.2011/

***

Polscy kibice robią furorę

Na lodzie i w biało-czerwonych barwach przebiega faza grupowa mistrzostw Europy w Pradze gdzie Polacy grają z Niemcami, Bułgarami i Słowakami. O2 Arena tylko na 4 dni zmieniła się w obiekt siatkarski

Prawdziwą furorę w turnieju robią jednak polscy kibice którzy zgodnie z przypuszczeniami organizatorów licznie przybyli do stolicy Czech. W ciągu dnia zwiedzali – popołudniami dopingowali. I to nie byle jak. Ubrani w biało-czerwone barwy, z obowiązkowymi gadżetami, czapkami, kapeluszami tworzyli klasę samą dla siebie

– Jak już coś robić to z klasą. Tak by nas zapamiętali – powiedział jeden z nich, ubrany w narodowe kolory z wielkimi, złotymi okularami i… zachrypniętym głosem.

W niedzielę na meczu Polski z Bułgarią pobili rekord frekwencji. Na trybunach zasiadło 9250 osób. Nawet na meczach gospodarzy – Czechów i Austriaków nie było tylu kibiców. Organizatorzy spodziewają się że prawdziwy najazd Polaków może nastąpić w nadchodzący weekend. Jeżeli podopiecznym Andrei Anastasiego uda się awansować do sobotniego półfinału, do Wiednia może przyjechać jeszcze więcej kibiców.

W O2 Arenie przyjezdni skarżyli się jednak na niską temperaturę w hali. Nie przekraczała 13 stopniu Celsjusza a wszystko za sprawą lodu który położony jest pod parkietem. Na co dzień gra tu bowiem hokejowy zespół Slavii Praga i już na wtorek mają zaplanowany trening.

Na cztery dni płyta została pokryta dwucentymetrową matą termoizolacyjną. Tuż przy lodzie temperatura wynosi minus 4 stopnie Celsjusza. To jednak powoduje że w całej hali jest dosyć chłodno. Najbardziej pożądanym napojem jest zatem... gorąca herbata.
pap /12.9.2011/
***

Wierzę w medal ale wygrają Rosjanie

Andrea Anastasi, włoski trener polskich siatkarzy, nie przejmuje się krytyką po fatalnym występie w Memoriale Wagnera i uważa że biało-czerwonych stać na walkę o medal mistrzostw Europy. Złoto rezerwuje jednak dla Rosjan

Rozmowa z Andreą Anastasim

Polacy jadą na mistrzostwa do Pragi bronić tytułu a ostatni występ w Memoriale Wagnera nie napawa optymizmem. Trzy mecze i trzy przegrane, dawno tak nie było. Pozostaje pan optymistą?

Oczywiście. Krytyka jest i była dosyć duża a ja powtarzam: poczekajmy na mistrzostwa. Tam mamy być w formie a nie w meczach towarzyskich. Sparingi mają mi pokazać czy jesteśmy na właściwej drodze i nad czym należy jeszcze popracować.

Jakie więc są wnioski?

Konsekwencje na pewno zostaną i już zostały wyciągnięte. To były złe mecze w naszym wykonaniu ale nie wszyscy źle zagrali. Nie można dramatyzować. Te mecze dały mi wiele materiału do analizy. Uważam że z każdym dniem chłopcy wyglądają coraz lepiej.

W mistrzostwach Europy nie będzie można sobie pozwolić na potknięcie a grupy łatwej nie mamy.

Na początku czekają nas mecze z Niemcami, Bułgarami i Słowakami. Niestety już w pierwszym etapie będzie bardzo trudno ale zawodnicy ciężko pracowali i wierzę że są w pełni przygotowani do walki. I tego przede wszystkim od nich oczekuję. Można przegrać, to jest sport, ale nie można się poddawać. Jeżeli wychodzi się na parkiet to trzeba na nim zdrowie zostawić. Znam doskonale trenerów Bułgarii – Radostina Stojczewa i Niemiec – Raula Lozano i wiem że oni swoim podopiecznym nie odpuścili nawet dnia pracy. A szkoleniowcem Słowaków jest mój wieloletni asystent Emanuele Zanini więc podejrzewam że przy mnie nauczył się mieć twardą rękę.

W sobotę zaczynamy od meczu z Niemcami. Jaki to rywal?

Niemcy to zespół jeszcze mało doświadczony ale z roku na rok pod wodzą Lozano robią olbrzymie postępy. Ich siłą są rozgrywający – Patrick Steuerwald i Simon Tischer. To sprytni zawodnicy którzy widzą wiele na boisku. Nie można zapomnieć też o atakujących. Do kadry po kontuzji wrócił Georg Grozer a nawet jeżeli on nie zdoła osiągnąć wysokiej formy na początku turnieju z łatwością zastąpi go Joachim Schoeps. Poza tym Lozano znakomicie zna każdego polskiego zawodnika. Zna słabe i mocne strony biało-czerwonych i będzie próbować to wykorzystać.

W niedzielę rywalem będą Bułgarzy.

To kandydaci do medalu. Spotkaliśmy się niedawno. W turnieju finałowym Ligi Światowej wygraliśmy z nimi 3:0 i mam nadzieję że ten wynik powtórzymy w Pradze. Nie będzie jednak łatwo. Imprezy mistrzowskie rządzą się swoimi prawami a zawodnicy tacy jak Cwetan Sokołow, Matej Kazijski czy Władimir Nikołow nie odpuszczą. To właśnie na nich opiera się cała gra i na tę trójkę trzeba najbardziej uważać.

Na koniec fazy grupowej spotkamy się ze Słowacją. Wydaje się że to nasz najsłabszy rywal.

Zgadza się ale tak to wygląda tylko na papierze. Oni mogą być groźni. Nie możemy się skupić na rywalizacji z Niemcami i Bułgarami bo gdzie trzech się bije… Nie wolno ich zlekceważyć. Wygrali ostatnią edycję Ligi Europejskiej i to nie jest przypadek.

Wydaje się że mamy najsilniejszą grupę. Zgadza się pan z tym?

Zdecydowanie tak. Oczywiście nie będziemy rozpaczać bo nie o to chodzi. Jeżeli chcemy zdobyć medal to musimy wygrać z każdym, dlatego podejdziemy do tego profesjonalnie i z zimną głową.

W Lidze Światowej błyszczał Bartosz Kurek. Mówiono o nim jak o liderze polskiej ekipy. Czy on już do tego dojrzał?

Mentalnie na pewno ale nie wiem czy sam do siebie dopuszcza taką myśl. Po cichu o tym marzę. Bartek jest zawodnikiem kompletnym. Nie znaczy to oczywiście że nie musi ćwiczyć i się doskonalić, ale jak patrzę jak pracuje, nie mogę w to uwierzyć. Ten chłopak ma wszystkie papiery by stać się najlepszym przyjmującym na świecie i wcale niedużo mu do tego brakuje. Jest jeszcze młody i bezsprzecznie jest liderem reprezentacji mimo że sam się przed takim określeniem broni. Myślę że po Lidze Światowej sam powoli zrozumiał że jest najważniejszym w tej chwili ogniwem drużyny. Najlepsze w tym wszystkim jest że ani na chwilę nie zwalnia. Z każdego treningu wychodzi skonany a za parę godzin zjawia się znowu z uśmiechem na twarzy i pyta co tym razem ma robić. Chce się doskonalić a to jest najważniejsze. Poza tym ma niesamowitą łatwość przebywania w grupie. Jest bezkonfliktowy, w każdym momencie dba by to cała drużyna zyskiwała a nie tylko on.

Kto jest pana faworytem mistrzostw?

Bezsprzecznie Rosjanie. Będę bardzo zaskoczony jeżeli nie zdobędą złota. Uważam że obecnie nie ma od nich lepszej drużyny na świecie a europejskie wyprzedzają o przynajmniej jeden poziom. Potem sprawa jest otwarta. O srebro będą walczyć takie zespoły jak Polska, Włochy, Bułgaria, Niemcy, Serbia.

Czyli nadal wierzy pan w medal Polaków?

A czy moja praca miałaby sens gdybym zwątpił? Wiem jak ciężko pracowaliśmy i wiem na co nas stać choć zdaję sobie również sprawę że to nie będzie łatwe. Powtórzę jednak: przegrać można ale nie bez walki. Jeżeli będę widzieć że moi zawodnicy na parkiecie zostawili zdrowie i całą energię, nigdy nie będę mieć do nich pretensji.

O czym pan marzy przed rozpoczęciem mistrzostw?

Ciągle o tym samym. Chciałbym zrobić zdjęcie moim chłopcom na podium. Właśnie po to codziennie tak ciężko pracowaliśmy. To byłaby najlepsza nagroda.

pap /7.9.2011/

***

14 Anastasiego na mistrzostwa

Trener Andrea Anastasi ogłosił skład reprezentacji Polski na mistrzostwa Europy siatkarzy które odbędą się od 10 do 18 września w Innsbrucku, Karlowych Warach, Pradze i Wiedniu

Na mistrzostwa nie pojadą Zbigniew Bartman i Sebastian Świderski. Obaj byli w szerokiej kadrze i brali udział w zgrupowaniu w Spale. Świderski wrócił do kadry po długiej przerwie spowodowanej kontuzją ale nie zdołał wywalczyć miejsca w składzie

Bartman, podstawowy zawodnik m.in. w trakcie tegorocznej Ligi Światowej, nie wrócił do pełni sił po kontuzji której doznał podczas turnieju finałowego tych rozgrywek.

‘Nie jestem rozczarowany, tylko zły. Ale nie na trenera. Jestem zły że odpadłem. Taki jest sport, takie są reguły. Po prostu dziś padło na mnie. Dodaje mi to motywacji by wrócić silniejszym na Puchar Świata’ – skomentował decyzję trenera Świderski.

O decyzji Anastasiego dowiedział się w niedzielę rano. ‘Trener poinformował że niestety ja i Zbyszek Bartman odpadliśmy z grupy na ostatniej prostej. Sprawy zdrowotne w moim przypadku nie były decydujące. Chodziło o brak ogrania, możliwości sprawdzenia się. Po poważnej kontuzji trudno szybko wrócić do sto procent formy. Na tyle na ile się dało i było czasu to wróciłem do pełnego treningu i potrafię wytrzymać dwuipółgodzinne obciążenia. Od tej strony nie było problemu’ – dodał.

W kadrze nie ma też Mariusza Wlazłego, Michała Winiarskiego, Pawła Zagumnego i Daniela Plińskiego.

W pierwszej fazie turnieju Polska zagra w grupie D w Pradze razem z zespołami Bułgarii, Niemiec i Słowacji. Biało-czerwoni odlecą z Warszawy do Pragi w czwartek (14.25). Ostatnie dni przed odlotem spędzą na zgrupowaniu w Spale.

Pierwszy mecz Polacy, którzy w mistrzostwach Europy będą bronić złotego medalu, rozegrają 10 września z Niemcami. Następnie z Bułgarią (11.9) i Słowacją (12.9). Dwa lata temu w Turcji polski zespół prowadzony przez argentyńskiego szkoleniowca Daniela Castellaniego wywalczył pierwszy w historii złoty medal.

Skład reprezentacji Polski na mistrzostwa Europy:

rozgrywający: Łukasz Żygadło, Fabian Drzyzga

atakujący: Piotr Gruszka, Jakub Jarosz

środkowi: Piotr Nowakowski, Marcin Możdżonek, Grzegorz Kosok, Karol Kłos

przyjmujący: Michał Ruciak, Michał Kubiak, Bartosz Kurek, Mateusz Mika

libero: Krzysztof Ignaczak, Paweł Zatorski

pzps/int.pl /4.9.2011/

***

Każda musi sobie wywalczyć miejsce

Trener reprezentacji siatkarek Alojzy Świderek zapowiedział zmianę stylu gry zespołu oraz podkreślił jak ciężko zawodniczki pracowały by przygotować się do startu w turniejach World Grand Prix, a szczególnie w dwóch pierwszych – w Bydgoszczy i Zielonej Górze

– Dwa tygodnie w Szczyrku ciężko pracowaliśmy. Dla siatkarek z pewnością były to spore obciążenia bo treningi odbywały się dwa razy dziennie po trzy godziny – powiedział Świderek

– Mam jednak nadzieję że to będzie procentować. Taki czas był nam potrzebny by przygotować się do szybszej gry, szczególnie na skrzydłach, a także na drugą linię. Oczywiście nie zawsze nam to wychodzi bo szybsza gra skutkuje zawsze większą liczbą błędów. Będziemy się jednak starać maksymalnie je eliminować. Przecież każda praca prędzej czy później przynosi efekty. Mam nadzieję że w naszym wypadku będzie je widać bardzo szybko – dodał trener.

Nie wiadomo czy Świderek będzie mógł skorzystać z Bereniki Okuniewskiej która boryka się z przeciążonym stawem barkowym. – Podobne problemy zdarzały się Berenice także w klubie i to wielokrotnie więc dla nas to nic nowego – powiedział trener. Siatkarka jest pod opieką reprezentacyjnego lekarza, fizjoterapeutów i niewykluczone że zaprezentuje się na boisku jeszcze w Bydgoszczy.

Zdaniem trenera zmian na drugi turniej WGP w Zielonej Górze raczej nie będzie. – Poza zgłoszoną czternastką są jeszcze Izabela Bełcik która jest w trakcie leczenia a także Joanna Frąckowiak która ma złamany palec. Występ tej drugiej nawet w Zielonej Górze jest niemożliwy a sytuacja z Izą powinna wyjaśnić się w ciągu najbliższego tygodnia – powiedział Świderek.

Pytany o dołączenie bardziej doświadczonych zawodniczek na mistrzostwa Europy Świderek powiedział że obecnie reprezentację Polski stanowią siatkarki zgłoszone na turniej World Grand Prix. – Oczywiście są jeszcze przynajmniej cztery zawodniczki które będą brać udział w przygotowaniach do mistrzostw Europy, nie mogą one jednak liczyć na pewne miejsce w kadrze. Jak każda – będą musiały sobie wywalczyć miejsce, najpierw w dwunastce, a potem w szóstce. Słowem będą musiały na treningach pokazać że są na tyle silne by zastąpić aktualnie powołane siatkarki. Tymi czterema są Gajgał, Kaczor, Skowrońska i Jaszewska – dodał trener.

int.pl/pap /4.8.2011/

***

Reprezentacja chodzi mi po głowie

margin-top: 4px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 4px; border: 1px solid #000000;Andrea Anastasi po dwóch miesiącach pracy z reprezentacją osiągnął to co nie udało się jego poprzednikom od 1998 r. – podium Ligi Światowej. A nie miał do dyspozycji czołowych zawodników – Michała Winiarskiego, Mariusza Wlazłego, Daniela Plińskiego i Pawła Zagumnego

Rozmowa z Andreą Anastasim, włoskim trenerem naszej kadry siatkarzy

Po trzecim miejscu w Lidze Światowej reprezentacja Polski ma dwa tygodnie odpoczynku. Da pan radę zupełnie nie myśleć o siatkówce?

Chyba nie. Ale jeżeli się da – nie będę używać telefonu, zapomnę o internecie, książkach i filmach z meczami. Przez ten czas chcę być tylko z rodziną. Choć mam taki nawyk że zapisuję sobie różne bieżące pomysły na małych karteczkach, więc jeżeli mi coś ważnego przyjdzie do głowy to pewnie wezmę długopis i na chwilkę wrócę do siatkówki.

Odnieśliście historyczny sukces bo nigdy wcześniej Polska nie stała na podium Ligi Światowej. Jak ważne to wydarzenie dla naszej siatkówki i dla pana?

To nie jest tak że weszliśmy na pewien poziom i spokojnie sobie na nim będziemy siedzieć. Trzecie miejsce w Gdańsku to tak naprawdę początek drogi, pierwsza wielka próba tej drużyny. Dopiero teraz stoją przed nami zasadnicze cele, mistrzostwa Europy i awans do igrzysk. Ciągle staram się uświadamiać wszystkim że Polska nie gra na poziomie Brazylii i Rosji, jest blisko, ale jeszcze nie na topie. My się wciąż uczymy tej wielkiej siatkówki. Powiem tak: jesteśmy interesującym zespołem który nie zamknął żadnego etapu sukcesem w Gdańsku, on dopiero go otwiera.

Sporo pan widzi elementów do poprawienia?

Wykonaliśmy już kawał dobrej roboty ale teraz czeka nas dalsze szlifowanie tego co najważniejsze. Nie jesteśmy drużyną kompletną i perfekcyjną, zresztą takich nie ma. Trzeba dalej pracować nad techniką, taktyką, udoskonaleniem serwisu i przyjęcia zagrywki. Chcę byśmy się stali mądrze grającym zespołem, złożonym z siatkarzy którzy wiedzą kiedy użyć 100 procent siły a kiedy 100 procent sprytu. Chcę mieć zawodników myślących podczas gry a nie uderzających piłki jak popadnie, byle mocniej. Można oczywiście podziwiać siłę fizyczną Rosjan ale finezja Brazylii to też coś do czego pragniemy dążyć.

Pański zespół gra czasem bardzo nierówno, potrafi zawalić mecz w niewytłumaczalny sposób. Może kadrowiczom przydałby się psycholog?

Jestem wielkim zwolennikiem psychologii sportowej, mam przyjaciela specjalistę w tej dziedzinie z którym rozmawiam bardzo często o prowadzeniu zespołu. Czytam sporo książek poświęconych strategii w sporcie i w życiu, zresztą zdarza mi się prowadzić wykłady na temat pracy zespołowej, osiągania sukcesu i trenerskiego fachu. Uważam że strategia to jeden z kluczy w mojej pracy i dlatego chcę sam docierać do graczy ze swoim przesłaniem. Tak zrobiłem w ostatnich 3 dniach turnieju w Gdańsku, byłem bardzo blisko z zawodnikami i myślę że to zdawało egzamin. Chłopcy są pod wielką presją opinii publicznej i muszą sobie z nią dawać radę przy mojej pomocy. Wokół pada wiele słów, wszyscy oceniają, ustawiają mi skład, a siatkarze odczuwają ciśnienie z tym związane. Oni muszą odczuć przede wszystkim moje wsparcie. Nie wierzę w indywidualne sesje terapeutyczne, najlepszym psychologiem dla nich muszę być ja.

Liderem pańskiej drużyny jest zaledwie 23-letni Bartosz Kurek. Wytrzyma stres z tym związany?

Oczywiście odczuwa presję jak wszyscy ale ma wspaniałą mentalność, wciąż robi postępy, jest inteligentny i sprytny na parkiecie. Uczy się szybko, reaguje na moje wskazówki, bierze sobie do serca że nie zawsze liczba zdobytych przez niego punktów jest najważniejsza dla zespołu. Nie ma graczy idealnych i przed Bartkiem sporo pracy. Poprawia się jednak z miesiąca na miesiąc i jestem pewien że wkrótce będzie jeszcze lepszy niż dziś.

Urlop spędzi pan na Sycylii…

Zamienię się w zwykłego turystę, będę leżeć na plaży i zwiedzać zabytki. Przerwa bardzo mi się przyda. Ale zupełnie oderwać od pracy się nie da. Reprezentacja Polski na pewno będzie mi chodzić po głowie.

ANDREA ANASTASI – ur. 1960 r. Odnosił sukcesy z siatkarskimi reprezentacjami narodowymi zarówno w roli zawodnika (mistrzostwo świata i Europy z Włochami) jak i trenera (dwa mistrzostwa Europy z Włochami, jedno z Hiszpanią). Od lutego szkoleniowiec polskiej kadry mężczyznrozm.

mż/su /15.7.2011/

***

To jest wasza bomba…

– Należy traktować to bardziej jako bombę medialną. Sami sobie tę bombę rozbrajajcie – mówi o konflikcie najlepszych siatkarek Alojzy Świderek

Rozmowa z Alojzym Świderkiem, nowym trenerem kadry

Objął pan reprezentację w rozsypce w trakcie sezonu. Nie czuje się pan jak saper wysłany na pole minowe?

Jeżeli chcecie nazywać mnie saperem to niech tak będzie. Żeby tylko nie wyszło jak ze słynnym wbijaniem noża po mistrzostwach Europy w 2007 r. Dziennikarz spytał Pawła Zagumnego czy Mariusz Wlazły wbił reprezentacji nóż w plecy, Guma pokiwał głową a w gazecie ukazał się artykuł z tytułem: Wlazły wbił nam nóż w plecy.

Wróćmy do pana. Selekcji dokonał Jerzy Matlak a na zgrupowanie nie przyjechało kilkanaście najlepszych siatkarek. Niewielu trenerów podjęłoby się poprowadzenia kadry w takich okolicznościach.

Rzeczywiście sytuacja nie jest komfortowa. Wyobrażałem sobie że przejmując kadrę będę mieć czas na spokojną selekcję a wszystkie potencjalne kadrowiczki zostaną przebadane. Niestety wiele rzeczy zostało zaniedbanych. Nie będę jednak wnikać z jakich powodów. Może rzeczywiście trochę jestem jak saper.

Saper który musi rozładować napięcie pomiędzy dwiema gwiazdami Katarzyną Skowrońską-Dolatą i Anną Werblińską.

Z konfliktem bym nie przesadzał. Rozmawiałem z zawodniczkami które twierdzą że konfliktu nie ma. Należy traktować to bardziej jako bombę medialną. Sami sobie tę bombę rozbrajajcie. Mnie to nie interesuje. Jest nowe rozdanie, nowa miotła i nowe porządki. Czemu mam rozwiązywać problem, którego nie ma?

Jest możliwe by Werblińska grała u boku Skowrońskiej?

Nie widzę przeszkód. Podobno największym problemem było to która z nich ma grać z numerem jeden. Jeżeli w kadrze będzie atmosfera pracy i jasno zostaną postawione granice to numery przestaną mieć znaczenie.

Ostatni raz prowadził pan zespół jako pierwszy trener w 2005 r. zdobywając tytuł mistrzowski z Winiarami Kalisz. Ta długa przerwa nie będzie przeszkodą?

Nie, bo od 2005 r. przez cztery lata byłem asystentem Raula Lozano. Najważniejsze bym przekonał dziewczyny do pracy, zmian w organizacji na boisku i poza nim oraz wprowadzenia większej dyscypliny. Jeżeli one się do tego przekonają to praca pójdzie do przodu. Popatrzcie na Brazylię. Tam siatkarki i siatkarze oddają drużynie serca. W Polsce może być podobnie. Trzeba jednak umieć do zawodniczek trafić. Wiem że w naszej reprezentacji są siatkarki które dadzą się pokroić dla orzełka i to one będą ciągnąć zespół.

Rozmawiamy w restauracji którą bardzo lubił Lozano. Co chciałby pan zaczerpnąć od Argentyńczyka?

Organizację treningów i konsekwencję nawet wtedy gdy trzeba podjąć trudną decyzję. Od czasu Raula męska reprezentacja ma wszystkie najnowsze technologie. Chcę by trafiły także do żeńskiego zespołu.

Jak brzmi pańska filozofia trenerska?

Wierzę że każdy cel można osiągnąć jeżeli się tego bardzo chce. Jeżeli motywacja jest poparta ciężką pracą i przekonaniem o słuszności tej pracy to wynik nadejdzie.

Przez kilka ostatnich lat był pan kandydatem do objęcia posady trenera a nazwisko Świderek pojawiało się zawsze gdy spekulowano o zmianie.

Denerwowały mnie te spekulacje bo wyglądało jakbym czekał pod drzwiami na potknięcie trenera. A ja nie czekałem. Spokojnie robiłem swoje jako szef Akademii Trenerskiej. Mam ze sobą książkę którą napisałem ze współpracownikami. To są podstawy programu szkolenia siatkarzy. Uważam to za nasz sukces.

Ale zarzuty że kopał pan dołki pod Matlakiem i tak się pojawiają.

Jeżeli ktoś kopie pod kimś dołki to niech sobie kopie. Kto wie, może i ja w nie kiedyś wpadnę

Nie obawia się pan że kiedyś pana potraktują tak jak Matlaka?

Każda praca ma swój początek i koniec. Każdy trener musi zdawać sobie sprawę że ten koniec może nastąpić jutro. Nie będę robić problemu jeżeli dowiem się o zwolnieniu z telewizji czy internetu.

Podpisał pan już kontrakt?

Jeszcze nie bo nie było czasu. Wszystkie warunki są już jednak dogadane. Umowa będzie obowiązywać do 2014 r.

Czy PZPS postawił panu taki warunek jak Matlakowi – medal w Grand Prix albo mistrzostwach Europy?

Warunków nie ma ale chcę byśmy grali w finałach Grand Prix i w półfinale mistrzostw Europy.

Finały Grand Prix w mocno rezerwowym składzie? To realne?

Nie będę mówić o składzie. Mamy to co mamy i robimy najlepszą robotę jaką się da. Od dziewczyn których nie ma teraz w drużynie chcę jasnej deklaracji – chcesz być w kadrze, przyjedziesz na zgrupowanie tego i tego dnia i zgodzisz się na wszystkie obowiązujące warunki albo nie.

Jest pan postrzegany jako spokojny zrównoważony człowiek o wysokiej kulturze osobistej. Ale czy to wystarczy by zapanować nad drużyną która ma wiele różnych kłopotów?

Jeżeli ja będę stać po jednej stronie barykady a niektóre zawodniczki po drugiej to nasze drogi się rozejdą. Problemy są wszędzie i trzeba je od razu rozwiązywać. Nawet drastycznie.

Zapowiada pan rządy twardej ręki?

Nie – ale musi być większy rygor. Do kadry wraca ten osławiony regulamin wprowadzony w męskiej kadrze gdy byłem w niej razem z Lozano. Zostanie trochę zmodyfikowany ale niewiele. Nadal nie będzie można mieć włączonego telefonu podczas posiłku, nadal nie będzie można palić w pokojach. Ale nie będę stać pod drzwiami i wąchać czy nie czuć dymu.

rozm. kd/ps /15.7.2011/

***

Bartosz Kurek zarobił 140 tys.

To był sukces sportowy ale i finansowo polscy siatkarze nie mają co narzekać. Za 3 miejsce w turnieju finałowym Ligi Światowej najlepsi zarobili dobrze ponad 100 tys. zł

W fazie grupowej LŚ za zwycięstwo każdemu siatkarzowi płacono 800 dol. (2200 zł), a za porażkę 400 (1100 zł). 3 miejsce w grupie wyceniono na 900 tys. dol. ale po odjęciu 800 tys. wpisowego od federacji – do podziału było 100 tys.

Zwyczajowo PZPS przeznacza 70 proc. z tej kwoty na premie dla graczy. Po rundzie interkontynentalnej każdy z polskich zawodników wzbogacił się o ok. 35 tys zł.

W finale LŚ w Gdańsku walka szła już nawet o milion dolarów. Te kokosy zgarnęli ostatecznie Rosjanie po pokonaniu Brazylii ale podopieczni Andrei Anastasiego wywalczyli 3 miejsce. Dzięki temu z dumą prezentowali podczas dekoracji czek na 300 000 dol. (840 tys. zł), z czego po podziale zostało po ok. 50 tys. zł na głowę.

W sumie to 85 tys. zł dla każdego polskiego uczestnika LŚ ale gwiazdy są traktowane specjalnie. Lider biało-czerwonych Bartosz Kurek za zwycięstwo w klasyfikacji najskuteczniejszych wzbogacił się o 20 tys. dol. (56 tys. zł). Kurek który wyjmie z kasy LŚ najwięcej z Polaków (140 tys. zł) jak zwykle skromnie ocenił swoją rolę.

– Nie uważam się za lidera zespołu. Niech sobie fachowcy tak oceniają ale bez kolegów nic bym nie osiągnął – powiedział.

Indywidualną nagrodę otrzymał także Krzysztof Ignaczak. Co zrobi z 10 tys. dol. za najlepszego libero? – Nowego samochodu za to nie kupię… – stwierdził rozbawiony Igła.

mż/su /12.7.2011/

***

Ten zespół ma wielką przyszłość

– Cieszę się że zawodnicy zaczynają rozumieć że od siły ważniejszy jest pomysł na grę, spryt, inteligencja – powiedział Andrea Anastasi – trener męskiej reprezentacji Polski – po finałowym turnieju siatkarskiej Ligi Światowej w Gdańsku

Polacy zajęli w nim 3 miejsce, po zwycięstwie z Argentyną 3:0. Wygrali niespodziewanie Rosjanie, pokonując w finale Brazylijczyków 3:2

Rozmowa z Andreą Anastasim

Nie blefował pan mówiąc na początku swojej pracy z naszymi siatkarzami że ten zespół stać na zdobycie medalu w finałowym turnieju Ligi Światowej. Naprawdę pan w to wierzył?

Zawsze stawiam sobie i drużynom z którymi pracuję wysokie cele. Tylko wtedy to co robimy ma sens. Zdawałem sobie sprawę że mamy problemy ale wierzyłem że potrafimy je rozwiązać. Dlatego powiedziałem zawodnikom że mierzymy w podium i nawet jeżeli się nie uda, dalej będziemy iść tą drogą. To nie był więc blef tylko moja filozofia pracy.

I od razu panu uwierzyli?

Zawsze staram się rozmawiać, tłumaczyć o co mi chodzi. Kiedy Michał Kubiak rwie się do gry, mówię: spokojnie, przyjdzie twój czas, poczekaj. W meczu z Portoryko dostał szansę i zagrał gorzej niż potrafi. Teraz kiedy wszedł w trzecim secie z Argentyną był w nim najlepszym zawodnikiem naszego zespołu. Tak samo gdy po porażce z Rosją mówię do chłopaków: musimy jeszcze ciężej pracować. A oni zdziwieni: więcej? Ale wiem że mnie rozumieją i przyjmą mój punkt widzenia. To jest właśnie nasz wspólny sukces. Dlatego gdy mówię że jestem z nich dumny, że razem wygrywamy i przegrywamy, to oni wiedzą że mówię to z serca, że nie udaję.

Co panu najbardziej zaimponowało w postawie polskiej drużyny w Gdańsku?

Charakter. To że walczyli do końca, że nie bali się podjąć otwartej walki z Rosją, rywalem teoretycznie silniejszym. To właśnie chciałem w nich wyzwolić i myślę że się udało.

Będą tacy którzy powiedzą że ten sukces zaciemnia obraz. Że polska reprezentacja wcale nie jest tak silna tylko miała dużo szczęścia.

Przegrywaliśmy tu z drużynami które zagrały bardzo dobrze. Włosi byli niesamowici, rozbili nas zagrywką, ciężko było ich pokonać. Ale już w meczu z bardzo mocną Rosją pokazaliśmy że potrafimy walczyć. Powiedziałem więc w telewizji że stać nas na zwycięstwo z Argentyną. Nie pomyliłem się, zagraliśmy bardzo dobrze. Nasza organizacja gry stała na wysokim poziomie, technicznie też pokazaliśmy się z jak najlepszej strony. Cieszę się że zawodnicy zaczynają rozumieć że od siły ważniejszy jest pomysł na grę, spryt, inteligencja. I to było widać właśnie w tym meczu.

Jakie perspektywy widzi pan przed tym zespołem?

Po przegranej z Rosją powiedziałem że świetlane. Teraz mogę to jeszcze raz powtórzyć. Na razie jednak nie myślę o wrześniowych mistrzostwach Europy tylko o wczasach z rodziną na Sycylii.

Kiedy zaczynacie kolejne zgrupowanie?

25 lipca w Spale. Tego dnia rozpocznie się nowy rozdział w mojej pracy. Ten pierwszy przyniósł jeden z ważniejszych sukcesów w mojej trenerskiej karierze.

Dobrze się pan czuje w Polsce?

Kocham Włochy, to przecież mój kraj, ale uwielbiam Polaków i tę stałą presję kibiców. Nigdzie nie ma takich imprez siatkarskich jak tu ale to chyba nie tylko moje zdanie.

rozm. jp/rp /11.7.2011

WYŚNIONE PODIUM

Polacy w meczu o trzecie miejsce pokonali Argentynę 3:0. W finale: Rosja – Brazylia 3:2

– Rozbiliście nas atakiem. My zagraliśmy bardzo źle – mówił po kolejnej porażce z polskimi siatkarzami Javier Weber, trener drużyny która na turnieju w Ergo Arenie zebrała najwięcej komplementów.

To przecież o Argentyńczykach mówił Andrea Anastasi, włoski trener polskich siatkarzy że grają najładniej ze wszystkich. Chwalił ich bardziej od swoich brazylijskich gwiazd Bernardo Rezende. Ale gdy przyszło bić się o podium z tych młodych chłopców zeszło powietrze.

– Taktycznie zagraliśmy bez zarzutu – powiedział Radosław Panas, jeden z asystentów Anastasiego. – Celowaliśmy mocną zagrywką w Rodrigo Quirogę, by nie mógł przyjmować palcami. Odpuszczaliśmy też pierwsze tempo a przy kontrach nasi zawodnicy mieli pilnować Facundo Conte i Federico Pereyrę – tłumaczył Panas.

Pierwszy set trwał 22 minuty, cudowne dzieci Webera zdobyły tylko 18 punktów. Bartosz Kurek tym razem miał solidne wsparcie w Jakubie Jaroszu. Na dziewięć punktów Kurka w pierwszym secie (58 proc. skuteczności) i sześć Jarosza (75 proc.) rywale nie znaleźli odpowiedzi. W drugim secie losy wygranej ważyły się jednak do końca, dopiero Jarosz pewnym atakiem skończył tę partię.

W trzecim secie Argentyna prowadziła 14:11 i Weber, w przeszłości znakomity rozgrywający, miał chyba nadzieję że jego zespół wraca do gry. Nic z tego, kilka minut później Polacy mieli trzy punkty przewagi (18:15) i szala zwycięstwa przechylała się mocno na ich korzyść. Atak za atakiem kończył Jarosz (17 punktów), najskuteczniejszy siatkarz meczu. Gdy zrezygnowany Weber odwrócił się plecami do boiska, było 21:17. Anastasi wiedział że nie wypuści szansy z rąk. Decydujący cios zadał swoim kolegom Lucas Ocampo, serwując w aut.

– Najsłabsza drużyna w ostatnich latach dokonała tego czego nie mogła ta bardziej utalentowana – szepnął jeden z działaczy PZPS. Chyba lepiej że nikt z naszych siatkarzy tego nie słyszał.

To była trzecia próba Polaków wejścia na podium w finałach Ligi Światowej. Sześć lat temu w Belgradzie stracili szanse na własne życzenie, w 2007 r. w Katowicach w meczu o trzecie miejsce ulegli Amerykanom i znów skończyli na czwartym.

22-letni Kurek, najlepiej punktujący zawodnik turnieju, przyznał że miał skryte marzenie stanąć na podium.

– Chciałem udowodnić niedowiarkom że w tym składzie jest to możliwe. I marzenie się spełniło – mówił.

A Piotr Gruszka, MVP mistrzostw Europy w Izmirze, skąd dwa lata temu Polacy wracali ze złotymi medalami, cieszył się że Jakub Jarosz który gra przecież na tej samej pozycji co on tak dobrze się spisał w tym najważniejszym meczu.

– Jesteśmy w stanie wygrywać z każdym, głęboko w to wierzę – mówił Gruszka. – Rosję w sobotę też mogliśmy pokonać, zabrakło niewiele, trochę szczęścia w drugim secie.

O tym kto wygra tegoroczną edycję Ligi Światowej decydował tie-break. To był rewanż za ubiegłoroczny finał w Cordobie gdzie Brazylia pokonała Rosjan w czterech setach.

Tym razem canarinhos popełnili w decydującej rozgrywce więcej błędów, kilka razy wstrzymali rękę, nie zaryzykowali i musieli uznać wyższość drużyny Władimira Alekny.

Ostatni punkt zdobył uznany za najlepszego zawodnika finałów – Maksym Michajłow. To pierwszy liczący się sukces Rosjan od dziewięciu lat. W 2002 r. pokonali Brazylię u niej w domu, w Belo Horizonte. Teraz wreszcie znów mogą podnieść wysoko głowę bo w Ergo Arenie wygrali z nimi dwukrotnie.

Mauro Berruto, trener reprezentacji Włoch: – Najwyższy czas sięgnąć po zdobycze techniki. Lot piłki atakowanej przez najlepszych siatkarzy jest coraz szybszy, ludzkie oko nie zawsze za piłką nadąża. Do tego dochodzą błędy na siatce, ataki po bloku, podwójne odbicia. Niestety sędziowie mają z tym coraz większe problemy więc trzeba szukać rozwiązań które pomogą podejmować prawidłowe decyzje. W tym turnieju błędów było zbyt wiele by przejść nad nimi do porządku dziennego. Jesteśmy zawodowcami, żyjemy z siatkówki i to my, trenerzy i siatkarze, płacimy za błędy tych którzy je popełniają. W tenisie jakoś radzą sobie z tym problemem, w innych dyscyplinach również. O ile wiem korzystano z powtórek telewizyjnych podczas finałów PlusLigi i Pucharu Polski i w zdecydowanej większości błędy sędziów były możliwe do zweryfikowania. Poziom czołowych drużyn jest bardzo wyrównany i o wygranej lub przegranej czasami decyduje jedna błędna decyzja. W interesie wszystkich jest by ten problem jak najszybciej rozwiązać bo siatkówka stanie się nieczytelna.

Półfinały – Argentyna – Brazylia 0:3 (22:25, 40:42, 23:25); Rosja – Polska 3:1 (25:22, 25:23, 22:25, 25:17); o 3 miejsce: Polska – Argentyna 3:0 (25:18, 25:23, 25:22); Polska: P. Nowakowski (7), G. Kosok (7), B. Kurek (14), J. Jarosz (17), M. Ruciak (2), Ł. Żygadło (4) i K. Ignaczak (libero) oraz M. Kubiak (4).

FINAŁ – Rosja – Brazylia 3:2 (23:25, 27:25, 25:23, 22:25, 15:11)

Nagrody indywidualne – najlepszy atakujący – Theo (Brazylia); blokujący – Maksym Michajłow (Rosja); zagrywający – Dimitrij Muserski (Rosja); przyjmujący – Murilo (Brazylia); libero – Krzysztof Ignaczak (Polska); rozgrywający – Luciano De Cecco (Argentyna); punktujący – Bartosz Kurek (Polska); MVP turnieju – Maksym Michajłow (Rosja)

jp/rp /10.7.2011/

***

Od 11 lat wszyscy chcą nas dopaść…

– Jako trener nie mógłbym zaakceptować że jakiś zawodnik sobie wybiera czas kiedy chce czy może ze mną pracować. Nienawidzę gdy ktoś chce iść na skróty! – powiedział legendarny trener reprezentacji Brazylii Bernardo Rezende

Rozmowa z Bernardo Rezende

Mistrz olimpijski z Pekinu Amerykanin William Priddy powiedział że Brazylia jest tak mocna bo najlepiej ze wszystkich drużyn świata potrafi radzić sobie z presją. Zgadza się pan z nim?

Wie pan jak trudno pracować ze świadomością że jeżeli zawiedziesz to zranisz swój naród? My musimy radzić sobie z presją murowanego faworyta. Gdy wróciliśmy do ojczyzny ze srebrem olimpijskim potraktowano nas jak nieudaczników. Może dlatego łatwiej radzimy sobie z presją bo od lat ona jest na najwyższym poziomie? Ludzie przyzwyczaili się do naszych wygranych jak do oddychania.

Jaka jest pańska recepta na presję?

Pracować ciężko i codziennie. To najlepsza ucieczka przed grupą pościgową. Przecież już jedenaście lat wszyscy na świecie chcą nas dopaść! W finałach w Polsce będzie tak samo. Wiemy że kilka ekip depcze nam po piętach. Nie wpływa to jednak na naszą robotę na treningach a później w meczach.

Jak to możliwe że potraficie się aż tak wyłączyć?

Bo staram się moich zawodników cały czas trzymać pod presją! Przestali zwracać na nią uwagę. Wytłumaczę jeszcze raz naszą ‘tajemnicę’. Graliśmy późnym wieczorem z Polską w Katowicach i poszliśmy spać po północy. Lecz już rankiem następnego dnia byliśmy na treningu. To jest nasz sekret. I pomaga mi oczywiście że mam do dyspozycji grupę ludzi która chce aż tak zasuwać.

Przecież wszystkie drużyny ciężko trenują…

By zostać wielkim trzeba też być wiecznie głodnym sukcesów. A niektórzy zawodnicy mają problem gdy już coś osiągną. Po jednym czy dwóch udanych sezonach zaczynają odcinać kupony, mają niewielką motywację by walczyć dla kraju. Bardziej skupiają się na luksusowych wakacjach. I z takich ludzi nie będzie mistrzów. Nigdy!

Pan nie ma takich problemów ze swoimi graczami?

Proszę popatrzeć na Gibę. Jest obecnie na świecie wielu dobrych zawodników lecz żaden nie wygrał tylu tytułów co on. A jest częścią naszej drużyny na dobre i na złe, jest z nią bezwarunkowo. Nie ma takiej możliwości że wybierze sobie kiedy ma nam pomagać a kiedy pojechać na wakacje. Zwróćcie uwagę że godzi się z rolą zmiennika! Bo chce nam pomóc na sto procent. Tylko w ten sposób mogę być pewien że nie zawiedzie gdy przyjdzie decydujący moment, że w krytycznej sytuacji nigdy się nie zawaha.

W reprezentacji Polski brakuje obecnie kilku zawodników którzy zdecydowali że muszą odpocząć lub wyleczyć się i nie pomogą w Lidze Światowej oraz mistrzostwach Europy. Przyjdą z odsieczą na kwalifikacje olimpijskie.

Nie będę krytykować konkretnych zawodników, powiem tylko co ja bym zrobił. Jako trener nie mógłbym zaakceptować że ktoś wybiera kiedy jest w stanie ze mną pracować. Nienawidzę gdy ktoś chce iść na skróty!

Dlaczego to pana tak drażni?

Bo możesz mieć najlepszych graczy lecz jeżeli oni nie włożą w pracę całego serca, nie będą w pełni oddani sprawie – niczego wielkiego nie zwojujesz.

Lepiej jest zostawić spaloną ziemię, zacząć wszystko od nowa?

Jeżeli nie zgromadziłeś ludzi w stu procentach oddanych sprawie to lepiej budować wszystko od początku, z innymi zawodnikami, bo wypalona grupa niczego nie zdziała.

Łatwo tak mówić kiedy w swoim kraju ma się setki świetnych siatkarzy. Zawsze można znaleźć jakąś alternatywę.

To fakt że mamy wielu dobrych zawodników lecz wcale nie to jest kluczowe.

Jak to?

Nie wygrywamy dlatego że skupiliśmy w naszej kadrze samych gwiazdorów. Z absolutnego topu mamy tylko kilku graczy, podobnie jak inne reprezentacje. Drużyna mistrzów nie składa się z tysiąca dobrych zawodników lecz dwunastu czy czternastu ludzi. Cała sztuka polega na tym by z dobrych graczy umieć stworzyć wielkich mistrzów.

Jak to się robi?

Nie jest to takie proste, co widać choćby po pokoleniu Dawida Murka czy Sebastiana Świderskiego. Oni ogrywali Brazylię jako juniorzy lecz potem czegoś im zabrakło.

Czego?

Małego kroku by stać się mistrzami. To jest właśnie najtrudniejsze.

Jak skopiować wasz sposób na mistrzowską drużynę?

Poszukajcie najpierw u siebie.

Jak to rozumieć?

Macie najlepsze wzorce. Siły powinniście szukać w złotej drużynie z lat 70. Ona była także moim wzorem, w niej znalazłem potwierdzenie że ciężka praca i absolutne oddanie reprezentacji musi zakończyć się sukcesem. Przecież na papierze drużyna ZSRR wypadała lepiej od waszej lecz to biało-czerwoni mieli większą wiarę, włożyli w grę więcej serca. Oni zapracowali na złoto olimpijskie ciężką pracą. Oddali drużynie serca. Lepszych wzorców nie potrzebujecie!

Znudziło się wam to wygrywanie?

Prowadzę grupę mistrzów lecz oni nadal są głodni sukcesów. Mają też energię do pracy a dla drużyny są w stanie oddać całe serce, zaprzedać duszę. Nauczyli się zapominać co już osiągnęli by marzyć o tym co zostało jeszcze do zdobycia.

A może kibice są już znudzeni waszymi zwycięstwami?

Może? Wiem też że ludzie na świecie doceniają Brazylię bo źródłem naszych sukcesów nie są pieniądze. Wygrywamy jako reprezentacja narodu. Niech pan popatrzy że moi zawodnicy poza kadrą już tak nie błyszczeli. Ile razy we Włoszech czy Rosji wygrywał Giba i inni? To potwierdza moją tezę że do sukcesu potrzeba im prawdziwej drużyny. I kibice za to nas szanują.

Lecz to nie FIVB ale wy dostaliście porcję gwizdów od kibiców.

Oszukiwało wiele drużyn. Dlaczego mówi się tylko o Brazylii? Zagraliśmy mecz z Bułgarią z Theo na rozegraniu lecz nie dlatego by przegrać, ale by uporać się z prawdziwymi problemami w naszej drużynie. Miałem tylko jednego rozgrywającego który zachorował więc postanowiłem dać mu odpocząć. Podobnie było z innymi. Zrobiłem to by wygrać turniej a nie by kogoś tam wylosować. Przeprosiłem już kibiców bo nie było to dobre. Rozmawiałem wtedy z Danielem Castellanim i mówiłem że jeżeli wygra z Bułgarią to my się nie poddamy, bo Polaków nie skrzywdzę. Ale nie wygraliście…

Łatwo szuka pan usprawiedliwienia.

Popatrzcie na innych. A w drużynie Bułgarii przeciw nam kto zagrał? Byli na boisku Kazijski czy Nikołow? Ja zrobiłem to samo bo miałem kontuzje w drużynie. Czy Bułgaria chciała z nami wygrać? Nie bądźmy hipokrytami! Zagraliśmy z atakującym na rozegraniu. W jaki sposób mieliśmy wygrać?

W finałach Ligi Światowej czekają na was Amerykanie. Oni wiedzą jak was pokonać. Boicie się ich?

W dzisiejszej siatkówce nikt się nikogo nie boi. Amerykanie wyrwali nam złoto olimpijskie bo mieliśmy problemy wewnątrz drużyny. Oczywiście nie chcę im odbierać zasług bo w Pekinie to był ich moment. Po prostu wiedzą jak grać przeciw dobrym drużynom. Popatrzmy jednak że i inne kadry, jak np. Bułgaria czy Kuba, też nas pokonały. Nie wygrywamy wszystkich meczów.

W trakcie meczu traci pan mnóstwo energii. Wystarczy panu sił na kolejny turniej?

Na boisku tracę chyba tyle samo sił co zawodnicy. Taki już jestem że w trakcie gry nie potrafię odpuścić. Gdybym choć na chwilę stracił koncentrację, zaprzedałbym wszystko co dla mnie najważniejsze. Nie myślę wcale że to najlepszy sposób prowadzenia reprezentacji lecz po prostu to mój sposób. Inaczej nie potrafię.

Nie myśli pan o siatkówce tylko wtedy gdy śpi?

Jedyne poza rodziną co odciąga moje myśli od siatkówki to książki, ćwiczenia na siłowni czy w klubie fitness oraz wyprawy rowerowe po Rio de Janeiro. Średnio dziennie poświęcam dwie godziny dla siebie. Resztę mam tylko dla siatkówki.

Mówił pan że światowa federacja troszczy się o kasę. To źle?

FIVB powinno mieć w swoich szeregach więcej trenerów którzy znają prawdziwe problemy drużyn a nie tylko potrafią liczyć. Powinno się zwracać uwagę na problemy z przelotami, integrację drużyn i zawodników oraz inne kwestie techniczne.

Wy też macie kłopoty z kiepskimi miejscami w samolotach?

Walczę z tym od lat z różnym skutkiem. Nadal nie rozumiem dlaczego tak trudno zapewnić zawodnikom godne warunki podróżowania?

Mówi pan o pieniądzach tak jakby nie były siatkówce potrzebne.

To nie tak. Uważam że ja mam wystarczająco dużo pieniędzy, żyje mi się dobrze. Po prostu nie jestem zachłanny. Nie można przesadzić z tą kasą. Nie zapominajmy że ona nie jest najważniejsza.

rozm. ks/ps /6.7.2011/

***

Alojzy Świderek trenerem siatkarek

Alojzy Świderek będzie nowym trenerem reprezentacji polskich siatkarek w miejsce zwolnionego Jerzego Matlaka

Prezes PZPS Mirosław Przedpełski 1 lipca przyznał w rozmowie z dziennikarzem radia że związek kończy negocjacje ze Świderkiem

W najbliższych meczach siatkarki poprowadzi jeszcze Wiesław Popik

Świderek był m.in. asystentem trenera Andrzeja Niemczyka kiedy w 2003 r. reprezentacja polskich siatkarek zdobyła złoty medal mistrzostw Europy. Pełnił także funkcję drugiego trenera kadry siatkarzy Raula Lozano kiedy zdobyła ona srebrny medal mistrzostw świata w 2006 r.

Świderek był też trenerem Nike Węgrów a z siatkarkami Winiar Kalisz wywalczył w 2005 r. mistrzostwo kraju.

Niedługo przed inauguracją sezonu reprezentacji kobiet Mirosław Przedpełski odwołał trenera Jerzego Matlaka. Czy ta decyzja prezesa PZPS to najlepsze rozwiązanie?

– Z całą pewnością tak. Komentarze że prezes zwalnia przez internet, to totalne bzdury. Nawet nie chce mi się już tego komentować. Osobiście bardzo szanuję trenera Matlaka za jego osiągnięcia, jednak to co się ostatnio działo w kadrze było nie do przyjęcia. Stracił kontrolę i nie wiem z czego to wynikało. Zawsze broniłem tego szkoleniowca ale ostatnie wydarzenia nie rokowały nadziei na dobre wyniki. Reprezentacja jest dobrem ogólnym, można powiedzieć narodowym i trzeba o nią dbać w szczególny sposób – powiedział Przedpełski.

Jeszcze tylko formalności i po powrocie siatkarek z Jekaterinburga Alojzy Świderek obejmie funkcję trenera żeńskiej reprezentacji. Oficjalne potwierdzenie tej informacji powinno nastąpić w przyszłym tygodniu – dodał Przedpełski.

Z Alojzym Świderkiem zarząd PZPS musi jeszcze tylko dograć szczegóły kontraktowe. Osoba tego trenera była brana pod uwagę od dłuższego czasu.

pr /1.7.2011/ mm/siatka.org /2.7.2011/

DOSTAŁEM PROPOZYCJĘ PROWADZENIA KADRY

Dostałem z PZPS propozycję poprowadzenia kadry i rozpocząłem rozmowy. Nic nie zostało jednak przesądzonepowiedział jednej z gazet Alojzy Świderek, kandydat na trenera reprezentacji Polski kobiet

Rozmowa z Alojzym Świderkiem

Nie boi się pan przejmować drużyny w takim momencie? Sezon trwa, za kilka dni drużyna kierowana przez drugiego trenera Wiesława Popika weźmie udział w turnieju w Rosji, a w kadrze brakuje czołowych siatkarek. Da się pan wsadzić na minę?

Mnie nie chodzi o stołek ale o podjęcie wyzwania. Sytuacja nie jest łatwa ale gdyby wszystko w kadrze było dobrze Jerzy Matlak nie zostałby zwolniony. Podejmowałem się już trudnych zadań.

Matlak stracił posadę bo gry w kadrze odmówiło podobno kilka zawodniczek. Pan przekona je do powrotu?

Nie wiem. Jeżeli ktoś jest kontuzjowany to grał przecież nie będzie. Każdy nowy selekcjoner powinien porozmawiać z dziewczynami których nie ma. To oczywiste.

A jak uda się panu załagodzić konflikt pomiędzy Anną Werblińską i Katarzyną Skowrońską-Dolatą z którym nie poradził sobie Matlak?

Na razie obu nie ma w kadrze. W każdej drużynie zdarzają się konflikty. Były i w kadrze Andrzeja Niemczyka i Raula Lozano z którymi pracowałem. Ważne by schować urazy i współpracować dla dobra zespołu. Zastanowię się nad tym problemem jeżeli zostanę trenerem kadry.

rozm. kd/ps /2.7.2011/

***

Niezwykłe miejsce w Katowicach

– Były niesamowite emocje, jak zawsze tutaj. To niezwykłe miejsce, prawdopodobnie jedna z najlepszych – jeżeli nie najlepsza – na świecie hala do siatkówki – powiedział trener reprezentacji Brazylii Bernardo Rezende po zwycięstwie w Spodku z Polską 3:1 w Lidze Światowej

– Ten nastrój udziela się graczom, wierzcie mi – dodał

– Nikt kto pojawia się w Polsce na meczu reprezentacji siatkarzy nie przechodzi obojętnie obok tego wydarzenia. Jestem wstrząśnięty atmosferą i tym co działo się w czasie meczu w hali, emocjami jakie się tu zgromadziły. Gdy pierwszy raz grałem tu z reprezentacją Brazylii atmosfera była zupełnie taka sama jak dziś. To miejsce niezwykłe do gry w siatkówkę i myślę że każdy chciałby w swej karierze przeżyć coś podobnego. To bardzo ważne miejsce dla mnie – komplementował atmosferę jaka panowała w Spodku trener Rezende.

– Mecze z Polakami zawsze są trudne. Wspaniale jest grać w Polsce ze względu na hale i publiczność – dodał kapitan reprezentacji Brazylii Giba.

– Dziękuję kibicom za wspaniały doping. Dla mnie zawsze gra przed taką publicznością jest fantastyczna. Przegraliśmy dziś dwa sety walcząc o każdy punkt. Brazylia jest bardziej doświadczona i w takich sytuacjach to decyduje – powiedział trener reprezentacji Polski Andrea Anastasi.

int.pl/pap/kg/onet /30.6.2011/

***

Małgorzata Kożuch w Sopocie!

Sześć nowych siatkarek będzie w nowym sezonie grać w drużynie wicemistrza Polski – Atomu Trefla Sopot

Największe wzmocnienie szykuje się na pozycji atakującej którą zajmie reprezentantka Niemiec polskiego pochodzenia – Małgorzata Kożuch

Nowymi rozgrywającymi będą Amerykanka Alisha Glass i Dorota Wilk, a środkowymi – Maja Tokarska i Niemka Corina Ssuschke. Do Sopotu trafiła także libero Magdalena Saad

mż/su /7.6.2011/

***

Muszynianka mistrzem Polski

Siatkarki Banku BPS Muszynianka Fakro zostały mistrzyniami Polski. W trzecim meczu zespół z Muszyny pokonał w Sopocie beniaminka ATOM Trefl 3:1 (25:13, 25:22, 17:25, 25:14) i wygrał finałową rywalizację 3:0

To czwarty tytuł mistrzowski tej drużyny

Mecz rozegrano nie tak jak dotychczas – w ogromnej Ergo Arenie która została wynajęta – ale w znacznie mniejszej hali 100-lecia Sopotu

Pierwszy set zdecydowanie należał do Muszyny która wygrywała 4:1. Co prawda za chwilę zrobiło się 6:5 dla sopocianek, niemniej było to ich ostatnie prowadzenie w tej partii. Zawodniczki z Muszyny nie tylko bardzo dobrze zagrywały, zdobywając w ten sposób aż cztery punkty, ale również świetnie blokowały ataki rywalek. Siatkarki gości popisały się sześcioma takimi udanymi zagraniami w których brylowała Holenderka Caroline Wensink. Dzięki temu objęły prowadzenie 20:11. Kolejne punkty były formalnością.

Także druga partia toczyła się pod dyktando aktualnych jeszcze wicemistrzyń Polski. Siatkarki Muszynianki wygrywały 16:11 oraz 23:17. Zespół gospodarzy poderwał się do walki, zdobył cztery punkty z rzędu i po ataku Kingi Maculewicz przegrywał jedynie 21:23. Dwa udane zagrania Joanny Kaczor zapewniły jednak wygraną w tej partii Banku BPS.

Sopocianki przebudziły się w trzecim secie. Wyrównana gra toczyła się jednak tylko do stanu 8:7 dla ATOMU Trefl. Wtedy na zagrywkę weszła Amaranta Fernandez Navarro i to właśnie za sprawą bardzo dobrze grającej Hiszpanki zespół gospodarzy wypracował sobie wyraźną przewagę. To po jej asie serwisowym zrobiło się 15:7 dla Sopotu.

Trener gości Bogdan Serwiński uznał że losy tej partii zostały przesądzone i wprowadzając na parkiet pięć zawodniczek rezerwowych dał odpocząć swoim czołowym siatkarkom.

I ten manewr zakończył się pełnym powodzeniem. W czwartym secie szkoleniowiec drużyny z Muszyny wrócił do podstawowego ustawienia i po dwóch atakach Holenderki Debby Stam-Pilon było 8:2 dla jego zespołu.

Dopiero przy stanie 15:6 dla rywalek trener ATOM-u Trefla Alessandro Chiappini pierwszy raz zdecydował się wpuścić na parkiet Rosjankę Olgę Fatiejewą. Mistrzyni świata nie była jednak w stanie zmienić przebiegu jednostronnej konfrontacji.

Mecz poprzedziła minuta ciszy dla uczczenia pamięci zmarłej w piątek w szpitalu w Brisbane koszykarki Małgorzaty Dydek.

Trzeci mecz finałowy: ATOM Trefl Sopot – Bank BPS Muszynianka Fakro Muszyna 1:3 (13:25, 22:25, 25:17, 14:25)

ATOM: Magdalena Śliwa, Neriman Ozsoy, Kinga Maculewicz, Katarzyna Konieczna, Dorota Świeniewicz, Amaranta Fernandez Navarro, Paulina Maj (libero) oraz Ewelina Sieczka, Izabela Bełcik, Natalia Nuszel, Olga Fatiejewa

Bank BPS: Milena Sadurek, Aleksandra Jagieło, Agnieszka Bednarek-Kasza, Joanna Kaczor, Debby Stam-Pilon, Caroline Wensink, Mariola Zenik (libero) oraz Klaudia Kaczorowska, Agnieszka Śrutowska, Kinga Kasprzak, Katarzyna Gajgał, Magdalena Piątek

Stan rywalizacji play off (do trzech zwycięstw) 3:0 dla Muszynianki.

Powiedzieli po meczu:

Milena Sadurek (rozgrywająca Muszynianki):

Jestem trochę zaskoczona bo myślałem że ta rywalizacja toczyć się będzie do pięciu meczów, tymczasem wykazałyśmy swoją wyższość w trzech. Złoto wywalczone w Sopocie ma jednak taką samą wartość jak złoto przypieczętowane w Muszynie. Dobrze że finały szybko się skończyły bo lepiej nie prowokować losu. Mecze z ATOM-em Treflem, chociaż wyniki mogą tego nie potwierdzać, kosztowały nas sporo stresu. W takich meczach nawet pojedyncze zagranie ma znaczenie

Kinga Maculewicz (środkowa ATOM-u Trefla):

W dniu meczu obchodziłam urodziny ale prezentu z tej okazji sobie nie sprawiłam. Nie powinnyśmy się jednak wstydzić bo mistrzem Polski została w przekroju całego sezonu najlepsza drużyna. Potwierdziła to również nasza finałowa rywalizacja. Uważam że to był dla nas jako beniaminka trudny ale również udany sezon. Dlatego mi to srebro smakuje jak złoto.

pap /27.5.2011/

***

Bez przemów i poezji

Kapitan reprezentacji Piotr Gruszka nie zagra w szóstce w pierwszych meczach siatkarskiej Ligi Światowej z Amerykanami (27-28 maja w Łodzi), ale tryska optymizmem

Jest dobrej myśli i bardzo pozytywnie ocenił pierwszy tydzień zgrupowania w Spale pod okiem Andrei Anastasiego

‘Najbardziej cieszę się że tutaj jestem i mogę normalnie uczestniczyć we wszystkich zajęciach’ – mówi

‘Widać już że trener buduje grupę która będzie grać w pierwszych meczach i na pewno moja osoba nie jest jeszcze brana pod uwagę. Mi w tej chwili potrzeba przede wszystkim pracy ale najważniejsze że mogę ją wykonywać’ – mówi.

Najstarszy zawodnik kadry do ćwiczeń wraca po operacji barku. Dopiero od niedawna może uderzać piłkę i wykonywać wszystkie elementy siatkarskiego rzemiosła.

‘Jest coraz lepiej. Tego czego najbardziej potrzebuję to czasu by wzmocnić wszystko i rozruszać mięśnie które dawno nie były używane’ – mówi.

Gruszka który regularnie w kadrze występuje od 1995 r. z optymizmem obserwuje co dzieje się obecnie na zgrupowaniu.

‘Tworzymy oczywiście całkiem nową grupę, jest nowy trener – bardzo konkretny i rzeczowy, każdy próbuje się wykazać i przekonać Andreę że to właśnie na niego należy postawić. Zajęcia nie są żmudne ale na pewno bardziej intensywne niż w ostatnich latach, oparte przede wszystkim na grze w siatkówkę w zespole, a nie na ulepszaniu indywidualnych umiejętności. Pozostały tylko te same wyzwania jakim jest w pierwszej kolejności Liga Światowa. Pierwsze mecze z Amerykanami będą ważne dla nas jako grupy, dlatego mam nadzieję że Łódź okaże się szczęśliwa’ – ocenia Gruszka.

34-letni atakujący na początku obozu na oficjalnej kolacji został ogłoszony kapitanem reprezentacji. ‘Nie po to jednak zgodziłem się występować w kadrze, nie jest to dla mnie najważniejsze. Pełniłem tę funkcję już wcześniej więc się jej nie obawiam. Podziękowałem za zaufanie którym zostałem obdarzony a chłopaków od razu zapytałem czy mają coś przeciw. Mogą otwarcie o tym powiedzieć bo najważniejsza jest akceptacja’ – mówi Gruszka.

Na treningach mimo że Anastasi jest Włochem obowiązującym językiem jest angielski.

‘Trener pytał w jakim języku chcielibyśmy się porozumiewać i tak wyszło. Pierwszy raz nie ma z nami tłumacza. Musielibyśmy my tę rolę przejąć ale nie jesteśmy przecież od tego. Oczywiście jeżeli ktoś czegoś nie wie to pomagamy sobie. Hasła są jednak szybkie i krótkie, i nie ma problemów z komunikacją. Nie ma też przemów, lania poezji, jest za to konkretnie’ – mówi rekordzista pod względem liczby występów w reprezentacji.

Gruszka po pobycie w Turcji i reprezentowaniu Halkbanku Ankary jest wolnym zawodnikiem. Ostatnio pojawiły się plotki że ma zasilić AZS Politechnika Warszawska.

‘Ktoś tak napisał i wywiązała się z tego plotka. Na razie nie ma żadnego tematu jeżeli chodzi o Warszawę. Czekam na sygnały. Byłoby dobrze zostać w Polsce ale nie mam też nic przeciw by wyjechać za granicę’ – wyjaśnia kapitan.

int.pl/pap /13.5.2011/

***

Mniej kibiców przed telewizorem

Mecze Polaków w Lidze Światowej będzie można obejrzeć tylko w tematycznym Polsacie Sport. Powody są dwa: coraz mniej kibiców przed telewizorami oraz brak gwiazd które odmówiły gry

Potwierdza to Marian Kmita, szef sportu w Polsacie. Przypomina że już w zeszłym roku fazę grupową Ligi Światowej ówczesny trener Daniel Castellani potraktował ulgowo, przez co ekskluzywny dotąd towar stracił na wartości

Nowy trener kadry Andrea Anastasi zapewniał że dla niego ważne będą wszystkie rozgrywki w których bierze udział reprezentacja. Tyle że kilku kluczowych zawodników odmówiło występów w pierwszej części sezonu – m.in. Paweł Zagumny, Mariusz Wlazły, Michał Winiarski i Daniel Pliński.

– Słabsza niż zwykle jest również oglądalność siatkówki – mówi Kmita, podając to za drugi powód wycofania siatkarzy z głównego kanału. Dyscyplinie zaszkodził m.in. rozszerzony o dodatkową rundę system rozgrywek ligowych. Kibice narzekali że ligowe hity nie są już rarytasem ale codziennością. Dekoniunktura przeniosła się nawet na mecze finałowe które w Polsacie Sport zbierały około stutysięczną publiczność. Jeszcze niedawno oglądało je nawet cztery razy więcej widzów.

Liga Światowa rozpocznie się 27 maja, w fazie grupowej Polacy grają z USA, Brazylią i Portoryko. Turniej finałowy w Gdańsku w którym jako gospodarze mają pewny udział zaplanowano na 6-10 lipca. Być może dopiero relacja z tych meczów biało-czerwonych znajdzie się w ramówce głównego Polsatu.

Stacja mogła pozwolić sobie na taki ruch bo kontrakt z PZPS mówi jedynie o pokazywaniu meczów w jednym z jej kanałów. Problem ma związek bo jego umowy ze sponsorami, zwłaszcza Polkomtelem, przewidują ponoć ekspozycję marek w najbardziej dostępnym Polsacie.

Mirosław Przedpełski, szef PZPS, upiera się że sprawa nie jest jeszcze przesądzona. O braku gwiazd w kadrze mówił wcześniej:

– W sporcie nie grają nazwiska. Decyduje aktualna forma. Moim zdaniem najlepszy zawodnik to ten który jest w szczycie formy i przede wszystkim sprawny fizycznie. Mieliśmy najlepszych zawodników na mistrzostwach świata i dostaliśmy baty (…). Czasami jednak gwiazdy przeszkadzają.

Artur Popko, zastępca Przedpełskiego, zapewnia że będzie jeszcze namawiać władze stacji by zmieniły zdanie i pokazały siatkarzy w głównym Polsacie.

pi/gw /9.5.2011/

***

Piotr Gruszka kapitanem

Piotr Gruszka został kapitanem siatkarskiej reprezentacji Polski. Do sztabu kadry ma dołączyć jeszcze Andrzej Kowal. Pierwsze zgrupowanie siatkarzy rozpoczęło się w Spale

– Jesteśmy po pierwszych spotkaniach i treningach. Na razie nie można jeszcze wyciągać daleko idących wniosków bo wszystko się dopiero tworzy. Ale już teraz widzę że jest inaczej niż u Raula Lozano czy Daniela Castellaniego – powiedział Sebastian Świderski

Świderski jest pod wrażeniem pierwszych zajęć na siłowni, prowadzonych przez Giovanniego Mialego, nowego trenera od przygotowania fizycznego.

– Dał nam zupełnie nowe zestawy ćwiczeń, a zajęcia prowadził inaczej niż jego poprzednicy – dodał Świderski.

Miale, podobnie jak reszta sztabu Andrei Anastasiego, ma już podpisaną umowę z PZPS. Wcześniej w tej sprawie interweniował nawet nowy trener, bo podpisanie dokumentów się przedłużało.

– Do sztabu dołączy jeszcze Andrzej Kowal. Wszystkie formalności zostały załatwione, trenerzy mogą się skupić tylko na pracy. Wierzę że jej efekty będą dobre bo widziałem że młodzież ma wielką ochotę do pracy. Trudne zadanie czeka starszych którzy nie tylko będą walczyć o miejsce w składzie ale też pomagać we wprowadzaniu młodszych – powiedział prezes PLPS Artur Popko który wraz z szefami PZPS spotkał się w czwartek z reprezentantami w Spale.

– Trener Anastasi powiedział że wprawdzie na początku mieliśmy uroczyste spotkania, ale nie powinno to nikogo zmylić bo na zgrupowanie przyjechaliśmy ciężko pracować – dodał Popko.

Anastasi potwierdził też że kapitanem nowej kadry został Piotr Gruszka.

kg/ps/eska /7.5.2011/

***

Tak nie ma nigdzie

Mecze finałowe PlusLigi poza emocjami i dawką siatkówki na najwyższym poziomie są okazją by spotkać znane w środowisku siatkarskim osobowości. W Kędzierzynie-Koźlu finały obserwował Włoch Roberto Santilli, były trener Jastrzębskiego Węgla

Chciałby pan wrócić do polskiej ligi?

Oczywiście. Polska to świetny kraj, u was siatkarskim rozgrywkom, zarówno w rundzie zasadniczej, jak i fazie play-off, towarzyszą kapitalne emocje. My, trenerzy, wykonujemy naszą pracę z radością, gdziekolwiek jesteśmy, ale tej polskiej gorączki na siatkówkę nie da się znaleźć ani we Włoszech, ani w Rosji. Wszystkim tworzącym ten niepowtarzalny klimat należą się szczere gratulacje.

Sprawdziło się polskie powiedzenie że kto ma Mariusza Wlazłego wygrywa cały sezon?

Tak, choć to nie jest stuprocentowa prawda, bo grała cała drużyna. Mariusz zrobił wyraźną różnicę podczas finałowych meczów, podobnie jak rok temu w konfrontacji z Jastrzębskim Węglem.

sport /26.4.2011/

***

Trentino trzeci raz z rzędu

Siatkarze Trentino BetClic trzeci raz z rzędu wygrali siatkarską Ligę Mistrzów. W wielkim finale w Bolzano wygrali z rosyjskim Zenitem Kazań 3:1

Finał w hali PalaOnda oglądał komplet widzów. Kibice Trentino nie szczędzili gardeł, by wspomóc swoich ulubieńców i zostali za to nagrodzeni. Podopieczni Radostina Stojczewa potwierdzili, że są najlepszą drużyną Europy

W historii Ligi Mistrzów jeszcze żadnej drużynie nie udało się zdobyć trofeum trzy razy z rzędu

Pierwszy set od początku toczył się pod dyktando obrońców tytułu. Potężne serwisy na stronę Zenitu posyłał Osmany Juantorena, a kontrataki kończył z zabójczą precyzja Matej Kazijski. Trentino prowadziło już 5:0, kiedy pierwszy punkt zdobył Zenit, ale tylko dlatego, że Kubańczyk zepsuł zagrywkę.

Gospodarze Final Four grali znakomicie pod każdym względem. Kapitalnie rozgrywał Raphael. Brazylijczyk kompletnie gubił blok, a Jan Stokr wbijał siatkarskie gwoździe. Podopieczni Władimira Alekny nie byli w stanie przeciwstawić się tak grającemu rywalowi. Nawet znakomity Lloy Ball niewiele mógł zrobić. O dużej przewadze Trentino w pierwszym secie świadczy wynik – 25:17. Trentino dyktowało warunki, a Zenit nie miał nic do powiedzenia.

Siatkarze Zenitu szybko zapomnieli o niepowodzeniu w inauguracyjnej partii i od początku drugiego seta stawili opór faworytowi. Rozegrał się Maksim Michaiłow, William Priddy również prezentował się coraz lepiej. Na dodatek zagrywka Trentino nie była już tak mocna i precyzyjna jak w pierwszym secie. Coraz lepiej funkcjonował blok Zenitu o czym przekonał się Kazijski. Rosjanie prowadzili 10:7, 13:8 i 16:13.

Po drugiej przerwie technicznie Trentino niemal odrobiło straty. Mocnym atakiem popisał się Juantorena, a Stkor zablokował Tietiuchina. Remis 17:17 pojawił się na tablicy wyników, kiedy nie trafił w boisko Michajłow.

Mnóstwo kłopotów sprawił gospodarzom zagrywką Siergiej Tietiuchin. Zenit z zimną krwią wykorzystał błędy Trentino i odskoczył na 4 punkty (22:18). Był to przełomowy moment seta, bo podopieczni Stojczewa, widząc że zwycięstwo wymyka im się z rąk, zaczęli się gubić. Przykładem jest choćby ostatnia piłka drugiego seta, kiedy po obronie Kazijskiego nie było chętnych do kontynuowania akcji.

Na początku 3 seta toczyła się zacięta walka punkt za punkt. Kibice byli świadkami widowiska na wysokim poziomie. Były znakomite obrony i potężne ataki. Minimalną przewagę zaczęli zyskiwać siatkarze z Kazania. Na drugiej przerwie technicznej Zenit prowadził 16:14. Szybko jednak Trentino doprowadziło do remisu (17:17).

Emocje sięgnęły zenitu w końcówce trzeciego seta. Kontratak wykorzystał Kazijski, a Junatorena zdobył punkt bezpośrednio z zagrywki (23:21). Za sprawą Kubańczyka Trentino miało piłkę setową (24:22). Zenit obronił pierwszego setbola, ale w następnej akcji seta zakończył Kazijski.

Tylko jedna partia dzieliła gospodarzy od sukcesu. Zenit nie zamierzał jednak składać broni. Na parkiecie trwała wymiana ciosów. Na mocne ataki Juantoreny i Stokra odpowiadali Michajłow, Priddy i Tietiuchin.

Przy stanie 11:10 dla Zenitu Priddy zobaczył żółtą kartkę za zbyt ekspresyjne kwestionowanie decyzji sędziego. Trentino tym samym otrzymało punkt w prezencie. W polu zagrywki stanął Juantorena. Kubańczyk znakomicie serwował, a na dodatek popisywał się także w defensywie. Głównie dzięki niemu Trentino zyskało trzy punkty przewagi (14:11).

Doczekaliśmy się też polskiego akcentu w wielkim finale. Na krótką chwilę na boisku w ekipie Trentino pojawił się Łukasz Żygadło. Polak wykonał zadanie powierzone mu przez trenera Stojczewa. Jego serwis sprawił kłopoty przyjmującym Zenitu i Trentino zdobyło ważny punkt (20:17). Końcówka czwartego seta należała do zespołu włoskiego. Znów Juantorena dał o sobie znać niebywałym serwisem, dając swojej drużynie prowadzenie 24:19. Pierwszego meczbola Zenit obronił, ale chwilę później Michajłow zepsuł zagrywkę i szał radości ogarnął zawodników i kibiców Trentino.

Trentino BetClic – Zenit Kazań 3:1 (25:17, 20:25, 25:23, 25:20)

Trentino: Kazijski, Birarelli, Junatorena, Raphael, Stokr, Riad, Bari (libero) oraz Della Lunga, Sokołow, Sala, Colaci

Trener: Radostin Stojczew

Zenit: Ball, Apalikow, Tietuchin, Priddy, Abrosimow, Michajłow, Obmoczajew (libero) oraz Babiczew, Pantalejmonenko

Trener: Władimir Alekno

***

Mecz godny finału

Małgorzata Glinka-Mogentale wzniosła puchar za zwycięstwo w Lidze Mistrzyń tydzień temu. W niedzielę okazałe trofeum elitarnych rozgrywek trafiło w ręce Łukasza Żygadły

Żygadło miał swój udział w trzecim z rzędu triumfie Trentino BetClic. We włoskim Bolzano obrońcy tytułu w wielkim finale wygrali z rosyjskim Zenitem Kazań 3:1. Polak pojawił się na parkiecie na krótko w czwartym secie. Swoją zagrywką sprawił kłopoty przyjmującym rosyjskiego zespołu, dzięki czemu jego drużyna zdobyła ważny punkt. Występ Żygadły był krótki, ale radość ze zwycięstwa ogromna.

– Mecz stał na wysokim poziomie, godnym finału Ligi Mistrzów. My jednak mieliśmy w swoim składzie Osmany Juantorenę – powiedział Żygadło.

Kubańczyk rozegrał znakomity mecz. Jego potężny serwis i atak robił wrażenie. Na dodatek Juantorena podbił również wiele ważnych piłek w obronie. Słusznie został uznany najlepszym zawodnikiem turnieju finałowego.

Żygadło był pod wielkim wrażeniem dopingu kibiców. Fani Trentino, którzy zapełnili halę PalaOnda, nie szczędzili gardeł, by pomóc swoim ulubieńcom. Tumult była tak ogromny, że trenerzy musieli krzyczeć, by przekazać uwagi zawodnikom na boisku. – Kibice bardzo nam pomogli. Stworzyli niepowtarzalną atmosferę i za to należą im się wielkie podziękowania – powiedział Żygadło.

rk/int.pl /27-28.3.2011/

***

Gruszka widzi światełko

Piotr Gruszka po operacji barku wraca do zdrowia i jest pełen optymizmu. Od dwóch miesięcy ćwiczy na siłowni, a niedawno rozpoczął ćwiczenia z piłką

– Widzę światełko w tunelu – przyznał atakujący reprezentacji

– Jest naprawdę dobrze. Z każdym dniem czuję się coraz lepiej. Mam ustalony specjalny program powrotu do treningów i się go trzymam – powiedział Gruszka, obecnie bez przynależności klubowej

– Jestem wolnym robotnikiem. Nie chcę niczego deklarować. Chętnie zostanę w Polsce, ale jeżeli dostanę propozycję z zagranicznego klubu na pewno ją rozważę. Przeanalizuję wszystkie za i przeciw, a na razie jest za wcześnie o tym mówić. Priorytetem jest doprowadzenie barku do pełnej sprawności i powrót do formy – powiedział wicemistrz świata 2006 i mistrz Europy 2009.

Gruszka ma za sobą już spotkanie z nowym trenerem polskiej reprezentacji Andreą Anastasim.

– Mam bardzo pozytywne wrażenia z tego spotkania. Byłem trochę zaskoczony, że wyraził w ogóle chęć zobaczenia się ze mną. Powiedział mi, czego by oczekiwał, jakie ma wymagania i jak widziałby współpracę. To było dla mnie bardzo ważne spotkanie, bo zobaczyłem światełko w tunelu i wiem, że droga do kadry nie jest zamknięta – powiedział Gruszka.

W wolnym czasie 34-letni siatkarz obserwował zmagania kolegów w lidze oraz na europejskich parkietach i uważa, że broniąca tytułu mistrza kraju PGE Skra Bełchatów w rozgrywkach Ligi Mistrzów miała pecha.

– Oni mają taki skład, że spokojnie mogliby nawet walczyć o zwycięstwo w LM. Pech chciał, że w decydującym dwumeczu trafili na Zenit Kazań. Rosjanie w tym roku są bardzo mocni i trudno będzie ich pokonać. Jestem zdania, że PGE Skra to najmocniejsza ekipa w polskiej lidze. Zespół był budowany przez wiele lat, a ich poziom gry jest bardzo wysoki. W sporcie trzeba mieć jednak także trochę szczęścia, a tego im w tym roku zabrakło – dodał Gruszka.

int.pl/pap /23.3.2011/

***

Anastasi trenerem kadry

50-letni Włoch Andrea Anastasi został trenerem naszej reprezentacji siatkarzy. Włoski szkoleniowiec zastąpił Argentyńczyka Daniela Castellaniego, zwolnionego po słabych mistrzostwach świata we wrześniu 2010

W środę trenerzy skupieni w wydziale szkolenia PZPS opiniowali kandydatów na trenera reprezentacji Polski. Do wyboru dostali kandydatury: Włochów Anastasiego i Ferdinando de Giorgiego oraz Francuza Philippea Blaina. Wcześniej Mirosławowi Przedpełskiemu, prezesowi PZPS, odmówił Jacek Nawrocki. Polak zdecydował się kontynuować współpracę ze Skrą Bełchatów

Głosujący – jednogłośnie poparli Anastasiego, który zdobywał mistrzostwo Europy z reprezentacją Włoch (dwukrotnie) i Hiszpanii

Anastasi doprowadził także Włochów do brązowego medalu olimpijskiego w Sydney, z tą samą kadrą 4 razy stawał na podium w Lidze Światowej (2 razy wygrał).

Anastasi nie był faworytem wyścigu o trenera reprezentacji, ale po tym, jak nie udało się doprowadzić do pomyślnego końca negocjacji z trenerem Skry Bełchatów Nawrockim, jego akcje wyraźnie poszły w górę. Władze PZPS nie chciały zgodzić się, by Nawrocki łączył posadę w klubie z prowadzeniem reprezentacji i ostatecznie nie doszły z nim do porozumienia.

Anastasi trenerską karierę rozpoczął w 1994 r. w Pallavolo Brescia

Rok później objął Montichiari, zaś w 1999 r. dostał propozycję z reprezentacji Włoch. To właśnie w tamtym okresie odnosił największe sukcesy, do których udało mu się nawiązać podczas pracy z reprezentacją Hiszpanii. Niedoceniani Hiszpanie pod wodzą Anastasiego zdobyli złoty medal mistrzostw Europy.

Anastasi dwukrotnie w swojej karierze prowadził reprezentację Włoch

Z kadrą Italii pracował także przez ostatnie 3 lata, ale został zwolniony po mistrzostwach świata (Włosi zajęli 4 miejsce). Wcześniej Anastasi dwukrotnie poprowadził swoich podopiecznych do mistrzostwa Europy, tyle samo razy udało mu się wygrać Ligę Światową, zaś w igrzyskach w Sydney prowadzony przez niego zespół zdobył brązowy medal.

– To trener z najwyższej półki – ocenił Anastasiego prezes PZPS Mirosław Przedpełski

– Podpiszemy z nim kontrakt do igrzysk w Londynie w 2012 r. – powiedział Przedpełski. – To nazwisko znane i uznane w siatkówce. Osoba, która łączy cechy byłych szkoleniowców reprezentacji, Argentyńczyków Raula Lozano i Daniela Castellaniego – dodał.

Kolejny raz szef PZPS przyznał, że chciał, by po Castellanim trenerem został Polak. – Miałem taką nadzieję, ale tych, którym proponowaliśmy tę funkcję z różnych przyczyn nie udało się zatrudnić – przyznał.

– Chociaż ostatnio z reprezentacją Włoch nie osiągnął wielkich sukcesów, to jednak jego dokonania robią wrażenie. Co bardzo ważne, Anastasi nie jest trenerem wypalonym, to wciąż wielki fachowiec – powiedział dziennikarz Kamil Drąg.

– Zarząd bardzo chciał zatrudnić Polaka, ale skoro nie udało się zakończyć powodzeniem negocjacji z Nawrockim, to zatrudnienie Anastasiego jest dobrą decyzją. Na ten moment Włoch jest zdecydowanie najlepszym wyborem – dodał Drąg.

– Nie mam wątpliwości, że Anastasi to dobry wybór. Jest otwartym człowiekiem, nie podejmuje pochopnych decyzji i to powinno być przydatne w pracy z reprezentacją. Na pewno nie można go traktować jako trenera ostatniej szansy, którego zatrudniono tylko dlatego, że nie udało się namówić Nawrockiego – powiedział Ryszard Bosek, mistrz olimpijski z 1976.

Na wniosek Przedpełskiego

– Andrea Anastasi został wybrany jednogłośnie na mój wniosek. Nie było ani jednego głosu przeciw. Cieszę się, że moje zdanie znalazło uznanie – powiedział Przedpełski.

Prezes nie kryje, że liczył na współpracę z polskim trenerem, ale wobec niepowodzenia negocjacji z Nawrockim, zdecydował się na opcję zagraniczną. Nie żałuje tego kroku.

– Mam nadzieję, że Anastasiemu uda się kontynuować sukcesy, bo mieli je zarówno Lozano, jak i Castellani. Włoch łączy w sobie cechy Lozano i Castellaniego. Z jednej strony jest mocny i asertywny, z drugiej kontaktowy i ciepły. Poza tym ma wielkie osiągnięcia. Jest trenerem z najwyższej półki – argumentował Przedpełski.

– Określiliśmy cel. W Lidze Światowej musi być minimum podium, bo to ważne dla kibiców, tym bardziej, że finały odbędą się w Polsce. Celem są igrzyska, więc potrzebujemy punktów do rankingu, a te można zdobyć właśnie w LŚ – dodał prezes.

– Na pewno Anastasi będzie trenerem kadry przynajmniej do Ligi Światowej w 2012 r. Jeżeli nie zakwalifikuje się do igrzysk, nie będzie szans na dalszą współpracę. Na pewno nie będzie zarabiać więcej, niż Castellani – zakończył szef związku.

pl/onet/int.pl /3.2.2011/

***

Piotr Gruszka o nieszczęściu

– Obawiam się, że działacze nie wiedzą kto poprowadzi kadrę. Grunt, żeby był to dobry fachowiec, który potrafi współpracować z zawodnikami. Jeżeli działacze wybiorą człowieka wygodnego dla siebie, to będzie nieszczęście – powiedział Piotr Gruszka

27 grudnia przeszedł pan operację barku. Jakie są prognozy?

Dobre. Marcin Domżalski, który mnie operował, twierdzi, że za trzy miesiące wrócę do gry. Przez miesiąc mam odpoczywać, potem na tydzień pojadę do kliniki w Forli ustalić plan rehabilitacji.

Bark wypadł panu podczas meczu ligi tureckiej. Musiało boleć jak diabli.

Bolało, ale gorsze od bólu było przerażenie. Wpadłem w panikę, że to może oznaczać koniec mojej kariery. Kilka lat już w siatkówkę gram i widziałem różne dramatyczne kontuzje, ale sam nigdy nie miałem większych kłopotów. Dwa razy skręciłem tylko staw skokowy. Pierwsze dni po urazie nie były łatwe. Przychodziły mi do głowy czarne myśli. Ale teraz jestem optymistą.

Działacze Halkbanku Ankara nie chcą rozwiązać pana kontraktu?

W umowie są zapisy, które mnie chronią, ale nie zdziwię się, jeżeli działacze będą chcieli ją rozwiązać. Przecież tracą zawodnika na minimum trzy miesiące. Psychicznie jestem przygotowany na każde rozwiązanie.

Złoty rocznik 77 sypie się. Dawid Murek, Sebastian Świderski teraz pan. To kwestia wieku czy zbyt wielkich obciążeń? Bo ofiarą nowego systemu PlusLigi przecież pan nie jest.

W moim przypadku ta kontuzja to efekt wieloletnich przeciążeń. Byłem pierwszym zawodnikiem z rocznika 1977, który trafił do seniorskiej reprezentacji i od 1995 r. gram na najwyższych obrotach bez przerwy. Do tej pory mówiono, że jestem niezniszczalny, ale i mój organizm kiedyś musiał odmówić posłuszeństwa. Nie występuję już w PlusLidze, ale rozmawiam z chłopakami i też nie podoba mi się to wariackie tempo. Boję się, w jakim stanie zawodnicy stawią się na pierwszym zgrupowaniu kadry, czy będą zdolni do reprezentowania barw narodowych. Życzę im dużo zdrowia, bo będzie im najbardziej potrzebne.

Życzy pan zdrowia kolegom. Czy to znaczy, że Gruszka już w kadrze nie zagra?

Jeżeli będę w pełni zdrowy i dostanę powołanie, pewnie go nie odrzucę. Ale za wszelką cenę nie zamierzam wracać. Nie jestem 20-latkiem, za dużo mam do stracenia, a kilka lat chcę jeszcze ręką pomachać.

Kto będzie trenerem reprezentacji Polski?

Nie wiem. Boję się jednak, że nie wiedzą tego także działacze PZPS. Grunt, żeby był to dobry fachowiec, który potrafi współpracować z zawodnikami, ktoś z silnym charakterem, kto nie da się sterować z zewnątrz. Jeżeli działacze wybiorą człowieka wygodnego dla siebie, to będzie prawdziwe nieszczęście.

Pojawiła się koncepcja, by w sztabie kadry pojawił się ktoś z rocznika 77. Duet Sebastian Świderski – Piotr Gruszka to pomysł z kosmosu?

(śmiech). Powołanie musielibyśmy chyba dostać w prima aprilis. Mówiąc poważnie, myślę, że warto korzystać z doświadczenia starszych graczy. Przez wiele lat tłuczemy piłkę, współpracowaliśmy z wieloma trenerami. Mamy coś do przekazania.

rozm. kd/ps /3.1.2011/

***

Skra zdobyła Puchar Polski

Siatkarze PGE Skry Bełchatów piąty raz w historii klubu zdobyli Puchar Polski. W finale rozegranym w Warszawie pokonali Zaksę Kędzierzyn Koźle 3:0 (25:19, 26:24, 25:18)

Skra była faworytem turnieju finałowego Pucharu Polski Enea Cup 2011. W trzech meczach straciła zaledwie jednego seta. W takiej formie bełchatowianie są obecnie praktycznie poza zasięgiem innych polskich drużyn

Zaksa grała ambitnie, starała się jak mogła, ale tylko momentami dotrzymywała kroku Skrze. Mistrzowie Polski spokojnie kontrolowali przebieg meczu, nawet wtedy, gdy w drugim secie przyszło im walczyć na przewagi. To właśnie ten fragment przyniósł trochę emocji.

W zespole Zaksy dobrą zmianę dał Tine Urnaut – to dzięki jego serwisom i atakom Zaksa mogła odwrócić losy seta, w którym przegrywała już 20:23. W końcówce klasę pokazał jednak Michał Winiarski, który najpierw popisał się potężnym atakiem, a po chwili pojedynczym blokiem zatrzymał Jakuba Jarosza.

Bełchatowianie grali przede wszystkim pewniej w przyjęciu, dzięki czemu Miguel Falasca dość swobodnie gubił blok rywali. Znacznie trudniejsze zadanie miał jego vis a vis Paweł Zagumny, który musiał wystawiać ze znacznie trudniejszych piłek. Słabszy dzień w Zaksie miał Jarosz, który dzień wcześniej poprowadził zespół do wygranej nad Tytanem AZS Częstochowa (3:1). Tym razem atakujący kędzierzyńskiego zespołu miał sporo kłopotów ze sforsowaniem bloku Skry. W bełchatowskim zespole nie było praktycznie słabych punktów.

Po minimalnej przegranej w drugim secie, z zespołu Zaksy jakby uciekło powietrze. Trener Krzysztof Stelmach próbował jeszcze mobilizować swoich zawodników, ale z upływem czasu jego podopieczni sprawiali wrażenie pogodzonych z porażką.

Bełchatowianie piąty raz w historii klubu sięgnęli po Puchar Polski. Z Warszawy wyjechali nie tylko z cennym trofeum, ale również przepustką do udziału w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów, czekiem na 300 tys. zł i licznymi nagrodami indywidualnymi.

PGE Skra Bełchatów – Zaksa Kędzierzyn Koźle 3:0 (25:19, 26:24, 25:18)

PGE Skra: Miguel Falasca, Marcin Możdżonek, Daniel Pliński, Michał Winiarski, Bartosz Kurek, Mariusz Wlazły, Paweł Zatorski (libero) oraz Paweł Woicki, Stephan Antiga

Zaksa: Paweł Zagumny, Jurij Gładyr, Patryk Czarnowski, Idi, Michał Ruciak, Jakub Jarosz, Piotr Gacek (libero) oraz Wojciech Kaźmierczak, Grzegorz Pilarz, Tine Urnaut, Dominik Witczak

Nagrody indywidualne turnieju:

zagrywający: Mariusz Wlazły (PGE Skra)

przyjmujący: Michał Winiarski (PGE Skra Bełchatów)

broniący: Paweł Zatorski (PGE Skra)

blokujący: Jurij Gładyr (Zaksa Kędzierzyn Koźle)

atakujący: Bartosz Kurek (PGE Skra)

rozgrywający: Paweł Zagumny (Zaksa)

MVP turnieju: Mariusz Wlazły (PGE Skra)

int.pl/pap /23.1.2011/

***

Daniel Castellani zwolniony

Trener reprezentacji Polski siatkarzy Daniel Castellani został zwolniony – poinformował Mirosław Przedpełski, prezes PZPS. Decyzję podjął rano zarząd związku

– Podjęliśmy decyzję słusznie i będziemy jej bronić – powiedział Przedpełski

13 członków zarządu opowiedziało się za odwołaniem trenera, 5 było za pozostawieniem Argentyńczyka na stanowisku, a 3 wstrzymało się od głosu. Przedpełski głosował za dymisją Castellaniego.

Zdaniem Przedpełskiego, trener nie przekonał członków zarządu do swojej koncepcji i wizji pracy z reprezentacją. – Nie przedstawił szczegółowej analizy, gdzie były błędy, nie podał żadnych konkretów. Nie miał po prostu lekarstwa. Rozmawiałem z wieloma szkoleniowcami na świecie. Nikt z nich nie potrafił po sukcesie, a potem przykrej porażce, podnieść zespołu – argumentował.

Według prezesa, najważniejszą sprawą dla związku są w tej chwili mistrzostwa świata kobiet. – Potem przyjdzie czas, by zająć się powołaniem nowego trenera dla mężczyzn – wyjaśnił Przedpełski, który nie potrafił powiedzieć, czy wyłonienie następcy Castellaniego nastąpi w formie konkursu.

Reprezentacja Castellaniego, pracującego z naszą kadrą od stycznia 2009, w zeszłym roku pierwszy raz w historii triumfowała w mistrzostwach Europy. W tym roku zawiodła w mundialu we Włoszech, odpadając w 2 rundzie (miejsca 13-18).

Olbrzymia część kibiców była za tym, by argentyńskiemu trenerowi dać drugą szansę /ponad 80 procent/. Inne zdanie miała jednak większość członków zarządu PZPS.

Castellani, zanim zaczął prowadzić kadrę, w Polsce pracował od 2006 r. jako trener PGE Skry Bełchatów. Zdobył z nim 3 mistrzostwa i 2 puchary Polski, a w 2008 zajął 3 miejsce w Lidze Mistrzów.

pap /25.10.2010/

***

Murilo MVP siatkarskich mistrzostw

Reprezentujący Brazylię Murilo Endres został wybrany najbardziej wartościowym zawodnikiem (MVP) siatkarskich mistrzostw świata we Włoszech. Murilo poprowadził swoją drużynę do triumfu w turnieju

Oprócz MVP turnieju, wybrano również pozostałych najlepszych zawodników. Zabrakło wśród nich Polaków, którzy zakończyli udział już na II fazie grupowej.

Najlepszy zawodnik turnieju otrzymał czek na 30 tys. dol. Finansowe nagrody dostali także najlepsi gracze na swoich pozycjach – po 15 tys. dol., a najskuteczniejszy zawodnik, który zdobył najwięcej punktów – Hiszpan Iban Perez o 5 tys. więcej.

Najlepsi zawodnicy siatkarskich mistrzostw świata:

Najlepiej atakujący – Maksym Michajłow (Rosja)

Najlepiej blokujący – Robertlandy Simon (Kuba)

Najlepiej serwujący – Clayton Stanley (USA)

Najlepszy libero – Ferdinand Tille (Niemcy)

Najlepszy rozgrywający – Nikola Grbić (Serbia)

Najlepiej punktujący – Iban Perez (Hiszpania)

MVP – Murilo Endres (Brazylia)

pl /10.10.2010/

***

Giba pomaga chorym dzieciom

Rozpoczęła się licytacja koszulki kapitana reprezentacji Canarinios – Giby. Unikatową (białą) koszulkę meczową podarował Giba polskiej Fundacji Herosi na aukcję, z której zysk przeznaczony będzie na zakup sprzętu medycznego na oddział onkologii Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie

– Przeszedłem przez istne piekło i zwyciężyłem (siatkarz jako dziecko cierpiał na białaczkę). Teraz mogę powiedzieć, że był to mój najważniejszy mecz – o życie. Właściwie od chwili gdy pokonałem swoją chorobę, żaden z przeciwników nie jest mi straszny – bo cóż może być straszniejszego od śmierci? Chciałbym jak najbardziej pomóc dzieciom, które cierpią na nowotwory. Wiem, że nie wynajdę cudownego leku, bądź szczepionki, dzięki którym dzieci przestaną chorować. Możliwe za to, że dzięki sprawnej aparaturze medycznej, więcej dzieci wygra z chorobą – powiedział kapitan mistrzów świata.

Giba już od jakiegoś czasu pomaga w Polsce. Ostatnio, w trakcie swojego pobytu spełnił marzenie 13-letniej Mai, która pragnęła się z nim spotkać, a także malował filiżanki na aukcję.

Licytacja koszulki potrwa do 24 października.

Fundacja Herosi /11.10.2010/

***

Skra wygrała z mistrzem świata

Dwukrotny zwycięzca Ligi Mistrzów nie wygrał w Łodzi nawet seta: BetClic Trentino przegrał 0:3 ze Skrą Bełchatów

O siatkarzach z Trydentu mówi się, że są najlepszym klubowym zespołem świata. Trentino ma takie gwiazdy jak Bułgar Matej Kazijski, Kubańczyk Osmany Juantorena, Brazylijczyk Raphael i kilku reprezentantów Włoch

Ale Skra też ma wiele atutów. W kwadracie dla rezerwowych stoją reprezentanci Polski, wicemistrzowie świata i mistrzowie Europy oraz gracz tej klasy, co Francuz Stephane Antiga.

W takich meczach jak ten ważne są detale. Nie wiadomo, jak by było, gdyby Skra nie wygrała pierwszego seta. To była wojna, w której więcej zimnej krwi i trochę szczęścia mieli sześciokrotni mistrzowie Polski.

Skuteczny serwis Skry wybijał rywali z uderzenia, a dobre przyjęcie pozwoliło Hiszpanowi Miguelowi Angelowi Falasce rozgrywać tak jak lubi: szybko i z akcentem na atakowanie środkiem.

Wystarczy spojrzeć, kto zdobywał punkty dla Skry: skrzydłowi – Bartosz Kurek (15), Mariusz Wlazły (14), Michał Winiarski (11) oraz środkowi – Daniel Pliński (10) i Marcin Możdżonek (9). Do tego ten ostatni był najlepszym blokującym meczu.

W drugim secie Skra rozbiła rywali szybko i pewnie, a w trzecim w odpowiednim momencie nacisnęła na gaz, odrobiła straty i utarła nosa pewnym siebie dwukrotnym zwycięzcom Ligi Mistrzów.

To był mały rewanż za ubiegłoroczny finał klubowych mistrzostw świata w Katarze, w którym włoski zespół pokonał mistrzów Polski. Skra ma już dwa zwycięstwa w grupie D.

Liga Mistrzów – 2. kolejka

Grupa D: • PGE Skra Bełchatów – BetClic Trentino 3:0 (31:29, 25:18, 25:22) • VfB Friedrichshafen – Remat Zalau 3:1

Tabela

1. Skra 6 6:0

2. VfB 3 5:4

3. Trentino 2 3:5

4. Remat 0 1:6

Grupa C: • Olympiacos Pireus – Jastrzębski Węgiel 3:2 (28:26, 25:22, 23:25, 17:25, 15:13) • ACH Volley Bled – Budvanska Rivijera 3:0

Tabela

1. Bled 6 6:1

2. Budvanska Rivijera 3 3:3

3. Olympiacos 2 3:5

4. Jastrzębski Węgiel 1 3:6

jp/rp /25.11.2010/

***

Niemczyk: Teraz Makowski!

Andrzej Niemczyk krytycznie ocenia pracę Jerzego Matlaka. Trener który dwa razy zdobył mistrzostwo Europy z polskimi siatkarkami, popiera również Katarzynę Skowrońską-Dolatę, która stwierdziła, że nie wróci do kadry Matlaka. Niemczyk wskazuje następcę – Piotra Makowskiego

– Gdy trenerami kadry byli Andrzej Niemczyk albo Marco Bonitta, na treningach wprowadzali taki stres, że chodziłyśmy po ścianach. U Matlaka nie było żadnego stresu, odpowiedniej pracy. Nigdy nie grałam tak źle, jak w tym roku w okresie reprezentacyjnym – powiedziała Skowrońska.

Niemczyk zgadza się ze słowami zawodniczki: – Wierzę w to, co mówi Skowrońska. To jest zawodniczka, z której zdaniem należy się liczyć. Nigdy nie zawiodła, czy w reprezentacji, czy w lidze włoskiej. Według mnie reprezentacja nie była dobrze przygotowana do mistrzostw świata pod względem techniczno-taktycznym. Zawodniczki wytrzymały turniej fizycznie, ale za to odpowiadał Włoch Christian Verona, a nie Matlak – powiedział.

Gdy wybierano szkoleniowca kadry, Niemczyk głosował za Matlakiem. Po mistrzostwach świata zmienił jednak zdanie.

– Jurek źle przygotował drużynę do najważniejszego turnieju i nie jestem w stanie go wybronić – powiedział Niemczyk. – Zaakceptowałbym 9 miejsce w mistrzostwach świata, gdyby zespół nie popełnił tylu baboli. Trzydzieści własnych błędów w meczach i przegrane końcówki prawie już wygranych setów to nie do pomyślenia. Absolutnie nie dziwię się słowom Skowrońskiej.

Niemczyk jest zdania, że Matlakowi brakuje międzynarodowego obycia, dlatego potrzebna jest zmiana: – Jurek przegrał mistrzostwa świata, dlatego teraz dałbym szansę Piotrowi Makowskiemu. Podobało mi się, jak prowadził zespół w mistrzostwach Europy. Teraz czas na niego!

ro/f-t /23.11.2010/

***

Matlak ostro skrytykowany

Katarzyna Skowrońska-Dolata zapowiedziała w rozmowie z jedna z gazet, że nie zagra w reprezentacji Polski, dopóki jej trenerem będzie Jerzy Matlak. – Za długo musiałam się podnosić po tym, jak zostałam przez niego potraktowana – powiedziała siatkarka

Zawodniczka Fenerbahce Stambuł zgodziła się z tym, że nie mogła złapać właściwego rytmu podczas przygotowań do World Grand Prix i w trakcie imprezy, ale ma żal do trenera, że została pominięta przy powołaniach na mistrzostwa świata w Japonii.

– Na treningach kadry nie było odpowiedniej pracy, dlatego tak źle byłam przygotowana do Grand Prix. Może inne dziewczyny wolą mniej pracować, ja potrzebuję ciężkiego treningu – powiedziała Skowrońska-Dolata.

– Po tym sezonie mam dość reprezentacji, bo za dużo zdrowia mnie to kosztowało. Zawsze chciałam w niej grać, ale teraz nie zamierzam wracać ze śmiechem, by sprawić komuś przyjemność. Nie jestem obrażoną dziewczynką, której ktoś utarł nosa. Mam swoje uczucia, jestem człowiekiem, który emocjonalnie podchodzi do wszystkiego. Nie pozwolę szargać mojego nazwiska, na które tak długo pracowałam – wyjaśniła siatkarka.

wd/f-t /22.11.2010/

***

Gdzie ta polska drużyna?…

– W drużynie nie ma atmosfery. Nikt się nie odezwie, jest cisza. Każda czeka tylko, aż koleżanka coś zrobi. Nie czuje się, że jedna pójdzie za drugą w ogień – powiedziała Berenika Okuniewska, środkowa polskiego bloku, po beznadziejnie przegranym meczu z Chinkami 0:3 w mistrzostwach świata siatkarek w Japonii

22-letnia zawodniczka weszła do gry w 2 secie, zastępując Katarzynę Gajgał. W tym czasie zdobyła 4 punkty, w tym 2 blokiem. Po meczu przyznała bez ogródek:

– Chyba nie jesteśmy w takiej formie na tych mistrzostwach, w jakiej powinnyśmy. Nie wiem, dlaczego jesteśmy bez formy na imprezie, do której przygotowywałyśmy się pół roku…

Za moment jednak dodała: – A może to nie chodzi o formę, a to, że brakuje nam tego czegoś. Mamy wprawdzie liderki w postaci Gosi Glinki-Mogentale i Ani Werblińskiej, ale brakuje zespołowej atmosfery.

– Z Chinkami każda z nas dołożyła się do tej porażki swoimi błędami – powiedziała Okuniewska.

tk/tokio/onet /9.11.2010/

***

Drużyna przestała istnieć…

– To był nasz najgorszy mecz w turnieju i przytrafił się nam w takim momencie, gdy mieliśmy zagrać najlepiej – powiedział trener reprezentacji Jerzy Matlak po kompromitującej porażce z Chinkami 0:3

– Wszystko było przed nami i nagle jakby drużyna przestała istnieć. Od pierwszych piłek to już źle wyglądało. Nie wiem skąd to się wzięło; mnóstwo błędów, co kosztowało nas takie a nie inne wejście w mecz. W 2 secie było już normalnie, zaczęliśmy grać lepiej, ale w końcówce znów przytrafiło się kilka własnych błędów. A 3 set to była tylko próba dotrwania do końca, a nie podjęcia walki. Dzisiaj walczyliśmy sami z sobą, a nie z Chinkami – dodał Matlak

– Nie jestem w stanie powiedzieć, dlaczego przegrałyśmy, a już zupełnie wytłumaczyć tego 2 seta. Jest nam bardzo przykro, że tak się stało. Nie wiem, co się dzieje w tym 1 secie, że tak słabo zaczynamy, to się już któryś raz powtarza. Potem ten pechowo przegrany 2 set, w którym prowadziłyśmy 23:20, na pewno odbił się na naszej późniejszej grze. Zwiesiłyśmy głowy i nie podjęłyśmy już walki – powiedziała kapitan reprezentacji Aleksandra Jagieło.

– Jest mi naprawdę wstyd za to, co dziś zagrałyśmy. Popełniałyśmy mnóstwo niewymuszonych błędów, bardzo dużo oddałyśmy w ten sposób punktów rywalkom. Potem gdy piłka wpadała nam w środek boiska, odechciewało się grać. Nie wiem, czym to jest spowodowane, że tak słabo gramy w pierwszych setach, ale faktycznie dziś wyglądało to źle – powiedziała środkowa Berenika Okuniewska.

pap /9.11.2010/

***

Niemczyk: Teraz Makowski!

Andrzej Niemczyk krytycznie ocenia pracę Jerzego Matlaka. Trener który dwa razy zdobył mistrzostwo Europy z polskimi siatkarkami, popiera również Katarzynę Skowrońską-Dolatę, która stwierdziła, że nie wróci do kadry Matlaka. Niemczyk wskazuje następcę - Piotra Makowskiego

- Gdy trenerami kadry byli Andrzej Niemczyk albo Marco Bonitta, na treningach wprowadzali taki stres, że chodziłyśmy po ścianach. U Matlaka nie było żadnego stresu, odpowiedniej pracy. Nigdy nie grałam tak źle, jak w tym roku w okresie reprezentacyjnym - powiedziała Skowrońska.

Niemczyk zgadza się ze słowami zawodniczki: - Wierzę w to, co mówi Skowrońska. To jest zawodniczka, z której zdaniem należy się liczyć. Nigdy nie zawiodła, czy w reprezentacji, czy w lidze włoskiej. Według mnie reprezentacja nie była dobrze przygotowana do mistrzostw świata pod względem techniczno-taktycznym. Zawodniczki wytrzymały turniej fizycznie, ale za to odpowiadał Włoch Christian Verona, a nie Matlak - powiedział.

Gdy wybierano szkoleniowca kadry, Niemczyk głosował za Matlakiem. Po mistrzostwach świata zmienił jednak zdanie.

- Jurek źle przygotował drużynę do najważniejszego turnieju i nie jestem w stanie go wybronić - powiedział Niemczyk. – Zaakceptowałbym 9 miejsce w mistrzostwach świata, gdyby zespół nie popełnił tylu baboli. Trzydzieści własnych błędów w meczach i przegrane końcówki prawie już wygranych setów to nie do pomyślenia. Absolutnie nie dziwię się słowom Skowrońskiej.

Niemczyk jest zdania, że Matlakowi brakuje międzynarodowego obycia, dlatego potrzebna jest zmiana: - Jurek przegrał mistrzostwa świata, dlatego teraz dałbym szansę Piotrowi Makowskiemu. Podobało mi się, jak prowadził zespół w mistrzostwach Europy. Teraz czas na niego!

ro/f-t /23.11.2010/

W Pekinie dam z siebie wszystko

Rozmowa z siatkarką Małgorzatą Glinką

Małgorzata Glinka, najlepsza polska siatkarka, rodowita warszawianka, mówi o reprezentacji, oczekiwaniach związanych z olimpiadą w Pekinie, o pięknie Paryża, o Warszawie i zmianie obywatelstwa

Cieszy się pani, że jest siatkarką, a nie na przykład adwokatem?

Może jeszcze kiedyś będę adwokatem…

Kiedy pani przyjeżdża do Warszawy, do Polski, co pani czuje?

Ogromną przyjemność.

Urodziła się pani w Warszawie, tu wychowała, została siatkarką. Tu mieszkają pani najbliżsi. Brakuje pani częstszego kontaktu z rodziną?

Bardzo mi brakuje, ale niestety pracę mam taką, a nie inną, więc nie mogę zbyt często się widzieć z rodzicami, tak samo z przyjaciółmi. Nie można mieć wszystkiego w życiu.

Podobno uważa pani Paryż za najpiękniejsze miasto. Dlaczego Paryż, a nie Warszawa?

Paryż ma taki specyficzny klimat i jest po prostu ładniejszy od Warszawy, którą uwielbiam.

Na myśl o Polsce, co pani przychodzi do głowy?

Myślę wtedy: moja ojczyzna.

W przyszłości chciałaby pani być trenerem?

Nie wiem jeszcze kim bym chciała być w przyszłości. Możliwe, że trenerem.

Niektórzy twierdzą, że bez pani nasza reprezentacja nie zdobyłaby dwóch złotych medali mistrzostw Europy. Co pani na to?

Ale można też powiedzieć, że sama, bez drużyny, nie zdobyłabym tych złotych medali. Siatkówka to sport zespołowy i trzeba 12 zawodniczek, by stworzyć reprezentację.

Kiedyś słyszałem coś o tym, że podobno pani chciała zmienić obywatelstwo na włoskie? To prawda, czy tylko plotka?

Nie, nigdy czegoś takiego nie mówiłam. Nigdy nie pojechałabym na olimpiadę z inną reprezentacją niż polska. To była plotka.

Najlepszy do tej pory mecz w wykonaniu Małgorzaty Glinki, to wygrany półfinał z Niemkami w mistrzostwach Europy 2003. Zdobyła w nim pani aż 40 punktów. Czy zagra pani jeszcze taki wspaniały mecz?

Nie wydaje mi się. Ciężko by było. Taki mecz zdarza się chyba tylko raz w życiu. Choć nadzieję mam…

Jak się pani czuła po powrocie z Japonii, gdzie po 40 latach przerwy reprezentacja siatkarek wywalczyła prawo uczestnictwa w igrzyskach olimpijskich?

Byłam trochę zmęczona, ale wszystko było w porządku.

Co pani powie o turnieju w Japonii?

Wydawało się, że będzie bardzo łatwy, a był trudny. Nic nie małatwo. Ciążyła na nas wielka presja, bo była to ostatnia szansa

zakwalifikowania się do olimpiady. To była długa droga do Pekinu. To był duży wysiłek, duża praca.

Jakie są pani oczekiwania związane z olimpiadą w Pekinie?

Wiadomo, chciałybyśmy w Chinach osiągnąć jak najlepszy wynik. Jesteśmy jednak drużyną, która awansowała na igrzyska w ostatnim turnieju, więc trzeba się z tym liczyć. Nie będziemy na olimpiadzie faworytkami.

Na co więc liczycie?

Jeszcze nie myślimy o tym. Na razie cieszymy się z tego awansu. Nie rozmawiałyśmy jeszcze z trenerami. Przede wszystkim chcemy wyjść z grupy.

Czy grając tak, jak w kwalifikacyjnym turnieju w Japonii, jesteście w stanie zdobyć medal w Pekinie?

Nie. Trzeba bardzo dużo rzeczy poprawić. Żeby zdobyć medal w Pekinie trzeba wykonać bardzo dużo pracy. Bardzo bym chciała zdobyć medal olimpijski, ale grając na takim poziomie, jak w Japonii, to chyba w ogóle niemożliwe.

Na co więc panią i reprezentację stać w Pekinie?

Myślę, że stać nas na wyjście z grupy. A później jeden mecz decyduje, czy awansuje się dalej. I wtedy będzie to zależeć od wielu spraw, na

przykład od formy w danym dniu. A będzie tam grać 12 najlepszych drużyn świata. I będzie trudno nawet wyjść z grupy. Jestem realistką i powtarzam, że dal nas sam wyjazd na olimpiadę jest dużym sukcesem.

Kogo można uznać za faworytki?

Brazylijki i Chinki. To dwa zespoły, z których jeden moim zdaniem może wygrać olimpiadę.

Po olimpiadzie chce pani zakończyć występy w reprezentacji, więc chyba mobilizacja będzie jeszcze większa?

Tak, choć mobilizacja zawsze była bardzo duża. Ale na pewno mając świadomość, że jest to mój ostatni turniej i tak ważny, dam z siebie maksimum.

Jak by pani porównała mistrzostwa Europy z olimpiadą?

Mistrzostwa Europy, to zupełnie inne zawody. Olimpiada jest absolutnie najważniejsza. Zawodnik profesjonalny bez udziału w igrzyskach

olimpijskich nie jest kompletnym sportowcem. Dla mnie wyjazd na olimpiadę już jest dużym sukcesem i bardzo się z tego cieszę.

Małgorzata Glinka-Mogentale Siatkarka, reprezentantka Polski Urodziła się 30.9.1978 w Warszawie. Wzrost 191. Dwukrotna mistrzyni

Europy (2003, 2005). Kluby: Skra Warszawa, Dick Black Andrychów, Augusto Kalisz, Vicenza, Asystel Novara, Cannes, Murcia. Sukcesy klubowe: Puchar Konfederacji z Vincezą (2001), 2 miejsce w Lidze Mistrzyń z Novarą (2005), 2 miejsce w LM z Cannes (2006), Puchar Top Teams Cup z Murcią (2007), mistrzostwo Hiszpanii z Murcią (2007), 4 miejsce w LM z Murcią (2008), mistrzostwo Hiszpanii z Murcią (2008). Nagrody indywidualne: MVP final four P. Konfed. (2001), MVP mistrzostw Europy (2003), najlepsza siatkarka Europy (CEV) (2003), najlepiej punktująca PŚ (2003), MVP PŚ (2003), najlepiej atakująca mistrzostw Europy (2007), MVP ligi hiszpańskiej (2007). W 2004 r. wyszła za mąż za włoskiego siatkarza Roberta Mogentale

Kategoria Sport

Comments